Mój udar mózgu. Jednak nie obyło się bez epizodu depresji...

Już więcej miałem nie pisać o przebytym przeze mnie niedokrwiennym udarze mózgu, ale niestety pojawiła się jeszcze jedna jego konsekwencja a mianowicie epizod depresyjny. 
Podobno aż 40% ludzi po udarze taki epizod przeżywają i to o różnej intensywności. Jedni lekki a inni mocny. Dotyczy to tych, których udar nie doprowadził do całkowitej nieświadomości i braku ogarniania rzeczywistości, ale tych którzy pozostali mniej lub więcej sprawni umysłowo.
Ja myślałem, że mnie to nie dotknie bo uważałem się za "twardziela". Ale stety lub niestety leżałem w dwuosobowej sali z już kolegą, który przeżył udar podobnie jak ja, czyli z małymi konsekwencjami. Pod koniec czwartego dnia już się pakował, bo rano miał opuścić oddział neurologii... i w nocy dostał drugiego udaru i tym razem został całkowicie sparaliżowany przy zachowaniu jasności umysłu. Oczywiście, że dostał dużej depresji... a w mojej głowie po prostu pojawił się strach przed ewentualnym drugim udarem. Ta myśl i ten strach narastały u mnie wprost geometrycznie aż i ja dostałem depresji poudarowej.
Zgłosiłem się do specjalisty i on przepisał mi preparat antydepresyjny z substancją czynną wenlafaksyną. Na razie biorę najmniejszą jej dawkę czyli 75 mg. To jest substancja z grupy leków przeciwdepresyjnych i inhibitorów wychwytu zwrotnego noradrenaliny i serotoniny (SNRI). Maksymalna dawka dobowa to 375 mg, ale zależy to jeszcze od lekarza. 
Czym ta depresja u mnie się objawiała na samym początku? Ano brak chęci spożywania posiłków, taki jadłowstręt. Dodatkowo nie chciało mi się w ogóle myć, kąpać ani golić. Do tego bezsenność i nieprzespane noce a w dzień cały czas byłem senny i najchętniej leżałem w łóżku z zamkniętymi żaluzjami okiennymi (mogłem je zamykać, bo kolega też po drugim udarze miał to samo). Na szpitalnym oddziale rehabilitacji zacząłem unikać tej rehabilitacji - nie widziałem w niej sensu, bo skoro mogę mieć drugi udar to po co się męczyć i rehabilitować? Świat nagle stał się dla mnie szary, bez jakiegoś piękna, które to dostrzegałem wcześniej. No i smutek, zero uśmiechu nawet w sprawach, które mnie wcześniej cieszyły i byłem nawet z nich dumny - taka zupełna apatia i zniechęcenie do życia... 
Ogólnie był to paskudny stan psychiczny! Nie docierały do mnie albo nawet złościły rady w stylu "weź się w garść" albo, że "jakby każdy bał się drugiego udaru to byłoby tak, jak to, że nikt nie wychodziłby z domu, bo mu cegłówka na głowę spadnie albo przejedzie go samochód na przejściu dla pieszych".  Ja wiedziałem, że fakktycznie mają dużo racji, ale to do mnie nie docierało.

Leki antydepresyjne biorę już 3 tygodnie, do tego jeszcze doraźnie nasenne (substancja czynna - zolpidem), ale lekarz mi je dozuje bo podobno są uzależniające. Nastrój się bardzo powoli poprawia. Stąd nawet na siłę trochę zawsze coś napiszę. Wierzę, że ten paskudny stan psychiczny minie, choć leki będę brał dłuższy czas - tak powiedział mi lekarz. Na szczęście jest to u mnie depresja egzogenna (reaktywna), czyli wynikająca z czynnika zewnętrznego jakim jest udar mózgu a nie depresja endogenna wynikająca ze zmian wewnętrznych uwarunkowanych biologicznie, powstałych wskutek nieprawidłowego funkcjonowania organizmu, zwłaszcza szeroko rozumianego układu nerwowego.

Jak widać nikt nie jest w stanie przewidzieć, co może mu się przytrafić w życiu. Dlatego też póki żyjemy powinniśmy "zostawiać za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...". To jest moje motto życiowe, którym kieruję od bardzo dawna i staram się je realizować każdego dnia. 
Bóg - dzięki tylko lekkiemu w skutkach udarowi, co uważam za cud - dał mi szansę na jeszcze większe zintensyfikowanie takiego sposobu myślenia i chyba też był to znak, że za mało jeszcze w tym moim życiu zrobiłem i muszę więcej. I tak to wszystko muszę odczytywać a nie zamartwiać się ewentualnym drugim udarem. No i jeszcze jedno - muszę zadbać o siebie, bo trochę nie zwracałem uwagi na nadciśnienie i zdrowe jedzenie (owe nadciśnienie i lekka miażdżyca były przyczyną udaru). No i zamierzam skończyć z paleniem papierosów, co będzie dla mnie wyzwaniem po ustaniu depresji - ciekawe czy mi się uda...

 Pozdrawiam wszystkich i dbajcie o swoje zdrowie...

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 
Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Edeldreda z Ely

06-05-2024 [15:18] - Edeldreda z Ely | Link:

Życzę jak najszybszego dołączenia do grona palaczy  niepraktykujących :-) A na doły bardzo dobrze działa znowu praktykowanie odwiedzin na NB :)
Serdeczności. 

Obrazek użytkownika u2

06-05-2024 [17:27] - u2 | Link:

"zamierzam skończyć z paleniem papierosów"

Ja popalałem w młodości zwykle Camele, ewentualnie Marlboro, kupowane za bony w Peweksie. Jak poszedłem na studia to rzuciłem. Nawet jak próbowałem popalać na imprezkach to nie smakowały jak dawniej. Nie było tego "haju" co wcześniej, więc zapomniałem o paleniu :-)

Obrazek użytkownika EsaurGappa

06-05-2024 [18:23] - EsaurGappa | Link:

Fajnie że pan dochodzi do siebie i widzi pan jasną stronę tej próby.Jeszcze raz radzę panu "uciekać"ze szpitala by nie wpaść w matnię systemu.
 Takie czasy że o zdrowie nie wystarczy dbać,o zdrowie trzeba walczyć...takie czasy nie wiadomo gdzie wróg a gdzie przyjaciel.
 

Obrazek użytkownika Alina@Warszawa

06-05-2024 [18:35] - Alina@Warszawa | Link:

Panie Krzysztofie!
Nie trzeba mieć udaru, żeby człowieka dopadła depresja (podatki, ZUS-y, niepłacący kontrahenci, zdrajcy w polityce).
Nie należy się tym przejmować ponad miarę.
Zamiast o depresji - polecam pożyteczną lekturę o przytulii https://dakowski.pl/siedem-gro... którą teraz można zbierać masowo, bo rośnie jak szalona, zaczyna kwitnąć. Zalałam zieloną roślinkę wrzątkiem i uzyskałam całkiem smaczne picie, lekko zielonkawe, bez goryczki, kwasku, czy nieprzyjemnego smaczku, czy zapachu. Po prostu smaczna woda do picia zamiast herbaty, albo kawy. Polecam. 

Obrazek użytkownika u2

06-05-2024 [18:43] - u2 | Link:

"Zalałam zieloną roślinkę wrzątkiem i uzyskałam całkiem smaczne picie"

A ja polecam herbatę ziołową Verdin Fix, są różne smaki, ale np. o smaku zielona herbata. Stawia na nogi :-)

Obrazek użytkownika sake3

06-05-2024 [18:57] - sake3 | Link:

@Krzysztofjaw.....Co to za rozklejanie się,muszę Pana zdrowo ochrzanić.Proszę pomyśleć ilu ludzi jest bardziej chorych a walczą.Kiedy moja Mama doznała udaru Tata umierał na raka w szpitalu w innym mieście Ja codziennie byłam w obu szpitalach ale nie było dla nas czasu na depresję Proszę sobie postawić cel ,,na teraz'' i jak się tylko da skrobnąć cokolwiek na NB.I kontynuować zleconą rehabilitację..

Obrazek użytkownika MFW

07-05-2024 [20:52] - MFW | Link:

Witam.
Jest Pan człowiekiem z otwartym umysłem i wierzę, że uda się Panu z Bożą pomocą i dzięki opiece Matki Bożej, przejść pomyślnie przez ten trudny czas rehabilitacji.
Pozwolę sobie  zwrócić  uwagę na fakty związane z niekorzystną dla zdrowia tzw. pogodą kosmiczną, trwającą od około 2000 roku, która jest następstwem trwającego głębokiego i długotrwałego minimum cykli słonecznych, nazwanego Minimum Landscheidta - prognozowanego okresu małej aktywności słonecznej, przewidzianego w 1989 r. przez Theodora Landscheidta, prognozowanego od około 2000 do 2060 roku, z maksimum około roku 2030.
Wyznaczony został na podstawie prognozowanych kulminacji wartości różnych cykli dotyczących aktywności słonecznej.
Naukowcy z NASA ogłosili właśnie, że Słońce tak spokojne nie było w całej Erze Kosmicznej, a więc od lat 50. ubiegłego wieku.
Słońce  w okresie minimum swojej aktywności charakteryzuje się niewielką ilością ciemnych plam na jej powierzchni.
Te ciemne plamy na powierzchni Słońca są źródłem tzw. deszczu słonecznego, którego natężenie jest wprost proporcjonalne do ilości plam na Słońcu.
Im mniej plam, tym mniej deszczu słonecznego, który jest osłoną Ziemi przed wysokoenergetycznym jonizującym promieniowaniem kosmicznym docierającym do Ziemi z centrum Galaktyki.
W okresie głębokiego i długotrwałego minimum cykli aktywności słonecznych, organizmy na Ziemi, w tym ludzie pochłaniają zwiększone ponad przeciętne dawki tego promieniowania, którego skutki kumulują się w organizmie i są przyczyną powstawania wielu schorzeń, z których na pierwszym miejscu w Polsce figurują schorzenia kardiologiczne z zawałami serca i udarami mózgu na czele. Na drugim miejscu plasują się schorzenia onkologiczne.
Jakie skutki wywołuje wysokoenergetyczne promieniowanie jonizujące w postaci jednorazowych wysokich dawek, przekonaliśmy się na podstawie tego co stało się w Hiroszimie i Nagasaki a w bliższych nam czasach, po awarii elektrowni atomowej w Czarnobylu.
Yukiko Shimizu i współpracownicy z Fundacji Badań nad Skutkami Promieniowania w Nagasaki (Japonia) przeprowadzili niedawno badania z udziałem kilkudziesięciu osób, mające ustalić wpływ umiarkowanych dawek promieniowania jonizującego na ryzyko wystąpienia zaburzeń kardiologicznych, w tym również udaru mózgu i nie stwierdzono wyraźnego progu dawki, powodującego wystąpienie ryzyka(po prostu skutki pochłaniania umiarkowanych dawek tego promieniowania kumulują się w czasie w organizmie i w końcu powodują schorzenie).
odpornymi na skutki promieniowania jonizującego są ludzie i psy a najodporniejsze to wirusy i bakterie. Im wyższe natężenie tego promieniowania, wirusy i bakterie szybciej mutują i z wersji niegroźnych trafiają się mutacje groźne, wywołujące epidemie i pandemie.
cdn

Obrazek użytkownika MFW

07-05-2024 [20:52] - MFW | Link:

cd
Pojedynczy ładunek tego promieniowania trafiający w komórkę tkanki człowieka przerywa(niszczy) łańcuch DNA. Organizm potrafi sobie radzić z tym problemem, ale do pewnego poziomu natężenia tego promieniowania. Im więcej takich ładunków trafia w tkanki, organizm może nie nadążać z naprawą skutków i zaczyna się choroba.
Oczywiście duża rolę odgrywa odporność immunologiczna konkretnego człowieka; im organizm silniejszy, tym większa szansa na unikniecie niepożądanych skutków zdrowotnych.
Pozdrawiam Pana serdecznie i proszę o wybaczenie za ten obszerny komentarz.
  

Obrazek użytkownika Kazimierz Koziorowski

10-05-2024 [12:18] - Kazimierz Kozio... | Link:

nie stresuj się bardziej niż musisz bo to jest jest praprzyczyną naszych problemów zdrowotnych. od obserwacji bieżącej polityki i reakcji na nią trzeba sobie robić przerwy zajmując się czymś zupełnie innym. warto zainwestować w dobrą rehabilitację. powikłania poudarowe to jeszcze nie koniec świata i może się udać wiele poprawić. wszyscy mamy lub mieć będziemy problemy zdrowotne więc twoje relacje z choroby i rekonwalescencji są wartościową lekturą