Wszyscy czepiają się Zełenskiego tylko czemu to zrobił?

Znów zacznę od małego przytyku. Mamy bowiem wysyp tekstów że Zełenski jest zły, czy głupi, obraził nas i inne takie głupoty. Tylko że przecież Zełenski jest tym kim jest, kim był. Czyjąś marionetką w totalnie skorumpowanym i sprzedanym kraju. Przecież nie podjął się agresywnej retoryki na wskutek zidiocenia. Aczkolwiek dla bardzo wielu tutejszych komentatorów zidiocenie jest wytrychem, którym tłumaczą świat. Przykładowo: Putin zidiociał. Niemcy zidiociały (przyjmując imigrantów) itp. Tylko polski rząd PiS jest jakiś inny, nie wykazuje się zidioceniem.
Załóżmy jednak że nie tylko polski rząd ale generalnie politycy nie są nakręcani przez zidiocenie tylko mają twarde powody by robić tak a nie inaczej. A zatem Zełenski. W takim układzie warto byłoby odpowiedzieć na pytanie dlaczego? Dlaczego doszło do takiej naprawdę poważnej eskalacji słownej?

Politycy zwykle unikają takiego ostrego języka. Zwłaszcza wobec krajów przyjaznych czy neutralnych. Skoro Zełenski użył mocnych słów to powinniśmy się chyba domyślać czegoś poważniejszego w tle. Nie zamierzam tu twierdzić że wiem o co chodzi. Ale że jednak należy próbować do czegoś dojść. Pewne rzeczy można ustalić.
Po kolei więc. Mamy to zboże, wielkie korporacje, kontrolujące rolnictwo na Ukrainie. Poseł Kuźmiuk rzucił niżej ciekawą uwagę. 9 największych jest kontrolowanych przez zagranicę. No i najwyraźniej nie przez kapitał niemiecki skoro poseł nie raczył się Niemców czepić. Co jest zgodne z innymi informacjami na ten temat. No i częścią logicznej całości. Gdyby Niemcy miały istotne interesy na Ukrainie, gdyby Zełenski był ich człowiekiem, mieliby inny stosunek do pomocy Ukrainie itp. No więc mamy to zboże i Zełenski obraził się że nie będzie można go w Polsce sprzedawać.
Choć przecież można przesłać go tranzytem przez Polskę dalej.
Mocne słowa Zełeńskiego są dziwne gdyż najwyraźniej według niego Ukraina powinna sprzedawać w Polsce. Która sama jest krajem rolniczym za to Ukrainie nie chce się (?) wysyłać zboża dalej gdyż traci się pieniądze na transporcie. Słowem Ukraiński towar ma zostać w kraju, któremu jest wyjątkowo nie na rękę. A Ukrainie nie chce się podejmować wysiłku by ominąć Polskę ze swym zbytem.
To jest naprawdę dziwne.
Czy chodzi tu tylko o sprzedaż zboża? Gdyby chodziło tylko o zboże odpowiedzą musiałby być wielki nacisk producentów zboża itp na Zełenskiego. Ale to znowu też jest dziwne. Sytuacja polityczna jest jaka jest. Każdy rozumie. Przecież ci wielcy potentaci mogą się wstrzymać z wielkim zarobkiem. Owszem nie sprzedadzą w Polsce. Owszem więcej zapłacą za transport. Owszem zysk będzie mniejszy. Ale przecież w plecy nie będą. A ten mały zysk czy zerowy zysk mogą potraktować jako inwestycję. Kiedy sytuacja się ustabilizuje, znów będą zarabiać krocie. Na transporcie morzem gdzie tylko zechcą a pewne jest że tanie produkty rolne ZAWSZE zyskają nabywców. Słowem ich biznes jest pewny. Tym pewniejszy im lepiej się będzie powodzić Ukrainie a tej będzie się powodzić dobrze jeśli Polska będzie jej sprzyjać.

Idąc tym torem należy więc raczej założyć że powinno chodzić o coś więcej niż zboże. Że musi być coś jeszcze czym zalazła Polska i rząd PiS Zełenskiemu (jego sponsorom) za skórę. Wywołując taką a nie inną reakcję.
Patrząc na to w ten sposób należałoby uznać że ... Polska się za mało stara :) W oczach zarządców Zełenskiego.
A skoro dodatkowo nadchodzą wybory?
To sumarycznie zgrywałoby się. Wypowiedź Zełenskiego raczej nie sprzyja PiSowi. Który postawił na bezwarunkową pomoc Ukrainie. Ci co to krytykowali są na fali. Na fali są przeciwnicy takiej polityki, polityki rządu.
Czyli tak:
Zełenski ma jakieś (pewnie nieznane nam w dużej części) oczekiwania, których Polska nie realizuje. Stąd jego mocne słowa, które w kontekście wyborów mają swój sens. Gdyż mają wyborczą siłę sprawczą. Być może wystarczająco dużą by zaszkodzić PiS. A zatem mogą też być realnym środkiem nacisku na nasz rząd.
Z drugiej jednak strony być może rząd wśród niektórych wyborców zyskuje swoją stanowczą reakcją i zapowiedziami zakończenia socjalu dla Ukraińców. A nawet wsparcia militarnego. Z trzeciej znów strony, PiS miał ostatnio dobre notowania, kwestia ta chyba nie była kluczowa dla wyborców. Dla PiS przed wyborami najlepszy byłby brak gwałtownych wydarzeń, bodźców prowokujących do nieprzewidywalnych reakcji.

Ogólnie wydaje się ostatecznie więc że obecny zgrzyt nie jest na rękę polskiemu rządowi. Bo przecież tak czy owak wyszło już że Ukraina nie jest dla nas żadnym przyjacielem. A na tej przyjaźni opierało się wiele elementów polskich działań.

-
Można też na wszystko spojrzeć z innej strony.
W historii tej też znów bowiem ciekawa jest też rola Dudy i ogólna kolejność zdarzeń. Przecież właściwie można powiedzieć że to nasz prezydent sprowokował Zełenskiego swoim tekstem o tonącym chwytającym się brzytwy! Istnieje więc też inna ciekawa możliwość!
Mamy bowiem elegancko rozpisane eskalowanie konfliktu raptem w kilka dni.
Najpierw UE zawiadamia że nie przedłuży embarga. Potem Morawiecki że Polska będzie nadal je stosować u siebie. Potem Ukraina składa skargę do WTO. Następnie Duda mówi o tym że chwytają się brzytwy no i tak dochodzi do reakcji Zełenskiego.
Ciężko się odnieść do działań Ukrainy ale jak dla mnie reakcje w Polsce  nie dzieją się przypadkiem

UE znosi embargo wiedząc zapewne doskonale jaka będzie reakcja Polski. Morawiecki robi to czego się spodziewają. Możemy chyba nie udawać że Polska i UE darzą się ostatnio nadmierną przyjaźnią.  Jednak pierwszy ruch UE nie wydaje się z początku istotny. Zwłaszcza w kontekście wyborczym. Morawiecki bowiem odpowiada zgodnie z wyborczą logiką, zapowiadając rządową walkę o rolników. Wtedy jednak zaczyna się dziać zaskakująco dla naszego rządu ale chyba nie dla Dudy. Zaskakujący ruch wykonują Ukraińcy strasząc WTO i przystępując do czynu. Nadal jednak wydaje się że mamy do czynienia z mało znaczącą słowną przepychanką. No ale do akcji wkracza Duda. Ze swoim tekstem o brzytwie. Co jest oczywistą prowokacją. Zełenskiemu krew uderza do głowy i mamy to co mamy.

Według mnie UE na spółę z Dudą przeprowadzili elegancką prowokacyjną rozgrywkę, pułapkę w którą siłą rzeczy musiał się złapać Morawiecki a potem wpadł Zełenski. I cóż. Nie chodziło by tu o żadne niecne zamiary ze zbożem. Złą UE chcącą zrobić źle naszym rolnikom. Ale o zagrywkę czysto pod wybory, której celem był inny czuły punkt: Ukraina.
Wrogowie PiS zyskują w takim układzie na kilku płaszczyznach. Szybko, realnie i skutecznie. Zamiast wałkować problem zboża na którym samym wiele przed wyborami nie da się ugrać.