Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Dyskurs, dysputa, debata, bełkot
Wysłane przez eska w 05-05-2016 [12:51]
W dawnych czasach, czyli jakieś ćwierć wieku temu, kiedy to między Wisłą a Odrą mówiono jeszcze po polsku, były powszechnie znane i używane pewne pojęcia - wymienię je po kolei tudzież przetłumaczę :
- debata : wymiana poglądów dotycząca spraw bardzo poważnych, mająca charakter rytuału toczącego się wg ściśle ustalonych reguł. Nie służyła czemukolwiek poza oficjalnym pokazaniem stron i głównych stanowisk,
- dyskusja : wymiana poglądów na poziomie rzeczywistym, tzn. w celu poznania stanowiska uczestników oraz ewentualnie znalezienia wspólnych rozwiązań, uzgodnienia zasad działania lub uzgodnienia/poznania rozbieżności na zadany temat,
- rozmowa : wymiana poglądów j.w, ale bez zadanego tematu, swobodna wymiana myśli, nie zobowiązująca,
- pyskówka : rodzaj rozmowy lub dyskusji, którego jedynym celem jest zdyskredytowanie partnera/przeciwnika, argumenty pozamerytoryczne, niegrzeczne zachowanie itp.
Dawne czasy odeszły w przeszłość, a władze nad słowem w Polsce zdobył Wielki Szaman i oto pojawiły się słowa coraz bardziej „znaczące”, np dyskurs. Diabli wiedzą, co to znaczy, kiedyś to był zamiennik dyskusji, dzisiaj mamy rzeczywistość dyskursywną, czyli tłumacząc z dzisiejszego, szeleszczącego slangu ćwierćinteligenta z powrotem na polski – rzeczywistość wykreowaną przy pomocy opowieści/mitu, a nie tę faktyczną/materialną. Modne zrobiło się także słówko dysputa - a przecież to znowu tylko zamiennik dyskusji. Itp., itd.
I tak oto przy pomocy wciskania niedouczonej masie półgłówków słówek im nieznanych, których znaczenia sprawdzić nie mogli, bo nie znają źródła, czyli łaciny – nowy postmodernistyczny język (który zdominował nauki humanistyczne) wciśnięto powoli w przestrzeń publiczną, a niektórym słowom nadano znaczenie wręcz magiczne, a w każdym razie rytualne.
I wszyscy to kupili!
Cała rzekomo konserwatywna część naszych, pożal się Boże, elit też. Używają pojęć i słów owego bełkotu, stali się niewolnikami językowego matrixa. Dlatego, sorry, ale nie pomoże ani Kurski, ani TV Narodowa, ani żadne inne pomysły – zamieniono bełkot komunistyczny na rzecz bełkotu postmodernistycznego i nie był to przypadek, a celowy zabieg na mózgach naiwnych, ambitnych przygłupów.
Jak tragiczne skutki dla umysłów zdawałoby się wolnych, a nawet wybitnych ma ten język, to widać na przykładzie prof. Staniszkis – jako socjolog musiała zacząć używać nowego języka, bo inaczej wypadłaby z zawodu, efekt – sama wpadła w rzeczywistość narracyjną, czyli znowu tłumacząc na polski – tkwi w urojeniach własnego umysłu, nie będąc w stanie zauważyć faktów. Sorry, nie jest moim celem znęcanie się nad Staniszkis, którą zawsze wysoko ceniłam - po prostu obserwowałam przez lata, jak powoli zmieniała swój język naukowy i jak ten nowy język w końcu nią zawładnął (a szkoda..).
Dawno temu dzieci uczono poprawnej wymowy przy pomocy różnorakich wierszyków i piosenek, a kanon lektur od wczesnego dzieciństwa pozwalał na zachowanie ciągłości języka, rozumienie tradycji i możliwość swobodnego porozumiewania się miedzy pokoleniami. Dzisiaj mamy hermetyczne języki zawodowe, zniszczony kanon języka polskiego, straszną wymowę, bezdźwięczną, bez melodii samogłosek i właściwego akcentowania oraz totalne pomieszanie pojęć - wieża Babel się kłania, niestety.
I dlatego w ramach demokratycznego dyskursu, obowiązkowo dopuszczającego na równi wszelkie, najbardziej nawet idiotyczne i zakłamane poglądy i pojęcia oraz podłe zachowania jako osobistą ekspresję - wszystkie te debaty i dysputy zamieniły się w zwykłe pyskówki. Woda z mózgu, moi drodzy, woda z mózgu – oto cel!
Niestety, moda na bełkot objęła już wszelkie środowiska, łącznie z kościelnymi i słabo widzę wyjście z tej sytuacji.
Tu mały przykład > kiedy sławetna Komisja Europejska, posługując się właśnie owym opisanym wyżej bełkotem, przedstawiła swój pomysł na finansowanie emigrantów, minister Waszczykowski zareagował rewelacyjnie, powiedział – „to chyba prima aprilis”. Użył starej, dobrej polszczyzny dla dosadnego określenia poziomu i charakteru propozycji KE. I co? Obserwujcie reakcje na to prima aprilis, będziecie wiedzieli, kto jeszcze mówi normalnie, a kto już tylko używa bełkotu.
Komentarze
05-05-2016 [13:40] - Czesław2 | Link: W/g mnie, jedną z przyczyn
W/g mnie, jedną z przyczyn opisanego zjawiska jest matura dla każdego. Swego czasu urzędnicy musieli "uzupełnić" wykształcenie. Potrzeba rodzi produkt. Wyprodukowano więc maturzystów i magistrów w szkołach, których poziom z trudem dorównuje dobrym podstawówkom sprzed pół wieku. W ten sposob dorobiliśmy się nowych elit.
05-05-2016 [16:34] - eska | Link: To prawda i było to działanie
To prawda i było to działanie absolutnie celowe.
06-05-2016 [09:35] - jdj | Link: min. Gowin zdawał maturę w
min. Gowin zdawał maturę w moim Lic. Kr. st. Leszczyńskiego, więc nauczył się wysławiać jak Pan Bóg przykazał, ale w Sejmie pewnie się zbajerował i mówi o "państwowcach", zamiast o patriotach ... Ergo, nie szkoła winna, ale nabyta mowa-trawa (nawet śp. kard Glemp powtarzał za Gierkiem "na odcinku sakramentów, mamy to a tamto").
05-05-2016 [15:48] - Obywatel | Link: Polska w Europie - łacina w
Polska w Europie - łacina w szkole!
Tekst dr. Rafała Toczki:
http://bit.ly/23oXiHr
Dziękuję Autorce za ważny artykuł. Sam jestem po trosze ofiarą opisanego wyżej zjawiska. Kilkanaście lat temu byłem, jak podejrzewam, w dużo lepszej formie intelektualnej niż dziś. Teraz miewam poważne problemy z precyzyjnym wyrażaniem swoich myśli - za dużo prasy, za mało starych książek.
05-05-2016 [17:52] - jdj | Link: Jakże trafna ta
Jakże trafna ta obserwacja!
Mam nadzieję, że technicy wymyślą coś w rodzaju przyłbicy dla gadających głów TVN i in., w których jakiś mechanizm będzie 1) korygował wymowę, 2) tłumaczył na bieżąco idiotyzmy-makaronizmy (coś jak MSWord - pisownię) i, gdzie się da, 3) przywracał sens lub 4) zastępował elektrowstrząsem, gdy się nie da. Ale najskuteczniejszym sposobem byłoby wyłączenie odbiornika, a otwarcie książki; wszakże nie za bardzo współczesnej, bo tam nadmiar łaciny - `kuchennej'.
05-05-2016 [18:42] - harakiri | Link: Obserwacja pewnie trafna, ale
Obserwacja pewnie trafna, ale czy to jest tylko znamię naszych czasów? O ile sobie przypominam to Schoppenhauer utyskiwał że większość ludzi to ludzie głupi a ci dyskutują nie po to by czegoś się dowiedzieć ale po to by pokazać ze mają rację. A pisał nie w naszych czasach i nie odnosił się do Polaków.
Inna sprawa że jeżeli chce się zrozumieć kogoś innego to potrzebna jest pewna wiedza ogólna, no i trzeba uważać na demagogów.
05-05-2016 [20:49] - zbieracz śmieci | Link: Ładny wykład mądre
Ładny wykład mądre uzasadnienia a wszystko razem cudo malinow i tak powinno być.
Powinno ale nie jest i to w wykonaniu samej Autorki,dyskusja,wymiana wszystko to bierze w łeb gdy na kolanach nie pieje sie z zachwytu nad tym co wpadło do głowy Autorce i puściła w blogo sferę,koniec dyskusji ,wymiany ,koniec wszystkiego,epitety a o zasadach dyskusji ano paszły won bo ego ważniejsze.
Dlatego na wykład najlepszy jest przykład,nieprawdaż...!?
05-05-2016 [21:21] - zbieracz śmieci | Link: Śłowo"dyskurs" to patent
Śłowo"dyskurs" to patent niejakiego hartmana ,słowo mówione czy pisane staniszkis to czystej wody język nienawiści ale specjalnie dla niej nikt ustawy z sejmu nie wypuści.