Jak zostałem Ghańczykiem czyli Czarnecki na „Czarnym Lądzie”

O Ghanie pierwszy raz usłyszałem, jak miałem 9 lat. Polscy piłkarze grali z nią na Igrzyskach Olimpijskich w Monachium. Wygraliśmy 4-0 i był to pierwszy krok do niespodziewanego złotego medalu. Poza Ghaną pokonaliśmy po drodze, co szczególnie zawsze nas cieszy, naszych sąsiadów ze wschodu czyli wtedy ZSRR i sąsiadów z zachodu czyli wtedy NRD. Teraz byłem tam pierwszy raz w życiu, choć to już „mój” 24 kraj Afryki, który odwiedzam.

Pani z hotelu mówi mi, że następnego dnia będzie w pracy po 14:00, „bo my w niedzielę chodzimy rano do kościoła”. Rzeczywiście Ghana to chrześcijański kraj, gdzie 7 na 10 mieszkańców to wyznawcy Chrystusa, a tylko co 5 jest muzułmaninem.

Trochę się dziwię, że w prawie 31-milionowym kraju kawę w proszku sprowadzają z Wybrzeża Kości Słoniowej, a biały i brązowy cukier z RPA. Za to mają własne piwo Star (produkuje się je od 63 lat, ma 5% i cztery nagrody w ostatnim czasie w międzynarodowych konkursach), ale też produkują na licencji Guinessa oraz przeraźliwie słodką, gazowaną Maltę. Mają też własnego „energizera” w proszku i własny tonic. Językiem urzędowym jest angielski. Wychodzą też po angielsku gazety – tu się nic nie zmieniło od czasów kolonialnych - „The Mirror”czy „Daily Graphic”. W miejscowej telewizji, którą oglądam w hotelu i na lotnisku, bez przerwy pokazują mecze angielskiej ligi piłkarskiej  a z zagranicznych stacji CNN. W małej księgarence same pozycje anglojęzyczne. Jedna przykuwa moją uwagę tytułem, z którym nie sposób się nie zgodzić: „Surrounder by idiots”. Cóż, kto w życiu nie poczuł się otoczony przez idiotów?
Gdy „biały” pójdzie na spacer ulicami stolicy – Akry (nie mylić z dawną stolicą Indii -Agrą) natychmiast otoczą go, jak mnie, nachalne dzieciaki wciskające jakieś drobiazgi do kupienia. Przed hotelem, w którym mieszkam flagi nie tylko Ghany, ale i ONZ i UE – ale jakoś nie czuje się bardziej swojsko. Na skrzyżowaniu ulic aż pięciu natarczywie żebrzących kaleków.

W przyszłym roku mają odbyć się tu wybory prezydenckie, ale kampania już ruszyła. Co prawda wyborcze bilbordy są dużo mniejsze niż reklamy komercyjne, na których przekonuje się do usług bankowych, pizzy i samochodów. Idąc ulicami Akry, poza centrum, wzbudzam sensację – inni biali poruszają się tutaj samochodami. Na przystanku autobusowym widzę, jak miejscowi zatrzymują tzw. okazję, czyli prywatne samochody prosząc o podwiezienie… gestem liczenia pieniędzy. Tutaj, jak w całej Afryce, kobiety również przenoszą na głowach towary. Na przykład małą balię pełną napojów gazowanych. Jednak muszą je przytrzymywać ręką, żeby nie spadły- w Interiorze radzą sobie bez pomocy rąk, samym tylko balansem ciała.   

Transportem a la publicznym są też zdezelowane mikrobusy, częściej kursujące niż komunikacja autobusowa. Jeżeli jest za dużo bagażu, kierowca wychodzi i przywiązuje tylne drzwi do dachu - i wszyscy szczęśliwie jadą dalej.

Ghana, jak cała Afryka to kraj kontrastów. Tuż nad gromadą żebraków dostrzegam reklamy Land Cruisera i luksusowych mebli. Ale reklamuje się też miejscowa… policja! Podkreśla m.in. swój profesjonalizm, transparentność i przestrzeganie praw człowieka.

Ludzie śpią na chodnikach, jeśli tylko znajdą skrawek cienia.
Na przystanku autobusowym nie ma ławek, tylko metalowe krzesła – przyspawane na tyle mocno, że nie sposób je ukraść.

Wśród miejscowych wielu ma europejskie imiona: Gertruda, Faustina czy ...Schubert(!).

Kandydaci na prezydenta ze swoich plakatów kuszą mnie tymi samymi obietnicami, co politycy pod każdą szerokością geograficzną. Obiecują choćby „nową energię” i „prawdziwą nadzieję”. Jest też zapewnienie, że „wszystko jest możliwe”. Kolejny kandydat deklaruje, że „będzie służyć wszystkim Ghańczykom”. Znam to, znam.

Jak zostałem Ghańczykiem? W hotelu dostaję rachunek, gdzie w rubryce: „narodowość” jest wpisana właśnie ta. Jeszcze nie otrząsnąłem się z wrażenia, gdy kierowca taksówki wiozącej mnie na lotnisko, pyta, czy jestem z… Liberii! I tak zostałem „swojakiem” a w najgorszym wypadku sąsiadem.

*tekst ukazał się w „Gazecie Bankowej” (październik 2023)