"OCZKO" CZYLI 21 PO POLSKU

Liczba „21” jest magiczna. Wiadomo – „oczko”. Ale przecież dla polskiego sportu w 1921 roku działo się wyjątkowo wiele. Właśnie z „oczkiem” w dacie datuje się powstanie Aeroklubu Polskiego –nce. „Oczko” to również aktualny mistrz Polski Raków Częstochowa, który powstał w marcu 1921 – wtedy jako Racovia. Także „oczko”  to data powstania ważnych dla lokalnych społeczności takich klubów piłkarskich, jak Warta Śrem i Goplania Inowrocław. Bardziej znana była Lublinianka, która w tymże 21 roku powstała jeszcze jako WKS Lublin. „Oczko” to też ważny rok dla innych dyscyplin – pierwszym szosowym mistrzem Polski został późniejszy medalista Igrzysk Olimpijskich w Paryżu Józef Lange, który 200 kilometrów wokół Warszawy pokonał w 7 godzin i 45 minut (!). Gdy chodzi o lekkoatletykę -znów "oczko" -to na stadionie, tak, tak, Pogoni Lwów rozegrano mistrzostwa kraju, w których największym herosem został zwycięzca 6 konkurencji Kazimierz Cybulski. Ale też „oczko” - powstanie Polskiego Związku Łyżwiarskiego oraz dwóch zasłużonych klubów ze stolicy: najpierw Warszawianki, a potem Skry.
Na koniec creme de la crème, czyli pierwszy międzypaństwowy mecz piłkarskiej reprezentacji Polski – również pod znakiem „oczka”, bo odbył się w grudniu 1921 roku w Budapeszcie na stadionie Hungaria koruti. Na czarno-białym zdjęciu, kt.óre oglądam, widzę naszych piłkarzy z orłem na piersiach. Szereg nazwisk niepolskich noszonych przez najszczerszych polskich patriotów, często od pokoleń spolonizowanych. Na fotografii są: Kuchar, Szyc – działacz PZPN, Einbacher, Weissenfoff –też, Sperling, Stefan Lotch, Marczewski, Jan Lotch, Mielech, Cetnarowski – PZPN, Babulski - PZPN, Kałuża, redaktor Leser, Gintel, Styczeń, Cichowski i Synowiec. Siedmiu piłkarzy było z Cracovii, trzech z warszawskiej Polonii, dwóch z Pogoni Lwów i jeden z Warty Poznań.
Do pierwszego oficjalnego meczu polska kadra przygotowywała się mniej więcej miesiąc, wygrywając sparingi z Bielskiem 3-1, Krakowem 7-1 i Lwowem 9-1. Państwo polskie, a więc PZPN były biedne, w związku z tym zawodnicy tłukli się z Krakowa pociągiem trzeciej klasy. Mieli jechać 24 godziny, ale pojawiły się problemy z czeskimi celnikami, parowóz miał awarię, a przez to nasi spóźnili się na przesiadkę w Czechach, po czym pociąg dłużej jechał na Węgrzech i w sumie reprezentacja polski jechała z 5 przesiadkami 36 godzin ! Za to z dworca do hotelu pojechali karetami.
Węgrzy byli wtedy potęgą, a Polska przegrała z nimi niżej niż Niemcy i Szwedzi.
Był w tym meczu jakże arcypolski moment. Kałuża podał do Kuchara, a zawodnik Pogoni Lwów strzelił w głowę bramkarza – Węgier zemdlał. A co zrobił Polak? Miał piłkę i pustą bramkę, ale nie strzelił, tylko rzucił się cucić Węgra. Jakże polskie, czyż nie?

*tekst ukazał się na portalu www.sportowy24.pl  (09.10.2023)