List Jana Olszewskiego do Polaków

Oto list, który premier Jan Olszewski wystosował do uczestników Marszu 13 Grudnia:
"33 lata temu ludzie, którzy sami określali się jako „komuniści w polskich mundurach”, przeprowadzili zamach kładący kres nadziejom „Solidarności”.

Warto w tym momencie przypomnieć, że jedną z przyczyn, dla których uznali, że postulaty „Solidarności” zagrażają komunistycznemu porządkowi, było żądanie zbliżających się wówczas wolnych wyborów do samorządów. Musiało upłynąć od tamtego czasu prawie 10 lat zanim kreatorzy stanu wojennego uznali, że w obliczu cofnięcia im ochrony udzielanej przez sowieckiego protektora, muszą zawrzeć jakąś formę porozumienia przynajmniej z częścią solidarnościowych elit.

Porozumienia Okrągłego Stołu zawierały znamienne ograniczenia wyborów do parlamentu, poddanych swoistej reglamentacji. Na szczęście, polskie społeczeństwo, polski wyborca potrafił znaleźć w tym bardzo specyficznym i wyszukanym systemie wyborczym sposób na zamanifestowanie rzeczywistej woli narodu - woli odrzucenia całości tych porozumień, które usiłowano narzucić zarówno samej „Solidarności”, jak i wszystkim Polakom.

Od tamtego momentu kwestia zasadniczej zdobyczy, jaką były wolne wybory w Polsce, była już sprawą przesądzoną, choć zamiar ten udało się zrealizować dopiero po dwóch latach.

Wbrew intencjom autorów Okrągłego Stołu wybory 4 czerwca 1989 roku otworzyły drogę do odzyskania przez Polaków pełnej niepodległości. Od tej daty te dwa pojęcia: wolne wybory i niepodległość zostały ze sobą ściśle związane. Dzisiaj, z perspektywy 25 lat, jest oczywiste, jak bardzo krytycznie ocenialibyśmy proces tzw. transformacji ustrojowej. Zasada wolnych wyborów wszystkich organów władzy publicznej - od parlamentu i prezydenta, po rady gminne i wójtów - utrwaliła się w naszym życiu państwowym oraz jest powszechnie uznanym autentycznym dorobkiem tego okresu. Dlatego tak wielkim wstrząsem był przebieg ostatnich wyborów samorządowych.

Fakt, że głos co czwartego wyborcy jest nieważny, pozbawił ten akt wyborczy wiarygodności, stał się tragicznym symptomem obecnego stanu naszego państwa, o którym jego minister mówił, że „istnieje tylko teoretycznie”. W każdym demokratycznym kraju powinno to wstrząsnąć tak samo opinią obywatelską, jak i organami władzy. Tymczasem obserwujemy kampanię medialną po raz kolejny przekonującą, że nic się nie stało, że to tylko taki zwykły polski bałagan. Słyszymy wystąpienia autorytetów niektórych środowisk prawniczych, że do najbliższych wyborów prezydenckich i parlamentarnych nic się nie da zmienić w obowiązujących przepisach i będą się one musiały odbyć według dotychczasowych zasad.

A wreszcie, odbieramy pouczenia najwyższych przedstawicieli władzy, że żądanie wyciągnięcia konsekwencji z wyborczej katastrofy jest podważaniem stabilności państwa.

W takiej sytuacji jest moralnym obowiązkiem każdego z nas zajęcie w tej sprawie stanowiska. Z kategorycznym protestem musi się spotkać odrzucenie w Sejmie przez posłów rządzącej koalicji (bez jakiejkolwiek dyskusji) projektu poprawienia oczywistych błędów przepisów wyborczych. To jest nasz wspólny obowiązek. To nie jest sprawa jednej partii, jednego nurtu ideowego, prawicy, czy lewicy. To sprawa nas wszystkich. Bo sprawa rzetelności wyborów to sprawa wiarygodności naszej demokracji i naszego państwa. Dlatego protestujmy. Powszechny, obywatelski protest musi uświadomić wszystkim, że w przeciwieństwie do PRL ludzie sprawujący władzę nie są właścicielami państwa, którym rządzą, bo Rzeczpospolita jest wspólnym dobrem wszystkich obywateli
http://niezalezna.pl/62344-tyl...