Czyżby stracona okazja?

W związku z ostatnimi „wyborami” samorządowymi pozwoliłem sobie na dwukrotne wypowiedzenie się zarówno w sprawie samorządu jak i ostatnich, traktowanych, jako skandaliczne, wydarzeń około wyborowych.
Zwróciłem uwagę na fakt, że nie mamy w tym przypadku do czynienia ze zjawiskiem wyjątkowym, ale z normalną rutyną przejętą jeszcze z doświadczeń PRL, zabrakło tylko nieco fachowości przy równoczesnej zbytniej gorliwości w wypełnianiu zadań „robienia wyborów”.
Wydawałoby się, że ten proceder posiadający dorobek doświadczeń jeszcze od osławionego referendum „3 X TAK” i pierwszych powojennych „wyborów” robionych na bolszewicką modłę będzie funkcjonował bezawaryjnie, tym bardziej, że przy jego organizacji nie liczono się z kosztami. Niestety system zawiódł, czyżby to oznaczało jego „zmęczenie materiałowe”, które w swoim czasie doprowadziło do upadku Sowietów.
 
Naród polski uzyskał nagle niespodziewany prezent i obowiązkiem jego prawdziwych elit było wykorzystanie powstałej sytuacji do postawienia reżimu pod ścianą.
Słuszne skądinąd domaganie się zmiany ordynacji wyborczej, nota bene spóźnione o kilkadziesiąt lat, nie załatwia sprawy masowego objawu przestępczego działania zmierzającego do zmiany wyników wyborów, czyli oszustw wyborczych.
Postawa władz akceptująca ten stan też powinna być osądzona.
 
Jaka powinna być reakcja społeczna na tak rażące nadużycie władzy?
Przede wszystkim podstawowym obowiązkiem tych wszystkich, którzy mają dostęp do informacji na temat nadużyć wyborczych jest złożenie doniesień o przestępstwie.
Wszelkie informacje na temat doniesień powinny być jawne i udostępnione społeczeństwu, które w najrozmaitszej formie powinno wyrazić swoją solidarność z domaganiem się ścigania i karania przestępstw wyborczych.
Równocześnie ze względu na masowość występowania nadużyć wystąpienia społeczne powinny zawierać wniosek o całkowite unieważnienie wyborów.
W specyficznych warunkach wyborów samorządowych dotyczy to żądania podjęcia takich orzeczeń na różnych szczeblach sądowych.
Każde unieważnienie będzie ciosem w reżim i sukcesem wolnej Polski, jeżeli nie udaje się obalić układu rządzącego nami w trybie spadkowym po PRL za pomocą kartki wyborczej, lub w jednorazowym i potężnym proteście społecznym to przynajmniej można go poważnie osłabić.
 
Należałoby oczekiwać szczególnie ostrego wystąpienia ze strony PiS’u głoszącego poniesienie największych szkód w wyniku fałszerstw wyborczych.
Tymczasem zamiast tego mamy liczne dowody na głoszenie triumfalnych fanfar z tytułu „sukcesu” wyborczego.
Ten „sukces” ma polegać na zdobyciu większej niż w poprzednich wyborach ilości głosów. Skoro jednak nie znalazło to odbicia w ilości zdobytych mandatów i stanowisk to nie jest to żaden sukces, ale porażka poniesiona w okolicznościach nie budzących wątpliwości co do faktu fałszerstw.
I ten element powinien być podkreślany, a nie pocieszenie ilością głosów.
 
Chyba, że PiS’owi nie zależy na zdobyciu władzy, a jedynie na wzmocnieniu położenia opozycyjnego.
Są to złudzenia, że coś na tej drodze uzyska się realnie, odwrotnie bezkarność po ostatnim skandalu wyborczym tylko rozzuchwali sprawców i może być to jedynie wykorzystane w rozgrywkach wewnętrznych układu władzy, ale chyba tylko przez zastąpienie złych jeszcze gorszymi.
Nie można też pozwolić na próby odwrócenia uwagi od istoty sprawy przez forsowanie zmian w ordynacji wyborczej.
Jeżeli podstawowym elementem ustroju jest „robienie” wyborów to żadna zmiana ordynacji wyborczej tu nie pomoże, jeszcze w dodatku przy pełnej świadomości bezkarności takiego postępowania.
Oczywiście ordynacja wyborcza jest zła, ale przecież specjalnie tak wymyślona żeby ułatwiać fałszerstwa i stworzyć przewagę liczących głosy nad oddającymi.
Tylko, że ordynacja wyborcza jest tylko fragmentem całego złego ustroju „III Rzeczpospolitej” i zmiana fragmentu niewiele pomoże. Trzeba dążyć do zmiany całego systemu i postawa społeczna żądania unieważnienia wyborów jest ważnym krokiem na tej drodze.