PISACTWO

Dzisiaj z pióra żyją jeno nieliczne już zakłady czyszczenia pierza. Tytani jak Miłosz, Mrożek, Lem wpisali się do annałów i… w inne metafizyczne wymiary. Gazety okołoliterackie  nie płacą, a stadnie publikującym tam poetnikom i poecicom, tudzież planktonowi prozatorskiemu, pozostaje czysta forma satysfakcji z druku ich płodów. Drukować człowiek musi, inaczej się udusi, że strawestuję mistrza Koftę.                                                                                                          "Nie zabrną me twory popod żadne strzechy,
Bo wtedy, na szczęście, żadnych strzech nie będzie.
W ogóle z tego żadnej nie będzie uciechy,
I tylko świństwo równomiernie rozpełźnie się wszędzie."

Tak prorokował Witkacy i ewidentnie sprawdziło się, rozpełzło się a dzisiaj „natchnienie” = cena + zamówienie. Tak powstaje hochsztaplerska książka Tomasza Piątka – „Macierewicz i jego tajemnice” sugerująca powiązania AM z Putinem.  Tenże Piątek pospołu z Najsztubem w TOK FM rzucają się na wszelką twórczość, będącą solą w oku lewaka. Bywa nią poezja Armii Krajowej, innym razem „prawiersze”, zali poezja i satyra z prawej strony. Ci dwaj inżynierowie tokefemicznych dusz przez cały kwadrans potrafili flekować paszkwil - „Brygada salon – saloon brygada, w pejsach na fejsach trwa rejterada, tu Kobylniki, Gorzów, Głogów, my z grafomanów robim bogów, a jak to robić – Żul podpowiada”. Był to mój niewinny wierszyk będący echem po enuncjacji „Warszawskiej Gazety”, kto do niedawna stanowił „wierchuszkę” Związku Literatów Polskich. Otóż przed kilku laty był tam i TW z kilkunastoletnim stażem jak i KO, czy inne gwiazdy areopagu literackiej SB-cji. Wyjątkowym wyrafinowaniem było donosić na kolegę po piórze, któremu w przypływie humoru dedykowało się wiersze. Jeden z nich, odsunięty od jurorowania w naszych jakże łagodnych czasach, tak napisał o sobie - Zawód agenta jest tak samo stary jak zawód k… i jego nagłe demonizowanie to po prostu akt zbiorowej hipokryzji.”.  Oni wcale nie rozpłynęli się w pogodnym niebycie grubokreskowej dookolności. Oni w glorii i chwale publikują, krytykują i promują i kasują. Jeżdżą na spędy literackie, odławiają nowe „młode talenty”, którym chętnie piszą wstępy bądź posłowia. Mhm… Bo jak przekonuje mistrz Vitkatius -  „Życie nic z literaturą wspólnego nie ma – chyba u autorów, którzy w ogóle do literatury nie należą – są bezmyślnymi fotografami jakichś zatęchłych kącików rzeczywistości." („Nienasycenie”).                                                                             Taki poeta wchłania całym sobą a wydala długopisem albo Parkerem. Poezja to pisanie o tych samych rzeczach, ale za każdym razem inaczej. Poezję przechodzi się jak odrę. W niektórych pozostaje to do starości:
Pisarze są niczym wino
Im starszy tym…(tra ta ta)
Za czasu klarując przyczyną –
- tym lepszy – im bliższy dna.  
 Pisanie jest jak narkotyk. Potrzeba chlustania własnymi myślątkami jest tak silna, że łamie bariery etyczne. Kradzież udanych metafor czy nawet całych wierszy do niedawna stanowiła nieprzekraczalne tabu. Ale nie w Internecie, gdzie pod jakimś nickiem czy lewymi personaliami można brać na co się ma ochotę. Gorzej jak się taki „wypiek” wyśle na konkurs literacki. A teraz każda prawie gmina czy większa wieś ma swój i to ogólnopolski. Taka moda, a co?!  Uczestnicząc w jurystycznych gremiach takich m.in. poetyckich zmagań (z nagrodami) namierzyliśmy taką pełnosprytną poetessę (z Miastka), co nie tylko używała „pożyczonych fraz” z cudzych wierszy, ale potrafiła spłodzić pamflet będący satyrycznym „frankensteinem” z samych tytułów (oczywiście nie swoich) wierszy. A tytuł wiadomo to klucz do poewywaru, patent… I przy okazji tego specyficznego przypadku wpadłem na wynalazek, no prawie aforyzm, że poeta to nieudany satyryk. Starałem się i nadal próbuję myśl tą rozprzestrzeniać w moim trójmiasteczkowym otoczeniu literackim. Niestety bez większego powodzenia. Aha! Twierdzenie odwrotne do powyższego jest nieuprawnione. Absolutnie!