Ziemkiewicz ociera się o poziom… michnikowszczyzny

    Co tak naprawdę wiadomo z publikacji w „Do Rzeczy” na temat prof. Witolda Kieżuna?
   Na pewno wiadomo, że prof. Kieżun kontaktował się z funkcjonariuszami SB, co jednak żadną sensacją nie jest (choćby z uwagi na pełnione przez naukowca funkcje) i było  zresztą wiadome od lat, także z opublikowanych relacji samego Kieżuna.
   Wiadomo ponadto, że redakcja tygodnika bardzo chętnie i celowo asocjuje nazwisko profesora z pojęciami typu donosicielstwo, zdrada, szantaż, współpraca (naczelny tygodnika, Paweł Lisicki, pisze o profesorze w sposób, który sugeruje wręcz regularną służbę Kieżuna w SB - ot, taki kwiatek).


print screen tekstu Pawła Lisickiego pt. "Z ciężkim sercem" w Do Rzeczy

   Wiadomo też co nieco o wizji świata jaką prezentuje redakcja, nazywająca ustami swego naczelnego artykuł Cenckiewicza i Woyciechowskiego „jednym z najważniejszych tekstów w polskiej prasie w ostatnim okresie”.
   Bo poza tym to tak naprawdę wiadomo niewiele. Szczególnie gdy chodzi stricte o istotne konkrety dotyczące prof. Kieżuna.
   Zwracam uwagę na to, na co w kompetentnej analizie artykułu wskazał Roch Baranowski:
- z materiałów wynika, że prof. Kieżun nigdy nie podpisał zobowiązania do współpracy z SB,
- nie ma także dowodów na to, że prof. Kieżun wiedział o fakcie zarejestrowania swojego nazwiska przez SB.

   Tekst Baranowskiego, niewątpliwie wart uwagi choćby ze względu na wykazanie nierzetelności, jaką wykazał się tygodnik "Do Rzeczy", znajduje się na jego blogu.
   Swoją drogą, nie trzeba wiele wyobraźni, aby spodziewać się, że ostatni eksces "Do Rzeczy" z „jednym z najważniejszych tekstów w polskiej prasie” okaże się doskonałym argumentem - pałką w rękach tego rodzaju osób, jak czeredka z Czerskiej.

*  *  *

    Zdziwiło mnie to, co zaprezentował w TV Republika Rafał Ziemkiewicz, który pomimo niewyjaśnienia sprawy, przyjął tezę o agenturalności prof. Kieżuna za udowodnioną, nie wyrażając absolutnie żadnych wątpliwości. Zupełnie tak, jakby wszystko zostało w tej sprawie ustalone ponad wszelką wątpliwość a rzetelność artykułu w „Do Rzeczy” była poza wszelką dyskusją.
   Nie mogę przy tym oprzeć się wrażeniu, że chwilami publicysta zdaje się prezentować poziom, który nieodmiennie wywołuje skojarzenia z patologicznym zjawiskiem społecznym kojarzonym z ulicą Czerską w Warszawie (skądinąd świetnie zdiagnozowanym przez samego Ziemkiewicza w jego książce na ten temat).
   Konkretów w wypowiedzi Ziemkiewicza na temat prof. Kieżuna nie ma! Są natomiast ogólnikowe refleksje o realiach PRL-u, dygresje, mające zapewne w zamierzeniu uwiarygadniać przyjęte tezy, choć niekoniecznie posiadające akurat w danym kontekście jakąś większą wartość, czy wreszcie inne niby to argumenty.
   Takim ogólnikowym nibyargumentem na niekorzyść Kieżuna ma być fakt, że profesor pracował w czasach PRL na uczelniach zachodnich. Bo skoro pracował, to, jak rozbrajająco stwierdza Ziemkiewicz, „musiały być jakieś koncesje, niekoniecznie takie koncesje, za które go należało potępiać”, no ale przecież „ludziom absolutnie niezłomnym nie dawano paszportu”, no i „nie było niewinnych kontaktów z bezpieką”.
   Tak, tak. Takie oto argumenty padają. Proszę sobie przesłuchać. Między innymi więc potępiamy Kieżuna w imię domysłów, że Kieżun mógł zrobić coś, za co nie należało Kieżuna potępiać. Przepraszam, czy to są kpiny?
   Nie trzeba wyjaśniać, że poniżej pasa jest na te chwilę porównywanie sprawy niejasnych i nieprzekonujących zarzutów wobec prof. Kieżuna do ewidentnych i dawno potwierdzonych przypadków współpracy z SB, jak choćby sprawa ks. Czajkowskiego.
   W rozmowie pada też porównanie, które zapewne w zamierzeniu autora ma dość skutecznie wytrącać broń z ręki ewentualnym oburzonym:
   „Byłoby skrajną hipokryzją i krańcową nieuczciwością lustrować "Bolka" i jemu podobnych, a nie zajmować się przeszłością takich postaci, jak prof. Kieżun, tylko dlatego, że to są "nasi".
   Dość to bałamutne, zważywszy choćby na to, co konkretnie zarzuca się Wałęsie, w jaki sposób Wałęsa do zarzutów się odniósł, wreszcie jakie stanowiska Wałęsa piastował oraz jakie były skutki całej sprawy dla państwa polskiego. Jak przy tym ma się sprawa niewyjaśnionych zarzutów wobec profesora przy równoczesnym „ujawnianiu” tego, o czym sam zainteresowany mówił wprost przed laty?
   Oryginalną metodą argumentacji Ziemkiewicza przeciw ostatnim wyjaśnieniom prof. Kieżuna, jest też charakterystyczne psychologizowanie. Zaiste, godne podobnego poziomu argumentacji prezentowanej przez nie kogo innego, ale właśnie Michnika i jego pajacownię.
   „Ja to polecam naprawdę też jako przypadek analizy na spokojnie, jak obudowuje potem pamięć ludzka tego rodzaju fakty jak współpraca, jak interpretuje to po latach. Człowiek, który się uwikłał w kontakty z bezpieką, sam pamięta te kontakty inaczej, i to widzimy tutaj, inaczej je pamięta, aniżeli one były w dokumentach.”
   Prawda, że ładnie? Ziemkiewicz, przyznajmy uczciwie, jeszcze do poziomu samego Michnika nie zszedł i przeprowadza analizę stanu umysłu w sposób może bardziej elegancki, bardziej subtelny. To całe obudowywanie przez pamięć brzmi na pewno ciekawiej, aniżeli psychologia cepa w wydaniu propagandzistów z wybiórczej i okolic, stawiających oponentom diagnozy typu: fobie, lęki, kompleksy, projekcje (o ile nie są oni określeni wprost jako po prostu „chorzy z nienawiści”). Jednak, tak czy inaczej, o michnikowszczyznę Ziemkiewicz już się ociera. Dodajmy, że akurat w kontekście sprawy prof. Kieżuna publicysta nie omieszkał wyrazić przypuszczenia, jakim to świetnym tematem dla badań naukowych byłaby „psychologia byłego agenta”.
   No więc agent i już! Co ciekawe, akurat, gdy dziennikarz rozmawiający z Ziemkiewiczem zwraca uwagę, że nie ma żadnego pisemnego potwierdzenia o podjęciu przez Kieżuna współpracy z SB, Ziemkiewicz w ogóle na to pytanie nie potrafi udzielić odpowiedzi. Pytany o inne kwestie wykręca się znów odsyłaniem do autorów tekstu…

   Czy to mają być porządne media? A może w rozmowie z Ziemkiewiczem w TV Republika nie chodziło o żadne konkrety... Ot po prostu kolejna audycja z cyklu: prawicowy celebryta – autorytet od wszystkiego należący do prawicowego towarzystwa wzajemnej adoracji, ględzi, ględzi, ględzi, po czym wystawia laurkę innym należącym do owego towarzystwa. Taka prawicowa michnikowszczyzna... W takim przypadku również trudno zapatrywać się optymistycznie na przyszłość mediów prawicowych w Polsce.

YouTube: 
Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

25-09-2014 [12:44] - NASZ_HENRY | Link:

Gender atakuje,
RAZ to maskuje ;-)

Obrazek użytkownika Janko Walski

25-09-2014 [12:53] - Janko Walski | Link:

Uznanie dla Autora za te wyjaśnienia. Nie miałem okazji wejść w temat głębiej, a pojawiły się tu informacje, które potwierdzają że mamy do czynienia z klasyczną wrzutką. Zastanawiać mogą jedynie figuranci użyci do tego celu. Jedno jest pewne, gdyby posłużono się Wyborczą, TVN-em, czy inną podobną gadzinówką UBekistanu, efekt byłby znikomy.

Rozsadzanie od wewnątrz to typowa ubecka (czytaj kagibowska) metoda. Nietrudna. Wystarczy mieć portret psychologiczny i preferencje potencjalnych figurantów do rozsady, zapewnić im odpowiednie podłoże i zadbać by wypuściły pędy w pożądanym kierunku. 

Obrazek użytkownika Dorota M

25-09-2014 [22:47] - Dorota M | Link:

Może warto się dowiedzieć, a na pewno zastanowić, kim jest pan RAZ. Wielokrotnie wprowadza bowiem zamęt w mniej wyrobionych widzach, których potrafi przekonać do swojego bełkotu sprawną i interesująco prowadzoną retoryką. Najbardziej przykro mi, że ten artykuł i poszczekiwanie dopowiadaczy, stał się powodem choroby Prof. Kieżuna. Jednocześnie mam pretensję do telewizji Republika, że nie ma odporu prowadzących dla nieuprawnionych opinii, bo nie opartych na stwierdzonych faktach, zaproszonych gości. Po odejściu pana Wildstejna, głównym komentatorem w programie "Chłodnym okiem" jest pan Ziemkiewicz, a prowadzący ten program zupełnie nie reaguje na bzdury wygadywane przez tego człowieka. Zastanawiam się czy nadal wspierać finansowo tę telewizją.