Ktoś bardzo chce nas skłócić

 
Plac Wilhelma Szewczyka
Walka o przywrócenie nazwy Placu Wilhelma Szewczyka w Katowicach jest klasycznym przykładem, który obrazuje stan umysłu współczesnych Polaków. Wiązanie Wilhelma Szewczyka z komuną jest takim samym zabiegiem, jak wiązanie ziem zachodnich z PRL-elem. Wilhelm Szewczyk był w partii i ziemie odzyskane też były w PRL. Ziemie odzyskane uratował mit piastowski, którego tzw. III RP się wyrzekła, a Szewczyka taka Polska, jaka przyszła po 1945 r., bo innej nie było. PRL musiał bronić ziem odzyskanych, a tacy jak Wilhelm Szewczyk bronili polskości Śląska – w komunie. To po pierwsze.

Po drugie, nikt rozsądny nie kwestionuje zasług Lecha Kaczyńskiego dla Polski. Owszem, istnieje opór przed postawieniem mu pomnika lub utytułowaniem jego imieniem ulicy, ale protesty nie mają podłoża racjonalnego, lecz polityczne, emocjonalne, a konkretnie wynikają z przekory i totalnej opozycji. Ta bezsensowna walka o Plac Wilhelma Szewczyka szkodzi wszystkim: skłóca Ślązaków z Polakami, demontuje polską konstrukcje na Śląsku; osłabia identyfikację z państwem, co jest np. korzystne dla RAŚ, dezorganizuje przekaz polskiej rzeczywistości i obniża słupki poparcia dla PiS. Marią i Lechem Kaczyńskimi chce się zamknąć usta wszystkim zwolennikom utrzymania starej nazwy placu – bez względu na to z jakiej opcji pochodzą. Trzeba powiedzieć jasno – Lech Kaczyński byłby przeciwny tej zmianie, bo jej istotą nie jest szczera wola, lecz zacietrzewienie lub lizusostwo. Zbieranie podpisów przez „PO” i „Nowoczesną” jest zwykłym jątrzeniem. Pomysł zmiany nazwy jest więc beznadziejnie głupi. Powinien, jak najszybciej, w sposób neutralny, zostać wycofany, bo jak ktoś powiedział, to wrzucenie granatu do szamba.

Ale sprawa ma drugie dno. Wilhelm Szewczyk jest tu tylko pretekstem do wyeliminowania w przyszłości z nazewnictwa gen. Jerzego Ziętka. A to już nie tylko pomylony pomysł, ale przede wszystkim sabotaż. Właśnie Ziętek i Edmund Osmańczyk, jako członkowie reżimowych władz, byli w PRL jedynymi obrońcami członków Związku Polaków w Niemczech i wszystkich „Rodłaków”. ZPwN powstał w 1922 r. na Śląsku Opolskim, a więc wówczas, gdy został on podzielony na dwie części, a Opolszczyzna pozostała po stronie niemieckiej. I ta organizacja  w 1938 r. wyartykułowała, w Berlinie, pod nosem Hitlera, Pięć Prawd Polaków. Są one jak modlitwa i hymn zarazem. Czy tego chcemy? Chyba nie!

Rondo w Krapkowicach
Od kilku dni media huczą, że rondo w Krapkowicach ma nosić imię Władysława Bartoszewskiego. Władzom miasta prawdopodobnie chodzi o osobę neutralną dla Śląska, akceptowaną przez polską lewicę i jednocześnie mile widzianą przez Niemców. Trzeba przyznać, dziwna to kombinacja, ale zgodna z myśleniem na Śląsku. Dziwna dlatego, że Bartoszewski nie miał nic wspólnego ze Śląskiem, nie ma żadnych dla niego zasług i nic to nazwisko tam nie mówi. Czy nie lepszą nazwą dla ronda było by „Rodło”? Nazwy ulic powinny być odimienne, ale place, ronda, skwery itd., mogą reprezentować instytucje wartości zbiorowych. Jeżeli natomiast władze miejskie Krapkowic chcą zachować neutralność, to prof. Franciszek Marek odnalazł dotąd nieznane nazwy okolic tego miast: Winnica, Popowe Łączki i Kalikowe. Czyż nie byłoby piękne, aby rondo w Krapkowicach otrzymało nazwę jednego z tych imion? Np. „Rondo Kalikowe” – jedyne w kraju i niepowtarzalne, jak Karolinka w Gogolinie.  I sprawa rozwiązana.

Podsumowanie
Ktoś wyraźnie Polaków chce skłócić jeszcze bardziej. Wielu z nas, jak dzieci, nie zdaje sobie z tego sprawy. Wielu jak orły walczy nie o państwo, lecz o demokrację. Warto sobie zdać sprawę, że po złożeniu wniosku Komisji Europejskiej o uruchomienie art. 7.1 traktatu o UE, Polska nie może sobie pozwolić na brak jednolitej organizacji państwa. Wbrew intencjom KE, z jej decyzji możemy wyciągnąć wielkie korzyści. Dziś historia, jak Bóg, przemówiła swoim głosem. I ten głos mówi, że dziś też na Zachód nie możemy liczyć, tak samo, jak w czasie zaborów, w czasie budowania II RP i we wrześniu 1939 r. Żadne budowanie Polski bez obcej kontroli nie jest możliwe.