Pytania do przyszłych polityków

Dzieje człowieka to historia jego dociekań o sens życia. Najważniejsze ludzkie pytania skierowane były ku jego początkowi, ku stworzeniu. Uczeni starali się, i wciąż starają, dociec mechanizmów powstawania życia. Zawsze interesował ich ten najważniejszy moment sprawczy, od którego wszystko się zaczęło. Jeszcze do niedawna wystarczył zapis w najważniejszej księdze naszej cywilizacji – Biblii, że: „Na początku było słowo”.
Dziś słowo przestało służyć dobru i coraz bardziej zaczyna obracać się przeciwko człowiekowi – za jego nieświadomym (często) przyzwoleniem. Z tego powodu w coraz większym stopniu staje się on przedmiotem manipulacji. Za cenę chwilowej wygody lub jakichś miraży, jest gotowy sprzedać przyszłość swoją i swoich dzieci godząc się na zmianę nie tylko ich statusu materialnego, ale także na zmianę językowego kodu oraz znaczeń poszczególnych słów. W ten sposób człowiek wychodzi ze świata porządku, który go wychował oraz wykształcił i wchodzi w świat destrukcji i nieprzewidywalności. Czy człowiek z człowiekiem można porozumieć się za pomocą słów, którym zmieniono znaczenie? Za pomocą języka porozumiewamy się i wyjaśniamy sobie kwestie sporne, układamy zgodny świat, a także karcimy lub układamy stosowne prawo. Czy może porozumieć się ojciec z synem, matka z córką, polityk z obywatelem w odmiennej i niespójnej rzeczywistości? Nie może. I w ten sposób stajemy się najpierw przedmiotem, a potem przedmiotem zbędnym. Aby więc móc zakłócić odbiór rzeczywistości potrzebna jest destabilizacja języka.

Pytania przyziemne
Oczywiście, nie wszystkich interesują tak głębokie tematy i zagadnienia, choć są one jak naczynia połączone. Natomiast życiem, a szczególnie tym dotyczącym własnych uwarunkowań i własnego losu, interesujemy się już bardziej. Wielu z nas zastanawia skąd wziął się taki kryzys państwa, skąd takie bezrobocie, skąd uderzenie w podstawy materialne i moralne? Gdzie leży przyczyna tego kryzysu, gdzie jego początek? I cóż, kto czyta, nie błądzi. Na te pytania odpowiadają materiały Marka Mojsiewicza zamieszczane na portalu „naszeblogi.pl.”. W artykule pt. „Chiny rzuciły wyzwanie hegemonii finansowej lichwiarstwa”, Autor pisze:

„Przed swoim odejściem Stiglitz zabrał z Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego sporą liczbę tajnych dokumentów. Dokumenty te pokazują, że MFW żądał od państw ubiegających się o szybką pomoc podpisania tajnej umowy składającej się z 111 artykułów. Wśród nich znajdowały się zobowiązania do wyprzedaży kluczowych aktywów takich jak instalacje wody pitnej, elektrownie, gaz, linie kolejowe, firmy telekomunikacyjne, ropa naftowa, banki itd. Kraje otrzymujące pomoc musiały zobowiązać się do przeprowadzenia serii radykalnych i niszczycielskich działań gospodarczych. Równocześnie w Banku Szwajcarii otwierano konta dla polityków, na które transferuje się setki milionów dolarów tytułem odwzajemnienia się. Gdyby politycy krajów rozwijających się odrzucili tą umowę, oznaczałoby to całkowite zamkniecie dla ich kraju kredytów na międzynarodowym rynku finansowym”. I dalej: „Przywódcy państw odbiorców pomocy muszą jedynie wyrazić zgodę na wyprzedaż po niskich cenach aktywów państwowych , by w ten sposób otrzymać dziesięcioprocentowa prowizję , która w całości jest przelewana na ich tajne konta w bankach szwajcarskich. Użyjmy słów samego Stiglitza: można zobaczyć, jak szeroko otwierają im się oczy na widok gigantycznych przelewów wartości kilkuset milionów dolarów”(źródło: http://naszeblogi.pl/48702-chi...).

Obywatelska wiedza
Powyższy cytat w sposób bardzo lapidarny ujął nie tylko cały problem Europy Środkowo-Wschodniej, ale też i wielu państw Unii Europejskiej. Społeczeństwo tej części Europy zostało podzielone na dwie przeciwstawne sobie strony: przyspawanych do Szwajcarii i plebs, któremu demokracja daje okazję do wyboru kolejnych szwajcarów. Poetyka ostatniej afery podsłuchowej w pełni potwierdza ten podział. I na razie tę wiedzę ograniczmy do jednego akapitu.

Nowa fala jurgieltników
Przekupstwo w polityce nie jest niczym nowym. Nowa jest natomiast skala zjawiska. Tworzy się nowa grupa jurgieltników, która, dla ratowania własnej skóry, zablokuje wszelkie przemiany w Polsce. Powtarza się peerelowski syndrom maszynki do mielenia mięsa, która jak chwyci za palec, kończy na obcasach. „Szwajcar” z patriotą, jak dawniej komunista z kułakiem czy „zaplutym karłem reakcji”, mają sobie skoczyć do gardeł i w ten sposób stworzyć absorbujący wewnętrzny front walki. Różnica polega jednak na tym, że za czerwonym jurgieltnikiem stało sowieckie imperium. „Szwajcar” będzie musiał bronić się sam – do upadłego. Natomiast przeciętnemu zjadaczowi chleba pozostaną dwa cele: zdobyć żywność i wymierzyć sprawiedliwość jurgieltnikowi – z obydwu rzeczywistości. Jeżeli w obecnej walce o nowy podział świata sponsorzy nowych jurgieltników przegrają batalię, to ich konta w Szwajcarii pootwierają się same. I wówczas wszystko potoczy się dalej, jak w studenckiej piosence: „…salwa wybuchła, gacie opadły i okazała…”.

Czy ta sytuacja ma jakieś wyjście?
Marek Mojsiewicz, odnosząc się do BRICS, w tytule swojego artykułu użył zwrotu: „wyzwanie hegemonii finansowej lichwiarstwa”. I jest to bardzo ważna uwaga bowiem Chiny pokonały Amerykę i UE jej własną bronią – wolnym rynkiem. Przejęły więc zachodni system, który przez wieki wyewoluował do postaci pustego pieniądza, a teraz, poprzez globalny wykup złota, Państwo Środka chce jakby zawrócić do punktu rozejścia się twardego pieniądza z pustym i mając za sobą pokrycie w kruszcu, zapewne wejść na tę samą drogę rozwoju. Dlaczego? Dlatego, że jest już znana, wyobrażalna i przewidywalna… Ale to tylko sposób myślenia Europejczyka. Tak nie musi się stać. Jedno jest jednak pewne, dokończenie walki o rynek wymaga wyeliminowanie zachodniej lichwy. Ale tu znów pojawiają się wątpliwości, czy stara lichwa nie zostanie zastąpiona nową lichwą?
W takim układzie Europa Środkowo-Wschodnia ponownie znalazłaby się pomiędzy aktualnym niebytem a mirażem przyszłego bytu, który również może okazać się takim samym niebytem. To z pozoru masło maślane można przełożyć na nasze w sposób bardzo prosty: panie i panowie – przyszli politycy i ministrowie, czy będziecie w stanie oprzeć się szwajcarskiej pokusie i swój kraj, czyli Polskę, doprowadzić do takiej gospodarczej, politycznej i intelektualnej stabilizacji, w której młodzi dostaną pracę, adekwatne do obecnych czasów wykształcenie i szansę normalnego życia, a emeryci przestaną umierać z braku pieniędzy na leki? Czy zdołacie położyć na pierwszą szalę 1000-letnie dzieje Polski a na drugą szwajcarskie pokusy – wyważyć i wybrać szacunek dla siebie tak, aby nikt do was nie miał pretensji? A może to pytanie jest śmieszne? Tych pytań nie zadaje autor tekstu. Pytanie to zadaje prawie całe polskie społeczeństwo.