Z listy oprawców...Stefan Michnik, Józef Światło... etc

Ponizej fragment książki opisującej zbrodniarzy...

http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=13213&Itemid=80

http://nowahistoria.interia.pl/ksiazka-do-historii/news-z-listy-oprawcow-igor-andrejew-julia-brystygierowa-kazimierz,nId,1465668 
 

Stefan Michnik, Józef Światło, Julia Brystygierowa, Anatol Fejgin, Jacek Różański, Józef Cyrankiewicz, Adam Humer, Helena Wolińska, Zygmunt Bauman, Mieczysław Moczar, Czesław Kiszczak
 

Z listy oprawców: Igor Andrejew, Julia Brystygierowa, Kazimierz Drohomirecki 

 
Skazywali na śmierć, oskarżali, torturowali, zabijali żołnierzy wyklętych, przeciwników nowego ustroju, niewinnych ludzi. Po swoich ofiarach zacierali wszelkie ślady i pamięć. Żyli wygodnie, bez materialnych trosk. Niektórzy wciąż żyją i z przywilejów zdobytych w nikczemny sposób korzystają do dziś, pobierając wysokie, resortowe emerytury.
Stefan Michnik, Józef Światło, Julia Brystygierowa, Anatol Fejgin, Jacek Różański, Józef Cyrankiewicz, Adam Humer, Helena Wolińska, Zygmunt Bauman, Mieczysław Moczar, Czesław Kiszczak - to tylko niektóre ze 118 postaci opisanych przez Tadeusza Płużańskiego w książce "Lista oprawców" (Wydawnictwo Fronda, 2014).
"Staliniści nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności ani na fali tak zwanej gomułkowskiej odwilży, w gruncie rzeczy będącej rozliczeniem fasadowym, propagandowym, ani we współczesnej Polsce. Dawne komunistyczne układy, ludzie tamtego systemu i struktury, funkcjonują dalej, mając często przemożny wpływ na życie publiczne" - pisze we wstępie do książki jej autor.
Przedstawiamy trzy sylwetki z listy oprawców.  
Igor AndrejewUrodzony w 1915 r. w Wilnie, sędzia, który podtrzymał wyrok śmierci na gen. Augusta Emila Fieldorfa "Nila",twórca Kodeksu karnego PRL, wykładowca akademicki.
Pochodził z wileńskiej spolszczonej rodziny rosyjskiej. Był wnukiem adwokata Bazylego Andrejewa i synem znanego w latach międzywojennych wileńskiego adwokata Pawła Andrejewa. Ojca Sowieci aresztowali zaraz po zajęciu Wilna w 1939 roku; zmarł w 1942 roku na Syberii. Był to odwet za to, że w 1927 roku bronił przed sądem zabójcy sowieckiego dyplomaty, syna białogwardyjskiego działacza.
Igor Andrejew ukończył Gimnazjum im. Joachima Lelewela w Wilnie. Był absolwentem Wydziału Prawa i Nauk Społecznych Uniwersytetu im. Stefana Batorego w Wilnie. Przed wojną pracował jako asystent na Wydziale Prawa USB i aplikant sądowy.
Po wojnie, w 1947 roku, został przymusowo przesiedlony z Wilna do Warszawy, gdzie aplikował w Sądzie Apelacyjnym, ale szybko zaczął orzekać w Sądzie Najwyższym. W 1950 roku obronił doktorat na Uniwersytecie Warszawskim (tytuł rozprawy: "Istota czynu w rozwoju nauki burżuazyjnej"). Dwa lata wcześniej został dyrektorem Centralnej Szkoły Prawniczej im. T. Duracza w Warszawie.
W 1990 roku tak tłumaczył konieczność powstania takiej szkoły: "Tandeta tej edukacji [stalinowscy sędziowie i prokuratorzy kończyli przyspieszone kursy prawnicze] przekroczyła jednak wszelką miarę i (...) aby ratować sytuację(...) jesienią 1948 r. utworzono w Warszawie Centralną Szkołę Prawniczą im. Teodora Duracza, z dwuletnim cyklem nauczania".
"Duraczówka" miała być kontynuacją średnich szkół prawniczych, a naukę w niej określano mianem studiów, choć ze zdobywaniem prawdziwego wykształcenia nie miało to nic wspólnego. Andrejew jednak z dumą stwierdzał: "CSP jest pierwszą w Polsce wyższą uczelnią prawniczą, w której wszystkie przedmioty są wykładane zgodnie z założeniamimarksizmu-leninizmu". Dyrektorem CSP był do 1953 roku.
W 1950 roku został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi.
Był jednym z sędziów, którzy w 1952 roku zatwierdzili wyrok śmierci na gen. Augusta Fieldorfa "Nila". Rozprawa Sądu Najwyższego odbywała się w trybie tajnym, bez udziału oskarżonego, na podstawie dokumentów rozprawy niższej instancji. Andrejew, podobnie jak pozostali dwaj sędziowie, nie podważył zebranych w ubeckim śledztwie rzekomych dowodów winy generała. Na posiedzeniu 20 października 1952 roku, razem z Emilem Merzem i Gustawem Auscalerem, podtrzymał karę śmierci wobec gen. Fieldorfa. Następnie, 12 grudnia 1952 roku, w tym samym składzie negatywnie zaopiniował prośbę o ułaskawienie.
Kariera Andrejewa rozwinęła się. Był współautorem najważniejszego w okresie stalinizacji Polski podręcznika "Prawo karne Polski Ludowej "(1954). Od 1964 roku był profesorem nauk prawnych, wykładowcą i pracownikiem naukowym Uniwersytetu Warszawskiego i Instytutu Nauk Prawnych PAN, a potem dyrektorem tegoż instytutu.
Był autorem kilkudziesięciu prac naukowych dotyczących pojęcia przestępstwa, jego ustawowych znamion oraz prac z dziedziny prawa porównawczego. Zajmował się m.in. pojęciem przestępstwa w różnych krajach, np. w Afryce i państwach bloku socjalistycznego. Napisał książkę o ocenach prawnych karcenia dzieci i związanych z tym problemach.
W końcu Igor Andrejew był współautorem Kodeksu karnego z 1969 roku (obowiązywał do 1997 roku). Był organizatorem studiów zaocznych prawa na Uniwersytecie Warszawskim, wieloletnim prodziekanem Wydziału Prawa, a także przewodniczącym sekcji polskiej Międzynarodowego Stowarzyszenia Prawa Karnego, gdzie pisywał artykuły m.in. o etyce w wymiarze sprawiedliwości. Został honorowym wiceprezydentem tego stowarzyszenia.
Wykładał w Berlinie, Brukseli, Caracas, Frankfurcie nad Menem, Freiburgu, Hanoi, Kolonii, Londynie, Mediolanie, Moskwie, Nowym Jorku, Paryżu, Pradze, Rotterdamie, Rzymie, Tbilisi, Tybindze. W 1980 roku poparł "Solidarność".
Przez lata jego rola w zbrodni sądowej na gen. Fieldorfie nie była szerzej znana. Jeszcze w 1988 roku Uniwersytet Warszawski, dla uczczenia pracy naukowej Andrejewa, opublikował XVI tom "Studia Iuridica".
Rok później, kiedy wyszedł na jaw udział Andrejewa w sprawie Fieldorfa, wykładowcy i studenci przeżyli szok. Andrejewa wykluczono z Rady Naukowej Instytutu Prawa Karnego, a wkrótce potem z Międzynarodowego Stowarzyszenia Prawa Karnego. Mimo to aż do śmierci Andrejewa w 1995 roku jego podręczniki figurowały w spisie lektur Wydziału Prawa UW. Do uczniów Andrejewa należeli m.in. Lech Falandysz i Lech Gardocki. Przez ostatnie lata życia był sparaliżowany. Pochowano go na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.
Julia "Luna" BrystygierTakże Brystiger, Bristiger, Briestiger, z domu Prajs lub Preiss, ps. Luna, urodzona w 1902 r. w Stryju, dyrektorka Departamentu V Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, szara eminencja bezpieki, zbrodniarka stalinowska.
Była córką żydowskiego aptekarza. W 1920 roku ukończyła gimnazjum we Lwowie, a w 1926 roku Wydział Humanistyczny na lwowskim Uniwersytecie im. Jana Kazimierza. Następnie kontynuowała naukę w Paryżu.
W 1928 roku zdała egzamin pedagogiczny. Na tym samym Uniwersytecie im. Jana Kazimierza uzyskała doktorat z dziedziny filozofii. W latach 1928-1929 pracowała jako nauczycielka historii w Gimnazjum C. Epsteina w Wilnie i w żydowskim seminarium nauczycielskim Towarzystwa Kulturalno-Oświatowego "Tarbut".
Jej związki z Polską były jednak żadne. Od 1927 roku działała w Międzynarodowej Organizacji Pomocy Rewolucjonistom (MOPR), a od 1931 roku należała do Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. W październiku tego roku została skazana na dwa tygodnie więzienia za działalność komunistyczną.
Od 1932 roku była funkcjonariuszką partyjną (tzw. funkiem - etatowym działaczem partii), pełniąc funkcje sekretarza propagandy i agitacji Komitetu Obwodowego KPZU we Lwowie, Przemyślu, Drohobyczu. Za działalność w zdelegalizowanych strukturach komunistycznych ponownie trafiła do więzienia.
Swoją antypolską działalność rozwinęła po sowieckiej agresji na II RP we wrześniu 1939 roku. Przyjęła obywatelstwo sowieckie, pracując w Radzie Związków Zawodowych we Lwowie oraz jako sekretarz Komitetu Obwodowego MOPR. W 1940 roku została "członkiem wszechzwiązkowym" KC MOPR. W tym czasie, razem z grupą innych kolaborantów, współpracowała z sowieckim wydawnictwem polskojęzycznym "Nowe Widnokręgi" we Lwowie. Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej zbiegła do Charkowa, a następnie do Samarkandy. W latach 1943-1944 pracowała w Zarządzie Głównym Związku Patriotów Polskich.
W bezpiece, będąc jednocześnie członkinią PPR, "Luna" zaczęła pracować już w grudniu 1944 roku, ostatecznie zostając dyrektorką Departamentu V (oficjalnie nazywanego społeczno-politycznym) Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Jej departament zyskał niemal taką autonomię, jak X Departament (walka z tzw. prowokacją w ruchu robotniczym, którym kierował płk Anatol Fejgin) i dysponował własnym więzieniem.
Jakub Berman, w czasach Bieruta postać numer 2 w Polsce, chwalił towarzyszkę Brystygier: "Luna stała się naprawdę wybitnym pracownikiem Bezpieczeństwa i na tle innych dyrektorów czy naczelników, nieodznaczającychsię wielkimi talentami i stosującymi dosyć toporne często metody, zdecydowanie się wyróżniała".
O jej wpływach na szczytach komunistycznej władzy świadczy fakt, że brała udział w naradach Biura Politycznego PPR i PZPR, formalnie nie wchodząc w jego skład. Zadanie miała bardzo odpowiedzialne - zwalczanie opozycji politycznej i Kościoła katolickiego.
Osobiście znęcała się nad więźniami, przeciwnikami politycznymi, np. w więzieniu karno-śledczym nr III (tzw. Toledo, nieistniejącym już budynku przy ul. Ratuszowej 11 w Warszawie). Biła batem po twarzy, ale znana była przede wszystkim z miażdżenia mężczyznom przyrodzenia w szufladach, głównie młodym chłopcom. Stąd przydomek "krwawa Luna". Zwłoki pomordowanych w "Toledo" grzebano w rowie na terenie więzienia. Mieszano je ze śmieciami i zasypywano wapnem. Ale zdarzało się, że więźniowie byli chowani w bezimiennych dołach śmierci na "łączce" obok cmentarza na Powązkach Wojskowych lub na Cmentarzu Bródnowskim.
Czemu zawdzięczała swoją karierę? Kontakty z komunistami miała dzięki mężowi, lwowskiemu działaczowi syjonistycznemu dr. Natanowi Brystygierowi. Ale to nie wystarczyłoby, aby dostać się na szczyt. Jak mówił inny funkcjonariusz bezpieki Józef Światło, "Luna" zasłynęła z donosów do NKWD, nawet na swoich towarzyszy partyjnych:"W swej bogatej karierze Brystygierowa była w Rosji przez dłuższy czas równocześnie kochanką Bermana, Minca i Szyra [Hilary Minc - odpowiedzialny za gospodarkę; Eugeniusz Szyr - stalinowski ekonomista]. Dwaj pierwsi zwłaszcza mają w związku z tym wobec niej poważne zobowiązania. I dzięki temu, jak Brystygierowa chce coś przeprowadzić,nawet przeciw Radkiewiczowi czy Romkowskiemu [szefowi i wiceszefowi MBP] w bezpiece, to wszystko może zrobić. Ileż to razy Radkiewicz nie zdążył jeszcze zreferować jakiejś sprawy Bierutowi, a już Bierut czy Berman dzwonili do niego z zapytaniem: 'Słuchaj no, jest u ciebie taka a taka sprawa, dlaczego nam o tym nic nie mówisz?' (...). Oni już wiedzieli bo oczywiście Brystygierowa referuje im wszystko nocami".
Kochanek "Luny" Jakub Berman w książce Teresy Torańskiej pt. "Oni" tak ją opisuje: "Była wyjątkowo inteligentną kobietą o dosyć miłej powierzchowności, choć niezbyt zgrabna. (...) Bystra, przenikliwa, umiała nawiązywać dobre kontakty z ludźmi".
Stefan Staszewski, wpływowy członek PPR i PZPR "od kultury", mówił Torańskiej: "Twarz miała dosyć ładną, ale była potwornie niezgrabna, kwadratowa, niska, bardzo grube nogi. Agresywna, zaborcza. Była to pani z tych, które mówią, kto ma dziś ją do domu odprowadzać".
Władysław Minkiewicz w książce "Mokotów-Wronki-Rawicz" wspomina proces rehabilitacyjny Siły-Nowickiego na fali "odwilży" 1956 roku: "Przed rozprawą, w kuluarach sądowych spotkało się wielu przyjaciół, byłych więźniów, którzy niedawno odzyskali wolność. Serdeczne uściski, pocałunki, wymiana wiadomości o swoich losach. (...) Tylko naławce pod ścianą dość skromnie ubrana siedziała jakaś pani, z którą nikt się nie witał. Była to właśnie "Luna",pozbawiona już stanowiska, została teraz wezwana w charakterze świadka. Drugim koronnym świadkiem w tej sprawie był były wiceminister bezpieki Romkowski, którego doprowadzono na salę sądową w kajdankach, co sprawiło nam wszystkim niemałą satysfakcję".
Po rozwiązaniu MBP jako Julia Prajs została szefową Naszej Księgarni. Osoba, która wcześniej, w istniejących od stycznia 1940 roku komunistycznych "Nowych Widnokręgach" systematycznie opluwała Polskę, miała czelność pisać opowiadania m.in. dla polskich dzieci! Ale podobno zawsze chciała zostać pisarką...
Wydała m.in. powieść "Krzywe litery". Pracowała jako redaktorka w Państwowym Instytucie Wydawniczym. Przez siostrę Marię Gołębiewską poznała środowisko skupione wokół Zakładu dla Niewidomych w Laskach. Gościła tam wielokrotnie, spotykając się z tamtejszymi duszpasterzami. Była wtedy inwigilowana przez SB.
W 1957 roku, w związku z procesami byłych funkcjonariuszy bezpieki, planowano pociągnąć ją do odpowiedzialności karnej, ale nigdy nie stanęła przed sądem. Julia "Luna" Brystygier zmarła w 1975 roku, podobno jako głęboko wierząca katoliczka. Została pochowana na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.
 
Kazimierz DrohomireckiUrodzony w 1895 r. we Lwowie, pułkownik, sędzia Najwyższego Sądu Wojskowego.
Późniejszy morderca w todze zaczynał jako... nauczyciel gry na skrzypcach w Kołomyi, by po zakończeniu I wojny światowej zostać kierownikiem kołomyjskiej orkiestry kinowej.
Po ukończeniu prawa na Uniwersytecie im. Jana Kazimierza we Lwowie w 1928 roku, do wybuchu wojny pracował w sądach w Stanisławowie i Tłumaczu. W 1939 roku został wywieziony w głąb ZSRR, gdzie w 1943 roku zgłosił się na ochotnika do LWP. Od razu został oficerem śledczym i sędzią Sądu Polowego. Potem piął się po szczeblach kariery w Najwyższym Sądzie Wojskowym, aby ostatecznie zostać wiceprezesem i zastępcą szefa NSW ds. szczególnych.
Jednostka w pełni dyspozycyjna. "Krwawy Julek" skazał na śmierć 60 osób"Element przypadkowy, obcy klasowo, do chwili obecnej rozporządzający nieruchomościami w postaci części domów czynszowych i udziału w sklepie [...] Element karierowiczowski, zdeklarowany. W żadnym wypadku nie może pozostać w WP" - pisali w 1948 r. funkcjonariusze Okręgowego Zarządu Informacji... czytaj więcej
3 maja 1948 roku, razem z Romanem Kryżem i Leo Hochbergiem, podtrzymał trzy kary śmierci, orzeczone 15 marca 1948 roku przez warszawski WSR wobec Witolda Pileckiego, Tadeusza Płużańskiego i Marii Szelągowskiej.
W uzasadnieniu czytamy: "Wymierzone kary są współmierne i [sąd] całkowicie podziela wnikliwe i szczegółowe motywy Sądu I Instancji, jakie miał na względzie przy ich określaniu". Wobec Pileckiego Bierut nie skorzystał z prawa łaski; pozostałej dwójce skazanych zamienił kary śmierci na dożywotnie więzienie.
Kilka miesięcy później ta sama trójka utrzymała karę śmierci dla kpt. Tadeusza Pleśniaka. W pierwszej instancji 7 września 1948 roku wyrok wydał Wojskowy Sąd Rejonowy w Rzeszowie, pod przewodnictwem szefa tegoż sądu mjr. Wacława Pietronia (miał na koncie 15 wyroków śmierci na żołnierzy niepodległościowego podziemia; potem był adwokatem w Opolu). Oba składy sędziowskie potwierdziły zarzut oskarżenia: "Udział w nielegalnym związku pod nazwą Armia Krajowa, a następnie "Wolność i Niezawisłość" ("WiN"), usiłującym zmienić przemocą ustrój Państwa Polskiego".
Tadeusz Pleśniak to zastępca dowódcy II rejonu Obwodu AK Jarosław, organizator tajnego nauczania, członek organizacji "Nie" ("Niepodległość") i Delegatury Sił Zbrojnych, w Okręgu WiN Rzeszów odpowiedzialny za propagandę i wywiad. 17 stycznia 1949 roku o godz. 20.30 - po odmowie "łaski" przez Bieruta - rozstrzelano go na terenie Zamku Lubomirskich w Rzeszowie. Miał 37 lat.
30 sierpnia 1946 roku Najwyższy Sąd Wojskowy zatwierdził wyrok śmierci wydany na Stefana Ignaszaka. Z tej okazji znów zebrali się: Kazimierz Drohomirecki i Roman Kryże. W miejsce Leo Hochberga dokooptowano ppłk. Mariana Bartonia. Stefan Ignaszak, żołnierz kampanii wrześniowej, w marcu 1943 roku zrzucony do Polski jako cichociemny, jako oficer wywiadu KG AK rozpracowywał m.in. tajną niemiecką broń V-1 i V-2, walczył w powstaniu warszawskim. Od marca 1945 roku służył w Delegaturze Sił Zbrojnych i komórce wywiadowczej "Lombard". Został aresztowany 7 listopada 1945 roku, a 12 sierpnia 1946 roku skazany za "szpiegostwo" na karę śmierci przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie. Karę śmierci na 10, a następnie pięć lat więzienia zamienił dopiero Bierut. W III RP Stefan Ignaszak został prezesem poznańskiego okręgu Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.
19 maja 1949 roku Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku (pokazowy proces odbywał się w budynku WUBP) skazał na karę śmierci Eugeniusza Rytelewskiego. Miesiąc później, 22 czerwca, Roman Kryże i Kazimierz Drohomirecki orzekali z innym pułkownikiem, Henrykiem Zapolskim. Jak zwykle zgodzili się z kłamliwymi tezami prokuratora (pisownia oryginalna): "W okresie czasu od maja do 14 lipca 1946 roku w Sopotach (...) działając świadomie w celu udzielenia pomocy członkowi nielegalnej organizacji bandy "Łupaszki" (...) przez upozorowanie ucieczki Augustowskiemu Zygmuntowi ps. Kulesza (...) umożliwił mu wyjście z aresztu wewnętrznego PUBP w Sopotach, przyjmując w zamian korzyść majątkową kwotę 80 000 zł." Najwyższy Sąd Wojskowy tym razem okazał się "łaskawy", zamieniając pierwotny wyrok na 15 lat więzienia. Eugeniusz Rytelewski wyszedł na wolność w kwietniu 1955 roku.
To tylko niektóre wyroki wydane przez sędziego Kazimierza Drohomireckiego. W grudniu 1950 roku został przeniesiony w stan spoczynku. Zmarł w maju 1953 roku w Pruszkowie. Spoczywa na warszawskich Powązkach Wojskowych, obok prezydenta Bieruta i innych komunistycznych dygnitarzy-zbrodniarzy, ale także obok żołnierzy AK, WiN i NSZ, których prześladował.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Basia

13-07-2014 [17:28] - Basia | Link:

Bardzo dobrze, że zostaje to wszystko odkłamane. Swoją historię trzeba znać i basta.