Kto napisze premierowi przemówienie?

„Brzydka panna na wydaniu”, jak miał czelność powiedzieć o Polsce Władysław Bartoszewski, zwany profesorem, w dodatku zadłużona przez rządy III RP na ponad 900 miliardów złotych, z długiem ukrytym na ponad 3 biliony, wcale nie jest naga. Dostała korale od syna członka kenijskiego plemienia Luo, który przejazdem na szczyt G7 odwiedził nasz kraj, niosąc swój wyborczy slogan HOPE & CHANGE. Korale nadziei i zmiany.
 
Terapia, sztuka perswazji, patos, oskarżenie, a może gawęda? Tym wszystkim są współczesne przemówienia, które czasami wywołują podziw i owacje, czasami buczenia i gwizdy, czasami zdziwienie, zawstydzenie, konsternację czy wręcz uczucie żenady. Są przemówienia głębokie, żarliwe i dramatyczne, takie, które odsłaniając skrywaną, bo niewygodną prawdę, są niebezpieczne dla rządzących, szczególnie te wzmocnione niepodważalną argumentacją i nośnymi hasłami, utrwalonymi  przekazem wizualnym w postaci banerów i transparentów, których autorzy ciągani są po sądach za semantyczne nadużycia,  a nawet oskarżani o morderstwo na języku polskim. Są też takie, które niosą nadzieję, więc bez trudu puszczane w koło mogą pełnić nie tylko funkcję relaksacyjną, ale i terapeutyczną, szczególnie dla tych z depresją władzy i sukcesu, ale i zdarzają się  tak puste semantycznie, nudne i monotonnie wygłaszane, że natychmiast, po pierwszej frazie przywołują Morfeusza, bez konieczności zażywania leków czy ogólnodostępnych suplementów.

Bezpowrotnie minęły czasy śródziemnomorskiej kultury żywego słowa, czasy mówców, którzy opanowali sztukę  retoryki, potrafili przemawiać publicznie i przekonywać słuchaczy do swoich racji, łączyć ciekawy temat z pięknem języka i siłą przykonywania. Nie ma już wśród nas Demostenesów, Peryklesów, Cyceronów, Platonów, którzy przeszli do historii sztuki oratorskiej, bo od współczesnych mówców nie wymaga się dziś ani doskonałej wymowy, ani intelektu, wiedzy filozoficznej, ani właściwej postawy moralnej, wedle formuły Katona Starszego  „Mówca to człowiek prawy, biegły w mówieniu”. Odeszli też słynni mówcy czasów nowożytnych: Abraham Lincoln,  Charles de Gaulle, John Fitzgerald Kennedy,  Martin Luther King, Ronald Reagan  czy Jan Zamojski. Współczesny „Hyde Park”, jako forum wolnego słowa, dał możliwość wypowiedzi wszędzie i wszystkim: mądrym i głupim, a także tym, którzy nie mają nic do powiedzenia, fanatykom, dewiantom, skrzeczącym, plującym i sepleniącym, którzy nawet nie zdają sobie sprawy, że wystawiają się na powszechne pośmiewisko. Z politykami jest nieco inaczej, bo najczęściej są oni tylko lepszymi lub gorszymi odtwórcami przemówień, których autorstwo powierza się najmądrzejszym ze wsi, czyli partyjnym intelektualistom, reprezentującym tzw. gabinety polityczne, wzmocnione specami od manipulacji i PR-u.

Sporą zagadką, trudną do jednoznacznego zakwalifikowania, są przemówienia głowy państwa, czyli prezydenta Bronisława Komorowskiego, który obsadzając się w roli ojca narodu, a więc bezpartyjnego arbitra, próbuje pozornie pogodzić ogień i wodę, i sprawić wrażenie szczególnej troski o państwo, choć jego działania rozmijają się ze słowami. Kto może być autorem prezydenckich przemówień, topornych jak komunistyczny beton, nudnych jak flaki z olejem, pełnych banałów, ogólników, oklepanych zwrotów i językowej waty bez treści. Może historyk Tomasz Nałęcz, poległy ostatnio w programie Pospieszalskiego, może doradcy z byłej UD, których zatrudnił w swojej kancelarii. Mało biegły w mowie i w piśmie, ale koncyliacyjny i jowialny prezydent  potrafi uśpić kilkunastu posłów w sejmie, prezydentów Francji, Ukrainy oraz amerykańskiego sekretarza stanu Johna Kerry'ego. Co nie jest winą prezydenta, lecz autorów przemówień, którzy, choć wykształceni i dojrzali, niewiele wiedzą o tej najbardziej ekspresywnej formie wypowiedzi, która, bez względu na okoliczności przemowy, musi nieść jasny i czytelny przekaz i  skupić uwagę słuchających. Usypiająca atmosfera mowy-trawy zmienia się w szereg wpadek i gaf albo w barwną gawędę, gdy prezydent Komorowski odbiega od protokołu pozwalając sobie na własne dygresje. Wówczas, porzucając sztywne ramy przemówienia, snuje osobistą narrację, która niczym rwący potok, powoduje jednakowo uśmiech i konsternację, jak choćby barwna opowieść o bigosowaniu w polityce, którą uraczył w 2010 roku przedstawicieli amerykańskiej fundacji The German Marshall Fund of the United States. 

Znajomość odmienności usposobienia premiera Tuska – sangwinika,  a może  choleryka, od  prezydenta - flegmatyka, narzuca odmienny sposób pisania mu przemówień. Wie o tym Rafał Grupiński, doradca premiera ds mediów, autor jego przemówień i expose, intelektualista, znawca literatury i teatru, z niezachwianą pozycją  po wygryzieniu Pawła Śpiewaka, zgorzkniały samotnik,  trochę outsider i cynik, autor erotycznego opowiadania o inicjacji seksualnej 12-letniego chłopca. Tożsami więc z premierem poziomem frustracji, tworzą idealny tandem słowno-interpretacyjny, w którym drwina ze słuchaczy, ostry język i brutalne ataki, są wybuchową mieszanką bełkotu chorych na władzę i dominację.  To nie przejęcie stylu Gomółki, jak piszą niektórzy, ale najgorszych cech autorytarnych przywódców, agresywnych i fanatycznych, niepotrafiących się kontrolować, pełnych lekceważenia słuchaczy, do których zwraca się zawsze w drugiej osobie, i pełnych kłamstw, gdy mówi o wartościach i standardach oraz o „polskich drogach”, które stały się w Europie synonimem sukcesu Polski.

Myślę, że to jest porażka.  Również i na tym polu – politycznych przemówień, porażkę ponieśli rządzący i  ich siwobrodzi starcy, wykształceni i doświadczeni, którym zabrakło prawdy, moralności, szacunku dla Polaków i dobrych manier. Bo oto zza pancernej szyby, w obchody rocznicy wyborów 4. czerwca przemówił do Polaków prezydent światowego supermocarstwa - Barack Hussein Obama  i powiedział dokładnie to, co chcieliśmy usłyszeć. Oszukiwani jednakowo przez lata komuny, jak  i III RP, które próbowały i próbują nadal pisać na nowo historię, usłyszeliśmy jako Polacy wiele ciepłych słów o naszej walce i zaangażowaniu, o II wojnie światowej, o Armii Krajowej, która walczyła do końca, o Janie Karskim, ciemnej nocy stanu wojennego, Janie Pawle II, Kościele Katolickim i ich udziale w polskiej wolności. To właśnie te korale, które nam przywiózł, swoista terapia nadziei, szansy i wiary w hasło „Yes, We Can”, które doprowadziło Obamę do Białego Domu. I wcale nie wstrzelił się w słowa „Umiłowanych Przywódców” jak pisze Michalkiewicz, bo przywódcy masowo wzięli udział w ostatniej drodze zbrodniarza Jaruzelskiego, relatywizują stan wojenny, marginalizują „Solidarność” i zwalczają Kościół Katolicki, ale wstrzelił się w nastroje społeczne i krytykę tych, którzy wolność zagospodarowali tylko dla siebie. Krytycy przemówienia Obamy zarzucają mu, że nie zna historii Polski ani współczesnych realiów. Być może, ale znał je dobrze autor jego przemówienia, najmłodszy autor wszystkich prezydenckich wystąpień, 27-letni pisarz Jon Favreau, któremu do dziś nie wierzą, że pracuje dla Obamy. Jak mówi dla NYT, nad przemówieniem inauguracyjnym prezydenta Obamy pracował 2 miesiące, po 16 godzin dziennie, mając zawsze pod ręką podwójne espresso i Red Bulle, a inspiracją były dla niego mowy Johna F. Kennedy'ego i jego brata, Roberta. I jakkolwiek obietnice Prezydenta USA, że Polska już nigdy nie będzie samotna, mają duży margines  ogólności i propagandy, nasi twórcy przemówień powinni odczuwać spory niedosyt własnych umiejętności i  wstydzić się, że prezydent z zamorskiego kraju zna lepiej od nich historię Polski i docenia tych, których oni próbują zwalczać.
A poniedziałkowe przemówienie Tuska już się pisze.

Opublikowano w "Warszawskiej Gazecie"

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

15-06-2014 [10:19] - NASZ_HENRY | Link:

Fakt, Obamie przemówienie napisał zawodowiec a Tuskowi POżegnalne przemówienie piszą w kancelari prezydenta ;-)

Obrazek użytkownika xena2012

15-06-2014 [10:04] - xena2012 | Link:

jak to kto napisze? Naturalnie pan Igor Ostachowicz,a przynajmniej nada wstępne założenia i kształt i sporządzi konspekt który potem zatrudniene w kancelarii skryby ubiora w piękne słowa.Jak zwykle w przemówieniach premiera powtórzy się ograny wątek,,winy Kaczyńskiego'' i to chyba jest najtrudniejsza część przedsięwzięcia Zanosi się na pracowity weekend.Trzeba dodac ,że chłodna pogoda premierowi sprzyja,nie będzie się tak pocił jak Chlebowski.

Obrazek użytkownika Marek1taki

15-06-2014 [10:08] - Marek1taki | Link:

@autor
Wierzę na słowo, że mowa Obamy była dobra. Nie wątpię, że pisał ją zawodowiec. Również zawodowiec pisał mu mowę i wybrał datę 17 IX 2009r.