O programie PIS naprawy „sądów”. Albo... "naprawy"

 

Minęło już kilka dni – od 16 lutego – od publikacji kolejnej fali artykułów opisujących program naprawy „sądów”. Jedną z tych publikacji znajdą Państwo tutaj: http://wpolityce.pl/artykuly/74349-program-pis-jak-naprawic-sady-wymiar-sprawiedliwosci-nie-moze-byc-panstwem-w-panstwie-sprawiedliwosc-jest-dla-ludzi-a-nie-ludzie-dla-sprawiedliwosci Publikacje nie opisują nic nowego; wersję nieco bardziej obszerną i logiczniej ułożoną - ale w istocie tożsamą - znajdą Państwo na stronie PIS (pis.org.pl). Głosy krytyki? Nie słyszałem. Co mnie jakoś nie dziwi.

Tak czy owak, niżej obszerne cytaty z wspomnianej publikacji zamieszczonej na wpolityce.pl – kopiuję ją bodaj w całości – i komentarz do nich. 
 
 

Po pierwsze – zmiana zasad powoływania sędziów, sędzia – ukoronowanie kariery, minimum 35 lat wieku i 5 lat stażu. Sędzia - to musi być ukoronowanie prawniczej kariery, a nie pierwsza samodzielna praca. Władza sędziowska jest tak wielka, że powinna trafiać w ręce odpowiednio do niej przygotowanych i doświadczonych zarówno zawodowo jak i życiowo prawników. Dlatego Prawo i Sprawiedliwość uważa, że każdy nowo powołany sędzia powinien mieć ukończone co najmniej 35 lat życia i mieć za sobą co najmniej 5 lat samodzielnej pracy w innym zawodzie prawniczym. Do sądów powinni być powoływani wybitni prokuratorzy, radcowie prawni, adwokaci, pracownicy nauki prawa. Przepustką do zawodu sędziego powinny być doświadczenia i osiągnięcia zawodowe w innych zawodach prawniczych. Sędzia powinien poznać wymiar sprawiedliwości najpierw od drugiej strony, jako prawnik walczący o sprawiedliwość (sic!), a dopiero potem wymierzać sprawiedliwość w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej (sic!) Zmiana systemu powoływania sędziów powodowałaby zbędność odrębnej aplikacji sądowej, po prostu do sądownictwa trafialiby już przygotowani zawodowo kandydaci z innych zawodów prawniczych.
 

Zależność „sędziów” od niejawnych decydentów, jak w okupowanej Polsce, sprawia że umiejętności (kompetencje, wiek, itp. kwestie indywidualne) „sędziów” albo ich brak nie mają znaczenia ani dla nich, ani tym bardziej dla Polaków. Nikt rozsądny nie będzie oczekiwał, że wrażliwa, logiczna będzie pałka, albo kastet. Zadania pałek i kastetów są niezależne od ich umiejętności i predyspozycji. If any.

Podobnie zmiana sposobu powoływania tzw. „sędziów” - członków kasty nietykalnych - nie zmniejszy niesprawiedliwości i liczby zbrodni tutejszego państwa. Głosy podobne do pomysłów PIS-u były już zgłaszane w dyskusjach pod moimi artykułami. Nawet gdyby udało się wyekstrahować jakąś grupę ludzi w Polsce – na przykład, logików; ta sympatyczna propozycja wynika z trzeźwej obserwacji, że „sędziowie” Nazi Polszy często właśnie z logiką są na bakier – a nawet gdyby w dodatku udało się jakimś cudem zapewnić im wymaganą przez teoretyczną „konstytucję” niezależność od rządu, to i tak będzie to kasta względnie nieliczna i prędzej czy później jej postawy, praktyki, wartości odbiegać będą od średniej. Nie jestem wielbicielem ani tej średniej, ani innych, ale rzecz sprowadza się do prostego pytania: czy Polacy mogą akceptować cudzy dyktat, czy akceptować go nie mogą i nie będą? Dziś jest to dyktat ubeków; dyktat logików (ornitologów, itp.) będzie na pewno sympatyczniejszy. Ale nadal dyktat.
 
 

Po drugie - „defamiliacja” wymiaru sprawiedliwości. Zbyt często dzieje się tak, ze zawód sędziego staje się dziedziczny, zbyt często osoby pełniące funkcje w sądownictwie, a także w prokuraturze są powiązane bliskimi więzami rodzinnymi. Jest to zjawisko o cechach nepotyzmu, któremu stanowczo należy położyć kres. Preferencje rodzinne nie mogą decydować o powołaniu na stanowisko sędziego. Zbyt rozległe „układy rodzinne” nie mogą być tolerowane, gdyż podważają one społeczne zaufanie do wymiaru sprawiedliwości. Prawo o ustroju sądów powszechnych należy zmienić tak, aby wyeliminować powiązania rodzinne sędziów, przynajmniej w obrębie tych samych okręgów sądowych. To samo dotyczy powiązań rodzinnych sędziowsko-prokuratorskich, czy sędziowsko-adwokackich.
 

Wyborne… „Społeczne zaufanie do wymiaru sprawiedliwości”? Znaczy się, zaufanie esbeków i nominatów Kiszczaka? Ich wiara w własną bezkarność, w wieczną niewolę Polski? W rankingach braku zaufania „sądy” Nazi Polszy biją historyczne rekordy. Ale nie bądźmy złośliwi. „Stanowczo należy”? „Nie mogą decydować o powołaniu”? Na takim bełkocie można oprzeć z pięć programów fikcyjnych reform atrap „sądów” tak skrojonych, by nie zmieniło się nic, a realizacja zabrała z 50 lat… Powstawanie klanów rodzinnych to proces nieunikniony, naturalny; teoretycznie można go ograniczać, ale życie ograniczenia te skruszy. Autorzy programu doskonale wiedzą że ich pomysł to kolejny ruch pozorowany – bo nie ma doprawdy różnicy, czy ktoś jest sędzią we Wrocławiu, czy też Białymstoku; o przywilejach kasty decyduje przynależność, nie geografia. Przeniesienie procesu do innego miasta – co i tak jest przecież rzadkie – nigdy jeszcze nic nie dało polskim ofiarom tego państwa. Notabene, „defamiliacja” to znowu skupienie się zamiast na ustroju i polityce na ciepłej wodzie z kranu, bo tym właśnie jest tzw. czynnik ludzki i jako takiego dotyczą go wszystkie uwagi wcześniejsze o pałkach, kastetach, kompetencjach „sędziów” i bezsensownych zmianach ich powoływania.

 

Po trzecie – większe uprawnienia Ministra Sprawiedliwości wobec sądów (wizytacja, badanie skarg, apelacja nadzwyczajna). Minister nie może być tylko administratorem sądów, lecz musi być odpowiedzialny za to, co się w sądownictwie dzieje. Prawo i Sprawiedliwość chce nadać, czy raczej przywrócić Ministrowi Sprawiedliwości uprawnienia wizytacyjne w stosunku do sądów, rozpatrywanie skarg na sądy, przy czym uprawnienia wizytacyjne nie powinny pomijać sfery orzekania. Minister sprawiedliwości powinien mieć uprawnienie badania orzeczeń sądowych, w celu ewentualnego wniesienia nadzwyczajnych środków odwoławczych bądź podjęcia decyzji w przedmiocie wszczęcia postępowania dyscyplinarnego. W niczym to nie naruszy niezawisłości sędziowskiej, minister nie będzie miał bowiem prawa ingerencji w orzeczenia sądowe, a jedynie prawo wnoszenia od nich apelacji nadzwyczajnych do Sądu Najwyższego.
 

We wcześniejszych edycjach Nazi Polszy minister niesprawiedliwości miał rzeczywiście szersze formalne kompetencje. Niemal nigdy z nich nie korzystał; w każdym razie nigdy na korzyść kogokolwiek spoza kasty ubeckiej. Przywrócenie mu ich nie zmieni rozmiarów tragedii Polaków.

 

Po czwarte – urealnienie odpowiedzialności dyscyplinarnej i ochrony immunitetowej sędziów. Należy urealnić odpowiedzialność dyscyplinarną sędziów oraz zrewidować ich ochronę immunitetową. 3-letni okres przedawnienia przewinień dyscyplinarnych związanych z orzekaniem powinien być liczony od daty ujawnienia przewinienia. Sądem dyscyplinarnym powinien być w obu instancjach Sąd Najwyższy, także SN powinien decydować o uchyleniu immunitetu sędziowskiego. Należy też wprowadzić możliwość usunięcia z zawodu sędziów dopuszczających się rażących naruszeń prawa w prowadzonych przez nich sprawach, w drodze postępowania dyscyplinarnego. Nie narusza to konstytucyjnej zasady nieusuwalności sędziów.
 

To miłe że panie i panowie z PIS przyznają się, że przed laty współtworzyli system, w którym odpowiedzialność dyscyplinarna i karna „sędziów” jest do dziś fikcją; będę publicznie wypominał im to wyznanie. Kto lepiej od nich może wiedzieć, że odpowiedzialność zbrodniarzy jest w Polsce fikcją? Ale do rzeczy. „Należy urealnić” – jakże miło; tylko jak? Przeniesienie spraw dyscyplinarnych do „Sądu” Najwyższego (sic) co do zasady przypomina przeniesienie procesu do innego miasta; tj. nic nie daje ofiarom. Za to teoretycznie daje totalitarnemu rządowi dodatkowe możliwości wzięcia za twarz tych nielicznych sędziów, którym mimo wszystko udaje się postępować uczciwie, czasem. A propos… obecnie wniosek o pociągnięcie do odpowiedzialności dyscyplinarnej składa (lub go zatwierdza, co na jedno wychodzi) rzecznik odpowiedzialności przy danym „sądzie”, czyli koleżanka lub kolega podejrzanego „sędziego”. Czy to się zmieni? Czy całe Pisowe „urealnienie” polegać ma na tym, że rzecznik wnioski te będzie wysyłał do „Sądu” Najwyższego? Nie mogę wręcz doczekać się – a i Państwu polecam – statystyk z tych spraw dyscyplinarnych, które wg PIS w obu instancjach miałby prowadzić „Sąd” Najwyższy. Tak się bowiem składa, że proponowane przez PIS „urealnienie” już funkcjonuje – w tzw. prokuratorze. Mało kto o tym wie w kraju „demokratycznym” z wolną prasą jakim zrazu, wedle zapewnień konfidentów Kiszczaka miała być Nazi Polsza, ale by pociągnąć tu do odpowiedzialności dyscyplinarnej i karnej prokuratora – konieczna jest zgoda tzw. Sądu dla Prokuratorów przy Prokuratorze Generalnym. „Wolna prasa” nie napisała nigdy, że na 6,5 tys. prokuratorów w Polsce, „sąd” ten wymaganą zgodę wyraził 5 (pięć) razy (w latach 2001-2010). Dlatego: statystyki panie, statystyki! Twarde fakty! Te statystyki będą objęte najwyższą klauzulą tajności.

 

Po piąte – większy dostęp obywateli do wymiaru sprawiedliwości (w tym przywrócenie małych sądów). Prawo i Sprawiedliwość przywróci błędnie zlikwidowane przez rząd PO-PSL małe sądy rejonowe.
 

Mnożenie punktów dystrybucji niesprawiedliwości nie zmniejszy a zwiększy niesprawiedliwość. Z rosyjskiej Warszawy tego nie widać, ale „małe sądy rejonowe” to najgorsza plaga Polski małych miasteczek, gdzie znają się wszyscy i gdzie stosunki układają się na zasadach opisanych przez Szpotańskiego[1].
 

Rozszerzone zostaną ulgi w opłatach sądowych, rozszerzone zostaną możliwości pomocy prawnej z urzędu. Bieda nie może ograniczać nikomu dostępu do wymiaru sprawiedliwości.
 

Ale tylko „swoim” biednym, albo biednym głupim na tyle, że i tak sprawy poprzegrywają, prawda? „Ulgi” i „możliwości pomocy prawnej z urzędu” funkcjonują i dziś; PIS nic tu nie poprawi i nikomu łaski nie robi. Kluczowe jest pytanie, jak funkcjonują. Gdy czas pozwoli, opiszę jak Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach w ostatnich miesiącach odrzucił moje pytania prasowe i wnioski o dostęp do informacji publicznej – o sławetne statystyki działalności „sądów” i udział „sędziów” w kilku głośnych przestępstwach. Odrzucił pod pretekstem nieopłacenia kosztów, których zgodnie z prawem winien był zaniechać doskonale wiedząc, że uprzednio „sędziowie”-przestępcy pozbawili mnie dochodów. Innymi słowy: ulgi i możliwości pomocy prawnej z urzędu – tak. Ale dla potulnych - powiada PIS. Dla tych co dla nazistów nie będą niewygodni. 

 

Zmienimy system badania skarg na sądy (także na prokuratury) w ten sposób, ze badanie skarg będzie dotyczyć wszystkich sfer działalności sądownictwa, także orzeczniczej…
 

A kto będzie te skargi badał? Minister niesprawiedliwości? „Sąd” Najwyższy (sic)? A może Krajowa Rada Sądownictwa? Ta sama, co z 8619 skarg jej przesłanych w okresie 2005-2010 – za zasadną nie uznała ani jednej[2]? Zdaję sobie sprawę że może w grę wchodzi zbieżność w czasie najzupełniej przypadkowa, ale będąc z natury bezczelny muszę spytać, czy aby nierozpatrywanie w ogóle skarg polskich podludzi i ich wyrzucanie do kosza przez nadludzi z Krajowej Rady Sądownictwa nie zaczęło się czasem wraz z rządami PIS w roku 2005? Przedtem KRS jakieś resztki pozorów starała się jeszcze zachować... Liczba 8619 może być zresztą zaniżona; wg Rzeczpospolitej Ministerstwa Sprawiedliwości trafiać ma  ćwierć miliona skarg rocznie.

 

… z równoczesnym wprowadzeniu „apelacji nadzwyczajnej” pozwalającej Ministrowi Sprawiedliwości zaskarżać do Sądu Najwyższego prawomocne, lecz niesprawiedliwe orzeczenia. Wszystkie rozprawy sądowe będą rejestrowane, co powinno sprzyjać poprawie kultury rozpraw sądowych i ułatwić rozpatrywanie skarg.

 
Jak pisałem wyżej – minister niesprawiedliwości nie będzie korzystał z tego prawa, albo skorzysta raz, dwa razy do roku; to nie może mieć przełożenia na tragedie milionów Polaków, skoro niesprawiedliwych orzeczeń w samych tylko sprawach karnych jest kilkaset tysięcy rocznie. Przełożenia nie miało w przeszłości, co wskazuje, że i w przyszłości nie będzie ani lepiej, ani nawet inaczej. Minister nawet gdyby chciał, to nie wniesie setek tysięcy kasacji od  niesprawiedliwych orzeczeń, jest to fizycznie niemożliwe.
Co do „rejestrowania” rozpraw sądowych to rozumiem, że PIS chce nas rozśmieszyć? Akurat moi stali czytelnicy wiedzą, jak w Nazi Polszy wygląda realizacja zasady jawności rozpraw sądowych. W okupowanej Polsce są one tajne co do zasady. By daleko nie szukać, tajny jest proces Jadwigi Chmielowskiej, osoby bardzo znanej dla większości czytelników moich blogów. Tajny jest proces Zygmunta Korusa w Krakowie o rok 1968, czyli o wydarzenia sprzed prawie 50 lat. Tajny jest mój proces z prokuraturą co twierdzi, że za Oświęcim i krematoria odpowiadają Polacy; jest tajny bodaj absolutnie, bo sąd wyrzucił mnie z sali. Jawność rozpraw nie jest dla Polski bardzo ważna na tle wszystkich tragedii, wynikających z funkcjonowania tutejszego obcego państwa; niesprawiedliwość jawna nie jest wiele lepsza od niesprawiedliwości tajnej. Jednak sprawę jawności mam za znamienną. Symptomatyczną. Za przejaw nazistowskiej buty, arogancji, poczucia mocy i bezkarności Ubermenschów.

 

Po szóste – zmieniony skład Krajowej Rady Sądownictwa. Rada, będąca konstytucyjnym organem strzeżenia niezawisłości sędziowskiej i niezależności sądów, jest zbyt zdominowana przez czynnik sędziowski, inni członkowie Rady, np. posłowie czy senatorowie, są tam „kwiatkiem do kożucha”, nie są w Radzie reprezentowane inne, poza sędziami, środowiska prawnicze. Ta struktura Rady powoduje przekształcanie się Rady w instytucję zamkniętą, w istocie stanowiąca część korporacji sędziowskiej. Naszym zdaniem skład Rady powinien być tak zmieniony, by była w niej równowaga, między członkami reprezentującymi środowisko sędziowskie oraz przedstawicielami innych środowisk. Powinny być w Radzie reprezentowane naszym zdaniem także środowiska prokuratorów, adwokatów, radców prawnych i notariuszy, a także przedstawiciele nauki prawa, z tych bowiem środowisk rekrutują się też kandydaci na stanowiska sędziowskie. Powinna być też zwiększona reprezentacja Sejmu i Senatu w Radzie.
 

Tak… proponuję zwiększyć jej skład do 500 sztuk pogłowia. Z 8619 skarg może choć jedna wtedy nie trafi prosto do kosza. Zmiany składu Krajowej Rady Sądownictwa mają dla Polski znaczenie jeszcze mniejsze od powszechnego łamania zasady jawności rozpraw sądowych. KRS trzeba rozpędzić; w normalnym kraju jest to instytucja zbędna. Myślę, że proponując nie rozpędzenie KRS, a zmiany w jej składzie, PIS usiłuje w system dojenia wstawić kurki znane z Towarzysza Szmaciaka[3].

 

Po siódme – jawność sędziowskich oświadczeń majątkowych. Jeśli oświadczenia majątkowe mają być skutecznym narzędziem przeciwdziałania korupcji w sądach, to powinny być jawne. Nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia, by utrzymywać dotychczasową tajność tych oświadczeń.
 

Jawność tych oświadczeń jest jeszcze mniej ważna, niż KRS bez wprawionych kurków, czyli mniej liczna niż 500 sztuk. Postulat jawności tych oświadczeń jest wszelako zrozumiały z punktu widzenia upodlenia elektoratu – widać zdaniem autorów najlepiej grać na zawiściach, podbijać bębenki małostkowości i łajdactwa. Jawohl! Dobrze podbity bębenek zakryje na chwilę nędzę i miałkość całej reszty wywodu.

Ale atrap w ten sposób ukryć się nie da.

Albo nie na długo.

 

Po ósme – przywrócenie możliwości awansu poziomego sędziów. Są świetni sędziowie, którzy z rożnych przyczyn nie chcą awansować do sądów wyższych instancji. Dla nich być otwarta droga awansu poziomego, to znaczy obejmowania wyższych stanowisk sędziowskich, przy pozostaniu na dotychczasowym miejscu służbowym. Na każdym bowiem szczeblu sadownictwa potrzebni są dobrzy, kompetentni sędziowie. Taki awans poziomy został wprowadzony przez rząd Prawa i Sprawiedliwości, ale rząd PO-PSL to zniweczył. Ponad tysiąc sędziów otrzymało awanse poziome z rąk śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, następna władza te awanse unieważniła. Prawo i Sprawiedliwość przywróci sędziom wcześniejsze awanse poziome i otworzy drogę do kolejnych.

 
Jeśli mamy trzymać się poetyki absurdu, to są przecież świetni oficerowie, którzy nie mogą awansować. Z powodów różnych; podejrzewam, że głównie wskutek braku szeregowców. Dla tych oficerów powinna być otwarta droga awansu poziomego. Dlaczegóżby każdy z nich nie mógł zostać generalissimusem? Feldmarszałkiem? Nawet jeśli tylko stoi na warcie? Upsss… na wartach stoją już tylko firmy ochroniarskie. 
 

Wstęp do propozycji PIS-u zostawiam na koniec. Brzmi tak:

 

W sądownictwie potrzeba zmian jest ogromna, choć pole do ich przeprowadzenia jest nieco ograniczone z uwagi na konstytucyjne osadzenie podstawowych zasad funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości, to jest niezawisłości sędziowskiej i niezależności sądów. Prawo i Sprawiedliwość uznaje i respektuje te demokratyczne zasady.

 
W odróżnieniu od Polski Niepodległej (do 1939 r.) i państw demokratycznych tak bardzo znienawidzonych przez autorów programów jak powyższy, w okupowanej Polsce - tak jak w Korei Północnej - nie ma niezawisłości sędziowskiej, a tym bardziej niezależności sądów. Może należy zacząć od tego, że nie ma w Polsce „sądów” bez cudzysłowów. W 2010 r. Andrzej Seremet przyznał, że skazuje się tu ponad 98% oskarżonych; praktycznie znaczy to, że kto oskarżony, ten skazany. „Sądy” zatwierdzają to, co każe im tajna policja. Trzeba wyjątkowej pogardy dla Polaków, wyjątkowej bezczelności by w tej sytuacji bredzić o fikcyjnej niezależności sądów i niezawisłości sędziowskiej; bezczelności tym większej, im większą rolę odegrało się samemu w budowie tego obozu koncentracyjnego. Z obozu można co najwyżej uciec.

Albo który – i to jest moje zdanie – należy wreszcie usunąć siłą.

Dała nam przykład Ukraina.
 

Mariusz Cysewski

 
Kontakt: tel. 511 060 559
[email protected]
https://sites.google.com/site/wolnyczyn
http://www.youtube.com/user/WolnyCzyn  
http://mariuszcysewski.blogspot.com  

  [1] Lecz już godzina zemsty bije —
Szmaciak ma na patelni gada
i wnet donosem mu Deptały
śmiertelne uderzenie zada!
Już konsekwencji się nie boi,
bo cóż mu zrobią, mili moi?
Maczuga iść tym samym torem
musi, bo także jest wmieszany
(Szmaciak poluje z prokurorem),
a Buca przyprze się do ściany
(z prezesem sądu grywa w oko,
i to w dodatku jak wysoko)!
O, Rurka, ty już nie masz lotów!
Jesteś umarlak! Jesteś gotów!
(Janusz Szpotański, Towarzysz Szmaciak) [2] http://homoviator.nowyekran.net/post/74373,ilu-mamy-milewskich-w-sadach [3] Rurka od dawna snuł marzenia,
aby w centralną sieć dojenia,
gdzieś w plątaninie rur i rurek
malutki zamontować kurek.