Trzecia Rzesza Pospolita kontra niepełnosprawne dzieci


Teresa, Zenon i Kamil Salamon w Sądzie Okręgowym w Gliwicach 29 października 2013 r. Fot. Wolny Czyn

O tym, jak w Sądzie Okręgowym w Gliwicach państwo Teresa i Zenon Salamon bronili swe niepełnosprawne dziecko - Kamila
 
Sprawa dotyczy niepełnosprawnego umysłowo, cierpiącego na autyzm i całkowicie ubezwłasnowolnionego chłopca, bezprawnie i nagle skreślonego z listy wychowanków Ośrodka Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawczego (OREW) w Bytomiu. Miał pół roku przerwy w edukacji, a rodzice zostali pozwani do sądu o naruszenie dóbr osobistych dyrektora OREW. Pozew oparty był na fałszywych zarzutach. Rodzice chłopca wnieśli pozew wzajemny o naruszenie dóbr osobistych dziecka przez dyrektora OREW, której opiece został powierzony. Prawdopodobnie na skutek „zmowy” sędziego i adwokatów obu stron zawarta została „ugoda” kończąca spór w obu sprawach, niezgodna jednak z wolą rodziców i bez ich udziału w negocjowaniu jej treści. Po traumatycznych przeżyciach rodzinnych nocy poprzedzającej rozprawę (pogrzeb w rodzinie) rodzice byli w bardzo złym stanie psychicznym i taką ugodę za namową adwokata podpisali. Zgodnie z treścią ugody, rodzice zobowiązali się wycofać pozew wzajemny i zrzec się roszczeń w ciągu 3 dni od jej podpisania. W chwili podpisywania byli przekonani, że te trzy dni mają na podjęcie decyzji w sprawie cofnięcia pozwu. Następnego dnia zabronili swemu adwokatowi wycofania pozwu i wypowiedzieli mu pełnomocnictwo. Wnieśli do sądu pozew o uznanie ugody za nieważną. Brak obiektywnej oceny dowodów, pominięcie dowodu z opinii biegłego i wyraźna stronniczość sadu sprawiły, że pozew został oddalony. Rodzice uważali, że w tej sytuacji ugoda jest ważna i obie sprawy zostana umorzone. Okazało się, że tylko pierwsza została umorzona, a w drugiej sprawie – czyli z pozwu wzajemnego – wyznaczono termin rozprawy na 15 października 2013 r.

8 sierpnia 2013 r. sąd został poinformowany, że w tej sprawie Prokuratura Rejonowa w Bytomiu wszczęła sledztwo. Wobec braku odpowiedzi sądu, 7 października 2013 r. do sądu trafił wniosek o zawieszenie sprawy cywilnej do czasu zakończenia postępowania karnego i odwołanie terminu wyznaczonego na 15 października 2013 r. Państwu Salamon nie przyznano pełnomocnika z urzędu, poza tym stracili zaufanie do adwokatów i praw swojego niepełnosprawnego dziecka bronili sami.

Sprawę poprowadził sędzia Andrzej Kieć. Rozprawa odbyła się 15 października, a ogłoszenie wyroku nastąpiło 29 października b.r.
 
 
Komentarz:
W procesach sądowych czasem trudno rzec, kto ma rację; rzadko też znamy szczegóły. Lecz w każdym przypadku są warunki wstępne sprawiedliwego procesu, które muszą być spełnione. „Każdy ma prawo do rozpoznania jego sprawy przez sąd niezależny”. To nie ja wymyśliłem tę zasadę, a jest napisana w konstytucji Nazi Polszy. Niemożliwe jest sprawiedliwe rozpatrzenie sprawy, gdy sąd jest zależny i z definicji stoi po stronie przeciwnej. „Sąd zależny” to zresztą sprzeczność.

Państwo Salamon mają prawo do sprawiedliwego procesu. Procesu przed sądem prawdziwym, czyli niezależnym od strony przeciwnej. Sąd prawdziwy (niezależny naprawdę) to w naszych warunkach ława przysięgłych, złożona z 12 losowo dobranych przypadkowych osób, losowanych odrębnie do rozpatrywania każdej sprawy sądowej. Nie ma dziś – a przynajmniej ja nie słyszałem – żadnego innego modelu sądu niezależnego naprawdę.

W Wielkiej Brytanii by kogoś skazać w procesie karnym, o jego winie trzeba przekonać 10 przysięgłych na 12 ogółem. W procesach cywilnych trzeba mniej głosów, ale i tu konieczna jest większość kwalifikowana. Wygranie procesu przed ławą przysięgłych nie jest więc łatwe.

Czy państwo Salamon taki proces wygrają?

Ależ w normalnym państwie najprawdopodobniej nigdy nie trafiliby do sądu i nie poznaliby na własnej skórze, czym jest wymiar niesprawiedliwości.

Oczywiście można sobie wyobrazić te czy inne powody skreślenia z jakiejś listy (np. wychowanków) jakiegoś dziecka, nawet niepełnosprawnego. Trudna to decyzja, ale czasem konieczna. Zanim jednak ktoś coś takiego zrobi w państwie normalnym, dobrze się nad tym zastanowi po raz drugi. Gdy już zastanowi się po raz drugi, to zastanowi się po raz trzeci. A potem czwarty… dziesiąty itd. Dlaczego?

Musi bowiem wziąć pod uwagę możliwość oskarżenia o działanie na szkodę niepełnosprawnego dziecka i procesu, a w takiej sprawie większość ławy przysięgłych – zwykłych ludzi, jak to mówią: „z łapanki”; przechodzień, kasjerka, jakiś student itd. - z definicji i z automatu, niezależnie od racji i argumentów stać będzie po stronie rodziców i dziecka, a do pozwanych nastawiona będzie wrogo.

Tam państwo Salamon nawet nie musieliby nic mówić. Wygrają już za sam wygląd.

Dobrze wie to – albo łatwo sobie wyobrazi - każdy w kraju normalnym. I pomyśli dziesięć razy, zanim przysporzy komuś cierpień, strat, kosztów... Zadba i o to, by wykluczać możliwość nawet nieświadomego wyrządzenia szkód. Ławy przysięgłych w głośnych procesach w Stanach Zjednoczonych potrafią puścić w skarpetkach potężne korporacje. Sąd niezależny to niezły gwarant życzliwości międzyludzkiej i tzw. pokoju społecznego. Państwo Salamon nawet do sądu by nie trafili, bo już sama możliwość zasądzenia gigantycznego odszkodowania, samo istnienie sądów naprawdę niezależnych gwarantuje każdemu wolności, bezpieczeństwo i pokój – może nie w stopniu absolutnym, ale znaczne, w okupowanej Polsce niewyobrażalne. 

Jak bowiem jest w Polsce?

Tu by być bezkarnym, by bez problemu, kłopotów, a nawet pytań działać na czyjąś szkodę, i to jak najbardziej świadomie - nawet nie trzeba formalnie reprezentować „Skarb Państwa”, być członkiem partii narodowosocjalistycznej (tj. być sędzią lub prokuratorem; obie te kasty są über Alles, stojąc ponad prawem) ani nawet tajnym współpracownikiem monstrualnie po 1989 r. rozbudowanej agentury policji politycznej. Wystarczy sam luźny związek z nową nomenklaturą. Tu wystarczy być tylko znajomym prokuratora (casus Sawkiewicza). Kuratorem sądowym (casus byłej żony Goczyńskiego). Albo zajmować posadę kierownika jakiegoś ośrodka rehabilitacyjnego.  

Co sobie naziści, co sobie bestie mają żałować – skoro wszystko jest sprzedane. Od 23 sierpnia 1939.

W odróżnieniu od poprzednich okupacji od roku 1772, których istotą była likwidacja podmiotowości Rzeczpospolitej (Polski, ale i Litwy i zwłaszcza Ukrainy), dyktat interesów obcych i topienie w krwi zrywów wolnościowych, i uznana za przydatną po temu polityka wynarodowienia – ale nie np. negacja samej prawdy jako takiej, albo człowieczeństwa – dziś mamy dyktaturę przestępców. Jest to więc, by złośliwie sparafrazować klasyka zła, "okupacja nowego typu". 

Wolności? Bezpieczeństwo? Prawa poszkodowanych? Życzliwość międzyludzka? Pokój społeczny? - Ależ ich antypolskie państwo oparte jest właśnie na przemocy i szkodzeniu. Ich państwo jest złem.

Tu nie tylko można sobie bimbać na perspektywę procesu (jakiego procesu…), ale i w jego trakcie nie zabrać nawet głosu (po co? Zrobi to krzywoprzysiężny „sędzia”). A w dodatku, w jego trakcie żądać wykluczenia jawności, odebrania głosu matce dziecka, a jego przebieg i poszkodowanych obserwować z szyderczym uśmieszkiem. Podobne postawy i – mówiąc wprost – podobne formy odczłowieczenia, zezwierzęcenia doprowadziłyby ławę przysięgłych w Stanach Zjednoczonych już nie do wrogości wobec pozwanych, bo to oczywiste, a do wręcz nienawiści do nich i do przemnożenia kwoty odszkodowania.
 

Mariusz Cysewski

 

 
Sędzia Andrzej Kieć, Sąd Okręgowy w Gliwicach, 29 października 2013 r. Fot. Wolny Czyn

Kontakt: tel. 511 060 559
ppraworzadnosc@gmail.com
https://sites.google.com/site/wolnyczyn
http://www.youtube.com/user/WolnyCzyn
http://mariuszcysewski.blogspot.com
 

YouTube: