Referendum Nienawiści - podsumowanie kamapanii

Dlaczego warszawiacy tak chętnie podpisywali się pod listami żądającymi odwołania prezydent Warszawy?
Moim zdaniem zadecydowały następujące czynniki:
a. poważne zwiększenie opłat miejskich (bilety, czynsze, podatki itp.) idące parze z ogólnie pogarszającymi się warunkami bytowymi
b. ignorancja warszawskich urzędników (m.in. zalanie tunelu, trasy AK, brak pomysłu na rozwiązanie problemów komunikacyjnych, stopniowa likwidacja drobnego handlu, likwidacja szkół) idąca w parze z nepotyzmem (po rodzinie i po linii partyjnej)
c. uderzająca arogancja władzy (ignorowanie zapytań  i protestów społecznych, wzrastające podwyżki dla urzędników, traktowanie obywateli per noga, brak dialogu społecznego)

O kształcie kampanii zadecydowały te czynniki oraz matematyka. Jak wykazali w swoich notkach pan Flis i pan Dudek języczkiem u wagi decydującym o losie HGW mieli się stać wyborcy oddający głos na lewicę i postkomunistów.

Stroną decydującą o kształcie kampanii stała się strona silniejsza i dysponująca mass mediami elektronicznymi czyli PO. Kampania ta ukształtowana została dwutorowo: z jednej strony lokalnie: do obsługi HGW wydelegowano specjalną ekipę PR. Jej celem była zmiana czynnika c (arogancji) w połączeniu z zagłuszeniem czynników a i b.  Towarzyszyła temu kampania wizerunkowa, której celem było przedstawienie HGW jako ciepłej statecznej pani Hani, dobrego gospodarza stolicy.
Równolegle w mediach ogólnopolskich wszczęto intensywną kampanię propagandową celem której było rozhuśtanie emocji do takiego poziomu, by to serce nie rozum decydowały o wyborach warszawiaków. Wyborcom o lewicowej i postkomunistycznej proweniencji zadedykowano łączący ich czynnik wszczynając bezprecedensową w III RP, jeśli chodzi o czas trwania i natężenie, antykościelną kampanię. Topniejącym wyborcom PO zadedykowano zaś to co ich najbardziej przy tej partii trzyma, czyli możliwość zwalczania polskiego kołtuna, spiskowej teorii dziejów, obrony racjonalizmu uruchamiając tym samym od lat konsekwentnie budowany fantom PiS. Elementem inicjującym była tutaj sprawa smoleńska, był to wybór dedykowany wyborcom PiS, bo mało co bardziej rozgrzewa ich emocje. Zauważmy zresztą, że w tej kampanii zastosowana została święta trójca emocjonalnych podziałów społeczeństwa: Kościół, aborcja i Smoleńsk. W zasadzie zabrakło jedynie Rosji i Niemiec. Kwintesencją tej części kampanii było określenie "referendum nienawiści" sformułowane przez Kazimierza Marcinkiewicza w studiu TVN.
Elementem trzecim kampanii było zdobycie sobie przychylności najsilniejszych organizacji skupiających postkomunistów i lewicowców: SLD i organizacji skupionych w RuPa.
Element czwarty to lokalne szykany administracyjne, czy też raczej lokalne nagłośnienie możliwości tychże wobec ewentualnych wyborców połączone ze sztuczkami typu brak obwieszczeń wyborczych, zmiana lokalów itp.

Kampania zwolenników referendum z natury rzeczy (rachityczność sprzyjających mediów) ograniczyła się głównie do nie nagłośnionych działań natury lokalnej. Do mediów ogólnopolskich przebiła się głównie działalność podmiotu najsilniejszego czyli PiS. Zgodnie z logiką działania oficjalne było to nawoływanie do debaty merytorycznej, skutecznie ignorowane przez HGW i PO. Na szerszą skalę toczyła się zaś kampania rozgrzewająca emocje w internecie. Niewątpliwym plusem tej kampanii było rozpropagowanie informacji o terminie referendum, ceną za to było wejście w zwarcie z PO na podyktowanych przez tę partię warunkach, czyli debacie opartej na emocjach. Celnym strzałem było rozpowszechnienie informacji o założonych opłatach za przejazd przez centrum i mosty Warszawy, co było wyraźnym zaskoczeniem dla PO.
Wydaje się, że zbyt mało przyłożono się do szerszego rozpropagowania wśród warszawiaków informacji o arogancji ekipy HGW. Bowiem tego typu informacje najbardziej mobilizują elektorat do czynu, dodać jednak trzeba, że spotkali się tutaj z obstrukcją ze strony państwowych mediów (odmowa emisji spotów). Wyraźnie widać też, że sztaby nie były przygotowane na restrykcje administracyjne stosowane wobec potencjalnych wyborców przez władze Warszawy.

Jeśli chodzi o największych wygranych i największych przegranych kampanii. To w pierwszej kategorii wygrywa zdecydowanie burmistrz Ursynowa Guzioł. Z niskiego szczebla polityka lokalnego awansował zyskał ogólnopolską rozpoznawalność, stał się też patronem niezwykłego na ogólnopolską skalę wydarzenia: zjednoczenia polityków praktycznie wszystkich opcji politycznych. Kto wie czy w ten sposób nie objawiła nam się postać ścisłej czołówki polskiej polityki za kilka/kilkanaście lat.
Największy przegrany to szara eminencja gabinetu HGW radny Jóźwiak, nowy Marcin Rosół polskiej polityki.

Warto z bliska przyjrzeć się warszawskim wyborom. Jeśli bowiem będą przyspieszone wybory, to Warszawa będzie tutaj niewątpliwie próbą generalną.