EUR-o w Polsce nie wcześniej, niż za 30 lat

Obecnie trwa dyskusja, czy przyjąć EUR-o już teraz, czy czekać, a jeśli czekać, to ile? Mało tego, nieudolny rząd Tuska chce przymusić PiS do poparcia antypolskiego pomysłu, by wprowadzić w Polsce EUR-o.

Odpowiedź jest prosta i wystarczy poczytać poważne analizy, dlaczego Hiszpania wpadła w tarapaty, a Polska poradziła sobie wspaniale. Kryzysy mają zazwyczaj wiele przyczyn, ale w przypadku Polski i Hiszpanii można wyróżnić jedną dominującą. Jest to posiadanie lub brak wspólnej waluty.

Na początek zanalizujmy przypadek Hiszpanii. Na starcie wielka feta po przyjęciu wspólnej waluty. Po pewnym czasie przemysł jest coraz mniej konkurencyjny, a na rynku nieruchomości rośnie bańka spekulacyjna. W toku analiz okazało się, że w Hiszpanii wzrost płac podążał za inflacją. W Niemczech ani inflacja, ani wzrost płac nie był tak wysoki, jak w Hiszpanii, wskutek czego niemieckie towary stawały się coraz bardziej konkurencyjne wobec hiszpańskich. Koszty hiszpańskich przedsiębiorstw rosły i rosły. Wzrost płac w Hiszpanii pociągał za sobą presję na wzrost cen mieszkań, bo poszczególne kraje, w dużej mierze Niemcy, mogły przerzucać nadwyżkę pieniądza na inne rynki, np. do Hiszpanii.

Powie ktoś, że Hiszpanie źle rządzili. Większej bzdury nie da się, chyba, powiedzieć. Już dawno temu zauważono, że kraje słabo rozwinięte muszą nadrabiać dystans cywilizacyjny i rozwijać się szybciej, by nadgonić ten dystans do liderów (w tym przypadku Niemiec). Intensywny rozwój, w zdecydowanej większości pociąga równie intensywną inflację.

Nie ma problemu, gdy kraj posiada własną walutę i te napięcia inflacyjne są rozładowywane za pomocą mechanizmów kursowych. W przypadku wspólnej waluty, albo musi następować spadek realnych płac, albo nastąpi ucieczka firm za granicę, bądź ich bankructwo. W jednym i drugim przypadku obywatele zostają biedakami, a w ślad za nimi budżet popada w tarapaty. Pamięta ktoś cięcia płac i emerytur w Grecji oraz w Estonii?

Na drugim biegunie była i jest Polska, co podkreśla wielu analityków, głównie zagranicznych. Nasze nadganianie zaległości cywilizacyjnych, a więc podwyższona inflacja, przekładało się na mechanizmy kursowe, a po nadejściu kryzysu Polska została tzw. "zieloną wyspą". To wszystko zawdzięcza własnej walucie i płynnemu kursowi złotówki.

Wiemy już, że przyśpieszony rozwój gospodarczy tworzy napięcia inflacyjne. Gdyby Polska przyjęła EUR-o, nasze płace musiałyby stanąć w miejscu i za 30 lat ich wartość w przeliczeniu na dzisiejszą wartość w PLN nie byłaby wyższa, niż dzisiejsze 500 zł. Czy osoba zarabiająca dziś 500 zł mogłaby za te pieniądze przeżyć? Pytanie retoryczne.

Można przyjąć, że w wyniku presji płacowej, wynagrodzenie w EUR-o rosłoby w tempie inflacyjnym, jak w Hiszpanii. Z początku byłaby ogólnopolska feta, wielka radość, bo za płacę i emeryturę można by w Europie coraz więcej kupić. Byłaby feta, gdyby nie uciążliwy szczegół. Lawinowo rosłoby bezrobocie, firmy błyskawicznie przenosiłyby produkcję za granicę, a budżet nie miałby ani "euruska" na wypłaty zasiłków.

Polacy, co wybieracie? Dżumę i mniej, niż głodowe pensje? A może cholerę, wzrost wynagrodzeń, ale brak płatników tych wynagrodzeń, pracodawców? Ja wolałbym staromodną złotówkę, a dżumę i cholerę zostawiłbym Donaldowi T. i lemingom.

Czy Donald T. kłamie? Donald T. ma lepsze metody, niż kłamstwo, czyli przemilczenia, dyktat w służalczych mediach i PR. W ostatnich wyborach Donald T. przemilczał zamiar podwyższenia wieku emerytalnego. Po wyborach ten wiek podniósł. Jak ktoś pamięta, wcześniej wielu ekspertów mówiło, że bez podniesienia wieku emerytalnego, wprowadzenie EUR-o w Polsce byłoby bezcelowe. Donald ten pierwszy warunek w kierunku wprowadzenia EUR-o spełnił.

Donald T. realizuje dawno podjętą decyzję o wprowadzeniu EUR-o w Polsce. Ostatnio stosuje nawet typowy mobing wobec PiS-u i Pana Kaczyńskiego, aby opowiedzieli sie za szkodliwym dla Polaków pomysłem Donalda T. i zagłosowali za przyjęciem w Polsce EUR-o. Mało tego, Europejski Bank Centralny pilnie potrzebuje gotówki na ratowanie niemieckich i francuskich banków. Każdy członek strefy EUR-o musi przekazać swoje rezerwy walutowe w stosownej wysokości, co precyzuje stosowna dyrektywa UE, a Polska ma relatywnie wysokie rezerwy.

Donald T. wprowadzi w Polsce EUR-o, bo po nim chociażby i potop. Cóż, Polacy, jak dinozaury, wymierają. Wkrótce będzie nas zaledwie 32 mln. obywateli, w znaczącej części starcy. Czyim interesom służy Donald T.? Ś.p. Prezydent Lech Kaczyński zablokował głupi pomysł Donalda T. i nie pozwolił na wprowadzenie EUR-o w Polsce. Dzięki ś.p. Prezydentowi, a nie dzieki nieudolnemu Donaldowi T., Polska była tzw. "zieloną wyspą".

Przyjęcie EUR-o można rozważać za 30 lat i dopiero wtedy podejmować decyzję, czy już? A może w tym kraju większość stanowią "lubieżniki" (stwierdzenie pogardliwe) dżumy i cholery? Zapraszam do dyskusji.

Podpowiem pomysł dla PiS. Wprowadzenie EUR-o zamroziłoby płace Polaków na obecnym poziomie. Wyżej napisałem, że wzrost płac zniszczyłby konkurencyjność przedsiębiorstw w Polsce. Przedsiebiorstwa te, prawie w całości należące do zagranicznych koncernów, uciekłyby za granicę, bo nie byłoby przecież płynnej złotówki, która uratowałaby polską gospodarkę. Doradzam więc PiS i Panowi Kaczyńskiemu złożenie w Sejmie projektu uchwały, by przed podjęciem jakiejkolwiek dyskusji o wprowadzeniu EUR-o w Polsce, podnieść płace Polaków do poziomu zbliżonego do poziomu niemieckiego. Gdy rząd tego nie zrobi, PiS nie będzie brał udziału w żadnej dyskusji o przyjęciu EUR-o w Polsce. Taka moja propozycja, podpowiedź dla PiS.

Uchwała nie ma mocy prawnej, a w tym Sejmie nie przejdzie. Jej projekt rozpocząłby za to dyskusję nad tym, że po wprowadzeniu EUR-o płace Polaków staną w miejscu, a inflacja zacznie stopniowo zmniejszać siłę nabywcza tych płac. Nie muszę chyba przekonywać, że kraj nadrabiający gigantyczny dystans gospodarczy wobec otoczenia, jest zmuszony do szybszego rozwoju, niż otoczenie. A skoro jest szybszy rozwój, to zawsze takiemu szybszemu rozwojowi towarzyszy, niestety, wyższa inflacja, w odniesieniu do tego otoczenia. Oznacza to realny spadek płac, bo w stabilnym, jednolitym kursie jednej waluty nie ma stosownego narzędzia kursowego.

Odniosę się także do wyliczeń, jakoby przyjęcie EUR-o w Polsce kosztowałoby Polskę ok. 5,5 mld. EUR, jako rezerwy przekazane do ECB (bank centralny UE). Może i prawda, ale przemilcza się znacznie groźniejsze liczby. Otóż jest minimum 2 latni przymus (kraje bałtyckie były znacznie dłużej) pobytu w mechanizmie kursowym ERM2 i obrony kursu własnej waluty wokół parytetu +/- 15% odchylenia, co zazwyczaj pochłania prawie całość rezrw walutowych (Polska ma blisko 100 mld. EUR rezerw), a i tak trzeba kilkakrotnie aprecjonować własna walutę (PLN), co zawsze potwierdza dotychczasowa praktyka.

Przykład Słowacji jest odstraszajacy, bo po trzykrotnej aprecjacji słowackiej Korony, przedsiebiorstwa słowackie stały się niekonkurencyjne, w tym wobec polskich przedsiębiorstw, a turyści, nawet z bogatych Niemiec, zaprzestali przyjazdów na Słowację, bo ceny stały się niebotyczne. Ceny stały się nawet wyższe, niż w tradycyjnie drogiej Austrii. Nic dziwnego, że tłumy Słowaków zaczęły przyjeżdżać na zakupy do Polski. To są gigantyczne pieniądze, jakie Słowacja traci co roku, z powodu przyjęcia EUR-o.

A Cypr? Cóż, to tylko kwestia czasu, kiedy jakiś przyszły "Rostowski" (Min. Finansów) zabierze Polakom część lub całość oszczędności. Jeśli nikt natychmiast nie rozwiąże problemów demograficznych, to tak będzie. To jest temat na inny artykuł. Tak samo będzie, gdy Polska EUR-o.

Piotr Solis

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika fritz

30-03-2013 [01:30] - fritz | Link:

*** Nie, poniewaz wprowadzenie euro w Polsce, a wlasciwie nie euro tylko to co Niemcy maja, bedzie przede wszystkim decyzja polityczna, nie gospodarcza.

Wprowadzenie euro w Polsce oznacza dwie rzeczy:

1. aneksje Polski przez Niemcy
2. uniemozliwienie reindustrializacji Polski (Niemcy przeprowadzily deindustrializacje Polski nie po to, zeby wlasnie reindustrializacje dopuscic) i zaklepania w ten sposob polskiej biedy na zawsze.
Narod bez przemyslu nie ma mozliwosci zapewnienia sobie srodkow ekonomicznych do przyzycia. Ulega rozproszeniu, wynarodowieniu i likwidacji. Co wlasnie celem Niemiec jest.

Dlatego euro moze "wbrew ekonomii" zostac wprowadzone "na sile", w ramach zamachu stanu, lamiac konstytucje, np. w przyszlym roku.

O ile polski rzad przejalby kiedys ponownie wladze, powienien wrocic do zlotego bez wzgledu na poczatkowe straty. Na koncu bedzie gigantyczny zysk.

Obrazek użytkownika dogard

30-03-2013 [12:03] - dogard | Link:

nie zostawiaja suchej nitki na tym glupolu tuSSeku...zdrajcy wszechczasow.

Obrazek użytkownika 66rys

30-03-2013 [13:29] - 66rys | Link:

Nie rozumiem co to jest to podwyższenie płac,czy to znaczy że mamy sobie więcej płacić wzajemnie bo mnie nie bardzo na to stać.Oczywiście że jeśli mamy jakiegoś sponsora co da bo ma za wiele to jak najbardziej,czy to będą złotówki czy euro to jakoś się dogadamy. Niezależnie od waluty trzeba ją najpierw mieć a potem dzielić bo inaczej dzielimy iluzję i biedę.Cypryjczycy właśnie mają okazję się przekonać ile kosztują dopłaty i kto za nie zapłaci. PO wymyśliła sobie że jak będziemy w eurolandzie to odpowiedzialność za nasze bankructwo się rozmyje a przy złotówce nie da rady i na tym cały pomysł się opiera.

Obrazek użytkownika piastolsztyn

30-03-2013 [16:15] - piastolsztyn | Link:

W krótkim artykule nie sposób przedstawić całości zagadnienia. W artykule jest mowa o nominalnych podwyżkach, aby utrzymać realną dzisiejszą wartość płac, czyli dla dużej liczby Polaków, równowartość dzisiejszych ok. 400 EUR-o. Akcesja (aneksja, jak powinno się nazywać) do strefy EUR-o, oznacza zafiksowanie (ustalenie na zawsze), nie tylko kursu walutowego, ale także nominalnego poziomu płac.

Realna wartość ok. 400 EUR/ na głowę dla ok. 75% pracujących, emerytów (statystyczny rolnik rencista nie ma nawet 200 EUR-o), będzie cały czas taka sama, jeśli w Polsce inflacja będzie identyczna, jak strefie EUR-o, a bardziej precyzyjnie, jak w Niemczech. Rzecz w tym, że kraj nadrabiający olbrzymi gospodarczy dystans musi rozwijać sie szybciej, niż otoczenie/Niemcy. Ten szybszy rozwój zawsze wiąże się z podwyższonym, w odniesieniu do otoczenia, poziomem inflacji.

Oznacza to, że Polska musiałaby podnosić płące i emerytury szybciej, niż otoczenie, aby utrzymać poziom płac w momencie akcesji/aneksji. Rzecz w tym, że ten poziom jest zafiksowany o godzinie zero, a więc wszelkie podwyzki płac ponad poziom inflacji w Niemczech wykoszą polską gospodarkę. Alternatywą jest podwyższanie płac zgodnie z poziomem inflacji w Niemczech, a więc realne płace w Polsce będą spadać.

Dochodzimy tu do wyboru pomiędzy dżumą a cholerą. Przekładając to na słowa, podnosząc płące zgodnie z poziomem inflacji w Polsce, zachowamy ich realną wartość, ale większość Polaków utraci pracę. Alternatywą jest podnoszenie płac na poziomie niemieckiej inflacji, poniżej polskiej inflacji, ale wtedy realne płace w Polsce będą coraz niższe i iniższe, aż nastanie powszechny głód i zgrzytanie zębów.

Czy można te zasady jeszcze prościej wtłumaczyć? Jeśli tak, zapraszam.

Tak moim osobistym zdaniem, jestem eurosceptykiem, a to wszystko, co się dzieje, jest identyczne z planami Hitlera wobec Polaków. Oczywiście, przy zastosowaniu innych metod, ale skutek ten sam. Vide demografia, odebranie Polakom gospodarki, a wkrótce ziemi (oficjalny początek od 01.01.2016r.), a także własności mieszkań (vide: "odwrócona hipoteka"), bo przyszłych emerytur z powodu demografii nie będzie.

Obrazek użytkownika 66rys

30-03-2013 [17:18] - 66rys | Link:

Wszystko się zgadza w modelu socjalistycznym tak to działa, politycy biorą pieniądze za ustalanie kto ile powinien zarobić ,produkować,pracować i przyznają lub nie limity i koncesje.Efekty jak widać są opłakane bo prędzej czy później będzie trzeba "ratować" banki bo politbiuro tak chce i. Jeśli obywatel nie ma własności to niema wolności a nie może jej mieć gdy nad wszystkim czuwa urzędnik z regulacjami. Co z tego że podniosą płace gdy zabiorą podwyżkę w podatkach lub jednorazowych zapomogach na ratowanie systemu? Normalnie państwo czy obywatel wypracowuje SWÓJ dobrobyt a ktoś kto go tego pozbawia nazywa się złodziejem ale to był chory kapitalizm.

Obrazek użytkownika piastolsztyn

30-03-2013 [17:57] - piastolsztyn | Link:

Opisał Pan Marksizm-Leninizm, ale to, co mamy, jest najczystszej postaci Marksizmem-Trockizmem (inny typ komunizmu znany głównie z Meksyku), gdzie państwo zabiera, ale nie ma transferów w drugą stronę. Z systemem, jak z ubraniem - każdy sam decyduje, które lepiej pasuje. Nie byłoby tyle narzekania, gdybyśmy my Polacy płacili, ale z tego byłoby coś w druga stronę, jak np. we Szwecji. Rzecz w tym, że wszystko, co my Polacy zapłacimy, natychmiast przejmuje międzynarodowa lichwa, a nam Polakom zostaje gest Kozakiewicza. Całe dochody z PIT już idą tylko na odsetki od długów, za które odpowiada w większej części nieudolny rząd Tuska, a biorąc pod uwagę wcześniejsze mutacje typu KLD, UD, UW, AWS (większość byłych polityków jest w PO), to odpowiedzialność tej ekipy jest w garnicy 3/4 całości zadłużenia Polski.