Co nas czeka w gospodarce w 2010 roku?

1. Jak to zwykle na początku roku publikowanych jest wiele prognoz dotyczących tego co się będzie działo w roku 2010 w polityce, w życiu społecznym, wreszcie w gospodarce. Większość z tych prezentowanych w mediach to prognozy optymistyczne, moja będzie realistyczna. Zanim przejdziemy do przewidywań dotyczących sytuacji w Polsce ,kilka zdań na temat tego co może się wydarzyć w gospodarce światowej? .

Coraz więcej ekonomistów skłania się tego, że wychodzenie z kryzysu szczególnie w Stanach Zjednoczonych i w Europie będzie miało kształt nie litery U ale raczej W lub co jeszcze bardziej prawdopodobne litery L. Oznaczałoby to,że po spadkach wzrostu gospodarczego z jakim mieliśmy do czynienia częściowo w 2008 i w całym 2009 roku, będziemy mieli do czynienia ze wzrostem bardzo powolnym albo nawet stagnacją i to przez następne kilka lat.

Takie prognozy są oparte na założeniu,że jeżeli kraje rozwinięte wycofają wsparcie budżetowe dla gospodarki, a także być może podwyższą obciążenia podatkowe,żeby ograniczać deficyt finansów publicznych to wprawdzie nie dojdzie do nowej fali kryzysu ale będziemy mieli do czynienia ze stagnacją. Na zobrazowanie takiego rozwoju wypadków przywołuje się przykład Japonii ,którą po kryzysie w II połowie lat 90-tych XX wieku dotknęło aż 10 lat stagnacji gospodarczej, choć rząd Japonii i bank centralny tego kraju użyły wszelkich instrumentów aby gospodarkę z tego stanu jak najszybciej wyrwać.

2. Jeżeli tak miałoby przebiegać wychodzenie z kryzysu w u naszych głównych partnerów handlowych, to także rozwój polskiej gospodarki w następnych latach nie może być wysoki. Nasza gospodarka ma wprawdzie swoją specyfikę. Aż za 2/3 PKB w Polsce odpowiada konsumpcja. A więc o poziomu wynagrodzeń i ilości pracujących w naszym kraju będzie zależało czy konsumpcja będzie rosła. W 2010roku trudno będzie zarówno o wzrost wynagrodzeń a jeszcze bardziej o wzrost ilości zatrudnionych. Bezrobocie raczej będzie niestety rosło niż spadało. To oznacza,że konsumpcja nie będzie jakimś nadzwyczajnym motorem naszego rozwoju.

Trochę lepiej będziepewnie w zakresie inwestycji. Przygotowania do Euro2012 a zwłaszczarealizacja inwestycji współfinansowanych ze środków europejskichbędą pozytywnie wpływać na wzrost PKB. No i wreszcietzw. eksport netto czyli sytuacja w handlu zagranicznym. Jeżelizłoty nie będzie się umacniał to jest duża szansa na to,że eksport będzie czynnikiem ciągnącym polską gospodarkę. Ale aby eksport wyraźnie rósł potrzebny jest wyraźniejszy wzrost gospodarczy u naszych głównych parterów handlowych (np. w Niemczech) a na to się specjalnie nie zanosi.

Wygląda więc nato,że żaden z trzech składników wpływających się na wzrost PKB nie będzie się kształtował w 2010 roku w Polsce na jakimśnadzwyczajnym poziomie co wróży raczej powolny wzrostgospodarczy.

3. Ale jest jeszcze jeden problem, który wyjątkowo niepokoi. Chodzi o wysokość deficytu finansów publicznych w ostatnich latach a w konsekwencji i gwałtowny przyrost długu publicznego. W latach 2008-2010 ten ostatni wzrośnie o przynajmniej o 220 mld zł i to tylko o tyle pod warunkiem, ze przychody z prywatyzacji wyniosą przynajmniej 30 mld zł. Na koniec roku 2009 dług publiczny zapewne przekroczył 50% PKB a na koniec2010 przekroczy 55% PKB co byłoby niezwykle niedobrym sygnałem dla rynków finansowych. Może to spowodować słabe zainteresowanie zakupem naszych papierów skarbowych, a w konsekwencji poważne kłopoty z finansowaniem długu publicznego.

Niepokoją także działania rządu w tej sprawie. Nie chcąc osłabiać szans Premiera Tuska w wyborach prezydenckich rząd próbuje kłopoty z długiem publicznych zamieść pod dywan. Występuje więc z pomysłem zmiany definicji długu publicznego starając się z niego wyłączyć środki budżetowe przekazywane do OFE. Stosuje także inne dosyć prymitywne zabiegi księgowe i niektóre typowe wydatki budżetowe wypycha przynajmniej księgowo poza obszar finansów publicznych.Emisja obligacji przez Fundusz Drogowy i 2009 i 2010 roku, czy kredytowanie ZUS przez banki komercyjne to najbardziej jaskrawe przykłady tej kreatywnej księgowości Ministra Finansów. 

Wszystko to skłania raczej do zachowania trzeźwego realizmu, że w roku 2010 nie ma co liczyć na wyraźny wzrost PKB i na poprawę sytuacji materialnej większości Polaków.Trzeba także mieć świadomość,że jeżeli w jakiś nadzwyczajny sposób uda nam się zaspokoić potrzeby pożyczkowe Ministra Finansów w wysokości ponad 200 mld zł, to po roztrzygnięciu wyborów prezydenckich , czekają nas wyraźne podwyżki podatków i drastyczne redukcje wydatków budżetowych w roku 2011.

Jak to zwykle na początku roku publikowanych jest wiele prognoz dotyczących tego co się będzie działo w roku 2010 w polityce, w życiu społecznym, wreszcie w gospodarce.