SMOLEŃSK: SĄ "ODPOWIEDZI"

 Wyjaśnienia jednak stale się pojawiają, zazwyczaj karkołomne i niedorzeczne, ale jednak świadczące, że rozsądek blogerów przenika do ogółu i analitycy sowiecko-nadwiślańskiej razwiedki bacznie obserwują co się niesie po rosie.

Teraz "informacja" (czytaj: dezinformacja) idzie na całego, by uwiarygodnić miejsce zdarzenia, czyli katastrofę na lotniksku w Smoleńsku, bo kilku blogerów zaczęło wskazywać coraz logiczniej na możliwość przejęcia polskiego Tupolewa i upozorowanie runięcia samolotu, ale innego - wydmuszki. Zaczęto na forach przypominać i analizować spontaniczne wypowiedzi polskich świadków, ambasadora Bahra i dziennikarza Wiśniewskiego, którzy zwracali uwagę na "totalną" masakrę złomu, brak kawałków wyposażenia i przedmiotów oraz "przerażającą ciszę bez ofiar". Na pierwszych reportażach dostrzeżono palącą się ziemię, nie szczątki samolotu. Zwrócono uwagę na brak kokpitu po zebraniu pozostałości do kupy (http://www.fototube.pl/pix/img...); (http://www.mak.ru/russian/info...).

Szczegół po szczególe poukładano w całość przezierającą przez inscenizację sfastrygowaną wersję o licznych ofiarach w lesie (http://www.bibula.com/?p=22203).

Szeptanką postów zaczęto coraz częściej pytać o Batera, gdzie się nagle zapadł? - który pierwszy zrelacjonował "na żywo", że samolot rozbił się o innej godzinie (wcześniej) i ponoć uratowały się trzy osoby.

Odpowiedzi pojawiały się, pojawiają i będą się pojawiać, bo pomruk myślącej gawiedzi widać jest dla kogoś (spiskowców, mataczy?) groźny. Rosyjskie pielęgniarki przypomniały sobie, że jednak widziały więcej trupów (podrzuconych?) niż gdy gadały do kamery za pierwszym razem. Potem znajdowano rzeczy na pobojowisku i kawałki ciał, żeby zwrócić uwagę polskiemu społeczeństwu na "jedność miejsca i akcji". Karta kredytowa "po miesiącu?" zczyściła konto "Katyniaków"... Bater nagle się objawił i jako korespondent z Rosji gromko zeznaje (teraz kłamie!), że widział bardzo dużo ofiar na miejscu katastrofy.

Warto zwrócić uwagę, że nikt w oficjalnych mediach świadków nie przepytuje, nie wiemy np. kiedy odkryto brak pieniędzy na koncie Przewoźnika, nie konfrontuje się wypowiedzi rodzin i znajomych z faktami, które miały miejsce itd, itp. Nie możemy oglądać spontanicznych reakcji na zadawane pytania organizatorom wylotu (rząd za bezpieczeństwo lotu odpowiadał) – a blogerzy, cóż, robić wywiadów z tymi osobami (zwłaszcza publicznymi) możliwości nie mają; mogą najwyżej węszyć, snuć wnioski i spekulować, ale dobre i to... Choćby przeliczenie i zdemaskowanie, że "mapa poglądowa" rzekomo wielkiego, głębokiego i niebezpiecznego jaru przed lotniskiem jest kartograficznie przeskalowana na użytek gawiedzi. (http://www.tvn24.pl/12690,1658...). Czy nieustanne archiwizowanie materiałów o Smoleńsku (http://smolensk-2010.pl/2010-0...) oraz wyłapywanie i rozpowszechnianie najwnikliwszych tekstów, do których odnośniki źródłowe coraz częściej jakimś dziwnym trafem (cenzurowane?) świecą pustkami (http://antydziad.salon24.pl/404/); (http://niepolezieorzelwgwna.i8...).

Czyżby rację miał bloger, że prawdę odkryjemy po uchyleniu wiek, gdy zawołał "Trumny otwierać!" ? (http://iskry.pl/index.php?opti...).

Teraz czekajmy na wyjaśnienie (oficjalne, a jakże!), jak został (czyli nie został) samolot przechwycony, bo o jednej dodatkowej osobie w kabinie już słyszeliśmy. I o tym, że przeważnie do Rosji zabierało się na pokład "rezydenta-przewodnika" od nawigacji. Który mógł skłonić pasażerów pod jakimkolwiek pretekstem o założenie masek z gazem usypiającym i przejąć stery.

Kto ma zadawać takie czy inne pytania? Choćby takie: dlaczego nie było kamer żegnających w Warszawie prezydenta? A może były? Czemu nie gadają, przemieszczeni nagle do wojskowego samolotu, liczni dziennikarze, którzy byli w pewnym sensie polisą ubezpieczeniową głównej delegacji (zwłaszcza korespondenci zagraniczni, obywatele państw zachodnich)?

Liczne wykształciuchy, z którymi mam do czynienia, na pytanie, dlaczego Rosjanie wzięli, jako możliwa strona zamieszana w zamach, śledztwo "na siebie", jeśli są czyści, odpowiadają, że ze wstydu, by ukryć przed światem (przed członkami ewentualnej komisji międzynarodowej) kompromitację z powodu tak złego stanu lotniska.

Dlaczego Kacapy z Kremla wolą wziąć na siebie odium podejrzeń o morderstwo niż się rumienić – oto jest kolejne pytanie?

Zapewne i w tym aspekcie - wicie, rozumicie - odpowiedź usłyszymy (przyjdzie) wkrótce w formie suflerskiej ze Wschodu.

Czy to już faszyzm za oknami, że tysiące Polaków gryzie się w oficjalny język i ze strachu wymownie milczy?

Jest to pytanie retoryczne? Czy też wymaga jakiejś odpowiedzi?

 Wiele pytań, które postawili na forach dyskusyjnych dociekliwi blogerzy (wsparci właściwie jedynym dziennikarzem na etacie, Łukaszem Warzechą i zespołem "Gazety Polskiej" wraz z "niezależną.pl") nadal nie doczekało się żadnej sensownej odpowiedzi. Wersja pierwsza, nazwijmy ją "samobójczą", jaką podsunięto z Kremla, o winie polskiej załogi i naciskach śp. Prezydenta, obowiązuje zadekretowana do dziś.