1.: Refleksja na 10.04.2025, dzień pierwszy Nowenny

500-lecie Hołdu Pruskiego (10.04.1525)

   10 kwietnia 2025 r. będziemy obchodzić okrągłą, 500 rocznicę Hołdu Pruskiego. Choć był to kolejny z hołdów pruskich, mających być składanymi każdemu królowi Polski przez każdego Wielkiego Mistrza na mocy warunków II Pokoju Toruńskiego z 1466 r., zawartego pomiędzy Polską a Krzyżakami po wojnie trzynastoletniej, to ten jednak był wyjątkowy i niezwykle znaczący zarówno w historii Polski (jutro będziemy obchodzili okrągłą, dwieście pięćdziesiątą rocznicę zakończenia obrad pierwszego sejmu rozbiorowego i zatwierdzenia pierwszego rozbioru Polski), jak i w późniejszych skutkach dla całego globu.

   Albrecht Hohenzollern, Wielki Mistrz Zakonu Krzyżackiego, od objęcia urzędu w roku 1511, wielokrotnie odmawiał Zygmuntowi I Staremu (zresztą swojemu wujowi) złożenia należnego hołdu, co nastąpiło dopiero właśnie w 1525 roku, ale składał go już jako pierwszy świecki książę Prus, co było skutkiem impasu powstałego w okresie rozejmu pomiędzy stronami ostatniej wojny polsko-krzyżackiej.
   Sam jej wybuch był efektem współdziałania Rosji (a właściwie jeszcze księstwa moskiewskiego), Austrii oraz Krzyżaków i sięga ataku rosyjskiego na Litwę w 1512 roku, rozpoczynającego I wojnę litewsko-moskiewską, kiedy to Krzyżacy, jako lennicy Rzeczpospolitej, powinni przyjść Litwie na pomoc, czego jednak odmówili. Jak widać, trójstronna współpraca tych trzech żywiołów ma bardzo głęboką tradycję, wykraczającą poza podziały polityczne czy terytorialne, skoro Prus i Rosji jeszcze wtedy w ogóle nie było.

   Szczegóły historycznego splotu okoliczności, ambicji osobistych, przypadków, zdarzeń etc., których jednym ze skutków był hołd lenny Albrechta Hohenzollerna, są bardzo ciekawe, ale w perspektywie naszej nowenny zupełnie drugorzędne, gdyż był on tylko jednym z elementów szerokiego tła historycznego dziejów Europy, którym jest odwieczny spór o kryterium prawdy i jego usytuowanie.

   Spór, który można zredukować do prostej dychotomii: czy prawda o czymkolwiek jest zawarta w tym czymś i z racji tego jest pierwotna wobec ludzkiego osądu, zaś człowiek jedynie w jakimś stopniu rozpoznaje tę istniejącą prawdę, na miarę swoich możliwości poznawczych i intelektualnych, czy też ludzki osąd o czymś jest pierwotny wobec tego czegoś i z racji tego to człowiek decyduje o tym, co jest prawdą.

   Właściwie genezy tego sporu możemy szukać w Księdze „Genesis”, kiedy z jednej strony Adam pytany przez Pana Boga o nazwy dla stworzeń, „każdemu nadał nazwę „istota żywa”” (bo tylko tyle mógł na pewno o nich sam powiedzieć, resztę prawdy mogąc w każdej chwili poznać od Stwórcy), z drugiej zaś Ewa, kiedy wskutek zwodzenia przez węża „otworzyły się jej oczy i zobaczyła, że owoce te są dobre do jedzenia i zdatne do zdobycia wiedzy”, tak jakby można było rzeczywiście zobaczyć, że coś jest „dobre do jedzenia” przed spróbowaniem. Dwa podejścia do kryterium prawdy już na początku historii ludzkości.  

   Jeżeli źródłem prawdy jest to co istnieje, my zaś tylko tę prawdę w jakimś stopniu rozpoznajemy, to w sposób naturalny, ze względu na ułomność naszego poznania, nie możemy rościć sobie pretensji do twierdzenia, że znamy całą prawdę o wszystkim, a w takim razie społeczności skupione wokół takiego przekonania, będą miały inne zasady funkcjonowania, niż takie, w których panuje przeświadczenie, że można o prawdzie decydować, zaś kwestią pozostałą do rozstrzygnięcia jest sposób tego decydowania.

   Obserwujemy dziś w Europie kolejną odsłonę dotykającego i nas konfliktu pomiędzy zwolennikami koncepcji państwa jako instytucji działającej w wyniku oddolnej decyzji wolnych obywateli i tworzonej przez nich dla ochrony swojej wolności jako rozumnego wyboru, a więc m.in. z poszanowaniem autonomii sfery moralnej (słynne: “Nie jestem panem sumień moich poddanych” Zygmunta II Augusta), a koncepcją państwa jako realnie istniejącego bytu, nadrzędnego nad obywatelami, w tym władnego do narzucania im siłą wszelkich rozwiązań, w tym moralnych (z tej samej epoki słynne: “Cuius regio, eius religio”, „Czyja władza, tego religia” niemieckiego cesarza Karola V, będące istotą uzgodnień pokoju augsburskiego).
   Konflikt ten jest tak fundamentalny, zaś sposoby życia zbiorowego wynikające z odmienności tych przekonań, określone sto lat temu przez prof. Konecznego mianem „Cywilizacji” tak różne, że w zasadzie cała historia Europy jest w jakiejś mierze jego skutkiem.

   Aby zrozumieć genezę tego konfliktu w stosunkach polsko-krzyżackich, a też i później polsko-pruskich i polsko-niemieckich, musimy cofnąć się aż roku 997, do czasów, kiedy Wojciech Sławnikowic z Czech, mnich benedyktyński i ex-biskup praski, a prywatnie znajomy cesarza rzymskiego Ottona III (bardzo zresztą przez niego ceniony), w trakcie misji ewangelizacyjnej do plemion pruskich, zorganizowanej na jego prośbę przez Bolesława Chrobrego, złamał nakaz wiecu pruskiego natychmiastowego opuszczenia ich ziem i zakaz wstępu do gaju poświęconego pruskim bóstwom, za co został zabity (23 kwietnia będzie rocznica).
   Jego ciało zostało wykupione przez Chrobrego, zresztą również dobrego znajomego wspomnianego Ottona III. Ten młodziutki władca, król Niemiec i świeżo koronowany Cesarz Rzymski Narodu Niemieckiego, o sposobie myślenia ukształtowanym w większym stopniu przez jego babkę, św. Adelajdę, niż przez nauczycieli wybranych mu przez matkę, księżniczkę bizantyńską Teofanię, będącą z babką w silnym konflikcie, był wyjątkiem w całej wcześniejszej i późniejszej linii władców niemieckich. Znajomość z Bolesławem Chrobrym oraz cesarskie plany, dotyczące skupienia Słowian pod berłem Piastów jako części odradzającego się Imperium Rzymskiego, spowodowały, że dla księcia Polan pojawiła się szansa na zyskanie podmiotowości w drodze uznania przez Ottona III niezależności państwa Piastów i jego władcy.
    Na przeszkodzie stał brak własnego biskupstwa, którego powstanie wiązało się m.in. z koniecznością posiadania niezwykle kosztownych i trudnych do uzyskania relikwii. Ale szybka beatyfikacja św. Wojciecha spowodowała, że można było wykorzystać to króciutkie okienko w historii na zorganizowanie Zjazdu Gnieźnieńskiego, na którym w roku 1000 Otton III założył w Gnieźnie archidiecezję, a więc strukturę podległą bezpośrednio papieżowi, co dawało emancypację od niemieckich struktur kościelnych, zaś uznanie przez cesarza niezależności państwa Piastów symbolicznym przekazaniem kopii włóczni św. Maurycego – ochronę przed pretekstami dla niemieckiej ekspansji.

   Niemniej zabójstwo św. Wojciecha, którego morderca, pogański kapłan Sicco, stracił wcześniej brata na wojnie z Polakami, nie jest niezrozumiałym wybrykiem historii, lecz wpisuje się w cały szereg indywidualnych dramatów i plemiennych konfliktów wcześniejszych i późniejszych, aż wreszcie, bez mała ćwierć tysiąclecia później, Konrad Mazowiecki zaprosił rycerski Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego, świeżo wyrzucony z Węgier ze względu na nieudaną próbę znalezienia sobie tam własnego miejsca na mapie ówczesnego świata, aby wsparli księstwo mazowieckie w walce z Prusami.

   Skutek? Kolejne dwieście lat wojen, tym razem polsko-krzyżackich i oczywiście najbardziej znany moment, czyli bitwa pod Grunwaldem, choć także – bardziej nawet znacząca dla współczesnych, a dziś niemal zupełnie zapomniana poza kręgiem fachowców – bitwa pod Koronowem, której bezpośrednim efektem było zawarcie pierwszego pokoju toruńskiego w 1411 r.

   Ale też jednym ze skutków konfliktu z Krzyżakami było wybitne zwycięstwo odniesione przez Pawła Włodkowica z Brudzewa, byłego już wtedy rektora Akademii Krakowskiej, na soborze w Konstancji w latach 1414-18, który swoją pracą „Tractatus de potestate papae et imperatoris respektu infidelium” ("O władzy papieża i cesarza nad niewiernymi") wytrącił Krzyżakom z ręki najpotężniejszy oręż jakim do tej pory  dysponowali, czyli wsparcie finansowe możnowładców europejskich, udowadniając w nim, że główna teza Krzyżaków o nawracaniu pogan siłą jest sprzeczna z Ewangelią i powinna być uznawana za herezję.
   I to właśnie dzieło, a właściwie jego tezy i sposób ich udowadniania, doprowadziło do zwycięstwa tegoż Pawła Włodkowica nad Krzyżakami przed sądem papieskim w Rzymie w 1421 r., pokazywało jakże głęboką ewolucję polskiej myśli filozoficznej i politycznej na przestrzeni poprzednich dwustu lat, czyli od sprowadzenia Krzyżaków w 1226 r

    Ale analiza cywilizacyjna tego rozbudowującego się już wtedy konfliktu, pozwoli na dostrzeżenie analogi ze źródłami konfliktów w czasach nam znacznie bliższych, a nawet i dziś, choćby w trakcie dzisiejszych sporów o Europę. W etapie pierwszym, związanym z czasami św. Wojciecha, plemiona pruskie, tworzące luźną federację zbiorowości o strukturze społecznej opartej o odpowiednik rodów i klanów, organizują wyprawy łupieżcze na ziemie zamieszkałe przez Słowian, ludy o podobnej strukturze, ale odmiennej organizacji życia zbiorowego, którzy to Słowianie w sprawie wspomnianych rozbójniczych najazdów bynajmniej nie pozostają przecież napastnikom dłużni.
   O ile jednak wśród plemion pruskich nie było i być nie mogło centralnego ośrodka władzy, gdyż najwyższą władzę sprawował u nich wiec, o tyle wśród Słowian taki ośrodek zaczynał się kształtować, co było związane z koniecznością obrony przed zorganizowaną ekspansją plemion germańskich i parciem księstw niemieckich na wschód.

   W obydwu wypadkach oddolna struktura społeczna, wymagająca legitymizacji wodza plemienia przez akceptujących go poddanych, powodowała że potencjalny kandydat na księcia stawał przed koniecznością wskazania wspólnego celu, dla realizacji którego można było oczekiwać zjednoczenia wysiłków. W państwie Piastów takim długoterminowym celem stała się obrona przez niemiecką ekspansją, również w aspekcie specyficznych sposobów wdrażania chrześcijaństwa, podczas gdy w federacji plemion pruskich cele były tylko krótkoterminowe, związane z doraźnymi działaniami zaczepnymi lub obronnymi.

   Pewnym paradoksem jest, że metody narzucenia chrześcijaństwa plemionom słowiańskim przez pierwszych Piastów niewiele się różniły od stosowanych dwanaście pokoleń później przez Krzyżaków wobec plemion pruskich, ale też i te ćwierć millenium, dzielących Chrobrego w państwie Polan wraz z wyprawą św. Wojciecha (+997 r) od Herkusa Monte, potomka pruskich notabli, siłą zabranego w dzieciństwie rodzicom przez Krzyżaków i wykształconego w Magdeburgu przywódcy II powstania zjednoczonych plemion pruskich przeciwko Krzyżakom (1260 – 1275), pozwalają dostrzec pewne podobieństwa między możliwym ujęciem chrześcijaństwa u ludzi pochodzących z tych dwu, przez wieki wrogich zbiorowości, a jakże jednak odmiennym od prezentowanego przez Krzyżaków, zaś wystąpienie Pawła Włodkowica, będące efektem kolejnych stu pięćdziesięciu lat rozwoju tej myśli, wtedy już polskiej, pokazało wykształconą przez te lata głęboką odmienność cywilizacyjną pomiędzy Polakami a Krzyżakami.
    W tym starciu umysłów, to Polacy reprezentowali rodzącą się nową myśl europejską, skoncentrowaną właśnie na dążeniu człowieka do nieustannego, coraz dokładniejszego poznawania realnie i obiektywnie istniejącej prawdy o całym świecie (co zresztą spowodowało rozkwit nauki jako takiej), czyli na działaniu wymagającym przyjęcia postawy pokory wobec własnych przekonań, tj. gotowości do ich zmiany pod wpływem nowych faktów - myśl, która upowszechniła się wskutek powstania kultu Bożego Ciała wraz z przekonaniem o istnieniu konkretnej rzeczywistości nie obejmowanej zmysłami. Jakże to podobne do postawy Adama z „Genesis” sprzed historii z owocem i jakże rzadkie w historii ludzkości. I ten sposób życia zbiorowego prof. Koneczny określił później mianem „Cywilizacji Łacińskiej”.
    Natomiast Krzyżacy reprezentowali “starą” Europę, która nadal chciała mieć “licencję na nieomylność” by tkwić w przekonaniu o słuszności swoich racji nie ze względu na ich sprawdzoną poprawność, ale ze względu na to, że są to ich racje. Przecież w sporze przed sądem papieskim to właśnie oni bronili przekonania o możliwości rozstrzygania racji siłą, również w wykonaniu państwa. Jakże to podobne do postawy Ewy przed drzewem i jakże powszechne do dziś. A taki, właściwy m.in. Krzyżakom sposób życia zbiorowego, prof. Koneczny nazwał z kolei „Cywilizacją Bizantyńską”.

   Stary spór, historycznie sięgający korzeniami konfliktu arystotelesowskiego realizmu z platońskim idealizmem i odmiennego rozumienia pojęcia “prawdy”. Czy „prawda to zgodność rzeczy z myślą”, a więc to myśl jest pierwotna, jak u Platona, czy też „prawda to zgodność myśli z rzeczą”, a więc myśl jest wtórna, jak u Arystotelesa, co jest pierwotne wobec czego? I to przecież trzysta pięćdziesiąt lat przed Chrystusem, padło słynne “Amicus Plato sed magis amica veritas” (“Przyjacielem Platon, lecz większym przyjacielem prawda“), unaoczniające istnienie tego właśnie fundamentalnego sporu, który po niespełna czterystu latach znalazł odbicie w co roku cytowanym zdaniu, które usłyszymy w WIelki Czwartek: “A cóż to jest prawda?“.

   Dzisiejsze zwiedzanie Malborka to nie tylko okazja do zobaczenia Letniego Refektarza, słusznie uważanego za jedno z najwybitniejszych dzieł architektury i sztuki budowlanej, ale też do refleksji nad upadkiem jednej z najpotężniejszych instytucji ówczesnej Europy, zakonu silniejszego i majętniejszego od Templariuszy i Joannitów, a pokonanego nie tylko zbrojnie przez zjednoczone siły polskie i litewskie, ale przede wszystkim potęgą polskiej myśli filozoficznej, która odebrała mu rację działania i w konsekwencji doprowadziła do zawarcia II pokoju toruńskiego.

   Ale niemniej jest to także okazja do konstatacji, że właściwe Krzyżakom postulaty sprawowania rządów przetrwały i zostały przeniesione przez wieki w ramach wyemancypowanych Hołdem Pruskim elekcyjnych Prus Książęcych aż do nowego państwa, Królestwa Prus, które to metody, po rozbiorach Rzeczpospolitej i wskutek działań Bismarcka, stały się dominujące w jednoczącej się ponownie Rzeszy Niemieckiej, będąc potem przyczyną dwóch wojen światowych oraz źródłem dokładnie tego samego, obserwowanego przez nas konfliktu wewnątrz dzisiejszej Unii Europejskiej, pomiędzy - jak już wspomniano - zwolennikami koncepcji państwa jako instytucji działającej w wyniku decyzji wolnych obywateli, powołanej dla ochrony ich wolności, a państwa jako nadrzędnego nad obywatelami, władnego do narzucania im siłą rozwiązań, w tym również o charakterze moralnym.

   Jest to dokładnie ten sam konflikt, którego przejawem była bitwa na polach Grunwaldu czy wysłanie delegacji wypowiadającego Krzyżakom posłuszeństwo Związku Miast Pruskich do Kazimierza Jagiellończyka z prośbą o przyłączenie ich ziem do Korony, ale też i Reformacja w Europie, a w efekcie losy Mennonitów, którzy uciekając z Królestwa Niderlandów przed prześladowaniami religijnymi, znaleźli w Królestwie Polskim wolność wyznania, w zamian w zasadzie tworząc Żuławy Wiślane, osuszając je za pomocą specjalnie zaprojektowanej sieci kanałów i przepompowni, a którzy po zaborze tych ziem przez Królestwo Prus, zostali tejże wolności pozbawieni.
    A sytuacja ludności polskiej na terenach zaboru pruskiego? Czyż nie jest to znakomity przykład ciągłości tego konfliktu? W tym historia objawień maryjnych w Gietrzwałdzie, jedynych w Polsce uznanych przez Kościół i jedynych w języku polskim, których treść była w zasadzie gotowym programem odbudowy i przebudowy Narodu Polskiego dla przygotowania fundamentów do oporu przed mającymi nadejść prześladowaniami “HaKaTy”, ale też i do odbudowy Państwa Polskiego po odzyskaniu niepodległości.
   I dalej, przecież ta sama krzyżacka teza o możliwości nawracania pogan siłą i eliminacji opornych, choć tym razem z innym rozumieniem pojęć “nawracanie” oraz “poganie”, znalazła odbicie w “Intelligenzaktion”, czyli systemowym mordowaniu Polaków mieszkających m.in. na tamtych ziemiach, czego przejawem jest choćby Piaśnica czy niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny Stutthof w Sztutowie.

   Ostatnia wojna polsko-krzyżacka, której bezpośrednim efektem była laicyzacja Zakonu i hołd pruski rozpoczęła się na przełomie lat 1519/20, a więc dwa lata po wystąpieniu Marcina Lutra i słynnym przybiciu jego tez w magdeburskiej katedrze. Choć Jan Paweł II w swoim liście z okazji pięćsetlecia urodzin Marcina Lutra z dn. 10.11.1983 pisze wyraźnie o w zasadzie słusznych intencjach Lutra, to jednak dalszy rozwój wydarzeń i rozłam w Kościele nazwany potem „Reformacją”, spowodowany był w swojej fundamentalnej warstwie tym, że padł na podatny grunt sporu cywilizacyjnego, stając się znakomitym pretekstem do emancypacji z systemu Cywilizacji Łacińskiej tych wspólnot, które hołdowały zasadom Cywilizacji Bizantyńskiej jak właśnie Zakon Krzyżacki czy część państewek Rzeszy Niemieckiej.
   Jedną ze współczesnych prób załagodzenia tego sporu była propozycja Unii Europejskiej de Gasperiego, Adenauera i Szumana, pomyślanej jako wspólnota wolnych ludzi z wolnych narodów, dążących do współpracy dla wzajemnego zapewnienia pokoju i dobrobytu, w oparciu o wartości chrześcijańskie. Była to próba połączenia na płaszczyźnie tychże wartości elementów opartych o istotę Cywilizacji Łacińskiej, czyli koncepcję istnienia prawdy obiektywnej i wynikającej z rozumności człowieka ludzkiej powinności dążenia do jej jak najlepszego poznania, jako elastycznych narzędzi do wyznaczania celów działania tej wspólnoty i kontrolowania ich wykonania, lecz uwzględniającego realną ludzką naturę rozumianą zgodnie z antropologią chrześcijańską, ze sprawnością organizacyjną instytucji właściwą dla zbiorowości ukształtowanych w ramach Cywilizacji Bizantyńskiej, w tym zdolności do uruchomienia wszelkich dostępnych zasobów dla osiągnięcia wyznaczanego im celu.
   Niestety, w trakcie jej realizacji, próba ta napotkała na nieprzewidzianą przez twórców przeszkodę w postaci laicyzacji Europy oraz upadku systemu wartości opartego o traktowanie życia człowieka jako etapu na drodze do wieczności, co doprowadziło do niespodziewanej zmiany sposobu funkcjonowania centrum zarządczego tejże wspólnoty na właściwy już nawet nie dla Cywilizacji Bizantyńskiej, ale Turańskiej, czyli powstania niekontrolowanego ośrodka władzy, narzucającego swoje decyzje siłą, przy pomocy m.in. instrumentalnie traktowanego prawa, któremu ośrodek ten sam w sobie nie podlega.

   A przecież już współcześni Zygmuntowi I Staremu byli zaskoczeni, czemu zamiast zająć ziemie Prus Książęcych, wcielając je do Rzeczpospolitej i pozwalając mieszkańcom tych terenów, ale już w ramach Królestwa Polskiego, nadal kultywować swoje obyczaje, co dla wspólnot kształtowanych w Cywilizacji Łacińskiej jest czymś w pełni akceptowalnym, o ile odmienności nie próbują narzucać swoich rozwiązań innym na siłę, zgodził się na pozostawienie w tak kluczowym dla Polski miejscu odwiecznie wrogiego nam i naszemu sposobowi życia zbiorowego mechanizmu państwowego, w ramach którego żadne odmienności nie są możliwe, gdyż to Państwo, jako z definicji wyżej stojące w platońskiej hierarchii bytów, decyduje o tym, co jest dopuszczalne, dążąc zarazem do unifikacji wszelkich postaw, bo tylko jedna jest najlepsza, właśnie ta, którą wskazuje Państwo jako właściwą. 

   I tak, emancypacja Prus Książęcych wskutek zeświecczenia Zakonu Krzyżackiego, rozpoczęta lennym Hołdem Pruskim wobec Rzeczpospolitej, zaowocowała powstaniem bizantyńskiego w swej istocie państwa Prus, które dwieście pięćdziesiąt lat później rozerwało swojego suzerena w drodze rozbiorów, następnie poprzez proces zjednoczenia państw niemieckich na swoją modłę, zagroziło najpierw Europie a potem dwukrotnie światu, po czym, po odrzuceniu chrześcijańskich fundamentów tej cywilizacji i kolejnym przepoczwarzeniu się, rozpoczęło przekształcanie początkowo w zamierzeniach „Łacińskiej” wspólnoty europejskiej, w turańską w swej istocie i bizantyńską w swej formie, Unię Europejską drugiej dekady XXI wieku, już nie opartą na etyce chrześcijańskiej, ani nawet na bizantyńskiej sile prawa, ale na moskiewsko-turańskim bezprawiu siły.

   I takim to sukcesem Polski był Hołd Pruski, którego pięćsetna rocznica wypada właśnie 10 kwietnia 2025 r., pierwszego dnia nowenny.

  A jutro o kolejnym dniu, czyli 11 kwietnia 2025 r., a w nim: 250-ta rocznica końca sejmu rozbiorowego, sankcjonującego I rozbiór (co to Stańczyk na Matejki "Hołdzie Pruskim" przewidział, a Rejtan się w drzwiach położył), rocznica zabicia bp. Stanisława przez Bolesława Śmiałego i przyczynek do rozważań o relacji pomiędzy władzą duchowną a świecką, a dodatkowo rocznica podpisania przez Hitlera planu najazdu na Polskę, czyli kontynuacja planu Prus Hohenzollernów i Bismarcka... 



Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Ptr

21-11-2024 [00:52] - Ptr | Link:

W 1223 Ruś poznała co to jest najazd mongolski. Nie rozumiano ,że Zakon osadzony dwa lata póżniej może być również najeźdżcą. 
Od jakiegoś czasu patrzę na Rzeczpospolitą jak na Republikę z elekcyjnym władcą w odróżnieniu od absolutystycznych królestw. Republika z dozą liberalizmu ma jednak siłę rozwojową pomimo oczywistej słabości czyli wewnętrznej walki politycznej. Przekucie liberalizmu na siłę państwa udaje się jednak tam gdzie jest mniej zewnętrznych uczestników tej walki ideologicznej np na jakiejś wyspie lub kontynencie. Udało się chyba tylko w USA. ( Nawet Wojna Secesyjna nie sprowadziła zagrożenia zewnętrznego - za daleko. Nie to co w Polsce - środek Europy). Tutaj Pusy Królewskie były jakąś niekonsekwencją systemu Rzeczpospolitej w dodatku połączone pępowiną z niemiecką macieżą i z odrębną religią.
I chyba nieścisłością jest uważanie ,że przed AD 1000 na mazowszu żyli Słowianie , a 50 km dalej jakaś inna cywilizacja. 
Sprawdzam genetykę i widzę ,że nie ma czystych Słowian. Bo przed  AD1000 było jeszcze co najmniej 2500 lat wspólnego tygla wewnątrz bańki Europy Śr-Wschodniej sęgającej wyrażnie po Szwecję i Danię. Bałtowie mają korzenie ( zapewne częściowe- nie mogę generalizować ) w południowej Polsce i tylko wytworzyli kultury nadmorskie i morskie. 
Tak samo nie wolno wpadać w panikę , gdy w grobie Piasta znajdą wikiński miecz, bo oni kiedyś byli nami , a my nimi. Tak samo Giedyminowicze chyba byli pokrewni Rurykowiczom z hg N. Ale są też inni rycerze z hg N , którzy są podobni do współczesnych Polaków, czyli byli naszymi przodkami z hg N nad Bałtykiem w AD1000.