Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Nieomylne sądy i samobójstwo dzieciaka
Wysłane przez Supernova w 13-01-2014 [08:46]
W ramach tzw. uniwersytetu dziecięcego moje dzieci uczestniczyły niegdyś w wykładzie znanej z TV sędzi Anny Marii Wesołowskiej. Pani sędzina ze swadą opowiadała o różnych przypadkach ludzkich nieszczęść, z jakimi spotkała się w czasie swojej kariery. Pod koniec tych wykładów jest zawsze czas na pytania, więc zachęcona wcześniej przez nas młodsza latorośl, spytała panią Wesołowską, czy sędzia może się pomylić i co wtedy. Pani sędzina stanowczo zaprzeczyła, argumentując swoją odpowiedź tym, że są sądy wyższych instancji, sądy apelacyjne, że każda sprawa jest badana bardzo dokładnie i to w przypadku apelacji nie raz. Dziecko nie musiało zdawać nam relacji z rozmowy z panią sędziną, bowiem widzieliśmy cały wykład na telebimie w sali dla rodziców.
Do zadania tego niewygodnego pytania sprowokowało nas ówczesne doniesienie medialne o jakiejś pani zamordowanej przez sąsiada. Niby nic – przypadek taki, jakich wiele. My jednak zastanawialiśmy się nad kulisami tej sprawy. Otóż ta pani zgłosiła na policje, że sąsiad jej grozi. Sprawa trafiła do prokuratury, potem do sądu, a sędzia, czy bodajże również pani sędzina, uznała, iż jest to „mała szkodliwość czynu, czy jakoś tak i puściła sąsiada wolno. Ten, rozjuszony już niczym byk z pikami w plecach rozdrażniony czerwoną płachtą przez torreadora, po prostu sąsiadkę zamordował. Czy ktoś miał pretensję do pani sędziny? No, cóż, ta, która te pretensje mogła mieć już nie żyła. Jakiś żal zapewne czuła jej rodzina, ale w obliczu śmierci, w szoku i żałobie trudno się zebrać, żeby szukać winnych poza samym mordercą. Tym bardziej, że jak wiemy od pani Anny Marii Wesołowskiej – sędzia pomylić się nie może. Tu sąd apelacyjny nie zadziałał. Nawet jeśli kobieta by się odwołała, to jej przyszły morderca był przecież na wolności i nie sądzę, żeby trzęsąc się ze strachu przed sądem apelacyjnym siedział za szafą i gryzł paznokcie z bezsilności, mamrocząc pod nosem ‘No, kurcze, gdyby się nie odwołała, to już ja bym ją...”
Dlaczego teraz akurat o tym piszę? Dziś rano sparaliżowała mnie wiadomość o szesnastolatku, który powiesił się w Centrum Interwencji Kryzysowej w Suwałkach. Chłopak i jego rodzeństwo mieli tylko matkę. Ta nie radziła sobie z utrzymaniem dzieci. Nie pracowała. W 2011 roku sąd rodzinny ograniczył jej prawa do opieki nad dziećmi. W sylwestra tego roku zdecydował o zabraniu trójki dzieci do placówki opiekuńczo –wychowawczej, a czwartego, najmłodszego, do rodziny zastępczej. Najstarszy był Sebastian, który już wcześniej zapowiadał, ze jeżeli rozdzielą go z matką , to sobie coś zrobi. Powiesił się w łazience instytucji, która miała mu pomóc, pod okiem pracowników Centrum Interwencji Kryzysowej, które według strony internetowej MOPS-u „jest ośrodkiem wsparcia świadczącym kompleksową pomoc osobom i rodzinom, z terenu miasta, które w wyniku zdarzenia losowego, sytuacji rodzinnej lub trudnych przeżyć osobistych znalazły się w stanie nagłego czy przewlekłego kryzysu i potrzebują wsparcia w przezwyciężeniu tej sytuacji” i dalej – „misją placówki jest kompleksowe zapewnienie warunków do odbudowania poczucia bezpieczeństwa”.
Właściwie na tym można zakończyć, nie wspominając już o rodzinie Bajkowskich, ani tych dziesiątkach rodzin pokazywanych w najsłynniejszym programie interwencyjnym w Polsce, czyli w „Wiadomościach”, gdzie co chwila zapoznają nas z samotnym ojcem, czy matką, którzy żyjąc w warunkach urągającym wszelkim standardom, mimo wszystko próbują dać swoim dzieciom to, czego w placówkach nie dostaną, a odpowiednie służby właśnie chcą im te dzieci odebrać, zamiast wesprzeć rodzinę.
Ja jednak powtórzę z uporem wcale nie wartym lepszej sprawy pytanie: „Co, jeśli sędzia się pomyli? Jeśli jednak dzieciom w domu będzie lepiej niż w placówce, jeśli zależy im bardziej na miłości swoich niezaradnych rodziców, niż na dobrobycie w domu dziecka (a w 99% pewnie tak będzie). Czy nie powinno się zrobić wszystkiego, żeby te rodziny ratować?
Komentarze
13-01-2014 [09:29] - Rybak | Link: Kidyś dziadek w sądzie.
Będąc świadkiem, zwracał się do sędziego "proszę wysokiej sprawiedliwości" i mimo zwracania uwagi przez sędziego, robił to nadal. W końcu poirytowany sędzia wrzasnął: Tu nie ma żadnej sprawiedliwości! Tu jest sąd!
W Polsce sądy już dawno oderwały się od rzeczywistości i orzekają wg widzimisię, na które wpływ ma jedynie kasa i strach. Proces ten coraz bardziej się pogłębia.
13-01-2014 [14:20] - violana | Link: @ Rybak
no coż --- powiedzial jak jest ! I nie kojarzyć ze sprawiedliwoscią czasem !!!
13-01-2014 [14:17] - violana | Link: wymiar sprawiedliwosci
W mit niezawislosci i niezależnosci -- uzbrojeni są sędziowie --- teraz bagno totalne -- w całym tym wymiarze
13-01-2014 [18:11] - wicenigga (niezweryfikowany) | Link: Jest taka zasada, obowiązująca wszędzie, wszystkich i zawsze;
po pierwsze - pomagać! Nie - dobić, dokopać, pogrzebać, ale pomagać!
Istnienie człowieka niepożytecznego jest bez sensu, wydala tylko metan :)
Jeszcze nie tak dawno współczucie dla człowieka niepełnosprawnego, nie radzącego sobie, należało do tzw. poprawności. Już nie należy, poprawność przeewoluowała.