W czwartek 3 Maja uczestniczyłem w Marszu Patriotów, Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę, który miał miejsce w Warszawie. Zaczął się on przy krzyżu w Parku Traugutta. Mam nadzieję, że organizatorzy Marszu nie obrażą się kilkoma uwagami dotyczącego tego wydarzenia.
Marsz rozpoczął się programem artystycznym. Złożyły się na niego piosenki oraz pieśni patriotyczne o naszej historii tej dawnej i obecnej. Mogę tylko wyrazić swój niewielki żal, że w zdecydowanej większości dotykał on wydarzeń tragicznych i przegranych w dziejach naszej Ojczyzny. Zabrakło nuty optymizmu, tak potrzebnej by uwierzyć, że walka o poprawę duchowego oblicza naszego kraju ma sens.
W moim odczuciu zdecydowanie gorzej było jednak od strony przekazu duchowego. Nie żebym lekceważył rozważania kardynała Stefana Wyszyńskiego, ale nie wiem, czy ich rozbudowana lektura na ulicy była najlepszym pomysłem. W Marszu sporą część stanowili ludzie starsi, a tego dnia było upalnie. Osobiście, choć do ludzi podeszłych wiekiem nie należę, byłem tą częstą i długą lekturą po prostu dodatkowo zmęczony.
Pochód rozpoczęła Droga Krzyżowa. I tu znowu można powiedzieć, że nikt nie obiecał, że będzie łatwo. Przystawanie przy każdym kościele, a jest ich na Nowym czy Starym Mieście sporo oraz czytanie sążnistych rozważań Kardynała Tysiąclecia po prostu mnie rozbijało. Nie mówiąc już o oprawie muzycznej, która polegała na tym, że któryś z księży śpiewał w ten sposób, że nie sposób się było skupić na modlitwie. Dźwięk z głośników po prostu „piłował czaszkę” zarówno uczestników, jak i przypadkowych przechodniów, działając bardziej odstraszająco niż przyciągająco.
Daleki jestem od wysnuwania teorii spiskowych, ale całość sprawiała wrażenie „zamadlania” ludzi na amen. Jednocześnie odmawiano Drogę Krzyżową i Różaniec co tworzyło kompletny modlitewny chaos. Tego rodzaju program powodował, że zamiast manifestować radość z uczestnictwa w modlitwie za Ojczyznę, przez ulicę Warszawy szli ludzie zmęczeni upałem i dodatkowo umęczeni rozbudowanym ponad miarę programem Marszu. Dźwięki z głośników wystarczająco odstraszały od przyłączenia się do tej patriotycznej manifestacji świadków procesji.
Można było przejść Warszawę po prostu odmawiając różaniec, w końcu na tym polega Krucjata Różańcowa. Jeżeli chciało się już urozmaicić Marsz śpiewaniem pieśni, trzeba to było zrobić bardziej profesjonalnie z wyczuciem i umiarem. Ładnym śpiewem przecież też można przyciągnąć innych. Mam nadzieję, że za rok będzie nas więcej i organizatorzy wykażą większą troską o uczestników Marszu.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2043
Też brałam udział w tym marszu i opisałam go /TUTAJ/. Widziałam, że wywarł on wrażenie na ludziach z Krakowskiego Przedmieścia. Niektórzy się przyłączali. Mnie nagłośnienie nie przeszkadzało, a stacji było tyle, ile zawsze na Drodze Krzyżowej. Upał był męczący, ale dawanie świadectwa wymaga czasem trochę samozaparcia.