Pora dodać łyżkę dziegciu do beczk i miodu i łez, którymi żegnano zamknięcie i wyburzanie najstarszego warszawskiego Multikina (wkrótce w Poznaniu ten sam los spotka najstarsze polskie kino tej sieci). Voilà:
* * *
Urodzinkowy horror w Multikinie
Wczesne niedzielne popołudnie. Na widowni kilkanaście małżeństw z dziećmi, dwie zakochane pary i kilkanaścioro przedszkolaków zostawionych przez rodziców na „Urodzinkach w Multikinie”. Dwie godziny później dzieci wyjdą z kina sztywne ze strachu a rodzice – wściekli na kiniarzy z Ursynowa.
„Punktem kulminacyjnym uroczystości urodzinowej – zapewniał slogan reklamowy – będzie seans filmowy”, na którym dzieci spotkają „bohaterów swoich ulubionych filmów”. Sęk w tym, że nie tylko swoich. Przed „Zaplątanymi” (ekranizacją przystosowanej do wymogów kina familijnego baśni braci Grimm) ursynowskie Multikino pokazało dzieciom niemal kwadrans reklam, głównie reklam filmów dozwolonych od lat kilkunastu.
Na pierwszy ogień poszedł zwiastun „Sali samobójców”:
Ona: Witam cię w sali samobójców, Dominiku…
A na widowni przedszkolaki…
Po tej przystawce czas na solidniejsze danie. Zaproszenie na trzy filmy Maratonu Walentynkowego ilustrował zwiastun „Wojny żeńsko-męskiej” [link], reklamowanej jako „nieprzyzwoicie śmieszna” komedia. Faktycznie: nieprzyzwoicie śmieszna. Z naciskiem na nieprzyzwoicie. Boki zrywać:
Naczelny: A teraz dobra wiadomość. Wracamy do swoich biurek i zapierdalamy…
Dziennikarka: Dostałam pracę w wyuzdanym magazynie dla pań. Będę pisała o seksie…
Naczelny: Nasza czytelniczka wydaje na wyuzdany magazyn dla pań pieniądze i musi wiedzieć za co płaci. Od lat radzimy jej: jak dbać o siebie, żeby go zdobyć; jak dbać o niego, żeby go zatrzymać; jak dbać o siebie, żeby zdobyć drugiego, kiedy tamten już ją opuści; jak sama – z pierwszym albo z tym drugim – ma czerpać jak największą przyjemność z seksu.
Ale to jeszcze nie wszystkie atrakcje serwowane przedszkolakom w ramach „Urodzinek w Multikinie”, bo teraz, kochane dzieci, obejrzycie zaproszenie na Noc Horrorów, czyli na „Zbaw mnie ode złego 3D” („Psychopata ma kiedyś powrócić, by zabić siedmioro dzieci urodzonych w noc jego śmierci”), „Pozwól mi wejść” i „Piłę VII 3D”…
Był też i zwiastun, a jakże. Kto ciekaw jaki, niech go sobie sam obejrzy na Youtubie, bo ja gościom mojego bloga wolę tego widoku oszczędzić. Ale dzieci nikt w Multikinie nie oszczędzał, więc na deser pokazano im zwiastun „Jak się pozbyć cellulitu” [link], reklamowanego jako „film dla bezpruderyjnego widza”. W sam raz dla bezpruderyjnych przedszkolaków...
A że repetitio mater studiorum est, więc na zakończenie jeszcze raz pokazano dzieciom zwiastun „Sali samobójców”. Żeby się maluchom utrwaliło... No to i my go jeszcze raz obejrzyjmy [link], próbując wyobrazić sobie, co czuły przedszkolaki pozostawione w ciemnościach przez rodziców na „Urodzinkach w Multikinie”:
Ale przecież nie samymi horrorami i wyuzdanymi komediami przedszkolak żyje. W przerwach między zwiastunami na „Urodzinkach w Multikinie” pokazano dzieciom planszę z nagą parą pod prześcieradłem. Czemu nie? Może zachęci je to do obejrzenia komedio-dramato-romansu „Miłość i inne używki” (dozwolonego od lat 15)? Przecież „Urodzinki w Multikinie” odbywają się pod hasłem: Zapraszamy do korzystania z naszych usług i życzymy miłej zabawy!
Dopiero po kwadransie reklam dzieci obejrzały „pełną przygód i niespodziewanych zwrotów akcji opowieść o dziewczynie, która miała najdłuższe włosy na świecie”, czyli „Zaplątanych” według baśni o Roszpunce.
Działo się to 30 stycznia 2011 roku na seansie rozpoczynającym się o godz. 13.10.
Urodzinki w Multikinie? Raczej: urodzinkowy horror w Multikinie.
[8 lutego 2011 r.]
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2414
To se ne wrati.
Świat poszedł do przodu. Jesteśmy w kupie gówna. W której jednak zdarzają się diamenty. I z tego należy się cieszyć.
W czasach studenckich właśnie w "Relaksie" obejrzałem "Wojny gwiezdne", potem gdzieś (nie pamiętam już gdzie) "Imperium kontratakuje", a najmocniej wrył mi się w pamięć seans "Powrotu Jedi" w "Lunie", na który zaprowadziłem o kilkanaście lat młodszą siostrę, a ona od tego momentu została taką fanką "Wojen gwiezdnych" (a Luka Skywalkera w szczególności), że po kilkudziesięciokrotnym (!) obejrzeniu całego cyklu trzech filmów w kinach - na co przeznaczała wszystkie swoje kieszonkowe - nauczyła się wszystkich dialogów z tych filmów na pamięć. Dziś jest matką dzieciom i poważną Panią Pisarką, a nadal wiele z nich pamięta...
To był inny świat. Świat do którego dostępu nie będą już miały inne pokolenia.
Jestesmy jak dinozaury. Wymieramy. Choć może nie całkiem. Ja napisałem książkę, w której jakoś jestem i cały ten świat. Może jeszcze jakąś napiszę, a może nie. Może jednak istniejemy, nawet jak tu przestaniemy. Piękne czasy to były!
Tak, zgadza się.