W PRL sytuacja była jasna wybory były po to ażeby uzyskać formalne potwierdzenie aktualnej linii partii i raz przynajmniej zostało to rzeczywiście przez naród potwierdzone w wyborach popaździernikowych w 1956 roku, w pozostałych chodziło jedynie o sprawdzenie poziomu zastraszenia społeczeństwa przez ustalenie rzeczywistej frekwencji, która była oczywiście tajna, gdyż ogłaszana publicznie była ustalana w KC partii. Musiała być przy tym zachowana odpowiednia hierarchia, - tam bowiem gdzie na liście znalazł się pierwszy sekretarz KC musiała być najwyższa, nie wyższa wszakże aniżeli w stalinowskim obwodzie w Moskwie gdzie przekraczała 100 % gdyż obywatele Moskwy głosowali na „ojca narodów” nawet poza swoim obwodem.
Oczywiście współcześni władcy „III Rzeczpospolitej” zapewne nieraz tęsknią za takim z całą pewnością należnym im obyczajem.
A tu niestety trzeba się jednak wysilić żeby nie było wpadki na wzór 2005 roku, a także częściowo i w 1991 roku, co umożliwiło powstanie rządu Jana Olszewskiego.
Mając na względzie, że na przestrzeni niemal dwudziestu lat i ośmiokrotnych wyborów parlamentarnych, tylko dwukrotnie: - raz na pół roku, a raz na dwa lata rząd dostał się w niepowołane ręce to i tak sukces „jedynie słusznej” linii politycznej jest wielki.
Z tej statystyki wynika, że raz na jedno dziesięciolecie można sobie pozwolić na taką ekstrawagancję. Tylko że właśnie w tym roku otwieramy nowe dziesięciolecie i taka możliwość powtórki z rozrywki stoi przed nami otworem. Wprawdzie zaczynanie dekady od tego rodzaju wybryku byłoby zapewne uznane za nietakt i trzeba zachować przynajmniej odpowiedni dystans czasowy, najlepiej jeżeli to konieczne dla funkcjonowania systemu, gdzieś około roku 2017. Jeżeli jednak popuści się cugli to może zdarzyć się wcześniej. Problem polega na tym ażeby w każdym przypadku nie wychodzić z konwencji, czyli uznania, że mamy ustrój w pełni demokratyczny i władza ma szansę zmian po każdorazowych wyborach, podobnie jak to się dzieje w zachodnich demokracjach. Jest tylko jedno zastrzeżenie: -musi się to odbywać na warunkach ustalonych na samym początku otwarcia, bo tylko w takim przypadku mamy gwarancję, że ustrój się nie zawali.
Zdumiewające jest to, że w narodzie, który tyle razy podnosił bunt w imię wolności i niezawisłości wszystkie partie polityczne, które walczą o przejęcie steru władzy pokornie, lub czasem niezbyt pokornie, ale zawsze podporządkowują się ustalonej konwencji. W efekcie stawia je to z góry na pozycji przegranej, choć czasem udaje się nawet włączyć do ośrodków władzy.
Przypomnijmy sobie, po kolei – KPN, która niepodległość wpisała sobie w nazwę i uznaje się za kontynuatorkę piłsudczykowskiej polityki niezawisłości, dała się wmanipulować w układ obalający rząd Olszewskiego na własną zgubę.
ZChN nawiązujące do tradycji endeckiej polski narodowej i katolickiej weszło wprost do obozu wrogiego żeby tylko uzyskać pozory władzy.
AWS mająca w programie zapisaną walkę o niepodległość i powołująca się na tradycje wielkiej „Solidarności” poszła na służbę UW mimo przeszło trzykrotnej przewagi w sejmie.
PC dla uzyskania paru foteli w rządzie Buzka pozbyło się Jarosława Kaczyńskiego.
Wszystkie te partie znikły z pola widzenie, zawsze po sprzeniewierzeniu się głoszonej idei.
Jest to chyba wystarczający dowód na to, że akceptacja obowiązującej konwencji nie daje szans sukcesu partiom niezwiązanym ściśle z ustalonym z góry układem władzy w Polsce.
W istniejących warunkach kontynuowanie tej linii postępowania grozi wyeliminowaniem z tego, co się nazywa „sceną polityczną”, a co merytorycznie jest raczej obscena.
W moim przekonaniu radykalnym remedium na totalną zapaść, w jakiej znalazła się Polska jest otwarte ogłoszenie walki o „odmianę oblicza tej ziemi”, o którą modlił się w 1979 roku na placu Piłsudskiego błogosławiony Jan Paweł II. W tym celu musi być powołany front narodowy, którego głównym zadaniem będzie odzyskanie niepodległości. Drogą do tego celu może być zwycięstwo wyborcze PiS’u pod warunkiem zapowiedzi stworzenia takiego frontu.
Większe szanse na odpowiedni sukces wyborczy dawałoby powołanie go przed wyborami, ale już sama zapowiedź powinna przemówić do wielu Polaków, którzy nie idą do wyborów gdyż nie odpowiada im konwencja, w jakiej się one odbywają.
W moim artykule z 20 lipca zwracałem uwagę na ujemne skutki, jakie wywołuje ograniczenie walki wyborczej do pojedynku PO – PiS. Mieliśmy tego dowody w wyborach prezydenckich, w których obecni odszczepieńcy prowadzili niewykluczone, że celowo, kampanię na zasadzie ograniczenia do pojedynku partyjnego.
Naród Polski ma prawo oczekiwać powszechnego wyzwania do podjęcia walki nie o zmianę warty partyjnej w istniejącym układzie, ale o zmianę charakteru państwa przez odzyskanie pełnej suwerenności.
Nadchodzące wybory tego nam nie przyniosą, ale mogą być ważnym krokiem w tym kierunku pod warunkiem, że wszyscy, którzy oczekują niepodległości zagłosują na PiS. Ryzyko bowiem jest relatywnie najmniejsze, głosowanie na inne ugrupowania startujące w wyborach i rokujące nadzieję, że mogą podjąć się tego dzieła nie mają szans na znaczące zaistnienie. PiS wprawdzie, jak dotąd nie zgłosił wprost takiego celu, ale po tragedii smoleńskiej znalazł się w sytuacji, która zmusza je do wyraźnego określenia się i dokonania skutecznego wyłomu w istniejącym układzie.
Ewentualność kompromisu oznacza drogę wymienionych powyżej ugrupowań i petryfikację obecnego systemu na wiele lat ze zgubnymi skutkami nie tylko dla Polski, ale i dla wielu krajów, które znalazły się w UE.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2568
"W moim przekonaniu radykalnym remedium na totalną zapaść, w jakiej znalazła się Polska jest otwarte ogłoszenie walki o „odmianę oblicza tej ziemi”, o którą modlił się w 1979 roku na placu Piłsudskiego błogosławiony Jan Paweł II. W tym celu musi być powołany front narodowy, którego głównym zadaniem będzie odzyskanie niepodległości. Drogą do tego celu może być zwycięstwo wyborcze PiS’u pod warunkiem zapowiedzi stworzenia takiego frontu."
Bardzo trafnie Pan to ujął i to pewnie się kiedyś stanie, ale może być już za późno, bo gra idzie o bardzo dużą stawkę w skali globalnej.
Widać, że nie jesteś Polakiem.Jesteś krwiopijcą,rzezimieszkiem opłacanym przez partię ''miłości''.Ile zarabiasz miesięcznie za takie wpisy?Jak ci się u Nas nie podoba ,wolna droga do swoich.Mmmmoże czymś polecisz?.....
sama śpiewka - tu w wydaniu: nie głosuję na PiS, więc nie jestem za niepodległością. Może warto w końcu zmienić płytę po ta się zacina??