Otacza nas zewsząd „progresywny postęp”. Wiem, wiem – „masło maślane”. Ale wyznawcy postępu pewnie by się z takiej definicji ucieszyli , bo to, do czego oni dążą to postęp szczególny, wyjątkowy, z niczym nieporównywalny. Chciałoby się do tych fanatyków postępu powiedzieć słowami Edwarda Abbeya, amerykańskiego pisarza (żył w latach 1927-1989): „Rozwój dla samego rozwoju – to ideologia komórek rakowych”. No, właśnie. Jak ktoś wsiadł na rower postępu, to musi ,za przeproszeniem, pedałować i pedałować cały czas, bo inaczej rower najpierw zwolni, a potem się przewróci. A przecież rower postępu przewrócić się nie może, dla dobra ludzkości, oczywiście. Skądinąd ów amerykański eseista i prozaik jest autorem innej, świetnej „złotej myśli”, którą zacytuję w języku oryginału: „When a man's best friend is his dog, that dog has a problem”. To dobre: „Jeśli najlepszym przyjacielem człowieka jest jego pies, to ten pies ma problem”.
Prawdziwy postęp rodzi się z różnorodności – fałszywy z jej braku ...
Wracając do postępu, podoba mi się to, co o postępie i postępowcach pisał nasz rodak, satyryk, Stanisław Jerzy Lec. Właściwie jego słowa mogłyby być mottem tego tekstu: „Prawdziwi nowatorzy! Ich bełkot nie przypomina w niczym bełkotu sprzed roku”.
Równie mądrze istotę tzw. postępu, a także tłumu, ba, oceanu wspierających go postępowców, określił Norbert Wiener, amerykański filozof i matematyk, twórca cybernetyki, wykładowca na Harvardzie i w University of Columbia, nazwany skądinąd – ze względu na różnorodność zainteresowań i wynalazków – „cudownym dzieckiem”. Oto jego słowa: „Wiara w postęp nie jest dowodem siły. Wyrasta z biernego poddawania się nieznanym siłom, jest więc zwyczajną słabością”.
Skądinąd, gdyby nasi postępowcy znad Wisły, Odry, Warty, Brdy i Bugu poważnie potraktowali definicję uczciwego postępu, to powinni nad swoimi łóżkami czy biurkami powiesić motto, którego autorem jest kolejny nasz rodak Andrzej Prus. Oto jego myśl: „Unifikacja jest niezbędna dla produkcji masowej, ale prawdziwy postęp rodzi się z różnorodności”. I tu jest pies pogrzebany. Bowiem postępowcy wszystkich krajów, którzy łączą się oczywiście niczym proletariusze, tak naprawdę nienawidzą różnorodności opinii, zróżnicowanych poglądów ,dywersyfikacji, zatem: pluralizmu. Różnorodność nie jest naturalnym światem dla postępu i „postępowców”. Prawdziwa różnorodność jest oczywistym wrogiem progresistów, lewaków, tego całego zakłamanego „Obozu Postępu”.
„Postęp” i „postępowcy” kontra wolność
W jakimś sensie z cytowanymi przed chwila słowami Polaka korespondują słowa jednego z najsłynniejszych, ale też najbardziej tragicznych prezydentów w dziejach Stanów Zjednoczonych Ameryki. John Fitzgerald Kennedy powiedział kiedyś myśl tyleż lapidarną, co genialną. Oto ona: „Najlepsza droga do postępu, to droga wolności”. Nic dodać, nic ująć. Jednak w praktyce, „postępowcy” wolności nie trawią, nienawidzą, nie akceptują. Ba, uważają ją – zresztą całkowicie słusznie! – za największe zagrożenie dla „Postępu”. To właśnie postępowcy na sztandary „obozu postępu” wciągnęli słynne hasło francuskiego rewolucjonisty Louisa Antoine’a de Saint-Justa (żył w latach 1767–1794), jednego z najbliższych współpracowników krwawego Maksymiliana de Robespierre’a: „Nie ma wolności dla wrogów wolności”. Autor tej maksymy sam zginął na gilotynie, bo towarzysze -rewolucjoniści uznali, że i on stał się owym „wrogiem wolności”. Tak, wolność to nie jest naturalna atmosfera dla życia tych, którzy wszystko i wszystkich chcą „zglajszachtować”, bo tylko w ten sposób – według nich – można zapewnić realizację „jedynie słusznych” idei.
Doskonale hipokryzję postępowców czyli lewaków wszelkiej maści ujął Havelock Ellis. Napisał on, iż: „To, co nazywamy postępem jest zamianą jednego utrapienia na inne utrapienie”. Autor tych słów to ciekawy przypadek. Ten brytyjski lekarz (żył w latach 1859-1939), to nie tylko twórca pojęcia „narcyzmu”, ale także jeden z twórców … nowoczesnej seksuologii. Do zajęcia się seksuologią skłoniły go zresztą własne problemy seksualne. Pochodzący z marynarskiej rodziny (ojciec -kapitan okrętu, matka- córka również kapitana okrętu) podróżował już jako dziecko z ojcem po świecie, docierając nawet do Australii. Napisał 8-tomowe „Studium Psychologii Seksualnej”, które później wywarło, choć mało kto o tym wie, istotny wpływ na samego Zygmunta Freuda, który od Ellisa zaczerpnął pojęcie narcyzmu. Mam nadzieję, że zacytowanie go przeze mnie nie będzie potępione przez moje koleżanki i kolegów. Bowiem jego cytat, jako żywo – nawet jeżeli on sam łamał kanony wiktoriańskiej moralności w różnych sprawach wyprzedzając epokę – był trafieniem w samo sedno, w splot słoneczny „postępowców”.
Wartości i antywartości. Nie dajmy się zglajszachtować
Prawdę mówiąc, dla mnie bliska jest pragmatyczna, powiedziałbym nawet, ze technokratyczna definicja postępu, doprawdy daleka od ideologii. Przedstawił ja szwajcarski pisarz i filozof, tworzący po francusku Henri-Frédéric Amiel (żył w latach 1821-1881). Ten autor słynnego „Dziennika” prowadzonego przez niego przez 34 lata i liczącego 17 tysięcy stron napisał , iż: „Tysiąc rzeczy posuwa nas do przodu, a dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć do tylu – i to jest właśnie istota postępu”.
Nie jestem wrogiem postępu jako takiego. Jestem przeciwnikiem fałszowania pojęć. Nie podróżujemy już na piechotę, w lektyce czy konno, lecz latamy samolotami, a nawet zdobywamy kosmos. Jednak nie chodzi o technikę, lecz o ideologię. Nikt rozsądny nie boi się wynalazków zmieniających nasze życie i ułatwiających je. Choć, prawdę mówiąc, czasem stajemy się ich niewolnikami, jak w przypadku telefonów komórkowych (wiem, co mówię…). Jestem natomiast zdeklarowanym przeciwnikiem tych, którzy chcą dokonywać na żywym ciele społeczeństwa, narodu, rodzin, nas samych oraz naszych dzieci i wnuków rewolucji obyczajowej, którą widzą jako „Postęp”. Zaś tych, którzy temu się z setek różnych powodów przeciwstawiają, „postępowcy” po prostu pozycjonują, definiują, ustawiają pod pręgierz „opinii publicznej” (czyli ich mediów) jako „wrogów postępu”.
Prawdę mówiąc, to dzisiaj, w Polsce Anno Domini 2021 jesteśmy nie tylko widzami, ale i uczestnikami tej swoistej „inżynierii społecznej”, polegającej na wyrzucaniu na śmietnik – zapewniam, że nie jest to żaden „śmietnik historii”! – wartości, zasad, idei, które są nam nie tylko bliskie, ale które nas jako naród, chrześcijan, Europejczyków określały, sytuowały od setek lat.
Nie dajmy się uwieść postępowcom, mówiącym, że „taki jest współczesny świat” i że „trzeba się do niego dostosować”. Tak naprawdę świat jest różnorodny. Są w nim wartości i antywartości oraz bardzo różne ludzkie postawy, style życia i funkcjonowania w społeczeństwie. Skoro jednak my nie narzucanym innym, co mają robić, jak mają żyć, co jest dobre, a co godne potępienia, co jest „słuszne”, a co „niesłuszne”, to nie dajmy sobie wejść na głowę zamordystom, którzy chcą nas pozbawić tożsamości i narzucić swoje, bardzo często niesłychanie mało demokratyczne i pluralistyczne zasady.
*tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" (29.03.2021)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 849
Był bardzo pesymistyczny. Choć pisał o inteligentnych maszynach to przewidywał na podstawie drugiej zasady termodynamiki, że wszechświat czeka zagłada. Czyli traktował wszechświat jako układ izolowany, w którym entropia stale wzrasta, aż do stanu chaosu.
Oczywiscie empiria przeczy twierdzeniu Norberta Wienera. Co prawda lokalnie druga zasada termodynamiki się sprawdza, ale nie ma próżni doskonałej i zasady termodynamiki nie są doskonałe.
https://biuletynnowy.blo…
Ziemia!