Zaprzańcy, zdrajcy, donosiciele wywiesili białą flagę, polski rząd nie.
Wczoraj zakończył się bój rządu polskiego z PE i prezydencją niemiecką o podmiotowość Polski w UE. Polska wraz z Węgrami pokazały, że nie są pionkami a podmiotami w UE, tak samo jak np. Niemcy, Francja czy Holandia.
Zbliża się nowy rok budżetowy UE na lata 2021-2027, po wielu zakulisowych rozmowach, szefowie państw spotkali się w lipcu w RE (Radzie Europejskiej) i uzgodnili zarysy budżetu UE i Fundusz Pomocowy, na odbudowę Europy po covidzie.
Należy dodać, że pieniądze na Fundusz Pomocowy miały być zaciągnięte jako kredyt w bankach, za który gwarantują wszystkie kraje UE.
Ponieważ w niektórych krajach szczególnie z Europy południowej, pieniądze były często malwersowane czyli po prostu rozkradane, w konkluzji lipcowych uzgodnień był zapis , że wydatkowanie pieniędzy będzie związane z praworządnością, ale w rozumieniu wydatkowania pieniędzy, po lipcowym spotkaniu szefów rządów, zaczęły się dziać cuda na kiju.
Ponieważ Polska i Węgry w zasadzie jedynymi konserwatywnymi krajami, PE a szczególnie Polska daje sobie całkiem nieźle radę w dobie kryzysu, Niemcy spuścili swoją polską V kolumnę , i zapis o praworządności zaczął się rozciągać jak guma w majtkach.
Okazało się, że praworządnością mogło być wszystko, od małżeństw homoseksualnych, adopcji dzieci przez homosiów, brak zgody na aborcję na życzenie, itd. a niedookreślenie definicji praworządności, miało być pałką ideologiczną do walenia po łbie tych, którzy nie idą w awangardzie postępowej Europy i wstrzymywanie po uważaniu przez jakiegoś anonimowego urzędnika z Brukseli funduszy dla niepokornych krajów.
Co charakterystyczne, w lipcu te porozumienie było wściekle atakowane przez totalnych jako niekorzystne dla Polski, by po zabiegach wrzucających do określenia praworządności wszystko, co lewacka Europa ma na myśli, wychwalać je pod niebiosa.
Na takie dictum nie zgodziła się Polska i Węgry grożąc, że jeżeli te zapisy nie zostaną zmienione i dookreślone to Polska i Węgry skorzystają z dopuszczalnego w traktatach prawa weta.
Polska opozycja, a raczej zaprzańcy i zdrajcy, byli zachwyceni, że fundusze będą powiązane z jakąś mityczną praworządnością, o której nie ma mowy w żadnym z traktatów.
Ale groźba weta, ostudziła zapędy Niemców i popierających ich zaprzańców, a Niemcy nie mogli sobie pozwolić na „klapę” swojej prezydencji, stąd po zakulisowych rozmowach osiągnięto kompromis.
Ponieważ Niemcom nie można wierzyć jak lisowi wpuszczonemu do kurnika, że nie zagryzie kur, stąd Polska pomimo spodziewanej obstrukcji totalnych i wrogich działań totalnych europosłów w PE, musi być cały czas czujna i trzymać rękę na pulsie.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3509
Myśli pan, że będzie się przejmował swoimi obietnicami.
Podobno w" kropce nad i" polskie weto to totalna klapa.