Miliarder obrońcą życia

Przyzwyczailiśmy się już do kaprysów najbogatszych ludzi na świecie. Faktem jest, że wielu z nich zaangażowało się w lansowanie tzw. postępu cywilizacji polegającego m.in. na „kontroli narodzin”. Tymczasem słynny amerykański miliarder Donald Trump zadeklarował, że zostaje obrońcą życia.

Stanowisko miliardera oznacza drastyczne zerwanie ze jego dotychczasowymi poglądami proaborcyjnymi, z którymi od kilkunastu lat się identyfikował – podkreśla agencja ekai. Właściciel słynnego budynku nowojorskiego Trump Tower o zmianie swego stanowisko poinformował w telewizyjnym wywiadzie dla CBN News.

„Jednym z głównym powodów zmiany poglądów było to, że żona mojego przyjaciela zaszła w ciążę i nie chciała tego dziecka. Mój przyjaciel płakał i opowiadał mi tę historię. Ostatecznie dziecko się urodziło i jest teraz prawdziwym oczkiem w jego głowie” – mówił Trump, który zapewniał, że podobnych historii zna więcej. Słynny przedsiębiorca zapowiedział także wzmożoną walkę z proaborcyjną polityką administracji Baracka Obamy.

No cóż, chce się po moralizatorsku stwierdzić, że nigdy dosyć takich cudownych przemian. Tym bardziej, że przynajmniej w naszym kraju, ludzi majętni znani są zazwyczaj z braku jakichkolwiek skrupułów moralnych. Tym bardziej trzeba się cieszyć, że Donald Trump okazał on na tyle niezależny, by nie przejmować się zbytnio opinią o sobie.