
Nie tylko w tym miejscu tłumaczenia moonwalkera wykazują się swego rodzaju niespójnością. Sprawę najbardziej newralgiczną, tj. kwestię braku akcji służb medycznych, nieobecności ludzi z noszami poszukujących rannych, SW też tłumaczy dość dziwacznie, a każde z jego tłumaczeń wydaje się zagadkowe. Polski montażysta twierdzi bowiem po pierwsze, że „rozumiał dlaczego” akcji ratunkowej nie było, ponieważ miejsce świadczyło o upadku pustego samolotu i „dość przeciętnej katastrofie”. Po drugie jednak „rozumiał dlaczego” nie było tej akcji (gdy się już z sms-a dowiedział, że to katastrofa „prezydenckiego tupolewa”), gdyż służby medyczne zostały jakoś powiadomione, iż skala zniszczeń jest tak wielka, że „nie ma kogo ratować” (http://freeyourmind.salo…). Nawiasem mówiąc, podczas prezentacji sejmowej swojego filmu, SW niejako oczyma duszy „widzi” nadjeżdżające karetki, gdyż mówi o nich posłom i innym osobom siedzącym w sali sejmowej, choć dalibóg na planie jego filmu możemy oglądać jedynie jeden, a potem drugi wóz strażacki. Owszem, słychać syreny, lecz jak już pisałem kiedyś, one się przybliżają i oddalają, tak jakby auta jedynie przejeżdżały ulicą Kutuzowa, a nie zdążały na „miejsce katastrofy” (http://freeyourmind.salo…).
Dość podobnie (w swej drugiej części) do opowieści moonwalkera brzmi relacja P. Kraśki: „Myśleliśmy, że nawet, jeśli samolot się rozbił, to większość ludzi się uratowała. Przecież to wielki samolot. (…) Jeśli ten oficer miał rację, „roztrzaskał się” znaczy, że część samolotu jest zgnieciona, ale w kadłubie wciąż są ludzie przypięci pasami. (…) Przy szczątkach widzieliśmy wielu strażaków, milicjantów, ludzi z OMON-u, lecz nikogo w białych kitlach. Z boku stało pięć czy sześć karetek pogotowia, nikt jednak nie biegał z noszami. Wszystkie wozy ratownicze miały włączone sygnały, karetki nie. Dziwne. Nie szukają rannych. Zmroziło nas.” (http://freeyourmind.salo…)
No i jest jeszcze, także warta przypomnienia, relacja J. Olechowskiego: „Ten milicjant mówił mi tak: kiedy tutaj dotarły na miejsce pierwsze jednostki ratownicze, no, pierwsi, pierwsi milicjanci (w Rosji ratownikami są milicjanci – przyp. F.Y.M. - to prawda znana już z czasów ZSSR), to stwierdzili, że nie ma po co wzywać karetek pogotowia, bo nikt tej katastrofy nie mógł przeżyć i rzeczywiście, jesteśmy tutaj jakieś piętnaście, może dwadzieścia minut – ja nie widziałem jeszcze ani jednej karetki pogotowia. Jesteśmy bardzo blisko tego miejsca, w zasadzie stoimy na jedynej drodze, która prowadzi w bezpośredniej... na to miejsce katastrofy – nie widziałem ani jednego wozu na sygnale ani jednej karetki pogotowia...” (http://freeyourmind.salo…)
Oczywiście tłumaczenie, że nie wysyłano medyków, bo nie było kogo ratować, jest zupełnie absurdalne. Medyków nie ściągano na pobojowisko zapewne z tego powodu, że zrazu nie było dostarczonych ciał i szczątków na „miejsce katastrofy” - trudno bowiem oczekiwać, by nie wtajemniczeni w makabryczną inscenizację lekarze, zaczęli nagle ganiać po księżycowym krajobrazie bez foteli, bagaży i ofiar, i markować „akcję ratunkową”. Medycy potrzebni byli później, do prowizorycznego liczenia zwłok i stwierdzania zgonów: „raport komisji Burdenki 2” stwierdza, jeśli chodzi o „działania zespołów ratunkowych”, to, co następuje: „11.10 przybycie na miejsce zdarzenia 7 brygad pogotowia ratunkowego (…) 11.40 ustalenie faktu braku żywych poszkodowanych na miejscu zdarzenia lotniczego, odjazd 7 brygad medycznego pogotowia ratunkowego” (http://www.naszdziennik…, s. 103). Swoją drogą, ciekawa sekwencja zdarzeń – najpierw milicja i czekiści obwieszczają światu i służbom, że członkowie delegacji prezydenckiej „wsie pogibli” (w wypadku), a jakąś godzinę później ustalają to lekarze i ratownicy; choć wydaje się, że kolejność powinna być odwrotna.
Czy wszystkie trumny, które wedle oficjalnych danych, zaczęto wwozić przez piekielną bramę na Siewiernyj o 15-tej (a może wcześniej?), były czerwone i fioletowe? Ja w jednej z ruskich relacji znalazłem migawkę z jasną trumną. Czy ktoś widział tę trumnę w materiałach o Siewiernym (chodzi mi o godziny popołudniowe, nie zaś wieczorne)? Tak mi bowiem przyszło dzisiaj do głowy: a jeśli Ruscy gdzieś w swych wczesnych relacjach zamieścili przez przypadek lub niedbalstwo jakieś migawki z transportu zwłok z drugiego, tego prawdziwego miejsca, tragedii? Wydaje się to raczej niemożliwe, ale...
http://wiadomosci.gazeta…
http://wiadomosci.wp.pl/…
http://www.wprost.pl/ar/…