Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Opowieść o wędrówce - fragment baśni, bo dziś dzień po temu.

Ryszard Sziler, 01.06.2015
/.../
 
Droga była jedną z miliona tych dróg, których się prawie nie zauważa. Jej początek i koniec rozmyły deszcze a potem porosły rdesty i pokrzywy. Z roku na rok coraz bardziej wbiegała w zapomnienie, jedyne możliwe miejsce odpoczynku wszystkich dróg, ale teraz szedł po niej jeszcze Amadeusz z wlekącym się za nim nikomu nieznanym osowiałym krasnoludkiem. Szczur niósł pod pachą swój marynarski kuferek i uważnie stawiał nogi w butach, z tego rodzaju butów, które lepiej jest nosić na ramieniu niż na stopach. Kuferek miał dziewięć urwanych zamków i jeden zupełnie nowy, do którego kluczyk leżał w nosku lewego buta i leciutko podźwiękiwał przez sen. A krasnoludek? Cóż , był to jeden z tych krasnoludków, które się widzi codziennie i niczym się nie wyróżniał poza tym, że wołano na niego Szałaputek.
Przed nimi właśnie w pierwsze trawy zapadał oroszony księżyc, a za nimi powolutku odchodziło miasto. Oczywiście spotkało naszych wędrowców, ale było wtedy jeszcze tak śpiące, że ich prawie nie zauważyło. Przyglądnęło się im jedynie oczami swych kotów wyciągniętych na murach, a koty na początku kwietnia jeszcze traktują wszystko bardzo poważnie i nie zajmują się krasnoludkami. Przechodzili właśnie obok miejsca, gdzie kiedyś droga odpoczywała zajazdem, a które teraz było tylko wielkim pustym placem, na którym czasami urządzano festyny. Jeden z nich miał się odbyć właśnie dzisiaj i na okolicznych drzewach porozwieszano kolorowe bibuły, które niecierpliwymi palcami zwijał i rozwijał wiatr, a na rozłożonych deskach podłogi w najlepsze jeszcze spał taniec, czekając na muzykantów.
- Coś mi się zdaje – powiedział zatrzymując się Amadeusz, - że będę musiał jednak zdjąć buty. Kiedy przechodzę nawet przez takie dopiero wyczekujące na święto miejsce, muszę je zdejmować, bo są nieobliczalne – pokiwał głową  z rezygnacją siadając na poboczu.
Dotąd nie wiem skąd je wytrzasnął ten stary łajdak ,od którego je kupiłem, ale przypuszczam, że miały burzliwą przeszłość. A musisz wiedzieć, że kupiłem je za niezwykłą monetę.Jak się ją wyjęło z kieszeni pojawiał się nagle na niej brodaty król i wystawiał język. Na rewersie z kolei była wybita ręka wymownie pokazująca figę. Kiedy się więc zastanowię, to nie jestem wcale pewny, że zrobiłem dobry interes.
Nagle z drzew wrzasnęły sroki :

- Siooostro !
Hej siostroo!
- Siostrrro.
Co siosstrro?
- Będzie bal.
 Co będzie ?
Bal będzie!
 Bal będzie siostroo!
 Hej siooostry
- Baaaaal!
 
- No no no ,tylko spokojnie, spokojnie – poklepał delikatnie noski butów.
- Z nimi tak jest zawsze – powiedział, gdy się uspokoiły.
- I w dodatku ze mną nie rozmawiają, chociaż robią to z każdym innym. Zamilkły kiedy natarłem je żmijowym jadem, bo uwierały. No i po tym zaczęły spadać -westchnął. Tak czy owak częściej muszę je nosić niż w nich chodzić. No, idziemy – zawołał ciągnąc je za sznurowadła – Tańców nie będzie.
- Co za zzzwierzę – szepnął lewy but prawemu.
- No! – przytaknął prawy.
- Przed wrzaskiem srok i niepokojącym wszystkim innym droga schroniła się w malutkim lasku i przysypała szyszkami. Nawet resztki śniegu zmieszanego z igliwiem starannie nagarnęła na siebie.
- A teraz je chyba znowu założę – powiedział szczur, kiedy weszli w ten właśnie lasek- bo tu kłuje.
- Podtrzymuję to, co wcześniej powiedziałem – wyskrzypiał lewy but gdy się przypadkiem zetknął z prawym.
Ale zaraz za laskiem droga zmieniała się beztrosko w szeroką ciepłą miedzę, która pięła się prosto do wesołego wiatraka na wzgórzu. A przed wiatrakiem leżał olbrzymi płaski kamień, taki w sam raz do odpoczynku, dla tych , którzy go koniecznie potrzebują. No i właśnie na nim spał teraz w najlepsze zbieracz butelek, przykryty porannym słońcem. Cała noc spieszył , byleby tylko nie spóźnić się na festyn, po którym wiele się spodziewał dobrego, no i zdrzemnął się tutaj zupełnie niechcący.
A wiatrak czuwał. Oczywiście każdy inny dzień przespałby co najmniej do południa wtuliwszy głowę w skrzydła, ale dzisiaj nie mógł sobie na to pozwolić. Słyszycie te szmery w jego wnętrzu? Wsłuchajcie się w nie dobrze :
 
Głos I: - Matyldo ! Maaaaatyyyyldddoo! No ile ja mam wołać?! A, jesteś. Musisz niestety posprzątać zaraz w gościnnym.
Głos II: - Znaczy, na pięterku?
Głos I: -/ niechętnie/  No tak. Oczywiście. Pochowaj srebra. Piszczele i łańcuchy / z wahaniem/ włóż na razie do nocnej szafki przy moim łóżku. A... i jeszcze...Możesz to wszystko Matyldo oprószyć mąką.
- A wy idźcie się bawić gdzie indziej. Zawsze mówiłam, że tu jest za ciasno. W końcu to tylko jeden wiatrak...Cała moja rodzina śpi w zetlałych workach licho wie po czym...
Bas: - Jak to po czym, jak to po czym. Po zbożu przecież.
Głos I: - A cicho mi tam!
Bas: - Jak to cicho...Jak to cicho?!  Aaaa.. ./ głośne ziewnięcie/
Głos I: Uch! Utrapienie z tym tu...No więc , nie ma  miejsca , a Eleonora chciała tu jeszcze zapraszać tego swojego kuzyna z bagien. No jak tak można?Jak?
Głos III: Ach Ludwisiu, żebyś ty wiedziała, co...
 
Zbieracz butelek / rozkosznie/ : Ram! Tam! Ram ! Tam ! Tam! Poooobudka ! Wstać! No wstawać! Cha cha cha ,ależ piękny dzień! Wstawać i do roboty. Do roboty... / poprawia się i  odchodzi śmiejąc się do siebie /
 

Głos I:- A ten co tu właściwie robi? Kto on?
Głos III - A co nas to...Poszedł już sobie.
Bas:- Jakie wstawać? Czemu wstawać? / nagle / Aa! Aaauuu!! O nie! No nie, no nie.Nie!
Głos II: Zdaje się dzieci go wczoraj zwiodły tutaj. Butelki cheba zbiera, czy tez cuś takiego. Mogę już iść?
Głos I: - Naturalnie że możesz Matyldo.
Głosik:- Babciu, babciu. Chciałem namalować słonia , ale ta kartka jest dla niego za mała.
Głos III: To namaluj coś, co się na niej zmieści.
Głosik: - Ale ja chcę słonia i już ! Ty mi namaluj. Tak jak pan Exupery księciu.
Głos II - Dziecko, z tym to było odwrotnie...
Bas:- Po raz ostatni mówię ,że was stąd powyrzucam. Won mi  do wierzb, albo na pola, do tych swoich strachów na wróble./ w bezsilnej wściekłości /Ooo! Za cóż mnie skazano na takie towarzystwo?! / wściekłe trzaśnięcie drzwiami /
Głos III:-/ z westchnieniem / No i co wyście tam znowu zmajstrowali temu duchowi nieszczęsnego młynarza? Przecież wiecie, że miał kolejną ciężką noc i wrócił prawie zamarznięty.
Głos I: - Wiedząc w dodatku, że skarb którego pilnuje jest niewart guzika / złośliwie / Prawdziwy biedaczyna z niego.
Głosik: -Nic wielkiego babciu. To był jeż. Całkiem malutki jeż .
Głos III:- Ach...jeż...No tak...
Głosik: -Ale chyba jednak jeże nie lubią sypiać z młynarzami.
Głos III:- Zdecydowanie nie lubią.
/ skrzyp schodów /
Głos I:- Już posprzątałaś Matyldo?
Głos II:- Tak, prosze pani. Teraz to tam wygląda tak jakby nikt nie wchodził do pokoiku przez jakie sto lat.
Głos I:- To dobrze. A przed zmrokiem nie zapomnij rozsypać pieniędzy na rozstajach i to w taki sposób, żeby je oświetlał  księżyc. Noc ma być dziś księżycowa. I przetrzyj je przedtem do połysku.
Głos II: - Aa, to jeszcze czas na to.
Głos I:- Czas nie czas, planować trzeba, bo inaczej o wszystkim się zapomni.
Głos III:- Ja to jeszcze Ludwisiu pamięć mam niezgorszą, ale ty...
Głos I:-/ słodko / No co ja , co - ja...Co?
Głos II:- No pani , to się czasem wszystko popląta. Jak przedwczoraj, kiedy powiedziałam, że...
Głos I:-/ bardzo nieprzyjemnie/ A pytałam cię o coś?
Głos II:- A bo ja wiem. No pytała chyba, jak odpowiadam. Mówiła , o tak – „Co?”. To jak pani do mnie –co?, to ja odpowiadam, bo tak ma przecież być.
Głos I:- A poszła mi stąd. Już!
Głos II:- Doprawdy... No z panią , to nic nie wiadomo. Nic.
Eche...Patrzajcie no państwo...Coś tu lezie od lasu. Widze wyraźnie. Małe i czerwone jakieś.
Głos III:-/ płaczliwie / Och! Znowu myszy!
Głos I: -/ wątpiąco / E tam. Zwidy ma i tyle.
Głos II:- Jaaa. Zwidy!? No kto tu ma zwidy to ja już nie powiem. Cha cha cha... Niby to ziółka pije. A od tych ziółek na kilometer jedzie...
Głos III:- Och!
Głos I:- Bo to nalewka. Na-lew-ka! Rozumiesz tłumoku jeden?!
Głos II: - Jak go tam zwał tak go zwał. Wóda czy nalewka, co za różnica?
Głos III:-/ z wyrzutem / Czemu ty mnie Ludwisiu nigdy na te ziółka nie zaprosisz?
Głos I:- Przecież to krasnoludek idzie.
Głos III:- Krasnoludek ! Och! To gorsze niż mysz !
Głos I:- No ty to już się wszystkiego boisz. Wszystkiego.
Bas:-/ szyderczo / Cha cha...ale wiedźma...kurza paka!
Głos I: - A ten czego znowu ?
Głos V:-  Ciii ! Ciichoo tam ! Nie widzicie, czy co? To szare przy krasnalu, to Amadeusz !
Echo:-/ z głębi wiatraka /- uuuuuszsz – usz – szsz...
 
 - Tutaj  możemy odpocząć – powiedział Amadeusz z ulgą zdejmując buty i zgarniając z kamienia resztki skorupek jaj wymiecionych  właśnie przez wróble z gniazda .
- Jak myślisz, skąd on tu przyszedł? – spytał Szałaputek delikatnie dotykając głazu.
-  Raczej  przytoczył - promienne uśmiechnął się Amadeusz - Myślę, że to wie chyba tylko zimowy wiatr, ale nie mamy się czym martwić , bo to  jest tak stara historia, że można na niej spokojnie zjeść śniadanie - dodał.
 
Głos VI:- Przyszli jacyś nasi Cecylko?
-  Przynieśli co do jedzenia? Przynieśli Ludwisiu? Bo śniadania jak nie ma tak nie ma.
Głos II:- Jak ma być kiedy pieniądze musze tera przecierać. Starsza pani zaczeka.
Głos III:- Och! Tak... to ten szczur co gra na flecie...
Głos I:- Ożesz ty!
 
 
Po śniadaniu dla Amadeusza była już tylko wiosna ze słońcem masującym mu delikatnie brzuch i garść cierpkich myśli dla Szałaputka.
A pod koniec sjesty pod wiatrak dotoczył się pękaty jak antałek zbieracz butelek.
- Zobaczymy – pomyślał Amadeusz – czy jest w nim chociaż kropelka szaleństwa, które tam być powinno.
- Uf, no i wreszcie jestem.– stęknął przybysz ocierając pot –  Tam do licha, coraz trudniej przyzwyczajam się już do wędrowania . Całe szczęście, że tym razem zdążyłem dotrzeć nim jeszcze wszystko się zaczęło…
 
/ śmiechy we wnętrzu młyna /
Głosik I : Noo, to jest wyjątkowy uparciuch
Głosik II: - Babciu, babuniu och jaki on był zabawny !...Żebyś ty widziała jak lazł za naszymi światełkami.
Głosik I: - We wszystko właził ! Nawet na czworakach.
/ śmiechy /
Głos III :-/ głośno wzdycha /
Głos I: - A no niech tam dzieci mają trochę rozrywki.
Głos III:- Ale co też z nich wyrośnie Ludwisiu...
Głos II:-/ z oddali / To samo co i z was wyrosło.
Głos I:- Zobacz no jaka to bezczelna się teraz służba porobiła.
Głos II:- Ja to tam  mogę od zaraz całkiem nie służyć - i radźta sobie same !
Głos III:-/ z wyraźnym niepokojem / Ależ Matyldo...
 
Ach, a czy to przypadkiem nie są twoi przyjaciele wiatraczku? – zawołał zbieracz zauważywszy szczura i skwaszonego Szałaputka.
- Amadeusz szczur – powiedział Amadeusz - i krasnolud Szałaput – dodał.
- Ek, Szałaput –ek – uściślił Szałaputek.
-  Krasnolud - ek – parsknął Amadeusz.
- Aaa, w takim razie witam. Witam ! Michał Gabriel  jestem – skłonił się z gracją zbieracz . – Przypuszczam – dopowiedział  - że nie zbieracie butelek i nie one was tu przywiodły, co ?
Szałaputek wydął pogardliwie dolną wargę, a Amadeusz się roześmiał.
 
- Tak wiatraczku, no bo i po co im puste butelki, prawda ? –  mruknął zbieracz
- Puste – skrzywił się Szałaputek, któremu nagle zachciało się pić – A po co zbierać puste?
- Bo bywają piękne – westchnął z rozmarzeniem Michał Gabriel
/.../

/ Ryszard Sziler - "Opowieść o wędrówce" /
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 1238
Ryszard Sziler
Nazwa bloga:
Zamyślenia
Zawód:
Ryszard Sziler

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 262
Liczba wyświetleń: 677,991
Liczba komentarzy: 706

Ostatnie wpisy blogera

  • Mętna woda...
  • PRL
  • FELICJA finis

Moje ostatnie komentarze

  • "Dlaczego?" Dla mnie to oczywiste: wśród tłumu głupców zamroczonych dobrobytem gwałtownie rozprzestrzenia się lucyferyczne światło postępowców szatana (Bytu jak najbardziej osobowego (!), a nie tylko…
  • Schamieliśmy w ostatnich latach, niewyobrażalnie dla naszych dziadków i rodziców, a nawet dla nas samych sprzed dziesięciolecia zaledwie, i to głównie za sprawą naszej tak zwanej "inteligencji", tego…
  • Rzeczywiście, sam zauważyłem, że Felicja jakoś słabo się integruje, co nie znaczy, że nie próbowała, ot chociażby tutaj: "- Co za zbieg dobrych okoliczności, że spotkaliśmy się panie Nornico! –…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Antypolskość
  • Żydzi - Polacy
  • KSIĄŻKI, które warto przeczytać :

Ostatnio komentowane

  • EsaurGappa, Es. Śmierdzisz.
  • EsaurGappa, Dno to chyba słowo klucz.Wszędzie czuć jakiś obrzydliwy fetor,jakbyśmy byli utopieni w jakimś szambie.Ja także zamuliłem swój patriotyzm,aż po dziurki w nosie i wpierw chcę się z tego gówna oczyścic…
  • Es, @Horn W sedno.  Pytanie jedno tylko wisi w powietrzu: czy pańszczyźniani w koncu pójdą po rozum ... prawdę mówiac nie wiem dokąd.  Korzystajac z zasobów własnych przestrzeni między uszami…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności