Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Paranoja smoleńska

Free Your Mind, 03.01.2011


W książce „Społeczeństwo zamknięte i jego sojusznicy. Polska w cieniu nowej rewolucji” (http://www.polis2008.pl/…) przywołuję w jednym z końcowych rozdziałów scenę, w której komunistka Janina Broniewska związana z moskiewską, stalinowską agenturą zwaną „Związek Patriotów Polskich” przybywa w w lutym 1944 roku do Smoleńska, a następnie do Lasu Katyńskiego. Pochylona nad miejscem kaźni, gdzie sowieci już zdążyli umieścić tablicę o zbrodni „dokonanej przez hitlerowców”, Broniewska z jednej strony przeżywa (jak można sądzić autentyczny) wstrząs związany z ogromem okrucieństwa „niemieckiego wroga”, z drugiej zaś odczuwa pragnienie zemsty, które (jak siebie samą ta komunistka zapewnia) zaspokojone zostanie przez armię czerwoną, co z tą pomstą na Berlin wielkimi krokami zmierza. Scena ta jest niesamowita, podejrzewam bowiem, że Broniewska (jak wiele osób jej pokroju) do tego stopnia jest wtedy oddana komunistycznej indoktrynacji i komunistycznej ideologii, do tego stopnia jest „ciałem i duszą” po stronie Stalina i jego bolszewickich sługusów, że zwyczajnie nawet „przez myśl jej nie przechodzi”, że mordu katyńskiego mogli dokonać sowieci.

„Zniewolony umysł”, jak to spolegliwie nazwał Czesław Miłosz? Albo może „uwiedziony” przez urokliwą ideę „nowego, wspaniałego świata”? Nie. Absolutnie. To jest po prostu kliniczny przypadek paranoi, społecznej paranoi, którą jest w stanie wygenerować inżynieryjna, socjotechniczna „myśl sowiecka”. Paranoi, która ogarnia każdego, kto wyzbywa się własnej narodowości i zarazem własnej osobowości, przechodząc na stronę komunistycznego kolektywu, w którym za wszystkich myśli Centrala. Broniewska, żeby było jasne, znała relacje (jak to określała) „naszych londyńczyków”, czyli rządu na obczyźnie, dotyczące Katynia – nie miała jednak najmniejszych wątpliwości, że są one wyłącznie przedłużeniem goebbelsowskiej propagandy i że w żadnym wypadku nie należy im wierzyć. Pozwolę sobie ten casus Broniewskiej nazwać (nie tylko od miejsca, w którym ta komunistka była) idealnym typem paranoi smoleńskiej, a za chwilę wyjaśnię, dlaczego.

Istnieje sporo świadectw sporządzonych przez osoby, które, że tak powiem, przeżywały komunizm od środka, ale po jakimś czasie odeszły od upojnej wizji „społeczeństwa bezklasowego” – na pewno „Mój wiek” Aleksandra Wata należy do najcenniejszych przez to choćby, że mowa jest tam o quasi-religijnej postawie sowieciarzy i ludzi sowieckich. Świadectwa te usiłują dostarczyć różnych odpowiedzi na fundamentalne pytanie: jak to się stało, że tylu ludzi z takim niekłamanym oddaniem (przez wiele lat) służyło systemowi rządzonemu przez zbrodniarzy i głupców, występowało na kretyńskich komunistycznych świętach, rozwijało (wyjątkowo prostacką) sowiecką „naukę” i „kulturę” (ten wątek dokumentuje, także w najnowszej odsłonie Miasta Pana Cogito (http://www.polis2008.pl/), Godziemba). No i jak doskonale wiemy, jedne z tych osób tłumaczyły się naiwnością, inne paraliżującym strachem, jeszcze inne niechęcią do przedwojennej „pańskiej Polski”, jeszcze inne magnetyzmem utopii marksistowsko-leninowskiej itd.

Nie spotkałem się natomiast z wyjaśnieniem, które stawiałoby sprawę tak, jak to w swych literackich proroctwach widział Witkacy: nastaje ostateczny kres jakiegoś świata i nic nie jest już takie, jak było dawniej. Ze starym światem legła w gruzach „stara moralność”, w związku z tym należy „żyć po nowemu”, biorąc za rzeczywistość dokładnie to, co przyniosły sowieckie bagnety. Myślę, że Witkacy, zapewne z tego powodu, że za jego czasów kształtował się w Rosji „nowy porządek” (rewolucyjny i porewolucyjny), mógł dostrzec to, co stanowi jedno z podstawowych i najważniejszych dokonań bolszewizmu: (wymarzoną przez Marksa i Lenina) przemianę realnego świata. Najpierw jest przemiana świata, a dopiero po niej następuje skomplikowana inżynieryjna praca (od podstawówki po studia) nad przemianą ludzkiej świadomości. Najpierw przychodzi apokalipsa, a dopiero potem nastaje „nowy ład”.

Jeśli więc uznamy za sensowne twierdzenie, że „komunizm to nowa wiara”, oczywiście w sowieckim stylu, to należy jednak pamiętać, że wiarę tę poprzedza swoiste „objawienie” właśnie w postaci „końca starego świata”. Objawienie to musi być tak silne, tak dojmujące, że spora część ludzi natychmiast doznaje „konwersji” i zaczyna nie tylko „myśleć i czuć” po nowemu, a więc tak, jak Centrala nakazuje – lecz przede wszystkim patrzeć na świat po nowemu. Widzą więc ci ludzie tak i widzą to, co Politbiuro (czyli komunistyczny bóg) każe widzieć. Owszem ta konwersja może być podszyta śmiertelnym strachem, no ale ów strach jest zrozumiały – koniec świata przecież to nie żarty; podobnie gniew Politbiura. Jeśli jednak (wracając do tego casusu Broniewskiej) wczytamy się w relacje komunistki, to przebija z nich nie strach, lecz prawdziwa radość z oddania „nowej wierze”, z „życia tą wiarą” i patrzenia na świat „oczyma tej wiary”. Autentyczny czerwony konwertyta nie tylko jednak „wypełnia zadania”, jakie „stawia przed nim partia”, ale przede wszystkim usilnie pracuje nad sobą, by wyzbyć się „starego człowieka”, a zarazem przyjąć postać nowego, „wyzwolonego”, sowieckiego. Niejako więc taki konwertyta komunistyczny sam w sobie „żar rozpala” związany z „nową wiarą”, jest bowiem przekonany, że w ten sposób „zbliża się do czerwonego sacrum”, choć, co oczywiste, nie nazywa tego procesu „zbliżania się” (i duchowego „samodoskonalenia”) tymi słowami.

Czasami „konwersja na komunizm” i „komunistyczna wiara” bywają porównywane ze wstąpieniem do sekty i sekciarskim typem myślenia. Jest pewnie w tym zestawieniu sporo prawdy, aczkolwiek pragnę podkreślić, że czerwoni konwertyci mają poczucie wyzwolenia z okowów „starego świata” i to raczej na ludzi „dawnego porządku” patrzą, jak na członków sekty (burżuazyjnej i religijnej). Myślę zatem, że należy tu raczej mówić, jak już pisałem wielokrotnie, o swoistej chorobie psychicznej, o czymś w rodzaju zbiorowego obłędu, ponieważ z jednej strony czerwoni nienormalnie i nienaturalnie widzą oraz przeżywają świat, z drugiej jednak, zauważmy, czerpią radość z takiego stanu rzeczy. Radość emocjonalną i duchową. Wzmacnia ją oczywiście to atawistyczne poczucie stadnej wspólnoty, ale ich (komunistów) przekonanie o wybraniu najwłaściwszej z dróg wynika z założenia, że „stary świat” zniknął bezpowrotnie. Skoro zaś zniknął, to nie tylko nie obowiązują „stare reguły”, „stare normy”, „stara moralność”, ale przede wszystkim, „nowi ludzie” nie będą za swoją wiarę przez nikogo „po staremu” rozliczani ani osądzani. Nawet więc, jeśli gdzieś tam w głębi duszy u takiego czerwonego konwertyty tli się jeszcze czasem jakiś płomyk niepewności czy zwykłego wstydu, coś na kształt poczucia winy, że oddało się jednak, nie okłamujmy się, duszę diabłu, to przecież zaraz pojawia się zapewnienie, że i tak nie będzie się podlegać za to żadnemu potępieniu. No chyba że na potępienie zesłałoby Politbiuro – by jednak do tego nie doszło taki konwertyta pilnuje swego samorozwoju i w chwilach, w których „dusza pobłądziła”, składa „samokrytykę” w trakcie jakiejś egzekutywy, kaja się za realne lub urojone przewinienia i jego życie wraca do normy.

Ten obszerny portret „duchowości komunistycznej” może się komuś czytającemu niniejszy tekst wydawać bardzo odległy od tej rzeczywistości, z jaką mamy do czynienia dzisiaj. Nic bardziej mylnego. Portret ten sporządziłem po to, by pokazać szereg analogii, między paranoją a la Broniewska (po mordzie katyńskim), a paranoją, jaka nastała w Polsce po 10 Kwietnia, czyli po mordzie smoleńskim. Już nie chcę wracać do kwestii zależności i podobieństw między neokomunizmem i komunizmem (odsyłam do mojej książki), jak też do widocznego gołym okiem „intelektualnego inwentarza i spichlerza”, czyli naukowej i artystycznej flory i fauny peerelu, co nietknięta żadną karzącą ręką („za có miałyby nas óny karać i któ, ponie dzieju?”) przetrwała w III RP i żyje sobie jak u pana diabła za kotłem. Nie wszystkie bowiem zachowania „elit” III RP są kontynuacją zachowań komunistycznych – nie wszyscy z tychże elit to członkowie „czerwonych dynastii” (że użyję określenia prof. Jerzego Roberta Nowaka). Spora przecież część młodych Polaków, a więc takich, co komunizm znają z bajek a la „Peerel dla początkujących” autorstwa takich bajkopisarzy jak Jacek Kuroń i Jacek Żakowski czy z innych „muzeów peerelu i dawnych kultowych gadżetów”, charakteryzuje się myśleniem dokładnie takim, jak to, które prezentuje generacja czerwonych i różowych gerontokratów, którzy najbezpieczniej i najcieplej czują się w objęciach ruskiego niedźwiedzia.

Tej mentalnej postawy młodych nie chciałbym wyjaśniać wyłącznie w kategoriach „mediokracji”, choć nie należy minimalizować destrukcyjnego wpływu neokomunistycznych środków przekazu na świadomość młodego człowieka. Częściowego wyjaśnienia dostarcza też z pewnością „naturalna głupota”, jaką każde młode pokolenie ze sobą niesie, przekonane, że „do niego świat należy” i ono „wszystko najlepiej wie”. Wydaje się jednak, że jest jeszcze jeden dodatkowy czynnik w postaci założenia dość podobnego do tego, które czyniono w połowie lat 40.: „innej Polski nie będzie”. Przy takim założeniu te osoby, które kwestionują system III RP, jawią się jako ludzie od zawracania Wisły kijem, jako szaleńcy niezdolni do zrozumienia historii, jako przedstawiciele średniowiecza, nie nowoczesności. Nowoczesność przecież oznacza odrzucenie przeszłości. Nowoczesność też to niezadawanie głupich pytań i niepatrzenie na świat „po staremu”.

Jak to jest patrzeć na świat „po staremu”? To jest przykładać stare kategorie do nowych wydarzeń. Tak jak w przypadku Katynia nowoczesny człowiek nie widział w nim zbrodni sowieckiej, tak w przypadku Smoleńska nowoczesny człowiek nie widzi żadnego zamachu. Tak jak Broniewskiej przez myśl nawet nie przeszło, że mordercami polskich oficerów mogli być Rosjanie, tak dzisiejszemu nowoczesnemu człowiekowi (nazwiskami chyba nawet nie powinienem sypać, bo wszyscy je doskonale znamy) „przez myśl nie przejdzie”, że 10 Kwietnia to nie jest lotniczy wypadek. Tak jak Broniewska wie o tym, co „nasi londyńczycy” głoszą o mordzie katyńskim i wie, że to wyłącznie hitlerowska propaganda – tak nowoczesny, neokomunistyczny człowiek wie o „spiskowych teoriach”, ale też (bez cienia wątpliwości) wie, że to wyłącznie oszołomska propaganda. Inny sposób widzenia na rzeczywistość nie przychodzi takim ludziom do głowy, bo nie ma prawa przyjść. Tacy ludzie wprost wybuchają szyderczym lub sarkastycznym śmiechem na wieść o „kolejnych rewelacjach spiskowców”. Ci nowocześni ludzie są już bowiem tak daleko „na czele” historii, tak daleko już w przyszłość wybiegli, takimi bieżącymi i niecierpiącymi zwłoki sprawami swoje umysły zajmują, że nie oglądają się już na jakieś zamierzchłe narracje, na jakieś podejrzenia, na jakieś dzielenie włosa na czworo, nawet jeśli tragedia wydarzyła się stosunkowo niedawno.

Jest jednak pewna granica, przy której nowocześni ludzie komunizmu jak też neokomunizmu się zatrzymują. Zauważmy wszak jak krótkie nogi ma nawet tak wielkie łgarstwo, jak kłamstwo katyńskie. Przywołałem na początku tę niesamowitą scenę z Broniewską pomstującą w Lesie Katyńskim na Niemców, którzy „dokonali zbrodni”. Jeśli (z punktu widzenia sowieciarzy) propagandą hitlerowską było twierdzenie, że mordu katyńskiego dokonali Rosjanie, to dlaczego nie uczyniono z Katynia miejsca „pamięci narodowej” o hitlerowskiej zbrodni? Nic przecież nie stało na przeszkodzie, by wznieść pomnik, zbudować nagrobki i wysyłać peerelowskie wycieczki szkolne, uczelniane i zakładowe na uroczystości rocznicowe, podczas których, właśnie nad katyńskimi mogiłami, wspominano by zbrodniczość hitleryzmu i zbawienność komunizmu. Tak daleko jednak czerwoni się nie posunęli. Ba, pilnowali, by „temat Katynia” nie wracał w podręcznikach historii ani w literaturze i nie osadzał się w pamięci narodowej.

Podobnie działo i dzieje się ze zbrodnią smoleńską. Mówienie o zamachu to właśnie oszołomska propaganda; nowoczesny, zdrowy człowiek widzi i wie, że doszło do zwykłego, jeśli nie głupiego (bo ktoś się uparł, by lądować) wypadku. Ale nawet ofiary „zwykłych” katastrof lotniczych czci się na świecie, stawiając monumenty, na których wypisywane są nazwiska wszystkich pasażerów, urządzając coroczne spotkania z rodzinami ofiar, pielęgnując wspomnienia o zabitych i pamiątki po nich, a nawet kręcąc filmy dokumentalne czy fabularne opowiadające o losach tychże osób. Czyni się to w cywilizowanych krajach z dwóch powodów: z racji należnego ofiarom szacunku i z pewnego respektu wobec majestatu nagłej i gwałtownej śmierci, która nadejść może na każdego z nas, w każdej chwili. W przypadku tragedii smoleńskiej nie zadbano nawet o to, by należną czcią otoczyć jej miejsce, ciała zabitych (ruskie czerwone trumny!), wrak samolotu. Dokonano wprawdzie uroczystego pochówku, ale przecież niemal równocześnie (obok kampanii dezinformacyjnej związanej z głoszeniem kłamstwa smoleńskiego) wszczęto dwie propagandowe akcje: 1) wyszydzającą „demony polskiego patriotyzmu” i „polską pogrzebową histerię” i 2) lżącą wybrane ofiary katastrofy (tudzież lżącą rodziny ofiar).

Dąży się więc (tak jak w przypadku peerelu i Katynia) z pełną premedytacją, do zatarcia pamięci o zbrodni smoleńskiej. Dla ludzi bezwzględnie i szczerze oddanych kłamstwu smoleńskiemu „pomyślenie o zamachu” byłoby myślozbrodnią, toteż skala horrendalnych zaniedbań związanych i z miejscem katastrofy, z badaniami pośmiertnymi, ze szczątkami oraz z samym śledztwem, nie ma dla nich najmniejszego znaczenia. „Pomyślenie o zamachu byłoby zbrodnią”, ponieważ wymagałoby całkowitego odrzucenia „nowego świata”. Tak samo więc jak Broniewska nie była w stanie nad mogiłami katyńskimi porzucić komunistycznej wiary, tak wyznawcy smoleńskiego kłamstwa trwają wiernie przy nim, bo są autentycznie przekonani, że stary świat uległ w gruzach, a teraz jest „nowa Polska”. Ona jest dla nich nowa i lepsza, nawet jeśli istnieje tylko w ich chorych umysłach. Oni zaś, tak jak kiedyś wyznawcy kłamstwa katyńskiego, są pewni, że żadne potępienie za służbę Kłamstwu ich nie spotka. Z tego też powodu z coraz większym zatroskaniem przyglądają się oszołomstwu wciąż i wciąż żyjącemu tragedią smoleńską, ono przecież aż się prosi o jakąś odpowiednią terapię.

I tak jak kiedyś, tj. za czasów komunizmu, psychopaci w białych kitlach „leczyli” normalnych, krytycznie myślących ludzi, sprzeciwiających się czerwonym lub uważających ZSSR za państwo totalitarne - tak i dziś rozmaici psychopaci zaczynają się niecierpliwić i domagać leczenia dla tychże osób, co 1) sprzeciwiają się neokomunistycznej władzy lub ostro ją krytykują, a co najgorsze 2) uważają Federację Rosyjską za państwo zbrodnicze. Historia nie tyle się w przypadku Polski powtarza, co stoi w miejscu. Nie wiem nawet, czy nie w tym samym, co stała Broniewska w lutym 1944 r.

  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 858
Free Your Mind
Nazwa bloga:
Gramota neokomunizmu

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 102
Liczba wyświetleń: 346,516
Liczba komentarzy: 113

Ostatnie wpisy blogera

  • Czy to tak wyglądało 10 Kwietnia?
  • Ruscy antyterroryści z kwietnia 2010
  • Kopacz i jej eksperci

Moje ostatnie komentarze

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Czy to tak wyglądało 10 Kwietnia?
  • Syrena ruska
  • Kopacz i jej eksperci

Ostatnio komentowane

  • , Dla mnie jest rzeczą oczywistą co rzeczywiście się wtedy wydarzyło. Nie rozmyślam nad tym, poprostu to przyjełam. Sprawa jest nieco bardziej skomplikowana, mysle ze silniejszy dyktuje warunki :(
  • , Donald T. Trybunał Stanu!
  • , Rosja-to kraj dzikusów i gburów...NKWD, KGB, Lenin, Stalin, Putin i inni mafiozi i oligarchowie.

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności