TVN i Polsat staną sie państwowe, gdy PO przegra

W TVN oraz w Polsacie mnóstwo programów ma charakter płatnych programów reklamowych na rzecz PO. Problem w tym, że ani PO nie wykazuje tego w rejestrze korzyści, ani ww. stacje telewizyjne oraz wiele stacji radiowych i stron internetowych w swoich zeznaniach podatkowych.

Prawo jest jednoznaczne, że nawet jeśli ktoś komuś bezpłatnie świadczy usługi reklamowe, to do celów podatku dochodowego należy je wycenić według obowiązującego cennika i zapłacić podatek. Z drugiej strony obdarowany ma obowiązek wpisać otrzymane w ten sposób świadczenie do rejestru korzyści oraz do raportów do PKW. Nic takiego nigdy się nie stało, więc zaległe podatki, plus karne odsetki i kary administracyjne przekroczą wartość tego typu grup medialnych

TVN, Polsat, strony internetowe i radia kojarzone z tymi telewizorniami, a także niektóre gazety, w tym GW, z dnia na dzień przejdą pod zarząd komisaryczny, który oszacuje skalę zobowiązań na rzecz państwa. Nie dziwię się więc, że ww. grupy medialne desperacko bronią PO. W każdym demokratycznym kraju, po aferze o wiele mniejszej, niż afera taśmowa, rząd podałby się do dymisji. Dalsza część komentarza jest zbędna, bo wystarczy wykonać obowiązujące w Polsce i w cywilizowanych krajach prawo.

Przy okazji wspomnę o jednym drobiazgu. Po 1989r., gdy przywracano w Polsce część przedwojennego prawa, nie przywrócono jednego zapisu - jeśli kandydat na posła w trakcie kampanii wyborczej coś obiecywał, a w Sejmie nie respektował swych wyborczych zobowiązań, wyborcy mieli prawo wywalić d...a na zbity pysk, bez czekania na kolejne wybory. Takie prawo obowiązuje w kilku krajach, m.in. w USA i Kanadzie, co skutkuje tym, że "bohater" afery podaje się do dymisji. Nie może być tak, że winni, strona afery, sami sobie przyznają wotum zaufania - tak robi Tusk. To patologia, którą skutecznie wypleniłoby przywrócenie przedwojennego zapisu, j.w.

Piotr Solis