Wstrząs jaki w narodzie polskim wywołała tragedia smoleńska ujawnił prawdziwe oblicze polskiego społeczeństwa dotychczas skrzętnie ukrywane przez wszelkiego rodzaju media z telewizją publiczną na czele. Okazało się bowiem że wbrew ocenom wynajmowanych za ciężkie pieniądze zaklinaczom opinii publicznej Polacy są wciąż wierni tradycyjnym wartościom narodowym takim jak uczucie patriotyzmu, przywiązanie do wiary naszych przodków, zdolności do współczucia bliźnim i solidarności narodowej.
Twórcy „III Rzeczpospolitej” zapomnieli jakie uczucia powodowały powszechne poparcie dla ruchu „Solidarności” i nie były nimi z pewnością ani skądinąd słuszne domagania się wolnych związków zawodowych, ani żądania podwyżek płac i inne postulaty skierowane do reżimu komunistycznego, ale przede wszystkim nadzieje na odzyskanie wolności i niezawisłości narodowej. Z tych właśnie względów spiskowcy okrągłostołowi zrezygnowali z reaktywowania jedynej prawdziwej „Solidarności” której władze pochodziły z wolnych wyborów /jedynego takiego zdarzenia w całej historii PRL/, wprowadzając na jej miejsce organizację szczątkową podporządkowaną woli porozumienia między reżimem i odpowiednio dobranymi członkami tak zwanej „opozycji demokratycznej”. Utraciła ta organizacja masowe poparcie Polaków zmniejszając liczbę członków z przeszło 10 milionów do około półtora miliona i w miarę upływu czasu redukując coraz bardziej swoje wpływy.
Etos „Solidarności” miał szansę odrodzenia się w ramach AWS, ale odpowiednio przyfastrygowane kierownictwo związku poddane rządzącemu układowi nie dopuściło do tego grzebiąc w wyborach 2001 roku definitywnie nadzieje na realizację tego odrodzenia.
Okoliczności związane z następstwami katastrofy smoleńskiej ujawniły charakter władzy rządzącej Polską. Zaczęło się od kolejnej próby zdezawuowania pozycji prezydenta przez dokonanie intrygi w postaci faktycznego przekazania wiodącej roli w obchodach rocznicowych zbrodni katyńskiej premierowi Rosji który pozwolił sobie zaprosić polskiego premiera pomijając prezydenta. Niezależnie od faktu że premier Rosji, jak dotąd nie wypełnił podstawowego obowiązku ujawnienia całości dokumentacji związanej z Katyniem, sprawa reprezentacji Polski na te uroczystości była wyłącznie polskim wewnętrznym uprawnieniem i o składzie delegacji powinien decydować prezydent RP jako głowa państwa. Mając na względzie okoliczność że Rosja współczesna z własnej woli przejęła dziedzictwo po ZSRS stając się jego prawnym i historycznym kontynuatorem udział w uroczystości przedstawicieli jej władz powinien się odbyć na zaproszenie i odpowiednio uzgodnione uczestnictwo ze strony polskiej. Tego wymaga minimum dobrych międzynarodowych obyczajów, niestety polski premier nie po raz pierwszy okazał się nie tylko pozbawiony taktu, ale, co znacznie gorsze, nie pojmuje zupełnie tego co się nazywa godnością narodową.
Wszelkie spory kompetencyjne powinny być rozstrzygane „pro domo sua”, ale na zewnątrz jeżeli gdziekolwiek jakikolwiek funkcjonariusz państwowy występuje w towarzystwie prezydenta RP to musi mu ustąpić pierwszeństwa. W sprawach w których chodzi o reprezentację państwa prezydent jako głowa państwa decyduje zarówno o treści jak i o formie tej reprezentacji.
Tak powinny być zorganizowane uroczystości rocznicowe w Katyniu, ale premier wolał towarzystwo premiera rosyjskiego aniżeli polskiego prezydenta. Osąd takiego postępowania może być tylko jeden, po prostu hańba.
Wszystkie wydarzenia po 10 kwietnia 2010 roku wykazały zasadniczą rozbieżność między postawą rządu i narodu, najwyraźniej rząd nie dorósł do poziomu narodowych uczuć Polaków. Obnażyły się w całej rozciągłości skutki grzechu pierworodnego jakim było budowanie „III Rzeczpospolitej” jako państwa stanowiącego kontynuację PRL czyli tworzenie „PRL bis”.
Ofiara poległych pod Smoleńskiem powinna stać się zarzewiem odrodzenia narodowego w duchu niepodległości i przyjęcia za fundament istnienia i rozwoju państwa tych wartości na których budowano wskrzeszone państwo polskie w 1918 roku.
Na tym tle wybory prezydenckie miały szczególne znaczenia jako początek procesu tego odrodzenia i dlatego wybór Jarosława Kaczyńskiego posiadał znaczenie symboliczne.
Oczywiście zwolennicy rządzącego układu dążyli do ograniczenia znaczenia tych wyborów do roli meczu pomiędzy drużynami PO i PiS mając świadomość że możliwości techniczno organizacyjne, a nade wszystko finansowe PO są wielokrotnie większe. Niestety mali ludzie z komitetu wyborczego PiS dali się na to nabrać i poszli tym śladem oddając już na wstępie punkty przeciwnikowi.
Nie wszystkim Polakom kandydatura Jarosława Kaczyńskiego odpowiadała z różnych względów, w tym wypadku chodziło jednak o coś znacznie ważniejszego niż sam urząd prezydenta który z racji obowiązującej konstytucji, czy jakby to powiedział Piłsudski „konstytuty”, jest nie tylko lichy ale jeszcze budzi szereg kontrowersji będących przyczyną skandali nawet na skalę międzynarodową.
W tych wyborach miał się rozstrzygnąć dylemat czy wygra postawa narodowa czy w dalszym ciągu pozostaniemy przedmiotem małych i podłych manipulacji. Niestety za sprawą przeprowadzeniu kampanii wyborczej na warunkach rządzącego układu nie udało się tego osiągnąć, ale stworzony został zarodek siły zdolnej do zmiany istniejącego układu rządzącego Polską od dwudziestu lat.
W duchu odrodzenia narodowego powinien powstać front narodowy już korzystając z okazji społecznej mobilizacji w akcji wyborczej po to ażeby w zbliżających się wyborach parlamentarnych dokonać zasadniczego przełomu przez uchwalenie nowej konstytucji i budowanie od podstaw państwa funkcjonującego w służbie narodowi, a nie jak dotychczas działającego w myśl odziedziczonej po PRL marksowskiej zasady państwa jako narzędzia ucisku w interesie warstw panujących.