Wysportowany Miecio, który na deskorolce, z wiatrem we włosach, śmiga na szkolenia z przyspieszenia, oraz jego dwie leciwe koleżanki: Włada i Mira, to rodzime odpowiedniki angielskiej Betty, Joyce`a i Earla, animowane kukiełki, żywcem wyjęte z Loży Szyderców z Muppet Show.
- Fajna ta reklama – stwierdziła moja sąsiadka (80+) – i dobrze, że reklamują aktywną starość. Babcie eleganckie i uczesane, dziadek uprawia sport. Tylko że nie o to w tym wszystkim chodzi. To nie reklama zachęcająca do aktywności seniorów, ale, za przyzwoleniem peowskiego rządu, ministra Rostowskiego i całego KNF, łupiąca ich kieszenie, nakręcająca spiralę długu wśród ludzi starych, bardziej ufnych i mniej świadomych, którzy na stare lata nie mogą związać końca z końcem, bo Tusk zgotował im taki los. Ta ordynarna lichwa, mimo ustawowego zakazu, tym razem sprowadzona została z Wielkiej Brytanii. I nawet tam firma uchodzi za kontrowersyjnego gracza, oskarżana nie tylko o ściąganie lichwiarskiego oprocentowania (ponad 4 tys. w skali roku), ale o pożyczanie ludziom, których nie stać na spłatę pożyczki po to, żeby potem udzielić kolejnej na spłatę poprzedniej.
Wysportowany Miecio, który na deskorolce, z wiatrem we włosach, śmiga na szkolenia z przyspieszenia, oraz jego dwie leciwe koleżanki: Włada i Mira, to rodzime odpowiedniki angielskiej Betty, Joyce`a i Earla, animowane kukiełki, żywcem wyjęte z Loży Szyderców z Muppet Show. I to nie jest wesoła i dowcipna reklama, adresowana do najstarszych Polaków, emerytów i rencistów, którzy pragną zrealizować swoje zachcianki, ale do biednych, którym nie starcza na drożejące życie, rosnące opłaty i coraz droższe leki. Którzy nie wybierają ze śmietników, bo te zostały zaplombowane, nie żebrzą na ulicach, bo nie pozwala na to ich duma, nie mogą się leczyć, bo dowiedzieli się, że operację mają wprawdzie wyznaczoną na środę, ale za 10 lat; zresztą minister Mucha powiedziała, że nie warto w nich inwestować, a NFZ-owi dawno już skończyły się kontrakty. Pożyczka więc, to dla nich niejednokrotnie ostatnia deska ratunku. Nie tylko dla nich, także dla tych pracujących, nieważne: na etacie czy śmieciówkach, bo nawet etat w Polsce nie gwarantuje zaspokojenia podstawowych potrzeb.
Errol Damelin, założyciel firmy mówi, że chce zmienić oblicze polskiego rynku chwilówek, a pożyczkę uczynić prostą i przejrzystą. Przykładowo klient, który pożycza u nich 500 zł, choć oficjalne oprocentowanie pożyczki nie przekracza 18 proc. rocznie, po 30 dniach ma do oddania o 145,55 zł więcej. Rzeczywista więc roczna stopa oprocentowania (RRSO) to 471 proc. Lichwa, jakby nie patrzeć. Już dawno zespół roboczy przy Komitecie Stabilności Finansowej, powołany do zbadania sprawy Amber Gold, miał przygotować zestaw zaleceń jak uregulować rynek finansowy, żeby nie wyrosła na nim kolejna piramida. Ale urosła i to niejedna, na oczach zbyt wolno obradujących i podobnie ospale działającej sejmowej komisji finansów, ktora wprawdzie doprecyzowała, co oznacza termin "stopa oprocentowania kredytu", ale zwolniła KNF od podawania ostrzeżeń w mediach, ograniczając je tylko do strony internetowej. A tam seniorzy raczej nie zaglądają. Za to przed telewizorem i pod telefonem są najczęściej. Dlatego padają łupem przeróżnych oszukańczych firm, sprzedających pościel czy czarodziejskie garnki, tudzież magiczne przedmioty na wszelkie dolegliwości, które spłacać trzeba później latami. Ostatnim więc krokiem samotnych, schorowanych i zdesperowanych ludzi jest często odwrócona hipoteka. Reklamy zachęcają, jak dawne OFE: „Chcesz zapewnić sobie godne życie na emeryturze? Mamy dla ciebie rozwiązanie, spokój, więcej wolnego czasu, mniej stresu, wytchnienie od trosk". Wystarczy, że zrzekną się własności mieszkania czy domu, a na ich konto wpływać będzie co miesiąc 200 złotych lub niewiele więcej. Czy to nie kpina? Tym bardziej, że czasami na pierwszej wypłacie się kończy, bo nie kontroluje tego nikt.
Granica między wolnym rynkiem a oszustwem się zatarła. Partia Donalda Tuska powinna zmienić nazwę na PiP – Pogarda i Propaganda, bo rządzi nie tylko jak banda szulerów na czele z politycznym jockerem, przebierańcem i trefnisiem w stroju błazna, który nie ma żadnej mocy bez pozostałych kart, ale i nieustannie, ustami swoich posłow i ministrów, drwi z Polski i Polaków. Słowo empatia i pomoc zostały wykreślone z użycia lub nabrały odmiennego znaczenia, a organy państwa, zamiast realizacji swych zadań, uprawiają retorykę kłamstw i arogancji. Ministerstwo bezrobocia, bo przecież nie polityki społecznej, kierowane przez młodego lekarza z klanu Kosiniaków-Kamyszów, porównywanego do klanu Kennedych, który w komisji trójstronnej prowadzi dialog z samym sobą, kończy w tym roku realizację pięcioletniego programu nazwanego „Empatia”. Jakie było moje zdziwienie, gdy ze strony internetowej dowiedziałam się, że program nie ma nic wspólnego z uczuciem współodczuwania, a tym bardziej z niesieniem pomocy. Kosztujący 50 milionów polega na wdrożeniu i promocji nowoczesnych technologii teleinformatycznych, które mają usprawnić kontakt między jednostkami administracji publicznej, a więc powinien być programem ministerstwa M.Boniego i MAC. Tym bardziej, że realizowany w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka.
Urzędniczki Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej też mało empatyczne, za to lubiące żarty, szczególnie z ludzi biednych, starych i udręczonych życiem. Swój dyżur na temat podwyższenia wieku emerytalnego zakończyły niesmacznym żartem wrzucając swoje fotki – jak same napisały – w wersji emerytalnej. Gdy brakuje pieniędzy dla najbiedniejszych i najsłabszych, wizyty w MOPS-ach, GOPS-ach czy OPS-ach są upokarzające, bo zbieranie wywiadów o sytuacji rodzinnej i majątkowej daleko wykraczają poza przysługujące urzędnikom kompetencje,. oni sami śmieją się Polakom w twarz, rzucają 2-procentowe ochłapy waloryzacji emerytur czy groszowe zasiłki na dzieci zawłaszczając jednocześnie, jak w państwie totalitarnym, prawo do decydowania o ich życiu, rozwoju i edukacji. Sami żyją ponad stan. Wyjazdy na służbowe szkolenia do luksusowych ośrodków, premie i wysokie nagrody: w resorcie ministra pracy, to ponad 40 milionów w ciągu czterech lat, a dla Polaków propozycja ministra: rejonizacja wynagrodzeń i zamrożenie progów dochodowych. Mimo jednak luksusów i wysokich pensji, pracownicy są zestresowani. Może mają świadomość, że ogromna część pieniędzy przeznaczanych na pomoc społeczną nie trafia do potrzebujących i jest marnotrawiona? Ale i na ten stres minister ma pomysł, choć wobec bezrobocia pozostaje bezsilny. Wymyślił ostatnio, że swoim pracownikom zafunduje kursy relaksacyjne, by zgłębili tajniki antystresowych technik umysłowych jak autosugestii czy wsłuchiwania się we własne uczucia, choć przecież umieją to doskonale. I jeszcze kursy antystresowego masażu głowy i karku, bo biedacy, za długo siedzą na twitterze. Pytanie tylko, kto wymasuje im mózgi, by wreszcie dostrzegli ponad dwa miliony bezrobotnych, głodowe zasiłki i nędzę reszty Polaków? Mówią, że to nie jest kraj dla starych ludzi. Nie jest też dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Przyjazny jest tylko dla rządzącej platformy antyobywatelskiej i rozpaczliwie broniącego koryta ludowców. Te kursy z przyspieszenia transformacji przez ruinę, drwiny z demokracji i patriotyzmu, szkolenia z arogancji, oszczerstw i oszukiwania ludzi, zaliczyli na piątkę. Jest więc nadzieja, że mr Damelin poszerzy grono reklamowych Muppetów, którzy razem z Mieciem pograją w piłkę, a z Władą i Mirą będą sklejać kotyliony. Bo Polska to bogaty i szczęśliwy kraj.
Tekst opublikowany w "Warszawskiej Gazecie"
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2236