Zanim stał się modą i nowym środkiem wyrazu, zrodził się z biedy. W XVI-wiecznej, purytańskiej Anglii, kobiety, siedząc wieczorami przy lampie, z resztek zniszczonych ubrań i zużytych tkanin ręcznie zszywanych ze sobą, wyczarowywały narzuty, pledy i przeróżne ubrania dla całej rodziny. Tak zrodził się patchwork, od słów; patch - łata, work - pracować, metoda szycia polegająca na łączeniu małych kawałków materiałów ze sobą. Początkowo spełniała jedynie funkcje użytkowe; ubrania nie tylko chroniły przed zimnem, ale często były jedyną, dostępną formą odzienia. Najpierw, skrawki różnorodnych tkanin zszywane były ze sobą przypadkowo, później bardziej świadomie, ich kompozycja zaczęła uwzględniać wzory, kolory, a przede wszystkim rodzaje materiałów według zasady, by szlachetne tkaniny łączyć ze szlachetnymi: wełnę z wełną, jedwab z jedwabiem, bawełnę z bawełną. Choć niecałe sto lat później sytuacja ekonomiczna na wyspach poprawiła się, patchwork, wraz z osadnikami był już w Stanach Zjednoczonych robiąc karierę w trudnych warunkach „dzikiego zachodu”.
Dzisiejszy „patchwork”, jako metoda szycia, zatracił swoją jedyną funkcję użytkową, stał się swoistą modą, powrotem do korzeni, alternatywą wobec globalnego przemysłu, inspiracją dla architektów, designerów i projektantów mody oraz częścią kultury. Jednocześnie, wraz z rosnącym zapotrzebowaniem użytkowników języka na nowe określenia, mające podstawy w kategorii podobieństwa, nastąpił mechanizm rozszerzania się znaczenia wyrazu poprzez jego metaforyzację i odniesienie do wielu innych dziedzin: obyczajowości, kuchni (por.fusion), polityki. I jak zwykle w takich wypadkach, niebezpieczeństwem okazało się przekonanie, że czynność ta, czyli tworzenie całości z wielu części, zwykle nie jest celowa i zamierzona, ale pozostaje w gestii konieczności, przypadku, a nawet zachcianki.
Nie tak dawno określenia tego użył Maciej Stuhr, oburzony ingerencją medialną w jego życie i rodzinę, którą określił jako patchworkową. Wiemy, co to znaczy. Kobieta, jej dzieci i były mąż, mężczyzna, jego dzieci i była żona, zszyci sztucznie, jak ścinki różnych materiałów w jeden, konieczny byt stworzony dla dobra wszystkich, głównie najmłodszych. Patchwork stary jak świat, ale nadal budzący skrajne emocje w jego tworzeniu, wymagający pracy nad wzajemnymi relacjami i przede wszystkim dojrzałości, której często braknie, czego konsekwencje ponoszą dzieci. Oby patchwork obyczajowy, lansowany przez Stuhra i uznawany za nowoczesność, czyli żona i kochanka na wspólnym obiedzie, może barwny i oryginalny dla mediów, nie okazał się normą współczesnego wzorca rodziny, bo wiemy, że nie dotyczy tylko celebrytów, także głów państwa, choćby nad Sekwaną. François Hollande i Valérie Trierweiler, prezydencka para jest przykładem parchworkowej rodziny: nie mają ślubu, za to siedmioro dzieci z wcześniejszych związków.
Czy może więc dziwić, że moda na patchwork nie mogła ominąć też polityki? Jej pierwszy przykład miał miejsce w Polsce w 1989 roku, gdy „pomagdalenkowy” rząd pod wodzą pierwszego „niekomunistycznego” premiera od grubej kreski, który jednakowoż z komuną miał flirt, zwany „Więzią”, był skrojony według takiej metody. Rząd, który nie tylko zszył późniejszych działaczy UD ze zbrodniarzami narodu polskiego: W.Jaruzelskim, Cz.Kiszczakiem, F.Siwickim, ale i umożliwił ich towarzyszom niszczenie akt byłego reżimu, zapoczątkował też proces niszczenia, wyprzedaży państwa i likwidacji gospodarczej suwerenności Polski, przez przefarbowanych z PZPR na Solidarność „reformatorów”, pod dyktando Sorosa i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Później mieliśmy rządy uszyte z mniej lub bardziej „bratnich” materiałów, trzeba przyznać mało szlachetnych, ale o podobnym wzorze i kolorystyce. Te utrzymały się najdłużej nie dzięki skuteczności, ale w myśl zasady łączenia ze sobą podobnych skrawków. Zaś te, z materiału jednolitego, ale szlachetnego, zostały szybko zniszczone, bo nie współgrały z całym politycznym patchworkiem, dzierganym z lichej, komunistycznej klempliny, zwanej bistorem, co wg określenia naszych „braci” ze wschodu „gniotsia nie łamiotsia” było też cechą służb specjalnych. Miały one, prócz współpracy z byłymi funkcjonariuszami SB w nielegalnych źródłach finansowania i działaniach gospodarczych, zadania inwigilacji środowisk politycznych i umiejętność niszczenia „obcych” sobie partii, polityków, prawników i biznesmanów poprzez wymyślanie afer, eliminację niepasujących do całości elementów w formie aresztowań w świetle kamer i usłużnych dziennikarzy, by jak w przypadku dyrektora biura PC, umorzyć później sprawę z braku dowodów.
Nie ma idealnego przepisu na polityczny patchwork czy to partię, czy koalicję. W przypadku partii najczęściej zbierają się najpierw grupy interesów, później powstaje program, a jeszcze wcześniej pokusa władzy. Utworzenie Platformy Obywatelskiej, czyli zarzucenie wcześniej wydzierganej przez służby narzuty na kanapę bezideowych karierowiczów, przeżywa dzisiaj swój finał. Świadomi misji ocalenia nomenklatury brną nadal wijąc się w ostatnich konwulsjach, a elementy, które po sześciu latach odkryły, że nie pasują do WSI-owej układanki, uciekają jak najdalej. Patchwork „obywatelski”, centrowo-prawicowy, peruwiański czy hazardowo-ambergoldowy, okazał się zwykłą zszywką przypadkowych elementów, beneficjentów „grubej kreski”, ludzi bez honoru, godności i odwagi, których złączyło jedno. Kombinowanie, złodziejstwo, zawłaszczenie Polski i jej ruina oraz eliminacja zbędnych elementów, które ośmielają się kontrolować władzę. Dziś łączy ich strach przed odpowiedzialnością, rozliczeniem za błędy i karą. Ale i tak idziemy po was. Polityczny patchwork się rozłazi, władza pochowała się przed związkowcami, więc kogo można winić, jak nie krawca? Może jeszcze dostawcę tkanin, ale nie użytkowników. Więc protest jest merytoryczny,nie polityczny, skoro trzy centrale związków zawodowych, reprezentujących różne opcje polityczne idą razem, popierane przez zwykłych ludzi i Kluby Gazety Polskiej. Tych zaś, krzyczących w mediach o obaleniu republiki okrągłego stołu, zabrakło. Czyżby ta społeczna „siła, o której się partiom nie śniło”, ze swą, jak mówią, „nową inicjatywą społeczną”, była przeciwko postulatom ludzi pracy, a głównie młodzieży, na którą stawiają i na której poparcie liczą?
Moda na nowe ruchy quasi-społeczne, kolejne drogi, obiegi, chałupnicze dzierganie kanapowych partyjek w Sejmie, to robota odgórna starych „emisariuszy” od polskiego biznesu i ich „goryli”. Z obawy, że parasol aktualnej władzy już się zamyka, a deszcz zmian może umoczyć ich grzeszne głowy, szukają miękkich kręgosłupów partyjnych „wędrowniczków” wątpliwej reputacji i zdrajców własnych partii. Dla nich, tych wszystkich nowych „ideowców”, wiecznych, bezproduktywnych starych kontestatorów czy „wychodźców”, wrażliwych jedynie na szelest banknotów, mają już gotowy produkt - patchwork, który ma ochronić stary system przed nowym zagrożeniem. Nie liczmy więc, że „społeczne ruchy”, narodowe, republikańskie czy inne, ze swymi liberalnymi doradcami zrobią cokolwiek dla Polski, a kolejne „prawice”, stare, nowe, PJN czy Solidarna Polska, mogą być jakąkolwiek alternatywą. Liczy się władza, nawet pozorna i pieniądz – najlepiej z „brukselki”. Ostatnio, na „męża opatrznościowego” wybrały sobie Gowina, który razem z Pawłem Kowalem (PJN) i Przemysławem Wiplerem (Republikanie), próbuje wydziergać nowy byt – listę w wyborach do europarlamentu. Taka banicja w nagrodę, bo do rządzenia krajem następca będzie inny. Żal tylko naiwniaków, którzy wciąż liczą na „drugie płuco”, „trzecie ziobro” czy premiera z Malborka, ewentualnie, w nagrodę za POprawne głosowanie, na obiecanki Platformy. Ale Tusk już nic nie może, więc będzie zmiana, choć nasz polityczny patchwork pozostanie niezmienny. Ot, taka rewitalizacja starego z nową metką.
Opublikowano w "Warszawskiej Gazecie"
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2962
Pyszne Pani Magdaleno,naprawdę pyszne !!!
że pisząc "pyszne",mam na myśli porównanie patchworku z sytuacją polityczną.Jakkolwiek by nie dobierał materiału,każdy kawałek zawsze będzie inny.Stworzą jednak całość dla wspólnego "interesu".Tylko,że nie jest to interes narodowy.
Proszę mi wybaczyć ten chaos,ale Bieszczady zasnute deszczem i mgłą to i z myśleniem nietęgo.
Proszę powtórzyć wpis! Gryf
"Ale Tusk już nic nie może,..."
*** Moze bardzo duzo. Moze bardzo duze extremalnie destruktywnych ustaw dla Polski przeglosowac, moze extremalnie destruktywny ustawy dla Polska na arenie miedzynarodowej przeglosowac.
Przykladem destruktywnej ustawy bedacej krokiem w kierunku rozbioru Polski bedzie przeksztalcenie powiatu w obszar metropolitarny, a wiec obszar o olbrzymich kompetencjach, np. umozliwiajacych przeksztalcenia w region europejski na europejskim, nie polskimi prawie, a wiec nie nalezacy juz do Polski mimo formalnego zachowanie granic panstwowych.
cytat: Posłowie PO (Slask) złożyli w Sejmie projekt ustawy o powiecie metropolitalnym, 02.09.2013
http://www.slaski.platfo…
PS. Projekt Gowin i Operacja Wipler tworza jedn calosc majaca PO zastapic.
Najbardziej eleganckie wyjscie byloby wykluczy herr Tuska z PO, przyjac Gowina i Wiplera i zmienic nazwe ;)