Posłami sprawozdawcami byli socjalista z Malty (nawet tam są socjaliści) - 64-letni Edward Scicluna (skądinąd absolwent Oxfordu) oraz zielony z Niemiec 41-letni Sven Giegold (skądinąd urodzony w Las Palmas). Na tę debatę poświęciłem półtorej godziny mojego życia - choć znam lepszy sposób spędzenia czasu, także w europarlamencie.
Prezes EBC Trichet oraz fiński komisarz odpowiedzialny za politykę gospodarczą i monetarną Olli Rehn tryskali nudnym, urzędowym optymizmem. Większość przemawiających robiła klakę połączonym siłom EBC i Komisji Europejskiej, co momentami miało żenujące formy: jeden z nich, Szwed-liberał, były członek władz szwedzkiego nadzoru bankowego Olle Schmidt pompatycznie stwierdził, że EBC było twierdzą, które nie dało się kryzysowi. Do mnie jednak bardziej trafiła wypowiedź eurosceptyka z Anglii Godfreya Blooma, który powiedział, że urzędnicy i politycy są jak małpa na grzbiecie gospodarki i tę małpę trzeba zdjąć, uwalniając ekonomię...
W swoim wystąpieniu powiedziałem, że nie będę używał języka militarnego, jak poprzednicy, bo to nie pasuje do dyskusji o systemie bankowym. Podkreśliłem, że jestem z jedynej grupy politycznej, w której większość delegacji narodowych jest z krajów spoza strefy euro (Polska, Wielka Brytania, Czechy, Litwa, Łotwa, Węgry - tylko Belgia i Holandia są w eurolandzie…). Stwierdziłem, że wystąpienie szefa Europejskiego Banku Centralnego można określić liczbą 39 - bo tylu eurodeputowanych było na sali, gdy przemawiał. Ale ta skromna liczba nie świadczy o lenistwie europosłów, lecz o braku wiary, że EBC będzie ratunkiem na kryzys, receptą nań, kołem ratunkowym dla ekonomii pogrążonej w zapaści. I że ten brak wiary jest porażką prezesa EBC. Wytknąłem też komisarzowi Rehnowi absolutną sprzeczność w jego wywodzie: z jednej strony dowodził, że strefa euro jest wartością samą w sobie i stabilizuje gospodarkę, a z drugiej ubolewał nad kryzysem w Grecji, zapominając, że kryzys w tym państwie ma korzenie w zbyt wczesnym wejściu Aten do "eurozony", co dzisiaj skutkuje jak skutkuje.
Roczny raport EBC został przez europarlament przyjęty…
***
Ciekawostką dnia, a raczej sceną z teatru absurdu była wypowiedź w debacie nt. rocznego sprawozdania Europejskiego Banku Centralnego europosła z Grecji, członka Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Grecji (Kommounistiko Komma Elladas) Charalamposa Angourakisa. Ten urodzony w Bukareszcie (!) w rodzinie komunistycznych emigrantów absolwent Uniwersytetu Technicznego w Dreźnie (w dawnej NRD zrobił doktorat) grzmiał o konieczności walki z imperializmem i antysocjalnej polityce Unii Europejskiej…
Powiało starymi czasami, gdy upiór komunizmu oraz zmory marksizmu i leninizmu unosiły się nad Europą. To była polityka w stylu retro. Ale takiego retro - poza czerwonymi pterodaktylami - nikt by już nie chciał.
Ostatni dzień ostatniej sesji Parlamentu Europejskiego przed Świętami Wielkiej Nocy. Debata nad corocznym sprawozdaniem Europejskiego Banku Centralnego (z siedzibą we Frankfurcie nad Menem, ale kierowanego od 6 lat przez Francuza Jean-Claude'a Trichet.