Sprytnie tłumaczy się Sławomir Nowak z noszonego drogiego zegarka. „Zamieniłem się z kolegą na zegarki. Na jakiś czas, a po tygodniu go zwróciłem”. Kiedyś w Warszawie, na Pradze była szkoła złodziei. Uczono tam podstawowych zasad obrony. „Jak cię złapią za rękę w czyjeś kieszeni – mów nie moja ręka”, a jak cię gonią po włamie, krzycz z innymi „łapać złodzieja”. Pomyślą wówczas, że ty także jesteś członkiem pogoni za przestępcą i unikniesz złapania. Sposób tłumaczenia rodem z praskiej szkoły złodziei jest ciągle żywy, a nawet jest twórczo rozwijany.
Legenda „o zegarku Sławka Nowaka” przypomniała mi pewną historię. Jakieś dwadzieścia lat temu skradziono mi samochód. Przestępcę złapałem własnoręcznie po godzinie w moim aucie i doprowadziłem do zatrzymania przez policję. Ale złodziej był sprytny, co najmniej jak minister PO. A jego legenda była nawet ciekawsza niż Sławka. Tłumaczył, że znalazł mój samochód przed chwilą z wybitą szybą i chciał odprowadzić go do warsztatu w celu naprawy. Prawda jaki Dobroczyńca? Jak się później okazało, złodziej był recydywistą na przerwie kary i znał skuteczne kruczki prawne. Ku mojemu zdziwieniu prokurator dał wiarę w tłumaczenie bandziora i zdecydował o jego wypuszczeniu. Kiedy następnego dnia spisywałem protokół na policji, dowiedziałem się, że w nocy po wypuszczeniu sprawcy kradzieży na gorącym uczynku, policja zatrzymała go ponownie. Tym razem w sklepie, do którego wszedł przez zbitą szybę wystawową. Ale policjant z uśmiechem oznajmił mi, że i tym razem złodziej tłumaczył, że nie włamał się do sklepu, tylko wszedł po to by chronić mienie przed złodziejami. I również w tym wypadku prokurator nie widział potrzeby zatrzymania delikwenta.
Po wielu miesiącach zapadł wyrok kilku miesięcy w zawieszeniu i oczywiście bez zadośćuczynienia dla mnie za szkody. Sąd zakwalifikował to jako krótkotrwałe użycie samochodu i, jako że to znikoma szkodliwość czynu, wydal łagodny wyrok. Z uwagi na biedę przestępcy nie zasądził na moją rzecz zadośćuczynienia i poradził mi, że nie warto dochodzić swoich roszczeń, bo tylko wydam pieniądze, a od łobuza i tak nic nie wyegzekwuję. Kiedy słyszę, jak się tłumaczy minister Nowak, odnoszę wrażenie, że kończył tę samą szkołę co tamten złodziej. Bo krótkotrwałe użycie zegarka to sprytna zagrywka, jakby rodem z praskiej szkoły złodziei. Premier Donald Tusk też ma poczucie sprawiedliwości, jak opisany przeze mnie prokurator. W ogóle to PO ma kłopoty z kolekcjonerami. Pamiętacie jak Piskorski zrobił majątek na kupionych na bazarku starodrukach? Sprawa Nowaka jest, jak to się mówi, rozwojowa, bo dziennikarze pokazali jego zdjęcia z kilkoma jeszcze innymi drogimi zegarkami, które używał nieco dłużej niż złodziej mój samochód.
I jeszcze z ostatniej chwili!
W Świnoujściu 17 maja otwierano nadbrzeże w gazoporcie LNG w Świnoujściu. Nie zaproszono parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości, chociaż ta inwestycja to zasługa PiS. Za to dziennikarz na konferencji prasowej zamiast wychwalać Platformę zapytał Nowaka: „Panie ministrze, która godzina?”. No i wziął rewanż. W niedzielę w Szczecinie odmówiono sali Jarosławowi Kaczyńskiemu pomimo, że umowa była podpisana prawidłowo.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2167
jednak byly co najmniej 2 znane szkoly doliniarzy--jedna z nich to radomska ,a druga lwowska.Praska to przedszkole.