Spotkało się tam środowisko ludzi polskiego sportu - bez polityki, na szczęście. Plebiscyt wygrała Wielka Dama, Królowa Śniegu Justyna Kowalczyk. Była nieobecna, bo tego dnia biegła w Pucharze Świata. Biegła pechowo, bo będąc na drugim miejscu, przewróciła się i zajęła dopiero 23 miejsce, najgorsze w sezonie. Wczoraj więc była jednocześnie i w niebie sukcesu i w piekle porażki. A dziś laureatka, druga mistrzyni świata (plus brąz w MŚ) oraz zdobywczyni Pucharu Świata znowu biegła i to w morderczych zawodach: 9 km, ale aż 400 metrów różnicy wzniesień! Na tej górze rozgrywa się zawody w narciarstwie zjazdowym! Ale jednak Polka potrafi!!! Nasza Justyna odrobiła straty ponad 30 sekund do Słowenki, wygrała, choć nie pamięta w ogóle ostatnich 200 metrów, a na mecie padła bez czucia. Piszę o tym tak dużo i emocjonalnie, bo jestem pod wielkim wrażeniem dzielności, hartu ducha, wytrwałości tej skromnej i miłej dziewczyny. Cóż, Polki górą, a polscy faceci mogą im buty czyścić. W zeszłym roku mieliśmy mistrzynię świata w rzucie młotem, mistrzynię świata w skoku o tyczce i wicemistrzynię świata w tej samej konkurencji - a panowie mogą tylko pomarzyć o takich wynikach.
Chwała Justynie! Biało-czerwone to barwy niezwyciężone!
Zamiast komentować kolejne wypociny Palikota wolę dziś napisać o rzeczach wielkich i pięknych. Wczoraj byłem gościem na Gali Mistrzów Sportu i ogłoszeniu wyników 75. Plebiscytu "Przeglądu Sportowego".