Szczaw, a sprawa polska!

Pamiętam, kiedy w PRL-u pojawiły się „przejściowe trudności” i władze wprowadziły żywność na kartki. Jerzy Urban będący rzecznikiem rządu przekonywał, że mięso jest niezdrowe i zachwalał zdrowotne zalety ziemniaków. Po jakimś czasie Polacy zaczęli straszyć dzieci Urbanem. Dziś, kiedy upadł mit „zielonej wyspy” i okazało się, że w naszym kraju mamy setki tysięcy głodujących dzieci, w rolę komunisty Urbana wcielił się Stefan Niesiołowski. Ten jednak nie jest zbyt pojętnym uczniem Urbana, bo nie perswadował, że szczaw ma wiele witamin i jest bardzo zdrowy, ale pozwolił sobie na daleko bardziej prymitywne uwagi o lenistwie dzieci, które są źle wychowane, bo nie chce im się zbierać szczawiu i mirabelek.

OBYWATELE I OBYWATELKI - NA SZCZAW I MIRABELKI

Kiedyś żartowano o związku sytuacji słoni na sprawy polskie. Dziś, ponieważ słonie są pod ścisłą ochroną, a ich sytuacja chyba jest znacznie lepsza od naszej, nie ma już sensu eksploatować tej tradycji. No chyba, że chodzi o słonie w składzie porcelany. Chociaż te także maja się nie najgorzej patrząc na to, ilu obrońców ma Niesiołowski. Proponuję, aby nowym miernikiem spraw polskich była kondycja szczawiu i urodzaj mirabelek. Zamiast Urbana do straszenia dzieci wykorzystamy nowego idola „Gucioła”. Jego wizerunek, ku pożytkowi rodziców i postrachowi dzieci, publikuję poniżej. I mam nadzieję, że tak jak Niesiołowski wysyła nas na szczaw, my odwzajemnimy się tym samym jemu i jego obrońcom z PO, wysyłając ich na szczaw i mirabelki po następnych wyborach.

PS. Uwaga rodzice! Sprawdziłem czy to działa na swojej wnuczce. Pokazałem jej swój rysunek (z bloga http://suski.blox.pl ) koszmarnego „Gucioła”. Podziałało! Rozpłakała się i od wczoraj nic nie chce jeść! Mam teraz wyrzuty sumienia. A zatem uważajcie, bo za skutki nie odpowiadam.