Babcia Łukaszka była lekko poirytowana. Wszyscy w domu gadali o jakichś głupotach i nie chcieli słuchać ważnej informacji jaką ma do przekazania.
- Co mnie obchodzi jakaś tam Komisja Europejska - wzruszała ramionami babcia Łukaszka.
- Jeszcze raz babci tłumaczę - gorączkował się tata Łukaszka. - Komisja Europejska nie cofnie nam czternastu zylionów euro dotacji na drogi...
- Przecież te drogi są już zbudowane, przecież nam ich nie rozbiorą - zdziwiła się babcia i zaproponowała:
- Zapomnijmy o przeszłości!
- Ale one nie są jeszcze zapłacone! - krzyknął dziadek.
- Zostaną - oświadczyła z mocą mama Łukaszka. - Firmy, w których odsetek gejów wśród pracowników etatowych przekracza dziesięć procent, dostaną zwrot za faktury...
- Już widzę ten masowy coming out wśród operatorów koparek - rzucił z przekąsem tata Łukaszka. - O to chodzi?
- Chodzi o to, że ma to być dziesięć procent pracowników etatowych - mama Łukaszka podkreśliła ostatnie słowo. - Koniec w umowami o dzieło. Koniec z umowami śmieciowymi!
- No a geje? - wtrącił dziadek. Nieważne, czy...
- A zdrowie? - przebiła się babcia Łukaszka.
- Co: zdrowie? - spytała trójka jej rozmówców.
- Czy zdrowie jest ważne?
- Tak! Oczywiście! Jak najbardziej! - i mama, tata i dziadek znów zaczęli dyskutować o gejach, procentach, umowach i koparkach.
Babcia Łukaszka wyszła z domu i poszła w stronę pawilonów handlowych na sąsiednim osiedlu. Rzadko tam chodziła, bo w zasadzie nie miała po co. Były tam tylko placówki bankowe. Ale jedna z sąsiadek poinformowała ją, że od Nowego Roku istnieje tam bardzo ciekawa placówka. Czynny dwadzieścia cztery godziny na dobę Markecik Medyczny. Babcia zaczerpnęła głęboko tchu i weszła do środka. Było pusto.
- Dzień dobry - powitała ją serdecznie młoda ekspedientka. - Witam w Markeciku Medycznym. Powstał on dzięki tegorocznej reformie służby zdrowia. Proszę wziąć koszyk i zajrzeć na regały, wybrać co pani chce i zapraszam do kasy!
Babcia wzięła koszyk i zajrzała pomiędzy regały. "Transplantacje", "Protezy stawów biodrowych", "Chemioterapia", "RTG płuc"... Podeszła do tego ostatniego. Jakieś pudełeczka wielkości paczek papierosów, posegregowane według przychodni, które wykonują zabieg. Babcia zajrzała do przegródki przychodni osiedlowej. Na paczuszkach były daty. Jutrzejsza, pojutrze... Na pudełeczku był napis: "Pakiet obejmuje: wizytę o danym terminie w przychodni, wykonanie zdjęcie, interpretację lekarską..."
- Nie do wiary... - szepnęła babcia Łukaszka i poczuła, że jest w ateistycznym raju. Wzięła jedną z paczuszek i już chciała z nią iść do kasy, ale z nawyku spojrzała na regał - nie było ceny.
- Hm - mruknęła podejrzliwie babcia Łukaszka i bystrym okiem wypatrzyła przy ścianie czytnik kodów kreskowych. Podeszła tam i podstawiła paczuszkę pod czytnik. Kiedy zobaczyła cenę to zakręciło jej się w głowie. Poszła do kasy, przy której siedziała młoda ekspedientka.
- Co, kupuje pani? - ucieszyła się ekspedientka.
- Nie, chciałam tylko spytać czemu to takie drogie?
- No bo to ma oznaczenie express. Na kiedy termin? Na jutro? No to musi tyle kosztować.
- A czy to wszystko płatne?
- Oczywiście, a jak by pani chciała? Żeby lekarze pracowali za darmo? A sprzęt? A czynsz szpitali? Prąd?
- Ale ja płacę składkę na zdrowie!
- A tak, mamy coś finansowane przez spółkę Narodowe Zdrowie - przyznała z niechęcią młoda ekspedientka i pokazała szafę stojącą w rogu. Otworzyła ją i babci pokazało się puste wnętrze. Właściwie prawie puste, bo jedna szuflada aż kipiała od pudełeczek.
- No tak - mruknęła młoda ekspedientka. - Niech pani popatrzy, ludzie już wszystko wybrali. Na dwa lata naprzód!
- Ale jedna szuflada jest pełna...
- Tak, to zawsze kiepsko schodziło. To są kupony na badanie prostaty...
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1758