18 października 2012r. Bardzo późny wieczór, pora emisji zarezerwowana dla takich jak Jan Pospieszalski – niepokornych, niewygodnych dla władzy.
Przejmujące świadectwo dwóch wspaniałych kobiet, którym po Smoleńsku zawalił się świat. Ich powstawanie do walki o prawdę, ich siła, ich miłość nie kapitulująca przed tym co się stało. Rozmowa z dziennikarzami śledczymi. Wszystkie media w Polsce postanowiły nie publikować zdjęć Ofiar Smoleńska. Solidarnie.
Znakomita Anita Gargas. Wychodzą na jaw nowe fakty. I nagle – w połowie kwestii Pani Anity, w środku bardzo ważnej wypowiedzi - milcząca do tej pory Pani Janina Jankowska wygłasza wezwanie do zawarcia pokoju. Do zasypania podziałów. Bo może już czas, żebyśmy wreszcie przestali się szarpać . Żebyśmy znów byli razem, TAK JAK WTEDY……
… Staliśmy przed Pałacem Prezydenckim, płacząc. Przynosiliśmy znicze. Przynosiliśmy kwiaty. Próbowaliśmy znaleźć jakieś wytłumaczenie, jakiś cień nadziei, że nie tak było, że może to, co każde z nas wykrzyczało w tej pierwszej sekundzie, te rozpaczliwe dwa słowa ZAMORDOWALI ICH!! były przedwczesne, były niesprawiedliwe… Odchodziliśmy tylko na chwilę, jechaliśmy do domów, włączaliśmy telewizory, widzieliśmy pobojowisko w Smoleńsku, widzieliśmy Pałac Prezydencki w Warszawie – i znów tam wracaliśmy, i tak dziesiątki razy, bez końca, dzień po dniu… Dzień po dniu stawało się coraz bardziej jasne, że nadziei nie ma. Że stało się właśnie tak, jak wykrzyczeliśmy w tej pierwszej sekundzie. Zawisła nad nami straszliwa cisza, w której witaliśmy kolejne trumny, kolejne szczątki, kolejne kondukty. Państwo „zdawało egzamin”. My zdawaliśmy egzamin. Z niepewności, z tchórzostwa, z asekuracji. Raz tylko padło słowo „zamach”. Wypowiedziała je do kamery jedna odważna Polka. Setki tysięcy Polaków na Placu Piłsudskiego nawet nie próbowały zagłuszyć upiornego: „Bądźmy razem!”.
„Bądźmy razem!” – leitmotiv żałobnych uroczystości, leitmotiv wspomnień o Nich, rzuconych w smoleńskie błoto i Z ROZMYSŁEM pozostawionych na pastwę sowieckich barbarzyńców.
„Bądźmy razem!” prześladowało nas na każdym kroku – a myśmy udawali, że nie zauważamy tego naigrawania się z naszej wrażliwości, tego prostactwa nie liczącego się z ludzką rozpaczą. Bombardowali nas bez litości, obrzucali nas swoim „Bądźmy razem!” jak błotem, pluli nam nim w twarze, a myśmy wychodzili z zasięgu ich zadowolonych głosów, ich ledwie powstrzymywanych złośliwych uśmiechów, otrzepywaliśmy się z plwociny i udawaliśmy, że nie widzimy, nie słyszymy…
A może właśnie powinniśmy posłuchać. Być razem, ale nie tak, jak nam nakazywali. lecz naprawdę - po to, żeby uwolnić i rzucić w cyniczne, zakłamane gęby wszystko, co dusiliśmy w sobie tam, przed Pałacem Prezydenckim i później, i każdego dnia. Żaden z nich nie powinien mieć szansy przemówić – ani na Placu Piłsudskiego, ani nigdzie indziej. Może wtedy nie trzeba byłoby ponieść tylu ofiar, może nie zginęliby wspaniali ludzie, którzy niebezpiecznie zbliżyli się do prawdy. Może nie byłoby zmarnowanych, potwornych lat fałszu…
Po co byliśmy im potrzebni „razem”? Po co wdrożyli tę fikcję?
Czy przypadkiem nie po to, żeby mogli uzasadnić pospieszne przejęcie władzy pełni władzy? Żeby mogli uwiarygodnić się w oczach wątpiących (a takich nie brakowało zarówno w Polsce, jak i poza jej granicami; „wybuch wulkanu” daje dużo do myślenia)? „Razem” – czyli wola narodu, mandat?
Jak się okazało – wystarczyło samo hasło. Wystarczyło dostatecznie często powtarzane kłamstwo. Dziś znów chcą „być razem”. Tacy etyczni. Nie sprawia im żadnej przyjemności widok zmasakrowanych ciał. Nawet widok Prezydenta w trumnie nie jest w stanie poprawić im samopoczucia. Blokują serwery, bo to „takie barbarzyńskie”. Media, które latami kpiły z Ofiar Smoleńska, z ich Rodzin, ze wszystkich domagających się rzetelnego śledztwa – nagle zmieniły charakter. Rozmnożyli nam się wrażliwcy; prawość tryska wszystkimi otworami Czerskiej i Wiertniczej, na Placu Powstańców niedawni funkcjonariusze ronią łzy, na Woronicza niedługo trzeba będzie zbudować specjalny zakład dla kontuzjowanych moralnie – i to wszystko przez jedną tubę MAK, przez ROSYJSKĄ blogerkę, ach, jaki straszny obraz, jaki ból!...
Tylko patrzeć, jak słowo Pani Janiny Jankowskiej stanie się Ciałem, znów nakażą nam "bycie razem", ot, na przykład tak:
" Wszyscy tacy solidarni, jakie to piękne, może powtórzymy - ZGODA BUDUJE! Nie wychodzi? No to jeszcze raz: ZGODA BUDUJE!!! Zbudujemy sobie piękną zgodę, zakopiemy wreszcie podziały… nie, nie, proszę państwa, ani słowa o Smoleńsku, wystarczy tego potwornego tematu, ludzie rzygają Smoleńskiem i w ogóle, a jak jakaś sekta chce, to niech sobie maszeruje, Buaha, ha, ha, ha!!! Wyginiecie jak dinozaury!"
Czy ktoś ma wątpliwości, że tak właśnie wyglądałoby „pojednanie” Z NIMI? Zawsze może je wyrazić. Ja takich wątpliwości nie mam.
Mam za to mieszane uczucia dotyczące blokowania zdjęć. Jeśli w tym kontekście największe medialne hieny zaczynają mówić ludzkim głosem, to znaczy, że się boją. Jeśli zaczynają wykorzystywać hasło „solidarność zawodowa”, to znaczy, że chcą/polecono im coś ukryć. Obraz masakry smoleńskiej jest straszny dla nas, ale STOKROĆ BARDZIEJ jest straszny dla nich. Wszystkich. Od najwyższej góry do najniższego dołu.
Bo nie ma w Polsce tak głupiego człowieka, który widząc to, uwierzyłby w wypadek.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3638
Bo nie ma w Polsce tak głupiego człowieka, który widząc to, uwierzyłby w wypadek".
Mam identyczne odczucia. Zarówno do zdjęć, ale też trzeba zwrócić uwagę na tekst na tym rosyjskim portalu i czy lament dotyczący zdjęć nie jest odwróceniem uwagi od tego tekstu. Osobiście nie wykluczam żadnej z wersji zamachu: dwa wybuchy w powietrzu lub maskirowka FYM-a z mordem dokonanym albo już w Warszawie na Okęciu, albo na terenie Rosji w innym niż Smoleńsk miejscu.
Niezależnie jednak od tego jak doszło do zamachu, to jednego możemy być pewni: BYŁ TO ZAMACH!
A poza tym... piękny tekst. Wtedy też wiedziałem,że był to mord i bardzo bałem sie tego przeświadczenia. Wierzyłem, chciałem wierzyć, że jest inaczej... Niestety jest tak jak myśleliśmy od razu...
Pozdrawiam serdecznie
I jeszcze coś. Jeśli ludzie związani z MAK rzucają taką linę ratunkową (jakiś "rytuał") umywając jednocześnie ręce sowieckim współsprawcom (jakaś "inscenizacja") - to znaczy, że zbliżamy się do końca. I że sowieci będą ratować tylko siebie.
Pozdrawiam serdecznie
Pozdrawiam cieplutko!