Jak zwykle obejrzałam Wiadomości. Jak zwykle nasz premier językiem piłkarskim mówił o polityce (temu to tylko jedno w głowie - może zrobić z niego trenera reprezentacji Polski - takiej pasji nie można zmarnować), jak zwykle co temat to wlaściwie gotowy felietonik o prześmiewczym charakterze. Ale mnie szczególnie uderzyła jedna wiadomość i to, dzięki Bogu, nie z Polski (jeszcze). Otóż we Francji pierwszy raz udzielono ślubu parze gejów. Vincent i Bruno zostali mężem i żoną, czy też mężem nr 1 i mężem nr 2, nie wiem jak to się tam oficjalnie nazywa. No niby nie ma się co dziwić. I tak późno. W końcu wszelkie lewackie idee narodziły się wraz z Wielką Rewolucją Francuską, a tu akurat Holandia przoduje teraz w tak oryginalnych pomysłach jak legalizacja narkotyków, eutanazji, małżeństw homoseksualnych...
No wlaśnie, czy to w ogóle można nazwać małżeństwem? Przecież w końcu jak świat światem, małżeństwo to był związek mężczyzny i kobiety i to zawarty przed ołtarzem (czy tam w innym miejscu w zależności od religii). Mówiło się o legalizacji związków homoseksualnych, ale małżeństwo?! Aż zajrzałam do Wikipedii, a tam po hasłem "małżeństwo" można przeczytać,że "jest to związek ZAZWYCZAJ dwóch osób, ZAZWYCZAJ kobiety i mężczyzny". Boże - widzisz i nie grzmisz?!!! Ciekawe, czy nasze wnuki, a może już nie daj Boże dzieci, będą czytać "jest to związek zazwyczaj dwóch lub dwojga lub więcej przedstawicieli gatunku homo sapiens lub mieszanki z innymi gatunkami." Był gdzieś taki rysunek genialnego Krauzego (brata tego od filmu o Smoleńsku), na którym facet z kozą przypatruje się dwóm gejom biorącym ślub i jednocześnie mówi do tejże kozy "Jeszcze tylko ci panowie i już nasza kolej, kochanie" (czy jakoś tak).
W którą stronę my, jako społeczeństwo zachodnie podążamy? To pytanie retoryczne, bowiem gołym okiem widać, że do samozagłady. Już kilkanaście krajów na świecie zalegalizowało takie "małżeństwa", w tym głównie kraje europejskie - Holandia, Belgia,Hiszpania, Norwegia, Szwecja, Portugalia, Islandia, ale również niektóre stany USA, Argentyna, RPA i Kanada. Gej, jak sama nazwa mówi (z ang. "gay"), to "wesoły, radosny, ROZWIĄZŁY". Chodzi właśnie o ten rozwiązły tryb życia gejów, w którym tak na prawdę nie ma miejsca na "małżeństwo". Dla zasady walczą o "równouprawnienie". W końcu, jeżeli są "małżeństwa" homoseksualne, to są też .homoseksualne rozwody. Poczekajmy, aż o to samo zaczną się dopominać pedofile, zoofile, czy inni zboczeńcy. Powiecie, że jestem homofobką? Nigdy nie przeszkadzało mi, że są wśród nas osoby, które pociąga ta sama płeć. Nie przeszkadzało mi do czasu, kiedy te osoby zaczęły paradować ulicami miast prawie nago z piórami wystającymi z kluczowych dla nich części ciała, obnosić się ze swoim, jakby nie było, kalectwem i żądać takich samych praw jak normalna większość społeczeństwa. No, dobra, niech mają prawa, niech mają 'małżeństwa", ale dopiero kiedy będą temu społeczeństwu dawać nowych członków, czyli obywateli (nie mylić z innym znaczeniem tego słowa). Póki co nie widzę powodu, żeby przyznawać możliwość wspólnego opodatkowania, czy inne przywileje dwóm facetom, czy też dwóm dziewczynom, które postanowiły, ze na razie będą razem żyć.
No, ale wróćmy do Francji i naszych dzisiejszych bohaterów. Zapewne cały świat pokazał tę nowoczesną ceremonię i załamał ręce nad ciemnotą, która protestowała pod merostwem w Montpelier. Dopóki tej ciemnoty będzie więcej niż gości na takich "ślubach", dopóty mamy jakieś szanse przetrwania.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2242
nie ogladam wiadomosci, czuje sie nad wyraz dobrze poinformowany przez media niezalezne i ni cholery nie zamierzam ogladac, rowniez w trosce o zdrowie psychiczne, tych mendialnych,rezimowych propagandzistow...