Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

MUCH ADO ABOUT NOTHING*

Rolex, 06.06.2011


Nie powinno się pisać notek o niczym, i ja tej zasady się trzymam, a w zasadzie się tej zasady zasadniczo trzymałem do dzisiaj, bo dzisiaj muszę o niczym. Tytuł jest angielski, bo ostatnio jeden z wybitnych protoplastów nowoczesnych blogerów, czyli dziennikarz, dał tytuł po angielsku, więc ja niczym Jan Himilsbach w ramach rewanżu, tyle że bez błędów i w związku z treścią wpisu.

Co to jest to „nic”? Jeden powie, że „nic” to drugi człon alternatywy w zasadzie niesprzeczności, inny że pół litra we dwóch to jest „nic”, bo to zależy do punktu widzenia, środowiska, a czasami od katalogu wyznawanych wartości.

Ja na przykład, z mojej perspektywy, twierdzę, że moi rodacy w kraju najczęściej zajmują się „niczym”, kiedy mają wolny czas i patrzą w okno telewizora, bo kiedy pracują, to zajmują się ciężką robotą, z której dopiero nic nie wynika jako skutek dalszy, skoro największa część owoców ich pracy idzie na produkowanie odcinka autostrady A2 Stryków-Konotopa, czyli na „nic”, bo tam nic nie ma, w sensie, że nie ma tego na co poszły ich pieniądze.

No ale wydawanie pieniędzy na „nic”, to już trochę osobiste zmartwienie moich rodaków; robią co lubią.

Ktoś powie: „przecież tyle się buduje!” No niby trochę się buduje, ale musimy być ostrożni, bo najwięcej to się budowało w czasie pierwszej pięciolatki w związku sowieckim, i z wielkiego budowania się też wzięła Nowa Huta. Nic nie mam do Nowej Huty, skoro już stoi, ale sam pomysł budowania Nowej Huty sto kilometrów od kopalń, jeśli można było postawić Nową Hutę kilometr od kopalń, jak gdyby w założeniu zakładał coś innego, niż mówił że zakładał.

Buduje się, żeby było na Euro, ale to znowu „na nic”, bo przy tym stanie zaawansowania projektów i tak napiszą na Zachodzie, wobec którego Donald Tusk i jego koledzy z przedszkola wykazują tę typową mentalność trapionego kompleksami prowincjusza (zresztą akurat w ich przypadku słuszną), że w Polsce infrastruktura jest w stanie opłakanym, bo jest.

Jak się ze względu na Euro, kompleksy i chęć napchania kasy za wykonawstwo kumplom (patrz zabiegi koło „ austriackiej wzjatki”) płaci za kilometr autostrady więcej niż trzeba zapłacić za kilometr tunelu w Alpach, a jeszcze się dostaje nie autostradę, ale produkt autostradopodobny, który się rozpadnie zanim upłynie dekada, to znowu wychodzi na to, że będzie „nic”.



Nie wiem, czy taki przeciętny zjadacz TVN-u przejmuje się kruchością konstrukcji autostradowych; pewnie nie, bo skoro wchłonął bez popychania paluchem głębiej w gardło, że konstrukcje duraluminiowe zachowują się podczas ślizgu po błocie jak ciepłe masło na kanapce, więc cały świat dla zjadacza TVN-u musi wyglądał trochę mniej stabilnie niż w rzeczywistości wygląda.

Ktoś powie: no tak, ale „chiński smok” Grabarczyka za to „nic” nic też nie wziął, więc w czym problem? Ano problem w tym, że państwo wykonało (i wydało) masę pieniędzy na przygotowanie różnych studiów wykonalności projektu, za sam projekt, i zapłaciło kilku szczęśliwym ludziom odszkodowania z tytułu wywłaszczenia, i ta inwestycja powinna się zwrócić w rozsądnym czasie, w formie usprawnienia infrastruktury, co przyspiesza rozwój gospodarczy, to każdy wie.

Dlatego strata czasu, zwielokrotniona stanem wiecznego rozkopania, powinna być zrekompensowana, to znaczy wycofujący się wykonawca powinien wpłacić zabezpieczenie (takie wadium), które przepada, jeśli on odstąpi od umowy.

Ale „chiński smok” Grabarczyka nie wpłacił, bo mu Grabarczyk nie kazał, a nie kazał, bo mu Donald dla odmiany kazał błysnąć piarem i zrobić „coś”, żeby droga była, a jest „nic”, czyli drogi nie ma, i wadium nie ma, bo w pośpiechu nikt o tym nie pomyślał.

To akurat nie dziwi, jeśli się weźmie pod uwagę, że minister Grabarczyk, w czasie kiedy nie lata do Pekinu w poszukiwaniu „chińskiego smoka”, co przytaczam za posłanką Śledzińską-Katarasińską, zajmuje się obsmarowywaniem w internecie kolegów i koleżanek z własnej partii i z własnego miasta, opisując ich przy uzyciu narzędzia Papierskiego jako narkomanów, a koleżankę jako alkoholiczkę, a to wszystko pod pseudonimem: „Lennon1”, i tu może tkwić wyjaśnienie zagadki: Ponoć Beethoven był tak głuchy, że całe życie myślał, że maluje obrazy, a Grabarczyk może być tak... tak taki, że budując autostrady myśli, że gra i śpiewa: „Imagine there’s no heaven, it’s easy if you try, no hell below us, above us only sky”.

Czyli znów niczego nie ma, ani pod ziemią, ani w niebie, to i na ziemi nic być nie może, niech sobie będzie pusta, czyli niech będzie „nic”. No i zrobił się całkiem długi tekst o „niczym”, a w zasadzie taki miał być, ale przez dobór takiego, powiedzmy, rozmytego tematu wpisu, nawet nie dobrnąłem do sedna, czyli do jądra niczego.

Więc krótko. Otóż uważam, że zajmowanie się drugi dzień tym, że jakaś partia, która powstała po wspólnym spożywaniu przez jej liderkę kawuś z byłym premierem Millerem, który wziął, ale nie wiadomo czy oddał, oraz takim przygłupem z Biłgoraja, którego przewidział wieszcz, pisząc: „pan to jest podobny do nikogo”, jest traceniem czasu na „nic”. Wojskowi powinni moim zdaniem zajmować się wojskiem, wywiadowcy w tym wojsku wywiadem, a jak są emerytowani, niech idą na ryby, może być z „Bolkiem”, on się na rybach zna, a poza tym na rybach można pogadać, powspominać, i na pewno parę wspólnych tematów się znajdzie.

Wojskowi nie powinni się zajmować kreowaniem bytów politycznych, bo wyjdzie jak wyszło, czyli nic. Tak jak w przypadku poprzednich konstruktów. Publika już załapała, o co w tym wszystkim chodzi, więc na wszelki wypadek tworzy sobie mentalne wentyle peerelopodobne, i temu zawdzięcza olbrzymi sukces sympatyczny skądinąd pan, który zajął pierwsze miejsce w konkursie „X Factor”. To jest taki Czesław Niemen na miarę naszych, współczesnych możliwości. I to wcale zgrabnie wyszło, a zapowiadało się, że nic z tego nie będzie, skoro niejaki Wojewódzki miał być Simonem Cowellem na miarę naszych możliwości, o reszcie duplikatów nie wspomnę, bo nie zapamiętałem, w końcu miałem dostęp do kilku zaledwie migawek w necie.

No i to tyle o niczym, bo ile można?

Pozdrawiam serdecznie

* Wiele hałasu o nic
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 2509
Domyślny avatar

awa

06.06.2011 15:44

jaką ja zarejestrowałam, to taka informacja, z której wynikało że nasz rzad zalegał Chińczykom trzy miesiące z płatnościami, i stąd były ich zaległości wobec podwykonawców. Jestem daleka od potępiania Chińczyków, bo to my nie pierwsi nie dotrzymywaliśmy umowy.
Rolex

Rolex

06.06.2011 17:32

Dodane przez awa w odpowiedzi na Migawka

Ja nie znam tych Chińsczyków, takie wyjaśnienie, że chińska firma nic nie zapłąci, bo nie wpałciła środków na ew. wadium znalazłem w mediach.
Nie zdziwię się, jeśli to Chińczycu okażą się w porządku, a polski rząd nie. A w tej sytuacji trzeba jeszcze zapytać, kto zakontraktuje cokolwiek w przyszłości.
pozdrawiam serdecznie
Domyślny avatar

cogito

06.06.2011 15:48

"Ktoś powie: no tak, ale „chiński smok” Grabarczyka za to „nic” nic też nie wziął, więc w czym problem? Ano problem w tym, że państwo wykonało (i wydało) masę pieniędzy na przygotowanie różnych studiów wykonalności projektu, za sam projekt, i zapłaciło kilku szczęśliwym ludziom odszkodowania z tytułu wywłaszczenia, i ta inwestycja powinna się zwrócić w rozsądnym czasie, w formie usprawnienia infrastruktury, co przyspiesza rozwój gospodarczy, to każdy wie." No i proszę nie zapominać, ze Chińczycy wzięli w jakimś banku gwarancje , która miała zabezpieczyć wykonanie kontraktu. Tym samym sam kontrakt nie mógł być zabezpieczeniem gwarancji, a opiewa ona na 130 mln. PLN , czyli nowych złociszy. Co więc było zabezpieczeniem? Diamenty przeciw orzechom, że ... gwarancja Skarbu Państwa. No i tak Skarb Państwa zapłaci sobie sam prawdopodobnie z tego tytułu, zarobi ciężkie pieniądze bank, a 700 mln. z tytułu odszkodowania za niewykonanie kontraktu zobaczy jak ciemna stronę księżyca.Plus te wszystkie" obrywy" około kontraktowe dla krewnych z znajomych królika. Ale to tak jak z programem budowy elektronicznego systemu poboru opłat za korzystanie z autostrad i tras szybkiego ruchu. A na co "idą" te pieniądze. Miały iść na budowę dróg, ale chyba gdzieś polazły w innym kierunku, bo zapomniano, ze na budowę dróg podatek wliczono w cenę benzyny, a samochody ważące powyżej 3,5 t płaca również podatek drogowy. Ale rząd posiadacza Toli przecież nie podnosi podatku. W życiu! No to chyba poszło w dziurę wyoraną przez niemniej wiotki byt o nazwie tajfun Vincent. Toż trzeba wywalić 5 mld tychże nowych złociszy na system bramek zbudowanych przez bodaj austriacka firmę, które ustawiane są przy każdym zjeździe z tzw. trasy w polna drogę, zmusić właścicieli samochodów do zakupu, zarejestrowania urządzeń, które będą nadawać sygnał do urządzeń satelitarnych na bramkach. No i ktoś zarobi przy okazji kuuuuuuuupę forsy. Ale nie będziemy to na pewno my , bo koszty tego cudownego pomysłu spadną pośrednio na nas. Pamiętam, ze kiedy Pol chciał wprowadzić podobne pomysły to go mało czołgami nie rozjechano.A teraz cicho, sza! No i jaka fajna informacja o ruchach nieprzyjaciela w autobusach jadących na stadiony, manifestacje i cholera wie jeszcze na co. A najlepsze jest, ze po tych drogich trasach tzw szybkiego ruchu będziemy pomykać z prędkością od 40-70 km/h, bo wszędzie ograniczenia. Swoja droga jesteśmy chyba jedynym państwem na świecie z takim nasyceniem rożnych znaków drogowych na metr kwadratowy. Onegdaj liczyłem z nudów na trasie : wyjazd z Bielska-Białej do wjazdu do Katowic - ponad 1200 po jednej stronie ( słownie: jeden tysiąc dwieście z ogonkiem). Widać władza nie ma o nas dobrego zdania i uważa nas za idiotów i samobójców. Dziś miałem taki przykład mozolnego budowania niczego. w mojej firmie kontrola. Panie jak jeźdźcy apokalipsy wyjaśniają mi, ze góra dokumentów, która CHCĄ do skontrolowania, jest w zasadzie niepotrzebna bo mogę skorzystać z uproszczonych procedur. Starając się ze wszystkich sił nie zacisnąć rak na ich szyjach wyjaśniłem najuprzejmiej, ze ta góra dokumentów powstała właśnie dlatego, że parę lat temu ta właśnie kontrola tupała nóżkami i upierała się, że tak ma być i negocjowała każdy zapis i ze od tego czasu nie zmieniły się przepisy o jotę. Na co pani niezeszmaconym spokojem, ze wtedy to nie było wiadomo DO KOŃCA ale teraz wiadomi, że nie trzeba. Myślę, że takich przykładów w skali micro na budowanie zamków z g... każdy znalazłby tysiące. Może zresztą powstanie kiedyś takie wiekopomne dzieło kretynizmów III RP. Mam już tytuł: " KwiaTuski III RP." Pozdrawiam C
Rolex

Rolex

06.06.2011 17:34

Dodane przez cogito w odpowiedzi na Przyczynek do definicji "niczego" po polsku czyli coś z niczego.

Składam podpis pod wszystkimi pańskimi obserwacjami, a kwia-Tuski kupuję. Proszę podac nr konta :)
Domyślny avatar

cogito

06.06.2011 17:57

Dodane przez Rolex w odpowiedzi na Cogito

Oddaje w "gratisie" w Pańskie dobre recę. Pozdrawiam
Domyślny avatar

xyz

06.06.2011 15:51

Proponuję zmianę dobrze znanego nam hasła: Nie róbmy polityki, budujmy..., na: Nie przemęczajmy się, i tak nic się nie uda! Żenująco wypada bilans naszych kochanych rządzących! Oby tylko podczas wyborów nie opaniowała nas zbiorowa amnezja!
Rolex

Rolex

06.06.2011 17:35

Dodane przez xyz w odpowiedzi na Proponuję zmianę dobrze

Fakt, z przerażeniem patrzę, że to się dzieje na prawdę, i staram się sobie wyobrazić, jak długo potrwa odbudowa.
Pozdrawiam serdecznie
Domyślny avatar

Daf

06.06.2011 18:02

W pazdzierniku 2010 dziennikarz pewnej polskiej stacji TV, jedynej, ktorej programy z Polski ogladam ( nie klamia, nie matacza, sa profesjonalni ), zapytal swjego goscia, ex-ministra, jak wyglada wspolpraca z inwestorami, w zakresie budowy autostrad. Pan ex-minister odpowiedzial: " Inwestor pracuje polskim inzynierem i robotnikiem. Przyjezdza z teczka, w ktorej ma dokumenty." Wiec pytam: Kto to sa ci inwestorzy ? Jakie maja kwalifikacje ? Na jakiej podstawie dostaja zamowienia ? Jak prowadzone sa tam w Polsce rozmowy techniczne i handlowe ? Czy ci inwestorzy sa w stanie przedstawic wiarygodne referencje ? Jezeli nie maja nic, tylko te swoje "teczki z dokumentami", to sa tam w Polsce niepotrzebni ! Polski inzynier i robotnik, ktory na tych "inwestorow" pracuje, moze te autostrady wybudowac sam ! Bo przeciez i projektowanie odbywa sie w Polsce, a i maszyny tez polskie ! W polskiej TV widzialam zdjecia z tych budow: niechlujstwo i balagan. Podobno koszt takiej budowy jest wyzszy niz koszty budowy w Austrii i Szwajcarii ( gory ) - a dlaczego ? Dlaczego prokurator w Polsce sie tym nie interesuje ? Prosze sie zainteresowac, jak budowane sa autostrady np. w Niemczech, Szwajcarii, Austrii ! Podobne procedury sa takze stosowane obecnie w Polsce w innych dziedzinach, jestem o tym gleboko przekonana. Smiem tez twierdzic, ze w PRL-u projekty inwestycyjne byly w wiekszosci realizowane bardziej profesjonalnie i rzetelnie. Przez wiele lat wspolpracowalam z wazna dziedzina polskiego przemyslu. Wtedy, bezposrednimi partnerami mojej firmy byly okreslone centrale handlu zagranicznego, ktore w imieniu fabryk prowadzly rozmowy i negocjacje z dostawcami. Przy zawieraniu umow dzialania osob prowadzacych taki sprawy bylo bardzo ograniczone - oni byli kontrolowani...
Domyślny avatar

Gosia

07.06.2011 20:10

cudooooooooooowne!
Rolex
Nazwa bloga:
Rolex
Miasto:
UK

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 215
Liczba wyświetleń: 827,510
Liczba komentarzy: 1,383

Ostatnie wpisy blogera

  • Ryby gadają przez sen
  • Taczeryzm. Studium dogmatyczne
  • I gramy!

Moje ostatnie komentarze

  • Uwielbiam upalne lata ;) Let it burn! Serdeczne
  • Przyjmuję do wiadomości. Natomiast nie spotkałem się ze mafijną spółką, w której prezesem byłby gangster. Poza tym możliwości intelektualne... wiedza, doświadczenie... Pozdrawiam serdecznie
  • Jak to jak? Robią w pory :)))) Dzięki za obecność! Serdecznie pozdrawiam

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Organy Centralne i Naczelne
  • KASYNO
  • W OBRONIE WŁASNEJ I NASZYCH NAJBLIŻSZYCH

Ostatnio komentowane

  • Rolex, Uwielbiam upalne lata ;) Let it burn! Serdeczne
  • Paczula, "„Gdy buldogi walczą pod dywanem, to widzisz, że coś się rusza, ale kto kogo gryzie – nie wiesz. Co jakiś czas spod dywanu wypada trup” - mówił   Stefan Kisielewski Ciekawe, że właśnie teraz…
  • Rolex, Przyjmuję do wiadomości. Natomiast nie spotkałem się ze mafijną spółką, w której prezesem byłby gangster. Poza tym możliwości intelektualne... wiedza, doświadczenie... Pozdrawiam serdecznie

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności