Pojawił się więc z małżonką w sopockim markecie, by kupić trzy kilo mąki i paczkę makaronu dla tych, którym na Zielonej Wyspie wiedzie się najgorzej.
„Serdecznie proszę was o taki drobny zakup, a te święta będą dla nas wszystkich łatwiejsze i przyjemniejsze”
- powiedział premier w adwentowym przesłaniu do narodu. (Czyżby jemu tez brakowało?) Po czym dodał. „W setkach sklepów w całym kraju są wolontariusze którzy zbierają produkty żywnościowe dla potrzebujących. To nie kosztuje właściwie dużo pieniędzy, i w ogóle nie kosztuje wysiłku, bo każdy z nas w tych dniach będzie w sklepie, a tysiące naszych rodaków, którzy znajdują się w trudnej sytuacji, czekają na taki gest i taką pomoc” - powiedział Tusk. Równocześnie hojną ręką rozdaje 40 milionów zł na nagrody pracownikom ministerstw. Gdzie jest granica hipokryzji tej władzy? Obawiam się ,że nie jeden raz zostanie jeszcze przekroczona.

www.poradydziadkapiotra…