Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Kto karmi psy i po co Tuskowi rezerwiści

Celarent, 09.12.2012

Czasem mam wrażenie, że mieszkam w schizofrenicznej rzeczywistości. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że żyję w kraju, w którym są dwa ośrodki władzy a każdy w „swoją” stronę ciągnie. Raz jeden raz drugi piłują „twoja-moja” gałąź, na której siedzą („ą” czyli co najmniej dwóch dorwało się do piły, co nie znaczy, że jest ona ich własnością).  Utwierdza mnie w tym przekonaniu fakt, że inni też to widzą, choć może nieco odmiennie interpretują. Są tacy, którzy mówią „Tusk rządzi” i są tacy (mniejszość), którzy mówią „obóz Komorowskiego ciągnie ten wóz” a na koniec , są i „syntetycy”, którzy mówią: Niemcy i Rosja pospołu dzielą powoli Polskę na swoje strefy wpływów i wkrótce nastąpi jej realny rozbiór. To ostatnie nie jest aż takie niemożliwe. Wszyscy zaś jesteśmy zgodni co do jednego: coś z tym trzeba zrobić, do tego dopuścić nie można, trzeba walczyć o Polskę.

 Będzie przydługo, bo o pogłębienie kilku rzeczy również mi chodzi. Oj, jak łatwo dotknąć człowieka insynuacjami i to takimi najlżejszego kalibru… No i żółci upuścić muszę. I kilka rzeczy spisać – żeby nie zapomnieć i bo lubię. Cierpliwych zapraszam:

Tusk-elita rozkrada czy rozkłada polską gospodarkę na czynniki pierwsze. Dorwała się do żłobu i ten świeci już pustkami. Zapominamy, że to nasz wspólny żłób? Nie, ale chyba zapominamy o tym, co go napełnia. Widzę tę roztropność w działaniach Jarosława Kaczyńskiego. Nic jednak nie pomoże, jeśli  zwiążą nam ręce, zakneblują usta. Widzę roztropność tych, którzy nawołują do walki o wolność słowa, o obronę podstawowych praw wolności obywateli. Ale i to na niewiele się zda, jeśli użyją karabinów. To nie jest takie nierealne, skoro tak łatwo rzucać policjantom race w tłum manifestantów. To źle wróży i z tym też, wszyscy się zgodzą, trzeba coś zrobić.  I nie chodzi mi o wzniecanie zbrojnego powstania a obronę polskiej armii i polityczne zaplecze wojskowe w wymiarze wewnętrznym i zewnętrznym – międzynarodowym. Wiadomo, z biedakiem nikt się nie liczy, ale uzbrojonego a zwłaszcza, rozgniewanego i dumnego biedaka, już się nie lekceważy. Z takim nie można tak łatwo zrobić wszystkiego, co się chce. To już nie takie proste.  
Bombki jądrowej sobie nie kupimy a jak łatwo i jak trudno zarazem , wie najlepiej Iran. Co dopiero my. W naszym przypadku jednak chodzi już nie o wyposażenie armii a o jej istnienie. I co my tu mamy? Z jednej strony kompletny demontaż wojska i systemu obronnego. Ci, na których można było oprzeć ten system i którzy mogli (a mogli, bo to robili) budować prestiż polskiej armii na arenie międzynarodowej, którzy politycznie, niejako z urzędu a z drugiej strony i prywatnie, przez osobiste sympatie i przyjaźnie, tworzyli sojusze, na których można z jako taką nadzieją opierać budowanie bezpieczeństwa. .., ci zginęli. Jedyną obrona jaką mogą nam dziś zapewnić to modlitwa wstawiennicza przed tronem Opatrzności Bożej. Wcale nie mało, ale wszystkiego to nie załatwi bez nas. To ci ludzie tworzyli ów system, system którego już nie ma a nie ma w sporej mierze dlatego że nie ma i ich. Zasoby ludzkie polskiej armii zmniejszyły się również w wyniku jej postępującej  reorganizacji. Można gdybać, co by było, gdyby generalicja nie zginęła w Smoleńsku a sami politycy, tylko po co? Nawet jeśli zmieniłoby to sytuację i w jakiejś mierze, na jakiś czas dało obronę przed planowym jej rozkładem, nie zmieni naszego świata. Stało się, co miało się stać, najwyraźniej.
Z drugiej strony, obok tego przemeblowania, niszczenia starych „mebli i zwyczajów” , pozbywania się wszelkich zasobów, następuje zapełnianie przestrzeni „nowym”. Tu zaś  mamy mobilizację rezerwistów. Nie jest to jakaś wielka mobilizacja, ale coś się jednak ruszyło. I nie chodzi o powrót do sprawdzonego systemu armii zbudowanej na powszechnej służbie wojskowej. Może się o to ociera wizerunkowo, ale nic z tych rzeczy. Kiedy usłyszałam po raz pierwszy o tych planach, nie wierzyłam, ale kiedy okazało się teraz, że coś na rzeczy jest, zapaliła mi się czerwona lampka. Bo po co to? Po co w tak bezpiecznym kraju, otoczonym przyjacielskimi sąsiadami (poza Białorusią, która nawet w oficjalnej wersji nie została jeszcze reprezentantem druzjej), będącej w NATO, UE…, poco, pytam? Ano właśnie. W obronę przed zbrojnymi zakusami sąsiadów, których władza może (zakulisowo) wcale przyjaciółmi nie nazywać, nie wierzę. Inna rzecz, że w takie zakusy uwierzyć jestem więcej niż skłonna. Tak już mam, nie wierzę tym, którzy raz już zdradzili, oszukali, okłamali, okradli itd. – zawiedli i skrzywdzili, przy czym nie uznaję rozróżnienia między nazistą II wojny światowej a Niemcem i między sowietem a Rosjaninem (w sensie polityczno-gospodarczo-wojskowym). Po co zatem? Jeśli odrzucimy motywy natury międzynarodowej, zostają nam krajowe, wewnętrzne. A jakie wewnętrzne mogą być?
Myślę, że każdy a przynajmniej większość z nas zdaje sobie sprawę z narastających trudności. I nie chodzi li tylko o trudności gospodarcze spowodowane kryzysem czy trudności opozycji (w sejmie i w społeczeństwie) z rządem i rządzącymi w ogóle a o trudności owych rządzących z narodem. Mimo propagandy medialnej, otwartych „apeli” polityków opcji rządzącej, ustaw ustawiających lub ułatwiających ustawianie wystających z szeregu i tych tworzących szeregi własne, mimo sondaży raz pozytywnych (nic nie dały) i negatywnych (dały jeszcze mniej), poparcia rzekomych autorytetów – jest im rządzić coraz trudniej. Naród ogłupiał na punkcie krytyki rządu i premiera, krytyki sądów i sądownictwa, NFZT-u i systemu zdrowia, oświaty i systemu nauczania, gospodarki i gospodarowania, mediów i rynku medialnego… Oczywiście, każdą z wymienionych dziedzin życia (a to nie wszystkie) należałoby tu rozłożyć na czynniki pierwsze a wówczas okazałoby się, że naród jest przeciw wszystkiemu właściwie, że Polakom to już nic się tu, w Polsce nie podoba a przecież trudno wszystkich wsadzić do jednego Tupolewa nawet warstwami. Zresztą, nawet Ruscy takiego transportu po raz drugi nie przyjmą i nie w takiej ilości. Zresztą, weź i wszystkich wyłap. Tu Niemiecki Anioł musiałby przyjść z pomocą i swoim doświadczeniem, może wówczas Pułkownik Putin ruszyłby palcem (wiadomo, z jego strony więcej ruchów nie trzeba, poza tym trudno wymagać wiele od człowieka, który nie da rady przed komputerem siedzieć i gadać ze swoim własnym narodem). Póki co jednak, nie ma na co liczyć z ich strony: ani niemiecki anioł, ani rosyjski diabeł nie pomoże. Rządzący naszym krajem muszą jednak jakoś poradzić sobie z tym największym kryzysem, jaki nadciąga nad Polskę.
Czarne chmury już przesłaniają błękit nieba, od którego odcina się czysty Gold naszego Słońca Peru. Powiało chłodem w relacjach Tusk-obóz i naród. Może, dlatego że ten odciął się od nieba a może dlatego, że niebo ma dość patrzenia na to pozłacane słoneczko. Tak czy inaczej, ktoś za to złoto musi zapłacić i wygląda na to, że tym kimś będziemy my. Niestety jest nas sporo i z każdym dniem więcej (jak Izraelitów w Egipcie i jak oni my tez mamy dość poddaństwa, biedy, upodlenia) a co będzie za kilka miesięcy, kiedy nawet brudnych strąków fasoli ze świńskiego koryta dla niewolników nie będzie? Nawet Synowie Marnotrawni podniosą z żalem i tęsknotą głowy w kierunku domu ojczystego. Obudzą się Lemingi ginąc. Obudzi ich fala rozpaczy, ale uratuje …gniew. Ten sam, który towarzyszy dziś nie-lemingom. Trzeba będzie nimi się zająć. Są wszakże ustawy, procedury, …interesy. A jak ich wyłapać, taką ilość…? Proste, już zawczasu zorientować się kto jest kto, poszufladkować według przydatności  i przeszkolić (żeby do swoich nie zaczął strzelać) a później sporą część wcielić do wojska – jak zajdzie potrzeba. A zajść może. I pewnie zajdzie. Kiedy tylko znajdzie się pretekst lub zostanie jedynie właśnie ta ostatnia deska ratunku. Innej wewnątrz kraju nie mają. Może, kiedy po nią sięgną, przyjaciele otoczą opieką i palcem ruszą… Wówczas jednak wypadałoby, żeby każdy umiał strzelać, bo może nastąpić powtórka z I wojny światowej, kiedy walcząc o niepodległość Polak strzelał do Polaka walcząc z przydziału w różnych armiach…
Uprzedzając ewentualna krótkowzroczność, lekceważenie sytuacji politycznej i gospodarczej na arenie międzynarodowej, odnoszę się (choć symbolicznie) do interesów innych państw. Nikomu nie trzeba szczególnie tłumaczyć, że zarówno w interesie Rosji, jak i w Niemiec, jest rozciąganie ich strefy wpływów na jak najszersze terytorium. Pozwólmy im na to, a przekonamy się, że wkrótce sięgną po zamorskie kolonie. Zawsze im będzie mało. Wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia. I nie ma co się dziwić, że dążą do realizacji swoich interesów i zaspokojenia swoich apetytów. Nie oczekujmy, że inni nagle staną się altruistami, że po wiekach niepohamowanej ekspansji, którą w ryzach próbowały utrzymywać międzynarodowe organizacje i stowarzyszenia, sankcje itd., nagle wyzbędą się żarłoczności. Wybaczyć trzeba! Wybaczmy im zbrodnie, mordy, kradzieże, grabieże, kłamstwa, matactwa (podobno nie ważne, co zrobią z naszym przebaczeniem – ważne zaś, że staniemy się od nich wolni).  Zapomnieć nie wolno! Nie łudźmy się, że szakal zmieni swoją naturę. I z szakalem postępujmy jak z szakalem. Ot, co. Tylko do kogo to mówić? Ci, którzy powinni o tym dziś szczególnie pamiętać, słuchać nie chcą i nie rozumieją lub udają, że nie rozumieją. Ci zaś, którzy i rozumieją i pamiętają , nie mogą wiele zrobić. Beznadzieja zabija ducha, odbiera siły. Nie możemy sobie na nią pozwolić.  Nie możemy też walcząc o swoją tożsamość, nasze narodowe interesy, walić na oślep, działać bez planu. Nie możemy pozwolić sobie na słabość, bezczynność, zaniedbania… Każda chwila słabości, odpoczynku, mały błąd będzie skutkował poważnymi i długotrwałymi konsekwencjami. Niestety.
Może wrogiem w tym kontekście są niekorzystne interesy rosyjskie czy niemieckie (celowo nie mówię: Rosja, Niemcy, bo gdyby nie te ich interesy…). Jednak te interesy realizują dość skutecznie i wszystko wskazuje na to, że programowo – Polacy. I to nas wszystkich tu najbardziej boli, że nie o ruskie czy niemieckie; mniej, nawet, że nie polskie, ale najbardziej, że kosztem naszych – polskich, narodowych. I nie w Rosji czy Niemczech czy w Brukseli a Tu, w Polsce. Stąd moja „krótkowzroczność rzekoma”, która powoduje, iż patrzę w Polskę i w Polsce szukam powodów naszych kłopotów. Ja wiem, że korzenie tego zielska, które zachwaszcza nasza ziemię sięgają poza granice naszego kraju, ale nie możemy przekopywać cudzej ziemi.
Mam mały ogródek. Z zielskiem walczyłam wściekle i niestety… nieustannie miałam pokrzywy atakujące od strony sąsiadów. Zaopatrzyłam się więc w  środek niszczący - przez liście. Skuteczny (nazwy nie podaję bo i po co). Pokrzyw nie mam. Wygrałam. Polska też może. Trzeba tylko wiedzieć z czym się walczy. Z czym ma się i gdzie do czynienia , jaka jest tego natura. Nie ma co wyrywać chwastów, bawić się w wyrywanie korzeni. Szkoda czasu. Fakt, on pracuje dla nas – jeśli i my pracujemy, ale dużo skuteczniej i szybciej zmienić środki. To właśnie z tego powodu przyglądam się hybrydzie rządzącej naszym krajem. Patrząc, czuję wstręt. Smród korupcji, zakłamania, organicznego fałszu, złodziejstwa i zaprzaństwa jest nie do zniesienia. Dezodorant nie pomoże. Nie pomogą przereklamowane tradycyjne kostki, żelki i perfumowane płyny do polania. Syf jest taki, że niczym takim nie puści. Tym bardziej trzeba pozbyć się plugastwa. Niełatwe, wszak nie roślina a wyższy organizm żywy, inteligentny a jeśli nie (co prywatnie wyznaję), to przynajmniej wytresowany lub doskonale sterowalny i dyspozycyjny. (Chlor nie pomoże, ale może kwas solny? Mało ekologiczne, ale  co zrobić, kiedy bród zabetonował się. Skrobać? Czym-wiertarką udarową?)
Nie mówmy tu o lojalności prorosyjskiej czy proniemieckiej. Lojalność, tak jak ją się rozumie, zawiera w sobie szacunek i zaufanie, tymczasem ci ludzie wiedzą, że ani z ich strony ani ze strony zagranicznych protektorów nie ma nic z tych rzeczy. Gdybyż oni czuli się Rosjanami, Niemcami… Niestety, to kosmopolici totalni, bo komuszej maści. Zresztą, Niemcy za takie rzeczy to by niektórym napluli w twarz i podłączyli do rurki z ruskim gazem (mają wprawę, wierzcie mi, są skuteczni – pamiętajmy, że zagazowali kilka osób). Złodziej złodzieja lubi, ale córki za niego nie wyda – mówi stare przysłowie. Myślę, że i nasi rządzący o tym pamiętają. Stąd (a nie z naiwności próbującej wybielić ich szaty z krwi, którą przeleli, której napsuli, której upuścili innym…) wnoszę, że tym, czemu służy nasza łże-elita, jest jej  prywatny interes. Inna sprawa, że dość mylnie go pojmuje. W swoim bowiem interesie powinien Tusk-obóz (bez względu czy jedzie z proporczykiem premiera czy prezydenta przy antenie) myśleć o odrębności, suwerenności, niepodległości kraju, w którym się i oni urodzili, żyją i żyć będą. Im więcej tej suwerenności ,tym większe korzyści dla wszystkich (dla nich również).
Tymczasem rządzący Polską zachowują się jak półgłówki, którzy dostali w ręce ewangeliczne talenty i zakopali je w ziemi lub co gorsza – sprzedali je ze stratą innym i to na raty. Na koniec sami pójdą z torbami, co jest nieuniknione. Tym, co ich motywuje są doraźne korzyści materialne w połączeniu z doznaniem zaszczytów a to oznacza ni mniej ni więcej poszukiwanie szacunku. Jak król hebrajski – Herod, nakładając ciężary na swoich poddanych i przytłaczając ich terrorem, oczekują uwielbienia i ślepego posłuszeństwa wyrażonego w bezgranicznym zaufaniu a jednocześnie trzęsący portkami przed cesarzem. Czasy inne, metody ewoluowały i swoje oczekiwania realizują w sposób nowoczesny. Tą nowoczesność wprowadziły do życia społeczeństwa podręczniki dialektyki marksistowskiej. Nieco wcześniej Machiavelli  (nie zapominajmy też o całej bandzie pseudo filozofów, których wypociny do dziś wbija się na europejskich uniwersytetach do głów studentów jako genialne, odkrywcze  …obowiązujące) utorował drogę ich mentalnej akceptacji w społeczeństwach zachodnich, jak taran spychając poza margines granice moralności i przyzwoitości (nawet jeśli wielu szokował i bulwersował, czas grał na korzyść „Księcia”  a potem – po jego recepcji i dialektyki, oczywiście). Dziś socjotechnika, propaganda i manipulacje stały się normą regulującą osiągnięcia polityczne i gwarantując im powodzenie. Zbrodnia i kłamstwo stały się akceptowalne i zrozumiałe a chroniące sprawców milczenie – politycznie poprawne.  Społeczeństwo wychowano. Sorry – wychodowano.
Nie ma co liczyć na potknięcia, na pęknięcia wewnątrz utrwalonej struktury, tym bardziej  jakieś nawrócenia. Każdy pęknięty element zastąpiony zostanie nowym a stary – skutecznie wyeliminowany. Struktura nie może pozwolić sobie na ryzyko „sypania” a z drugiej strony poszczególne psie elementy we własnym interesie trzymają język za zębami i swoich nie kąsają. Ewentualne zadrapania jakie któryś poniesie, nie są efektem osobistych animozji  i przepychanek. Zadrapania to najczęściej efekt próby wyłamywania się. Tam nie wychyla się z szeregu. Każdy kto próbuje grać na własne konto, za wszarz zostaje wciągnięty i ustawiony do pionu lub wypada z gry i traci wszystko. Mam nieodparte wrażenie, że to, co w tej chwili się dzieje w Polsce jest próbą zmiany reguł. Ktoś wszedł do gry, sporo zyskał a kapitał jaki zdobył, jest na tyle duży, by marzyć o dyktowaniu warunków. Nie ma jednak pakietu większościowego i dlatego nic nie jest jeszcze przesądzone. Katastrofa smoleńska stała się kartą przetargową a i straszakiem – okazją do szantażu. I nie jest to jedynie szantaż polityczny. Życie osobiste, materialne i polityczne, wewnętrzna i zagraniczna polityka przenikają się i nakładają na siebie coraz większymi warstwami wydarzeń, powiązań, zobowiązań…  a tym, co trzyma to wszystko, co spina razem – jest zamach smoleński. Zapewne sprawa jest bardziej skomplikowana na poziomie relacji i zobowiązań poszczególnych osób i frakcji, niż to widzimy a przecież i tak nie wydaje się proste. Trudno w tym kontekście uwierzyć, że nie ma tu nikogo, kto trzymałby pudełko ze spinaczami. Najprawdopodobniej to ta sama persona, która ma szafę pojemniejszą niż Lesiak a ręce czarne od regularnego kartkowania jej zawartości. Persona może zmieniać twarze, nazwiska, zainteresowania, ale niektórzy zawsze na nią mogą liczyć. Ta jedynie może spać spokojnie, bo albo wie, że w żadnej „szafie Prawdy” nie leży, albo leży jej ten temat całkowicie.
Prawda. Ona jest istotna. Jest sednem sprawy. Ona reguluje porządek społeczny, buduje zaufanie, tożsamość narodową. I nie jestem (!) przeciwnikiem, podkreślam żeby nie być źle zrozumianą, dochodzenia do prawdy. Prawda, Dobro i Piękno to podstawowe wartości, które w życiu są dla mnie ważne. W nich i tylko w nich mogą zawierać się Bóg, Honor, Ojczyzna. Poza nimi ich być nie może. Jednakże dojście do prawdy jest utrudniane a jej społeczna akceptacja może być bardzo trudna, zwłaszcza na arenie międzynarodowej. Potrzeba będzie znów kilkudziesięciu lat a po ich upływie, nie będzie już tak bulwersowała, nikim nie wstrząśnie poza nami. Krew, która wsiąkła w przeklętą ziemię smoleńską może zostać zmarnowana. A ona woła o pomstę do nieba. Kiedy w rocznice patriotyczne stoję koło grobów poległych bohaterów i słyszę jak ktoś woła: „wstańcie do apelu”, ciarki mnie przechodzą i niczego bardziej nie pragnę jak tego, by baśń o Giewoncie okazała się rzeczywistością, by nas usłyszeli – wstali.  Oni mogą wstać i walczyć, zwyciężać. Duch może odnowić oblicze ziemi. Tak – naszymi rękoma. By Prawda mogła zwyciężyć (a nie tylko żebyśmy my ją poznali – przecież znamy), najpierw Polska musi odzyskać siebie. Tusk woła, że w kraju z takim szefem opozycji nie da się żyć. Cóż, droga wolna. Obawiam się jednak, że to coś w rodzaju ostrzeżenia, jakiego wcześniej udzielił Lechowi Kaczyńskiemu dzisiejszy rezydent Komorowski.
„Tuskizm” polega na germanofilstwie a ten stoi w sprzeczności z przyjaźnią pansłowiańskiej maci Rasiji. I tu tekst o Pinokio naprowadził mnie na trop odpowiedzi na pytania stawiane przeze mnie od dawna (sobie i innym): kto, kto stoi za Trio Tenorów, kto stoi za Tusk-słupem i macha łapami. Bo łapska (brudne do tego) widać, ale za nic nie mogę dojść czyje. Widać na nich ślady po PRL-owskich stemplach bezpieki. Znaczy, regularnie przegląda oryginalne papiery. Znaczy, ma je w posiadaniu. Ale kto? Czyje to łapska trzymały Tuska za gardło? I w którym pałacyku mieszka ich właściciel, który chyba nieco się zdenerwował, bo Donald wiercipięta przesunął się, wyrwał z objęć i postanowił sam rozdawać karty a że karty poznaczył po swojemu, układanka zaczęła się sypać. Jedyne, co zostawił po staremu, to zwyczaj znaczenia kart właśnie. Donald-Pionokio wyprowadził w pole tych, którzy wpuścili  go w maliny. I teraz wstydzić powinni się wszyscy. Zasady były jasne: my tobie, jeśli ty nam. A tu kicha. Donek wziął a nie daje… i patrzy jak wziąć więcej. Postanowiono zadziałać prewencyjnie, zaatakować zanim wszystko się rypnie, postraszyć   a jak nie to i może wymienić. I żeby przypadkiem nie wrócił – naznaczyć, znaczy napiętnować . Nie żeby zupełnie, bo wówczas i on się wścieknie dokumentnie i efekt będzie odwrotny od zamierzonego. Swoje miejsce jednak chłopiec powinien znać i koniec. Jakąś fuchę na pocieszenie mu załatwią (jak nie przez Berlin do Brukseli, to przez Moskwę do Pekinu – jako konia trojańskiego?). Niech nie kwiczy jak polska świnia. Tymczasem Donek do fotela premiera zdaje się być przyklejony. Kto wie, czym sobie tyłek posmarował. Opozycja zdążyła wyłożyć karty i powiedzieć sprawdzam. I sprawdza. I nic z tego nie wynika. Może o to chodziło, by ktoś się zdeklarował, by doprowadzić do sprawdzenia i samemu coś sprawdzić? A może właśnie taka deklaracja Tuskowa wyrażająca się w owym ostrzeżeniu dla Jarosława Kaczyńskiego, stała się swoistym krwią pisanym cyrografem?  Tak czy inaczej ktoś coś podpisał. Twardowski podpisał własną  krwią a w pole diabła nie wyprowadził i zawisł. Opozycja opozycji, z którą nie da się żyć podPiSuje się cudzą a chce wygrać definitywnie. Ciekawe. Chyba szczyt naiwności? Cóż, jaki diabeł, taki cyrograf. Jaki cyrograf, takie usługi.
 Takie wystąpienia, pohukiwania, potupywania są oznaką słabości i uległości wobec czegoś a nie siły i tyranii. Kto inny jest tu tyranem. Tusk (i reszta)zasłużył na piekło ze znanego kawału, w którym „cała jego elita popija szampana i podjada kawior… i cóż, że  w szambie po kolana. W tym to  wcale niestrasznym piekle Tusk postanawia dobrowolnie pozostać – wśród przyjaciół. Diabeł po zainstalowaniu go wydaje rozkaz: no, panowie, pełne zanurzenie… „ Zasłużył, bez wątpienia. Co jednak nam przyjdzie z pozbycia się Tuska z fotela rządowego, jeśli jego miejsce zajmie np. Palikot? Nierealne? Dlaczego? Prezydent powitałby go z otwartymi ramionami. Jeszcze jeden polski Machiavelli kolportowany przez TVN i resztę a niemożliwe stanie się możliwe. RP, SLD i PSL oraz spora część PO namaści jakiegoś Księcia na króla w zamian za miejsce przy żłobie i święty spokój. W Polskiej polityce pojęcie wstydu już nie funkcjonuje a granice poczucia przyzwoitości wobec wyborców niemal zanikło. Nie zanikł jednak instynkt samozachowawczy.
Wataha rośnie w siłę. W wyborach głosów jej nie zabraknie, ale nie ma innych  rzeczy, gwarantujących wygraną -  sondażowi-montarzowni, dostępu do obsługi ruskich serwerów. Czy zatem nie jest ważne, kto jest kim w polskiej polityce? Czy nie ważne, kto psem a kto ogonem? Co z tego, że wiemy, z czyjej psiarni wyszły i do kogo psy należą i czyich korzyści pilnują, skoro nie wiemy, kto ich w Polsce pilnuje i karmi? Sfora różni się od watahy tym, że jest tresowana i pilnowana. Bez pilnowacza rozłazi się a bez karmiciela zagryzie się nawzajem. To on trzyma ją na tej elektronicznej smyczy, którą podłączył do cudzego gniazdka. On pilnuje, by miska była (tylko do połowy) pełna. Przed nim Tusk stoi na baczność, przed nim ucieka do przodu a jedyną jego obroną jest paradoksalnie naród – w kamaszach. Gdzie dwaj się biją… Mam nadzieję, że tym trzecim będzie właśnie naród.
I jeszcze jedno: po co USA czy naszym blizszym i dalszym sąsiadom Polska? Po nic. Dlaczego więc jedni miast wspierać - opuszczają a inni zamiast kopnąć chcą tulić? Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o (EU)ropę. I gaz.
 
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 6603
Domyślny avatar

Eneasz

09.12.2012 06:48

Przeczytałem z zainteresowaniem, ale nie będę próbował Pani (tylko) zagłaskać. Tekst przekracza swym formatem min. o jedno piętro średnią "produkcji" na portalu Nasze Blogi.pl, a przecież jest to portal o podwyższonym standardzie. Z pozycji skromnego zatroskanego Polaka odbieram Pani fresk nt. pol. realiów jako sąsiedzki wobec np. J.M.Rymkiewicza, tyle że On gdzie indziej publikuje i Jego emfaza jest naturalna. Zabrakło mi genezy obecnego stanu, będzie zbyt krótko i zbyt niekompletnie. IX-1939 zastał Polskę z nową drabiną społ. i rodzącą się elitą, czemu sprzyjały edukacja, Kościół, pamięć zwycięstwa 1920, kult Powst. Stycz.,itp. Przy wszystkich niedostatkach udało się sprawić, iż być Polakiem napawało dumą, odwrotnie niż się to wtłacza nam obecnie. Straty II w.ś. okazały się niewyobrażalne, przytoczę tylko ok. 200 tys. Powst.Warsz. i ok. 200 tys (nie wracającej Armii Andersa z przyległościami). Te kwiaty zastąpiły chwasty, a ich (często dynastyczni) kontynuatorzy nadają dzisiaj ton. Kilka uwag na zakończenie, bo zbliża się m/limit. Powołanie rezerwistów traktuję nie jako bieżąca potrzebę co sprawdzian org. na wypadek ... potrzeby (i straszak) na odcinku wewn. To że czeka nas przełom jest poza dyskusją, pytanie czy przyczyną będą (niestety) krwawe ofiary, czy cena kiełbasy, co w przeszłości skutkowało chorobą I. Sekretarza. Dla mnie najważniejszym jest zinwentaryzowanie wszystkich zasługujących na nagrody i tychże nagród bezwzględne doręczenie. Ukłony.
Celarent

Celarent

09.12.2012 15:34

Dodane przez Eneasz w odpowiedzi na Bliska przyszłość

Tak właśnie widzę rzeczywiśtość. Jedynie nieznajomość przyszłości (nie tylko cen kiełbasy - nie czy a ile wzrosną) każe mi pewne rzeczy ujmować w kategoriach pytań i przypuszczeń, jakkolwiek w moim umyśle przyjmują kształty, o których Pan pisze. Co do przeszłości... wszystko jasne. Tekst i tak, jak na mój gust przydługi, opatrzony rysem historycznym zyskałby na długości... Poza tym te rysy przeszlości - istotne a jakże i baaardzo!, pominęłam jako oczywistosci. Publikuje właśnie na takim portalu, gdzie, jak sądzę wszyscy to rozumieją, znają i nikt kwestionowac nie będzie nawet próbował. A spróbuje: notka po rusku i adieu. 
Nie wiem, co znaczy, że emfaza Rymkiewicza jest naturalna (a moja chyba nie) i czy to komplement czy przeciwnie. Szczerze mówiąc nie było dla mnie ważne czy tekst jest emfatyczny czy tylko się wydaje. To dla mnie drugorzędna sprawa. moje wpisy na blogu sa raczej formą wyrżenia siebie, podzielenia się czymś i próba znalezienia odpowiedzi. komentarze czasem moga pomóc...
Kwiaty są piekne, ale nie wyhoduje pan dorodnych róż w trawie wśród pokrzyw i ostów. Trzeba je sadzić i pielęgnować a chwasty tępić i koniec. Pobór do armii rezerwisów to może i sprawdzian i straszak, ale dla mnie bardziej zabezpieczenie pobierajacych. Nie na wypadek, ale na nieuchronne, bo jak Pan słusznie pisze - przełom jest nieunikniony. O jego pozytywny finał modlę sie codziennie i WAS też o to gorąco proszę.
Za laurkę dziękuję tak czy inaczej. Pozdrawiam serdecznie.
Domyślny avatar

nemo1

09.12.2012 11:18

Polska obecnie,to parodia państwa.Plemiel jest parodią Premiera,rezydent jest parodią Prezydenta,szezlong i ślepykogut to parodia prokuratury.Parodią jest również polska armia,giełda i finanse publiczne.Ciekaw jestem ,czy kiedykolwiek doczekam się POLSKI NA POWAŻNIE.Moje uszanowanie.
Domyślny avatar

dogard

09.12.2012 13:00

ratunkiem dla POLSKI jest ustanowienie wladzy , bez zwierzchnictwa smyczowego kremla czy stassi.Wtedy wszelakie naciski mozna sobie potraktowac jako chocby 1213 ostrzezenie, na wzor dawnych chin. Nie majac papierow na wladze moga jej, mowiac kolokwialnie,skoczyc na kant...i to zarowno jeden i drugi sasiadek nasz przeklety.
Celarent
Nazwa bloga:
"Nie ma przypadków, wszystko jest celowe" - Augustyn z Hippony

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 146
Liczba wyświetleń: 730,895
Liczba komentarzy: 894

Ostatnie wpisy blogera

  • Czy leci z nami ...Moderator?
  • Jak Władek wpadł na czwartkowy obiadek do prezydenta
  • Polska leży też poza Warszawą.

Moje ostatnie komentarze

  • No, to z tymi wszystkimi obawami jest już nasz dwie... Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Premier Kaczyński tak podkreśla (?) rolę PAD. Nie będę się mądrzyć. Powiem jednak tak,…
  • Ja też. Jeśli chodzi o PAD - kompletnie rozczarowana. Widzę jednak opór i to, czego ima się opozycja. Oni "bić się będą do ostatniej możliwości. Wykorzystają każdą okazję i okoliczność, środek i…
  • Dobra, może więc się nie rozbijemy ;)  A może jednak... Ja jestem przeciwna cenzurze. Lubię wiedzieć, z kim mam do czynienia. Czas, kiedy w Polsce trzeba było na takie rzeczy bardzo uważać,…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Ikona i ikonopisarz-Andrzej Wajda przepłynął na drugi brzeg
  • Czy leci z nami ...Moderator?
  • Foto Tuska i Putina na tle Laska i wywiadu USA. Kaplica.

Ostatnio komentowane

  • , ..."Jeśli wierzysz w Chrystusa, zrób rachunek sumienia nad swoimi komentarzami, z których płynie jad i pogarda. Chrystus uczy miłości i miłosierdzia. Jeślim tak głupia, zaślepiona i nieogarnięta,…
  • Celarent, No, to z tymi wszystkimi obawami jest już nasz dwie... Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Premier Kaczyński tak podkreśla (?) rolę PAD. Nie będę się mądrzyć. Powiem jednak tak,…
  • , Podobnie myślę, jak pani, tylko czy były potrzebne aż tak drastyczne środki, jak rezygnacja z doskonale prowadzącego sprawy wojska min. Macierewicza. Być może to była cena ustabilizowania sytuacji z…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności