Rosjanie opisali osobę, która ma wszystkie narządy wewnętrzne, tymczasem Anna Walentynowicz wiele lat wcześniej przeszła bardzo poważną operację, podczas której usunięto część organów. Podczas identyfikacji ciała śp. Anny Walentynowicz w Moskwie rodzina od razu ją rozpoznała – nie miała żadnych widocznych ran, miała natomiast znaki charakterystyczne związane z chorobą stawów. W przysłanej z Rosji dokumentacji medycznej dotyczącej Anny Walentynowicz wyszczególnionych jest wiele poważnych obrażeń, m.in. złamanie otwarte, nie ma natomiast opisanych zwyrodnień stawowych.
Nie zgadza się także opis odzieży, którą miała na sobie w sobotni poranek 10 kwietnia 2010 r. Anna Walentynowicz, wsiadając na podkład Tu-154M była ubrana m.in. w długą spódnicę, buty bez żadnych ozdób, białą bluzkę. W rosyjskiej dokumentacji wystawionej na nazwisko legendy Solidarności wyszczególniona jest krótka spódnica i wysokie buty z ozdobnymi elementami.
Pogrzeb Pani Ani był akurat jedynym, na którym byłem, piękna msza, piękny pogrzeb na Srebrzysku. Pamiętam, że napisałem na gorąco tekst o Pani Ani, jak ja zawsze nazywałem, choć nigdy się nie spotkaliśmy. Gwiazdów, Wyszkowskiego widywałem, a Pani Ani nigdy.... Zajrzałem do archiwum, dosłownie pierwsze kilka tekstów , które napisał byt internetowy Seawolf, taką sobie ksywkę wtedy wymyśliłem i tak zostało.... Poczytałem swoje pierwsze teksty właśnie z tamtego strasznego kwietnia... cześć strasznie naiwna, cześć wręcz profetyczna, część mogłaby być wydrukowana dzisiaj i też byłaby aktualna, bo tak niewiele się zmieniło, wbrew naszym nadziejom, a nieraz i naiwnej pewności. Wkleję jeszcze raz ten tekst, bo to jest, moment z tamtego czasu uchwycony, jak na zdjęciu.
I teraz myślę, kogo żegnaliśmy? Pewnie to była Pani Anna, tylko papiery były fałszywe, odpicowane byle jak, wobec pewności, że władza zastraszona, przekupiona, zaszantażowana, stłamszona i przecwelona nie zrobi nic, żeby fałszerstwo wykryć, a wrecz przeciwnie, swoim autorytetem zrobi wszystko, by rosyjskiej wersji nikt i nigdy nie podważył. Nie udało się i nie uda, to jedno jest pocieszające, kłamstwo już dawno wyszło na jaw, kłamcy od dawna są zidentyfikowani i nazwani, choć nie przeszkadza im to zajmować najwyższych stanowisk w Rzeczypospolitej, jak w jakiejś koszmarnej grze, kto bardziej ośmieszy swoją osobą najwyższy urząd i majestat Rzeczypospolitej. Marszałek Komorowski śmiejący się, jak idiota, na lotnisku nad trumnami, nagrodzony stanowiskiem Prezydenta, Minister Kopacz kłamiąca w żywe oczy w sprawie identyfikacji i sekcji, w sprawie nieśmiertelnego już „przekopania na metr wgłąb” nagrodzona stanowiskiem Marszałek Sejmu, Premier Tusk, jakby nie będący w stanie wykrzusić jednego słowa nie będącego obślizgłym kłamstwem, te ich wszystkie Grasie, Arabskie, Klichowie... Które z nich prowadzi w tej upiornej grze o zhańbienie Rzeczypospolitej? Ten, kto ich wybrał, jak na śmiech, jak żebraczych króli w czasie bachanaliów, kiedyś za to zapłaci.
Chwila wspomnienia o tamtym dniu, wkleję tekst , który napisałem zaraz po powrocie z pogrzebu, jeszcze ogorzały tamtym słońcem, bo dzień był piękny, okopcony setkami zniczy, zapłakany, bo oczy nie chciały obeschnać.....

„wróciłem z maratonu pogrzebów w Gdańsku. Płażyński, Pani Ania Walentynowicz... Niestety, nie dogadali się i w rezultacie nie dało sie byc na obu uroczystościach, jeśli sie nie miało transportu z eskortą torująca drogę. Pomyslałem, że Macieja Płażyńskiego bedzie żegnało tak wiele ludzi, że moja skromna osoba nie będzie miała znaczenia, więc całą rodziną pojechaliśmy pożegnać Pania Anię. Utknałem szpetnie przed Srebrzyskiem, jechaliśmy z prędkościa kolumny pieszej i to takiej po przemaszerowaniu pod Moskwę i z powrotem, na ostatnich nogach, ale , mimo spóźnienia i tak jeszcze czekaliśmy.
Pani Ania.... Boże, prosta kobieta po czterech klasach, a miała w sobie tyle siły, szlachetności, uporu, mądrości.., My z niej wszyscy, mogliby powiedzieć wszyscy dzisiejsi politycy. Ze sciśniętym sercem słuchałem o nędzy, w jakiej żyła po SWOIM zwycięstwie. Pamietam wspomnienia, gdy po wyjściu ze szpitala po operacji nie miała w kieszeni nawet paru złotych na autobus do domu. Chciało mi się wtedy płakac z bezsilnej wściekłości. Dopiero rząd Jarosława dał jej parę groszy renty, potem Lech dał Order ... Widok Pani Ani odbierajacej Order z rąk Naszego Prezydenta był dla mnie bodaj najwspanialszym obrazem, jaki pamiętam w tych latach.... Pamiętam też ówczesny nikczemny i złośliwy komentarz opływającego w dostatki i zaszczyty Kretyna, że innym bardziej sie należy. Dzisiaj złapał u mnie plus dodatni- widziałem go na mszy. Szczere uczucie, czy nie mógł inaczej, no, Bog z nim. Benefit of the doubt.
Piekna msza, Ksiądz Isakowicz - Zalewski rozdający komunię, wiele znanych twarzy, Sniadek, posłowie, europosłowie, Romaszewscy, Gwiazdowie, Szeremietiew, Wyszkowski, Lis, Solidarnośc, Solidarnośc Walcząca , masa zwykłych ludzi, bardzo starych, bardzo młodych, piękny , wzruszający pogrzeb ...
Dziękuje, Pani Aniu, za wszystko.... Pomyslałem sobie, że w Pani przypadku ta śmierć jest podwójnie tragiczna i bolesna, ale z drugiej strony, i podwójnie symboliczna i piękna. To, co sie zaczęło w dalekim Równem, zakończyło sie też TAM, na dalekich kresach Rzeczypospolitej. Śmierć wieńcząca długie życie, który by starczyło na obdzielenie kilkunastu zwykłych ludzi. Lepiej tak, w mgnieniu oka, jak w błyskawicy, niż gasnąc od choroby, czy starości. Gdyby mi dany był taki wybór, nie wahałbym się.
Dziękuję za dzisiejsze łzy w oczach mojej córeczki i syna... Wiem, że będą mieli nalepszy drogowskaz w życiu.....”
Koniec, na filmach w tym momencie przewija się końcówka taśmy, zapala się światło na widowni, widzowie mrużą oczy.... Co mogę dziś dodać... Niewiele, może to, że Andrzej Wajda nakręcił hagiografię owego obsypanego zaszczytami Kretyna, nic się tam nie zgadza, daty, fakty, geografia Gdańska, Wyszkowski, czy Gwiazda występują tam, jako Korowiec 1 i Korowiec 2 w jakiejś migawce, a Pani Ania występuje tam, jak jakaś wariatka. No, czyli normalnie, jak to u Wajdy, zakłamanego do szpiku kości nadwornego hagiografa, który zawsze wie, przed kim w danym etapie warto poskakać na zadnich odnóżach, a kogo opłaci sie potarmosić za nogawkę.
Przeglądając komentarze zauważyłem jeszcze wiersz Zygmunta Prusińskiego:
NIEPOKONANA DO KOŃCA...
Januszowi Walentynowiczowi
Pani Aniu, już się nie spotkamy w żywym świetle,
może ktoś namaluje ten Obraz Ciszy -
nie będzie tam motyli - milczący kształt piękna.
Chodziłaś po bruku uśmiechnięta, ile w Tobie
Serca drzew, Serca ludzi, Serca Polski -
kochałaś biedne dzieci jak kwiaty.
Pani Aniu, nie zdążę wszystkiego powiedzieć,
byłaś krótkim epizodem na spotkaniu w Ustce -
przekazałaś mi swoją wizytówkę - zaufałaś.
A powinienem z dobrym wiatrem i wierszami
przybyć i zapukać do drzwi z kwiatami -
dlaczego odkładałem tę gościnę w Gdańsku ?
- Jestem czarnym ptakiem ze skrzydłami wstydu...
21 Kwietnia 2010 - Ustka
(godzina 10:23)
- w czasie świętej mszy, w Dzień Pogrzebu Pani Ani w Gdańsku
P.S.
http://naszeblogi.pl/blo…
http://niepoprawni.pl/bl…
http://freepl.info/seawolf
Reszta jest milczeniem?
Tylko jak długo mozna milczec?
Trzy znaki zapytania...w trzech krótkich zdaniach...
pzdr
Schorowana bohaterka Solidarności znalazła się na pokładzie samolotu w wyniku jego (AM) usilnych próśb. Uważał że ona powinna tam być!
To było ze strony pani Walentynowicz naprawde duże wyzwanie by pokonac ból i być.
Jesli ktos dziwi się dzisiaj że Antoni Macierewicz odwiedza nawet niewielkie miejscowości w Polsce i każde audytorium traktuje jak jakąś sale kogresową w W-wie. to niech wie że jedna z przyczyn tego lezy w tej jego prośbie. "Musisz tam być".
Nie odpuści, nie będzie nigdy bardziej zmęczony czy schorowany jak Anna Walentynowicz.
Będzie wszedzie i tysiąc razy będzie powtarzał to samo.
Choc przecież wszyscy wiemy że tu długu żadnego nie ma i sami byśmy chcieli by Anna Walentynowicz była w 70=tą rocznice zbrodni katyńskiej na pokładzie tego samolotu..