Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Humbug

Edeldreda z Ely, 15.11.2025

W 2017 roku na uniwersytecie w Waszyngtonie utworzono nowy przedmiot. Od momentu uruchomienia zapisów online do zamknięcia kompletnej już listy studentów minęły... dwie minuty. Przedmiot nosił nazwę: Calling bullshit in the age of the big data (Demaskowanie ściemy w epoce wielkich danych)... 
Niewykluczone, że młodzi ludzie dokonali zapisu licząc na przyjemny, łatwy do zdania, mało wymagający tzw. jednokredytowy kurs... Ale, ale - z reguły do zdobycia licencjatu w Stanach Zjednoczonych (bachelor’s degree) potrzeba 120 kredytów - bardziej opłaca się zatem od razu wybierać kursy 3-4 kredytowe... A może studenci zapragnęli uczestniczyć w kursie z powodu  dobitnego słowa w nazwie - słowa, które sklasyfikować by można jako typowy przykład clickbitowego wabika? Clickbite przeważnie nie dowozi jednak tego, co obiecuje - pozostawia nas rozczarowanych i zirytowanych, a kurs Calling bullshit już w następnym roku akademickim rozszerzono do kursu 3-kredytowego... Takie było zapotrzebowanie... Zapotrzebowanie na detekcję bullshit w obecnym świecie. 
Usankcjonowanie mocnego, potocznego terminu „bullshit” w obszarze nauki zawdzięczamy Harremu Frankfurtowi, amerykańskiemu filozofowi, który w 1986 roku  opublikował esej, pt. „On bullshit”. Tekst wydany potem w formie małej, niespełna 80 stronicowej książeczki stał się bestsellerem. W Polsce pozycja ukazała się w 2005 roku i wyszła pod tytułem: „O wciskaniu kitu”. Uniwersytet w Princeton z okazji 40-lecia pierwszej publikacji wznowił właśnie wydanie tej niewielkiej objętościowo pozycji. Niech nas jednak nie zwiedzie mało imponująca ilość stron - Frankfurt, uczeń Wittgensteina wie, że „o czym nie można mówić, o tym należy milczeć” i wyrzekając się lania wody, umieszcza w dziełku tylko precyzyjne wywody, przez co tekst jest wymagający... Bez kitu... Przynajmniej dla mnie takim był. 
Frankfurt bierze się za zjawisko na gruncie filozofii praktycznie niezbadane. Co prawda kilka lat wcześniej Max Black, brytyjski filozof publikuje tekst pt. „O powszechności blagi”, ale dopiero praca Harrego Frankfurta odbija się szerszym echem. 

Podczas, gdy Black umiejscawia blagę (tj. według swojej definicji - oszukańczo fałszywe przedstawienie własnych myśli, uczuć lub stanowiska) jako zjawisko plasujące się gdzieś na kontinuum prawda-kłamstwo, Frankfurt zwraca uwagę na inny aspekt tworzący podwaliny bullshit. Jest nim obojętny stosunek do prawdy. Nawet kłamca - mówi Frankfurt - w jakiś sposób uznaję prawdę za ważną, chociaż próbuje ją przed nami ukryć przedstawiając jej opozycję...Wciskanie kitu zaś jest zupełnym novum, wobec którego jesteśmy bezradni – nie mamy względem niego uświęconych tradycją piętnujących, jak w przypadku kłamstwa, reakcji... Reagujemy konsternacją, irytacją, wzruszeniem ramion... Tymczasem: słowa, wypowiadane przez wciskającego kit są jak mówi Frankfurt – hot air – nie dostarczają większej ilości informacji, niż gdyby mówiący ograniczył się tylko do wydechu... Nie niosą ze sobą treści, mijają się z funkcją mowy – są pustosłowiem – nie służą komunikacji... A to nie jest już bagatelna kwestia...

Frankfurt nie mówił o tym wprost, ale wiele wskazuje na to, iż esej On bullshit jest hołdem oddanym Wittgensteinowi, a może nawet w zamyśle kontynuacją jego misji... Frankfurt nie odważył się nigdy do Wittgensteina porównać – twierdził, że był to dla niego ideał, do którego pod kątem intelektualnych możliwości, nie miał nadziei nawet się zbliżyć... Nieraz powraca jednak w eseju myślą do mistrza, m. in. na anegdocie z życia Wittgensteina buduje swoją definicję bullshit i przeczucie konsekwencji tego fenomenu. 

Przypomina, że Wittgenstein poświęcił znaczną część życia rozprawianiu się z tzw. zdradzieckimi formami niedorzeczności, czyli takimi wypowiedziami, które choć pozornie wyglądają na zdania filozoficzne są - w istocie, nonsensem, gdyż wykraczają poza reguły sensownego użycia języka. Dodatkowo: nie są ewidentne, dlatego uwodzą filozofów, którzy mocują się z nimi na poważnie, podczas, gdy są one iluzją znaczenia. Frankfurt rozpatruje bullshit z perspektywy etyki – relacji do prawdy i intencji wypowiadającego się. Czytelnikowi stawia pytanie i  z tym pytaniem czytelnika pozostawia: dlaczego jesteśmy bardziej pobłażliwi wobec wciskającego kit niż wobec kłamcy? Czy nie razi nas obojętny stosunek do prawdy? Słowa obliczone na efekt, wyjście z opresji, udzielenie wymijającej odpowiedzi, czyli, de facto – cały powszechny dziś PR? 

Dlaczego dominująca coraz częściej narracja korzystająca z wciskania kitu jako narzędzia może być rozpatrywana jako zdradziecka? Ponieważ zwrotnie kontaminuje także i nas. Na skutek tego przejmujemy ów zwyczaj i każdy – jak pisze Frankfurt – „dorzuca swój kamyczek” do bullshitowego krajobrazu. Kiedyś uważano – mówi Michael Patrick Lynch, autor książki, pt. „On truth in politics. Why democracy demends it.”, że jeśli tylko zabezpieczymy społeczeństwu wolność, prawda automatycznie zatroszczy się o samą siebie... Już tak nie uważamy, mówi Lynch... Ale ponieważ zostaliśmy już trochę skażeni na celownik bierzemy obiekt zewnętrzny różny od nas - świat polityki - wcale przecież nie niesłusznie…. Co i ja niniejszym uczynię - poprzez pewien cytat. Cytat - kontrast, pochodzący z pre-bullshitowej ery. Autorem słów jest nieżyjący już brytyjski polityk, George Brown, członek Partii Pracy. Tłumaczenie zrobiłam ja i AI, a tekst pochodzi z książki Browna, pt. „In my way”, poleconej mi niegdyś przez przyjaciela. Wypowiedź ma miejsce mniej więcej w 1970 roku, po przegranych przez Partię Pracy na rzecz Edwarda Heatha, wyborach:

„Wszystko to każe mi się zastanowić nad sytuacją Partii Pracy. Tak, jak mówiłem – martwię się kierunkiem, w którym zmierza kraj. Nie jestem jednocześnie wcale przekonany, że ci wszyscy, którzy pozbyli się złudzeń co do rządu pana Heatha - czyli praktycznie wszyscy, z którymi rozmawiam – muszą się koniecznie zwrócić z powrotem ku Partii Pracy – tak, jakbym sobie tego życzy... Chyba, że sama Partia Pracy zdecyduje, czego właściwie chce. 

Napisałem w tej książce, dlaczego – jak sądzę – przegraliśmy wybory. Prowadzi mnie to do stwierdzenia, że sposób, w jaki Partia Pracy prowadzi obecnie swoją opozycję wobec rządu jest niemal tak samo głupi, jak sposób, w jaki prowadziła kampanię wyborczą... Nie darzę wielkim szacunkiem rządu Pana Heatha ani jego członków. Uważam, że to zbiór ludzi o małej wadze, ale – powiedziawszy to - utrzymuję, że niezależnie od tego, kto rządzi, problemy pozostawałyby takie same i nadal by istniały, nawet gdyby Partia Pracy powróciła do władzy. Musimy znaleźć na nie odpowiedź; musimy na nowo przemyśleć nasz stosunek do niektórych tradycyjnie zajmowanych w pewnych kwestiach, stanowisk”. 

 

 

 

  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 1094
SilentiumUniversi

Silentium Universi

16.11.2025 09:13

Dodane przez Ijontichy w odpowiedzi na A to jak się da przeczytać…

Tu tylko łaska Boga może pomóc 

Edeldreda z Ely

Edeldreda z Ely

16.11.2025 11:47

Dodane przez Ijontichy w odpowiedzi na A to jak się da przeczytać…

@Ijon 

Właśnie dlatego onegdaj w jednym z wpisów, pt. Wakacje wybrałam jako hasło do zaprezentowania to, poniższe. Autorem jest Ojciec Maria Bocheński, pochodzi z Jego pozycji, pt. Sto zabobonów.

"AUTORYTET
Wokoło autorytetu powstało kilka groźnych zabobonów. Aby zrozumieć ich przewrotność, wypada przede wszystkim wyjaśnić znaczenie nazwy autorytet. Mówimy, że jeden człowiek jest autorytetem dla drugiego w pewnej dziedzinie dokładnie wtedy, kiedy wszystko, co należy do tej dziedziny i zostało przez pierwszego podane z naciskiem do wiadomości drugiego (np. w postaci nauki, rozkazu itp.) zostaje przyjęte, uznane przez tego ostatniego. Istnieją dwa rodzaje autorytetu: autorytet znawcy, specjalisty, nazywany uczenie “epistemicznym” i autorytet przełożonego, szefa, zwany autorytetem deontycznym. W pierwszym wypadku ktoś jest dla mnie autorytetem wtedy i tylko wtedy, kiedy mam przekonanie, że daną dziedzinę zna lepiej ode mnie i że mówi prawdę. Einstein jest np. autorytetem epistemicznym w fizyce dla mnie, nauczyciel w szkole autorytetem epistemicznym w geografii dla uczniów tej szkoły itd. Autorytetem deontycznym jest natomiast dla mnie ktoś dokładnie wtedy, kiedy jestem przekonany, że nie mogę osiągnąć celu, do którego dążę, inaczej, niż wykonując jego rozkazy. Majster jest autorytetem deontycznym dla robotników w warsztacie, dowódca oddziału dla żołnierzy itd. Autorytet deontyczny rozpada się dalej na autorytet sankcji (gdzie autorytet ma inny cel niż ja, ale słucham jego rozkazów z obawy kary) i autorytet solidarności (gdzie obaj mamy ten sam cel jak np. marynarze mają ten sam cel co kapitan statku w niebezpieczeństwie).
1. Pierwszym zabobonem odnoszącym się do autorytetu jest mniemanie, że autorytet sprzeciwia się rozumowi. W rzeczywistości posłuch autorytetowi jest często postawą nader rozsądną, zgodną z rozumem. Kiedy np. matka mówi dziecku, że istnieje wielkie miasto zwane “Warszawą”, dziecko postępuje najzupełniej rozumnie, kiedy to uznaje za prawdę. Podobnie pilot postępuje rozumnie, kiedy wierzy meteorologowi, pouczającemu go, że w tej chwili jest w Warszawie wysokie ciśnienie i wiatr z zachodu, 15 węzłów jako że wiedza autorytetu jest w obu wypadkach większa niż wiedza dziecka, względnie pilota. Co więcej, autorytetu używamy nawet w nauce. Aby się o tym przekonać wystarczy zwrócić uwagę na obszerne biblioteki stojące w każdym instytucie naukowym. Książki w tych bibliotekach zawierają najczęściej referaty wyników naukowych osiągniętych przez innych naukowców a więc wypowiedzi autorytetów epistemicznych. Podobnie bywa, że posłuch autorytetowi, np. kapitana statku, jest postawą najzupełniej rozsądną. Twierdzenie, że istnieje zawsze i wszędzie przeciwieństwo między autorytetem a rozumem jest zabobonem.
2. Drugi zabobon związany z autorytetem to przekonanie, że istnieją autorytety, że tak powiem, powszechne, to jest ludzie, którzy są autorytetami we wszystkich dziedzinach. Tak oczywiście nie jest, każdy człowiek jest najwyżej autorytetem w jakiejś określonej dziedzinie, albo paru dziedzinach, ale nigdy we wszystkich. Einstein na przykład był niewątpliwie autorytetem w dziedzinie fizyki, ale bynajmniej nie w dziedzinie moralności, polityki albo religii. Niestety uznawanie takich powszechnych autorytetów jest zabobonem bardzo rozpowszechnionym. Kiedy na przykład grono profesorów uniwersyteckich podpisuje zbiorowo manifest polityczny, zakłada się, że czytelnicy będą ich uważali za autorytety w dziedzinie polityki, którymi oni oczywiście nic są, a więc coś w rodzaju uznania autorytetu powszechnego uczonych. Bo ci profesorowie są zapewne autorytetami w dziedzinie rewolucji francuskiej, ceramiki chińskiej albo rachunku prawdopodobieństwa, ale nie w dziedzinie polityki i nadużywają przez takie oświadczenie swojego autorytetu.
3. Trzecim szczególnie szkodliwym zabobonem jest tutaj pomieszanie autorytetu deontycznego (szefa) z autorytetem epistemicznym (znawcy). Wielu ludzi mniema, że kto ma władzę, a więc jest autorytetem deontycznym, jest tym samym autorytetem epistemicznym i może pouczać podwładnych, np. o astronomii. Piszący te słowa był kiedyś świadkiem “wykładu” wygłoszonego przez wyższego oficera i ignoranta w tejże astronomii, a to wobec oddziału, w którym był strzelec, docent astronomii. Ofiarą tego zabobonu padają nieraz nawet ludzie wybitni, tak np. św. Ignacy Loyola, założyciel zakonu jezuitów, w słynnym liście do ojców portugalskich, w którym domaga się od nich, by “poddawali swój rozum przełożonemu”, a więc autorytetowi deontycznemu przecież.".

NASZ_HENRY

NASZ_HENRY

16.11.2025 15:05

Dodane przez Edeldreda z Ely w odpowiedzi na @Ijon Właśnie dlatego…

,.,....,., @EzE.,. Dzień HUMBUKA c.d.😉 - Einstein był i jest celebryckim autorytetem popkultury, zupełnie jak Olbrychski, tylko zasięg miał większy ;-)
Ijontichy

Ijontichy

16.11.2025 16:09

Dodane przez Edeldreda z Ely w odpowiedzi na @Ijon Właśnie dlatego…

Witaj eze!

Ja ten szajs z s24 wrzuciłem tylko jako sprawdzian: czy jeszcze jestem na NB nawet oskalpowany,

czy już przy palu męczeństwa ...

W blogu Sakiewicza tłumaczyłem @sake,że pan S. wymusił na panu A. wywalenie mnie z NB.

W końcu to Strefa Wolnego Słowa...to jak się panu S. coś nie podoba....to WON!

Olbrychski już dawno ocipiał...udar,wylew? Mniejsza z nim...ale co się uśmiałem,to moje! 

Całuję rączki...że tak powiem po krakowsku.

Edeldreda z Ely

Edeldreda z Ely

16.11.2025 11:55

@All

Od jakiegoś czasu męczyłam Pana Jerzego Zalewskiego, by na swój kanał wrzucił wywiad ze Stanisławem Remuszko (wywiad był już na YT, ale w częściach). Wywiad został opublikowany dzisiaj rano. Gorąco zachęcam do oglądania.

https://www.youtube.com/…

Marek Michalski

Marek Michalski

16.11.2025 15:36

Dodane przez Edeldreda z Ely w odpowiedzi na @AllOd jakiegoś czasu…

"Niepotrzebny" wywiad Pana Jerzego Zalewskiego jak zawsze godny uwagi.

Red.Stanisław Remuszko obnażył nagość króla propagandy. Niestety też miałem możność zaobserwowania, że bez Gazety Wyborczej ludzie w latach 90tych nie wiedzieli co myśleć, a byłem dość regularnym czytelnikiem od 3go numeru z maja 1989r.przez 10 lat. Moje wątpliwości (skoro bibuła była sprzedawana w kiosku ruchu, to musiała być koncesjonowana) rozwiała gazeta, gdy zabrała głos w sprawie Listy Krajowej, w ślad za takimi opiniami OKP:

"Na konferencji prasowej 7 czerwca 1989 r., występując w towarzystwie Jana Lityńskiego i Jacka Moskwy, Janusz Onyszkiewicz stwierdził m.in., że:

„nieobecność w sejmie takich osobistości jak Rakowski i Ciosek będzie niekorzystna, ponieważ pozostaną poza parlamentem ludzie podejmujący ważne decyzje polityczne. Byłoby to z uszczerbkiem dla sejmu – kontynuował – jako instytucji stanowiącej o sprawach państwa. Nie chodzi przecież o los tych 35 osób, ale o wyłonienie rządu, który będzie mógł rządzić. Komitet Obywatelski czeka więc na propozycje władz, jakie wynikną z analizy sytuacji” 11."

https://przystanekhistoria.pl/pa2/tematy/wybory-czerwcowe/81857,Wybory-kontraktowe-89.html

NASZ_HENRY

NASZ_HENRY

16.11.2025 15:36

Dodane przez Edeldreda z Ely w odpowiedzi na @AllOd jakiegoś czasu…

,.,.,.,.,. Edeldredo z Ely... Czy zgadniesz którego polskiego fizyka 😉 (z większym indeksem Hirscha od Albercika) ulubionym jasnowidzem był o. Klimuszko? Bo którego szachisty to wiesz ;-)
BTW
Dojdziesz jeszcze do 1000 odsłon ale i tak będzie to Pyrrusowy wpis bo obniży znacznie Twoją średnią odsłon. Tak to już jest jak się pracuje dla "Pro publico bono" 🌼
Jan1797

Jan1797

16.11.2025 22:04

Hmm... Około piątej minuty trzydziestej sekundy drugiej części, jota w jotę ten nie interlokutor, a wykładowca  mówi w punkt o średnio cyklicznie wybieranych za naszą zachodnią granicą. Nie przypadkiem przysyłają nam ostatnio na wzór taki ignoranta? Nic szczególnego niby nowa szkoła bzdur - prawda? A propos czasu przewidzianego, polecam również nie przypadkiem:https://www.youtube.com/…

Edeldreda z Ely

Edeldreda z Ely

18.11.2025 22:47

Dodane przez Jan1797 w odpowiedzi na Hmm... Około piątej minuty…

@Jan1797

Nie znałam gościa i nie wiem, czy się cieszę, że dzięki Panu poznałam ;) 

No dobra - trochę się jednak cieszę, dziękuję.

Jan1797

Jan1797

19.11.2025 18:50

Dodane przez Edeldreda z Ely w odpowiedzi na @Jan1797Nie znałam gościa i…

@EzE,

Bardzo się cieszę, przyznam, że chwilami mam kłopot związany z odbiorem komentarza – niepewnością. Jest w filozofii cała nomenklatura tego wyrażenia, Marek pięknie to nucił, a w opinii Pawluściewicza też Jana, to również szacunek :)

A propos uczelni, i traktowania przez Ministerstwo Nauki i szkolnictwa Wyższego, rektorzy od lat domagali się wprowadzenia odpłatności za studia motywując to podniesieniem jakości kształcenia, odpowiednim sprzętem i doposażeniem oraz godziwymi pensjami. Przy tym wspominali o odpływie dobrych wykładowców za granicę., Wspomniane ministerstwo dotowało uczelnie na poziomie ich wydatków, nie przejmując się resztą.. Jedni studenci płacili, a inni korzystali, będąc wiecznymi studentami. Cytowano tam dowcip o Cyganie, który wysłał syna na zakupy. Dał mu 10 zł. i kazał przynieść wódkę i jedzenie. Wysyłając, upomniał: "Pamiętaj, żebyś przyniósł resztę!".To mniej więcej sens wypowiedzi zarządzającego nauką . I tu moje pytanie. Czy istotny wzrost dofinansowania podniósł jakość kształcenia? Uważam współczesne unikanie tematu za szczyt bajeru :)

Stronicowanie

  • Pierwsza strona
  • Poprzednia strona
  • Wszyscy 1
  • Wszyscy 2
  • Wszyscy 3
Edeldreda z Ely
Zawód:
[email protected]

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 69
Liczba wyświetleń: 314,707
Liczba komentarzy: 2,137

Ostatnie wpisy blogera

  • O nadziei na lepsze jutro, zaciskaniu pasa i światach rozbrojonych z maczug, czyli... Pierwsza rocznica śmierci Tadeusza Buraczewskiego
  • Pod prąd ze Stanisławem Remuszko
  • Wystawa Beksińskiego

Moje ostatnie komentarze

  • "There is so much beauty in the world"... 
  • Nieprawdopodobne widoki...
  • To ja wrzucę tu coś o wpływowych mężczyznach. Temat mało niedzielny, ale zapoznać się warto: https://youtu.be/1wc4Aca…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Coś na deszczowy poniedziałek (+ wtorkowy suplement)
  • Life 3.0
  • Rozum i wola

Ostatnio komentowane

  • u2, Pirat nad Piratami, nadal Piraci na Naszych Blogach! Pamięci Pirata Tadeusza Buraczewskiego! https://www.youtube.com/watch?v=OjY3nfvkJ0Y
  • NASZ_HENRY, ,.,.,..... @EzE... powtórzę tutaj komentarz żeby nie zginął w lochu 😉 Link przydatny będzie, nie tylko dla Ciebie, tak mniemam. https://dakowski.pl/wp-c… Błądzą gwiazdy i ludzie a prawda leży w 2D…
  • Jan1797, I pięknie. Jak porcelana prawdziwa:)Dzięki 

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności