Obejrzałem dzisiaj zwykłe, ale bardzo dobre spotkanie byłego premiera z mieszkańcami Legnicy i, jak się okazało, pobliskich miejscowości. Wydawał się być w niezłej formie, akcenty rozłożone dobrze, wystąpienie klarowne, bez większych błędów.
Morawiecki nie urodził się wielkim mówcą, to przecież rzadkość, ale jego pracowitość wielu innych bije na głowę. Powiedział bym nawet, że było to spotkanie wzorcowe. Skromne w realizacji ( duża sala sportowa? ) ale liczne i „energetyczne”. To jest ważne, dla „zwykłego człowieka” takie spotkania są na pewno więcej wnoszące niż konwencje partyjne. Takie spotkania można realizować wszędzie, byłe miasta wojewódzkie wydają się tutaj szczególnie trafnym wyborem, lokalność, więc m.in. łatwość w dotarciu z sąsiednich miejscowości. Szkoda tylko, że spotkania takie nie kończą się zawsze zachętą do podjęcia jakiegoś „maleńkiego czynu”, np. każdy z uczestników wracając do domu wrzuca do skrzynek pocztowych 10-20 sąsiadów informację- zachętę to obejrzenia filmu z takiego spotkania na YouTube, na bieżąco. Banalne, ale suma realnych małych aktywności składa się na sukces w przyszłości . https://www.youtube.com/…
Inna sprawa, iż uważam, że w skali lokalnej powinny były powstawać pozapartyjne struktury popierania „rządu narodowego wolnych Polaków”, popierające Kaczyńskiego i Morawieckiego i startujące w wyborach lokalnych, tworzące grupy które same z siebie były by potencjalnym koalicjantem radnych z PiSu, wnoszące pewną energię. Często bowiem ci ostatni zadowalają się zajęciem np. 10 czy 12 z 30 albo 7 z 20 miejsc w radach miast i miasteczek i „jakoś to leci”. „Konkurencji” po „swojej stronie” wolą nie mieć, no i później strona dzisiaj reżimowa spokojnie tworzy większość z PO, PSLów, SLD czy „swoich” pod innym szyldem. To jest pewna utrwalona konwencja.
Gdyby centrala PiSu była sprytniejsza, sama zachęcała by jawnie swoich wyborców do tworzenia takich komitetów, pomimo oporu swoich struktur lokalnych, w skali lokalnej to miało by swoje plusy. ( Takie eksperymenty latami powinny być próbowane w formie „laboratoriów”, w małej skali, jak miejscowość, powiat, gmina, z obserwacją i wnioskami „co z tego wychodzi” . Jak i inne zresztą koncepcje próbowane na małych próbach. Jeśli PiS przegrał wybory do Sejmu, to między innymi poprzez nieprawdopodobny schematyzm w działaniu i narracji i jednak pewną utrwaloną bierność wielu struktur niższych niż centralne ) .
Na tym tle, miło było zobaczyć na spotkaniu z Morawieckim, dwie panie, „pisowskie”, przewodniczącą i wiceprzewodniczącą Rady Miejskiej z Legnicy, ( czyli da się ?) niedaleko której to Legnicy w młodości dłuższe lata pomieszkiwałem a i zaliczyłem nawet pracę na dole w pobliskich kopalniach miedzi, jeszcze przed „Solidarnością”. Dziś Lublin, druga strona Polski. Dolny Śląsk mile wspominam i mogę zaświadczyć, a przez lata bywałem we Wrocławiu na wszystkich demonstracjach organizowanych we Wrocławiu przez Morawieckich w stanie wojennym, że Frasyniuk, dziś po stronie reżimowej, okazał się hamulcowym, chociaż nominalnie przewodniczącym dolnośląskich struktur Związku, starającym się od tych demonstracji odwieść. W latach następnych dla zwykłego człowieka „z ulicy” i szarych członków „Solidarności”, Frasyniuk z czasem stał się nikim, chociaż dla dzisiejszych „reżimowców” politycznie istotnym aktywem. Serca zwykłych ludzi były tam przy Morawieckich i „Solidarności Walczącej”.
https://www.youtube.com/…; ( 1,10 h )
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 7456
Czy to do jakich szeregów ostatecznie trafiają ma znaczenie, czy wyjaśnia cokolwiek?
W PiSie działa selekcja negatywna. Widziałem, jak lokalne komitety PiS bronią się przed nowymi ludźmi, którzy mogliby okazać się bardziej kumaci niż dziadki pierdzące w stołki i odizolowane od rzeczywistości. Nawet jeśli jacyś nowi ludzie, ideowi, z pomysłami jakimś cudem zostali dopuszczeni do udziału w lokalnej nasiadówie czy do rozmowy z lokalnym pisowskim decydentem i mogli wnieść coś ożywczego, nie mieli większej szansy na zaistnienie, bo komunikowano im wprost, że PiS nowych ludzi nie potrzebuje. Efekt był taki, że przed wyborami (np. samorządowymi) pisowskie szefostwa wypełniały listy jakimiś indywiduami, które parę tygodni wcześniej wykalkulowały, że opłaci im się przejść z takiej Platformy Obywatelskiej do jakichś tworów gowinopodobnych i w ten sposób załapać się na "zjednoczoną prawicę".
Co się odwlecze to...cel uświęca środki.
Stosując to kryterium oceny twierdzę, że Giertych, Sikorski, Pawlak, Tusk, to agenci obcych służb stosowani do rozwalenia Polski przez swoich mocodawców. Jak na razie nie podejmuję się ujawniać podejrzeń co do kolejnych młodszych, którzy się pojawiają w naszych telewizorach.