Muszę powiedzieć, że dwie partie na jakich najbardziej się rozczarowałem to PiS i Konfederacja. Reszta partii wiadomo jaka jest - najchętniej zrzekliby się niepodległości, w wyniku czego nie byliby za nic odpowiedzialni i pełnili tylko funkcje dobrze opłacanych urzędników, co przy okazji umożliwiałoby im branie olbrzymich łapówek. Od dawna wiadomo, że tacy są ci ludzie, i w związku z tym wiemy czego się po nich spodziewać.
Wydawało mi się jednak, że Konfederacja i przede wszystkim PiS to partie jakie kierują się jakimś tam dobrem państwa polskiego. Okazuje się jednak, że dla obu tych partii nie ma nic ważniejszego jak dołożyć drugiemu, na dodatek temu, kto ma, wydawałoby się, najbardziej zbliżone zapatrywanie na świat. Oba ugrupowania postanowiły się wyniszczać w personalnych wojenkach toczonych na łamach zaprzyjaźnionych mediów jakoby troszczących się o losy polskiego państwa.
Nie wiem dlaczego, ale najwyraźniej zarówno PiS jak i Konfederacja chcą eskalować swój konflikt. PiS prawdopodobnie stara się, aby nikt nie pomyślał, że Konfederacja jest prawdziwą prawicą, a akurat jest. Wśród partii reprezentowanych w Sejmie, Konfederacja jest jedyną prawicową partią w Polsce. Opierają się na chrześcijaństwie i wspierają prywatnych przedsiębiorców, opowiadają się za wolnym rynkiem i niskimi podatkami. W istocie są najbardziej zbliżeni do konserwatystów w USA i Kanadzie. Głównym problemem tej partii jest ich znak firmowy w postaci osobliwości Korwina-Mikke. Nie wiadomo też jak chcą budować polską politykę międzynarodową. Warto zwrócić uwagę, że jest to partia jaka nie wywodzi się z o obrad okrągłego stołu.
PiS trudno porównać do partii konserwatywnych z tych funkcjonujących w innych krajach zachodnich. Z jednej strony mocno nawiązują do polskich tradycji z katolicyzmem włącznie. Postulują budowę silnego państwa. Z drugiej strony, wbrew tym założeniom, od 2017 roku nie poprawili pozycji Polski w rejonie i w Europie. Zarzucili pomysł budowania Trójmorza - projektu kluczowego dla bezpieczeństwa kraju. Ich polityka gospodarcza oparta jest na pryncypiach socjalistycznych - pokładają swe wysiłki w wysokich podatkach i kluczowej roli rządu jako instytucji kontrolującej obywateli. Nie mieli problemu w odbieraniu ludziom podstawowych praw konstytucyjnych w czasie pandemii, postulowali zwiększanie praw zwierząt. Wdrażają wszystkie szaleństwa „klimatyczne” lansowane przez partie lewicowe w innych krajach. W istocie jedyny element jaki różni PiS od komunistów takich jak Biden i Trudeau to sprzeciw wobec propagowania ideologii gender. Zwłaszcza ostatnie lata rządu PiS, od czasu odsunięcia z gabinetu Szydło i Macierewicza, nie są zgodne z poglądami konserwatywnego myślenia. Chcą jednak uchodzić za konserwatystów, ponieważ dzięki temu dostają głosy prawicowych wyborców. Wzrastające poparcie dla Konfederacji jest możliwe tylko kosztem głosów oddawanych na PiS i być może dlatego Konfederację zwalczają jak największego wroga.
W efekcie zamiast dogadać się z Konfederacją w sprawie tworzenia rządu jaki reprezentowałby interes nie tylko państwa polskiego, ale też jego obywateli, postanowili zaproponować gabinet, jaki raczej nie ma szans przejść głosowania w Sejmie. Może i dobrze. Zobaczmy bowiem, kogo premier Morawiecki proponuje Polakom jako nowych ministrów.
Pani Izabela Antos, według informacji dostępnych w necie, nigdy nie zajmowała się polityką. Ta młoda osoba w swojej karierze trudniła się tylko i wyłącznie sprawami biurokracji państwowej. Pracowała też w spółkach skarbu państwa. Sektor prywatny, będący fundamentem wolnego rynku jest jej obcy zawodowo.
Pani Danuta Dmowska-Andrzejuk kandydowała z listy PiS w tegorocznych wyborach. Jej kampania wyborcza zakończyła się jednak fiaskiem i do Sejmu nie została wybrana. W nagrodę za zasługi powołana została na stanowisko ministra sportu i turystyki.
Również pani Dorota Bojemska bez powodzenia kandydowała w tegorocznych wyborach do Sejmu. Premier Morawiecki powołał ją na stanowisko ministra rodziny i polityki społecznej.
I na koniec prawdziwa perełka, czyli podwójny przegrany: Alvin Gajadhur. Bezskutecznie startował w wyborach parlamentarnych w 2011 starając się o mandat posła na Sejm z warszawskiej listy PiS. Ta porażka nie zniechęciła pana Gajadhura, i w wyborach w 2023 wystartował ponownie jako kandydat PiS, tym razem do Senatu. Jego kampania również tym razem zakończyła się fiaskiem i do parlamentu się nie dostał. W nagrodę za zasługi nominowano go na ministra.
Powołanie na ministrów kandydatów, którzy polegli w demokratycznych wyborach to nic innego jak upychanie zaufanych biurokratów na najwyższych urzędach państwowych. Ten nikczemny proces nie ma wiele wspólnego z demokracją. Wręcz przeciwnie, jest ucieleśnieniem zjawiska określanego jako Deep State. Deep Stae, czyli stan upadku demokracji, jakiemu w 2016 wypowiedział wojnę Donald Trump oskarżający „waszyngtońskie bagno” biurokratów o doprowadzenie Ameryki na granicę ostatecznego upadku.
Jeżeli ktoś zastanawia się nad słusznością poglądów Trumpa i jego zwolenników, to premier Morawiecki dostarczył namacalnych dowodów na faktyczne istnienie i funkcjonowanie Deep State nie tylko w USA, ale również w Polsce.
=====
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4375
(Nie do końca zgodzę się z autorem, ale) przyjemnie, że od czasu do czasu ktoś napisze tutaj coś sensownego.
Muszę zapytać - ten zegarek w oświadczeniu majątkowym Tuska to pamiątka po Sławku Nowaku?
w sumie tekst zupełnie bez sensu i znaczenia. Trzeba mieć problemy z percepcją czasu, żeby pisać o czymś, co 11 gru będzie historią.
Kolejny dowod na to, ze niewiele wiecej rozumiesz od tresowanej malpy....