Szanowni.
Polecam dwa bardzo ciekawe artykuły z pozornie kompletnie odległych od siebie dziedzin: pierwszy dotyczy analizy wyborczej w rzetelnym (choć pozornie wręcz cynicznym) wykonaniu dr Flisa, natomiast drugi sprawy "uwolnienia cen energii dla polskiego przemysłu" nie od 2020 r., a już od 1 lipca, czyli równo za miesiąc.
Pierwszy pokazuje jak niewielka różnica rzeczywistej ilości głosów różniła PiS i "totalną opozycję" rozumianą jako KE wraz z "Wiosną" - jedynie ok. 200 tys. głosów (czyli 1/6 tego, co mieli razem "Kukiz'15" i "Konfederacja"), przy czym bez względu na to, czy frekwencja była wynikiem mobilizacji czy "solenia" wyników na poziomie wojewódzkim i centralnym, generalną zasadą jest, że w krajowych wyborach parlamentarnych bierze udział znacznie więcej osób niż w europejskich.
Ponieważ dr Flis tę różnicę prognozuje na ok. 4 mln dodatkowych głosów, nic dziwnego że refleksją końcową jest niepewność co do ostatecznego wyniku na jesieni.
No a teraz przeczytajmy sobie drugi artykuł, z którego wynika, że akurat w poniedziałek powyborczy 27 maja Komisja Europejska (czyli Niemcy jako takie) "uzgodniła" z naszym Ministerstwem Energii, że - uważacie - nie wyraża zgody na dalsze stosowanie obniżonych stawek na energię (typowy dialog d... z kijem), w związku z czym ceny energii mają wzrosnąć od 1 lipca, co podobno nie będzie dla naszych przedsiębiorstw dużym problemem.
Jak powszechnie w Polsce nie wiadomo, obowiązuje już dyrektywa umożliwiająca każdemu odbiorcy z Unii swobodny wybór dowolnego dostawcy energii z terenu całej Unii. A ponieważ w dodatku w Niemczech mają dość tani prąd z węgla brunatnego, zaś polityka rządu niemieckiego zakłada obciążanie kosztami różnych "zielonych" wynalazków przede wszystkim odbiorców indywidualnych, podczas gdy przemysł ma prąd tak tani, jak to tylko możliwe, nic dziwnego że w mej robaczywej duszy lęgnie się podejrzenie, że Niemcy z zemsty za wyniki wyborów postanowiły nie tyle zniszczyć doszczętnie polskie marzenia o pięcioprocentowym wzroście gospodarczym, ile - poprzez doprowadzenie do załamania wzrostu wskutek podwyżki cen energii - rozwalić nasz budżet "w drebiezgi", czego efekty odczujemy, trzeba trafu, akurat na przełomie września i października.
Nic dziwnego że PiS będzie dążył do ogłoszenia wyborów w najwcześniejszym możliwym terminie, zanim jeszcze ludzie się zorientują że po wakacjach mają do wyboru albo wylecieć z roboty albo zgodzić się na niższe pensje, ale to jest drobiazg w porównaniu z prawdziwym zagrożeniem stwarzanym przez taką sytuację.
Otóż w naszym pięknym (ale jednak nieszczęśliwym) kraju większość poważnego przemysłu jest w rękach niemieckich. Szczególnie takie gałęzie jak np. produkcja cementu (bardzo energochłonne zajęcie).
No i tu się okazuje, jak przemyślana i długodystansowa jest niemiecka strategia zarówno gospodarcza jak i polityczna - otóż znajdujące się w Polsce firmy będące w rękach niemieckich, francuskich czy nawet polskich, ale "poprawnych politycznie", będą miały to szczęście, że uda im się zakupić tani prąd w Niemczech, natomiast takie firmy bardziej "be" oraz oczywiście pozostałe polskie, niestety dowiedzą się, że "moce produkcyjne" albo - co bardziej prawdopodobne - "moce przesyłowe" są już wyczerpane i pozostaje im próba stawiania czoła konkurencji mającej o połowę (jak nie lepiej) tańszą energię.
Oczywiście w konsekwencji te "dopieszczone" firmy będą wygrywały, ich pracownicy i kooperanci będą się mieli lepiej, a to całe (jak to ujął Bartoszewski) "bydło" PiSowskie niech sobie zdycha.
Przypominam co wyszło z analizy obecnego rozkładu głosów i co na jesień prognozuje dr Flis - obecna różnica to 200 tys. głosów, zaś w jesiennych wyborach może wziąć udział do 4 mln ludzi więcej.
Obawiam się że wiem jak będą nastawieni, jeżeli zaobserwują że "u Niemca" mają podwyżki i tanie kredyty, a "u naszych" redukcje płac i etatów.
Co o tym sądzicie?
PS. ciekawe, właśnie dziś na "Onecie" ukazał się link do wywiadu z prezesem Schneider Electric Polska w "Bussiness Insider" (zarówno "Onet" jak i Schneider Electric Polska są - oczywiście - polskie do rdzenia) o prądzie w naszym pięknym (ale jednak nieszczęśliwym) kraju. Nie ma to jak przypadkowe korelacje...
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2940
Ciekawe, czy uda się nadchodzącą drożyznę i spowolnienie gospodarcze zwalić na Niemcy.
Bo na razie nasza polityka to jak wygrać wybory na jesieni, a reszta ch... No to skoro tak, to w puste miejsce (te, które zaniedbujemy) wchodzi na przykład Niemiec. Albo Żyd.
Co prawda Chińczycy zauważyli kiedyś, że "...Wszyscy ludzie są mądrzy, jedni wcześniej, drudzy później...", ale czteroletni cykl wyborczy powoduje, że politycy operujący w dłuższym, bardziej długofalowym cyklu, mają mniejszą wybieralność, a więc i skuteczność. Tak więc, drogą swoistego doboru naturalnego, w polityce dominują ci, dla których taki maksymalnie czteroletni cykl jest odpowiedni.
No i w konsekwencji jest jak jest, co poradzić...
Prezes Schneidera może się w politpoprawnym technosłowotoku mierzyć z Emilewicz.