W obecnym modelu wyborczym nie ma różnicy między wiedzą a ignorancją - ani w przypadku wyborców ani wybranych: o wszystkim decyduje obraz medialny, skrócony do różnic w wyglądzie kandydatów, ich umiejętności wysławiania się, zachowania przed kamerą – a nie ich wiarygodności.
Zwycięskie partie zużywają większość energii na walkę polityczną, bo zawsze mają w perspektywie kolejne wybory, które chcą wygrać; co gorsza, walka ta przenosi się najczęściej na cały naród, dzieląc go i doprowadzając do sytuacji, w której ludzie darzą się niechęcią.
Zbyt długi okres powyborczy dzieli się w praktyce na faktyczne dokonania (zmiany) i niedające się sprawdzić obietnice, których sprawdzenie w czteroletnim cyklu zaciera się w pamięci wyborców; zaciera się zwłaszcza w tym zbyt długim cyklu umiejętność radzenia sobie rządzących w sytuacjach nadzwyczajnych.
System rozmywa odpowiedzialność za efekty rządzenia także w przypadku tzw. koalicji wyborczych, gdy nie wiadomo, kto rzeczywiście będzie podejmował decyzje i za nie odpowiadał.
Obecny system wyborczy petryfikuje więc partiokrację, czułą na głos Hegemona raz na cztery lata. To stanowczo nieodpowiedzialne.
Przywrócenie władztwa narodu jest niezmierne proste i niewymagające żadnych rewolucyjnych zmian. Należy:
- co dwa lata organizować Referendum Powszechne z jednym tylko pytaniem – „czy jesteś za powierzeniem dalszego sprawowania władzy
a/ obecnemu prezydentowi
b/ rządzącej partii (wraz z jej propozycją zmiany zapisu konstytucyjnego)
b/ rządzącej władzy samorządowej ?”
(trzy z sześciu kratek – tak/nie - do zakreślenia);
Jak z powyższego wynika, akceptacja obejmowałaby (ewentualnie!) także zmianę – zawsze tylko JEDNEGO - zapisu Konstytucji ( tworząc tzw. konstytucję otwartą).
W przypadku decyzji narodu za nieprzedłużaniem uprawnień – następowałby dwumiesięczny okres przedwyborczy (wybory na obecnych zasadach).
Zaletą dodatkową byłoby zawarowanie w ustawie o zmianie systemu wyborczego następujących zakazów:
- zakaz finansowania jakichkolwiek ugrupowań o charakterze wyborczym (partii, koalicji itp.)
- zakaz łączenia funkcji rządowych z parlamentarnymi
- zakaz tworzenia koalicji wyborczych – oraz:
- powyborczych (zwycięskie ugrupowanie bierze całą władzę).
Tak wykonywana kontrola społeczna nad ciałami wykonawczymi (prezydent, rząd, burmistrz) wymagałaby dodatkowo wprowadzenie takiej kontroli nad sądami; co do sądów: powinno się to osiągnąć także w systemie wyborczym, jednak metodą wyborów pośrednich (propozycja jak to miałoby działać tu: http://naszeblogi.pl/49959-jowy-kukiz-i-gra-polslowek) choć z dłuższą (np. sześcioletnią) kadencyjnością (sędziowie niewybrani traciliby swój obecnie dożywotni status, ale mogliby startować w kolejnych wyborach). Podobne kadencje odnośnie władzy ustawodawczej - posłów wybierano by tak jak sędziów (w mniejszej tylko liczbie) - by przygotowywać projekty ustaw (po uzyskaniu min. 1/3 głosów każdy) dla zatwierdzenia (lub do wyboru?) prezydentowi - oraz radnych samorządowych; senat stałby się izbą samorządową z podobnymi zadaniami, zatwierdzanymi przez rząd (pod wpływem uwag w komentarzach: skład senatu mógłby być odnawiany co dwa lata w 1/3).
Dodatkowych uzupełnień ustawodawczych wymagałyby także kwestie odpraw zatrudnianych przez odwołany rząd fachowców (np. przez powołanie instytucji rezerwy kadrowej) i traconych immunitetów.
***
Z powyższego wyłania się jasna propozycja ustrojowa: demokracja rewizyjna; system taki jest wpisany nie tylko w dzieje naszego narodu (demokracja szlachecka - prawo nie tylko głosowania, ale i decydowania o sprawach państwa), ale także w obecną praktykę wszelkich organizacji społecznych (Komisje Rewizyjne). Z obu powodów termin Demokracja Rewizyjna wydaje się być trafny.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 19496
Już ty nie mędrkuj dalej i weź się za coś łatwiejszego.
gdy nie wiadomo, kto rzeczywiście będzie podejmował decyzje i za nie odpowiadał.>
Pełna zgoda Damascenie.
Jeszcze jedno, byłbym zapomniał, bardzo ważne. Pan Prezydent jest pod presją w sprawie podpisu
pod ustawą o ordynacji wyborczej do PE.
Ja tylko pytam, czy Pan prezydent jest zadowolony z zachowań współczesnych posłów opozycji w PE.
Proszę, niech Pan Prezydent się zastanowi, czy miałbym jakikolwiek problem z podpisem pod ustawą.
Pozdrawiam serdecznie.
- oszczędza nerwy wyborców
- "spory" (czyt. nawalanki) polityczne: parlamentarzyści rywalizują, który projekt wybierze prezydent/rząd
- kasę państwa
itp. (+ jasny rozdział władz - co już zauważył Jabe, ale warto powtórzyć)
Dodałem też, w jaki sposób mieliby być wybierani sędziowie i radni (jak to proponowałem swego czasu) - w wyborach pośrednich..
Jeżeli Pani uważa, że rewizja co dwa lata to chaos i brak ciągłości decyzji - a co cztery to już nie - to nie sposób z tym polemizować. Proszę zauważyć, że tak długo, jak naród będzie zadowolony - wyborów nie będzie!
Kolejna sprawa wymagałaby rozszerzenia notki o zbyt długi passus (przecież to jest tylko notka blogera, idea, a nie gotowiec do wykonania!) - ale odpowiem Pani, jak by to mogło wyglądać:
- inicjatywę ustawodawczą ma mieć tylko sejm (nie rząd!) i tam częste zmiany są szkodliwe (posłowie byliby fachowcami legislacyjnymi, nie tak, jak to jest teraz)
- wynikałoby z tego, że partie byłyby think-tanktami, nie skupiałyby tych "działaczy" a mózgi i jedynie delegowałyby swoich przedstawicieli do sejmu i rządu z opracowanym przez siebie programem (a nie zwizażowanych "kandydatów"); programy!
Co do reszty Pani uwag - proszę napisać własny artykuł - bo to jest, proszę Pani, propozycja ustrojowa, a nie dłubanie w szczegółach.